No tak, z wyjątkiem kiedy jest kowal, czy coś. I kiedy trzeba siano wozić czy słomę. W lecie sa dłużej, bo konie chodza na łąki poza teren stajni i zajmuje to czas je tam dać, a jak już są to sie ich nie chce od razu sprowadzać nikomu, tylko tam siedzą ile wlezie.
Ale ona pamiętam ma codziennie na 8 do pracy - w szkole i to takiej gdzie młodziez nie jest zbyt miła i sympatyczna, bo to jedne z gorszych liceów we Wro. Ona ma daleko do szkoły więc pewnie o 7 wychodzi z domu rano. I w weekendy jest zawsze w stajni rano. A jak ma wolne to tak, że i tak karmi konie i ścieli im - tylko nie ma jazd.
Ale jest ok, nie narzeka, wręcz podkreśla że lubi te konie i te szkółkę.
Ona się umie kurcze ustawić
Ale ma wykształcenie i rolnicze i jest po AWFie, prowadziła rekreację w WKSie na dobrym poziomie we Wrocku, ma pojęcie spore o jeździe i uczy podstaw takich jak ustawienie na pomoce, rozluźnienie, jakaś łopatka itp - oczywiście tych bardziej zaawansowanych jeźdzców. Ma też jedną dziewczyne i konia młodego, które 2 lata ćwiczy i koń chodzi super, naprawdę jest dobrze wyszkolony tak w podstawowym zakresie. Takze kazdy sie tu odnajdzie - i początkujący i zaawansowany. Konia się każdemu dobierze. Jedno co to jest mało skoków. Ale dziewczyny na jazdy skokowe sobie jeżdżą gdzie indziej czasem czy na obozy skokowe, jak chca skakać.
Edit - nasze realia sa niestety jakie są
Za granica jest inaczej, choć pieniędzy zarabia się równie mało w stosunku do innych zawodów. Ale ja pracowałam 3 razy na Wyspach i zawsze trafiałam na wspaniałych ludzi. Harówka była straszna, szczególnie u Dermotta, bo trzeba było w weekedny wstawać o 5 i kończyć o 10 w nocy. Ale zawsze miałam wsparcie pracodawców. Oni tez harowali, umieli też ocenić kiedy miałam dość wszystkiego i nalezy mnie siłą odesłać na przerwe czy do domu
Dermott każdego jednego dnia wychodził z domu o 6.30 i wracał wieczorem. Nie miał dni wolnych. Też czyscił boksy, jeździł pełno koni. Prowadził tez treningi. W dni zawodów dzień się wydłużał. Miał żone i 3miesięczne dziecko. Ciężkie życie - ja takiego sobie nie umiem wyobrazić. A on pytany czy nie jest zmęczony, mówił że o tym nie myśli, że lubi swoje życie i że nie chce robic nic innego. Ja rano nigdy nie pamietałam czyszczenia boksów bo przysypiałam, a on sobie spiewał w czasie tej roboty i coś gadał, czego ja nawet nie słuchałam, bo nie miałam siły odpowiadać XD Czasem co prawda mówił, że mu się nie chce wsiadać, ale że musi, ale i tak nigdy nie narzekał. W ogóle to był własnie jakiś człowiek cyborg.
Ale miał swój dom, nowe BMW, ładną stajnię itp. I jakby chciał mógłby robic co innego. Ale wybrał takie życie.
Myślę, ze wszytsko jest kwestia indywidualną - są tacy, co jak nie mają nic do roboty to wariują(Dermott jak miał chwilę wolną, to np zwijał owijki ładnie, bo mu sie nudziło xD ). Mój brat jest taki sam - on musi robic milion rzeczy na raz.
Ja np za to lubie poleniuchowac i pracy u Dermotta, choć była fajna więcej jak 2-3 lata bym nie wytrzymała na pewno, chyba ze bym naprawdę musiała.
W każdym razie ważne jest zaplecze finansowe - inaczej sie pracuje jak sie wie, że wracasz do ciepłego, ładnego domu czy mieszkania i że możesz jeść na co masz ochote i ubierac sie jak chcesz, a inaczej kiedy wiesz, że jeśli nie zostaniesz godzinę dłużej w stajni, to nie zjesz w ogóle nic.
Dwa lata temu miałam lżejsza pracę, ale karawan pełen pająków, brak tostera(ja kocham tosty) i łazienkę wystarczająco duża może dla krasnoludka. U Dermotta miałam wielki dom z ogrodem i kuchnią jak 3 moje
ale ciężsżą pracę. Ale jednak lepiej mi się pracowało u Dermotta, jak wiedziałam że wrócę do domu, który lubię i zjem to na co mam ochotę i że mam DVD, radio itp.
Dobra koniec off topa - choć moim zdaniem te offtopy się wiążą z tematem.