Czyli już mamy jeden wniosek, że stajnia jest lepsza jako przedsięwzięcie kilkuosobowe, np. rodzinne, chociaż sprawdzają się stajnie "jednoosobowe" często lepiej niż dobrze
Nie chciałabym łączenia rekreacji ze sportem - mam nadzieję że do tego nigdy nie dojdzie
Drugi wniosek - że jeśli konie mają w miarę naturalny tryb życia, to są tańsze w utrzymaniu, niż jeśli stwarza im się sztuczne warunki (bo np. ma się stajnię w centrum miasta). To tez się sprawdza w przypadku innych zwierząt. Nie zauważyłam, żeby konie z chowu pastwiskowego były słabsze kondycyjnie. Wręcz przeciwnie.
Wiele problemów wynika też z niewiedzy - np. to, że klient + koń = klient jeździ na koniu
otóż nie. Nawet nie powinno tak być, moim zdaniem. Dzięki takiemu podejściu do sprawy wielu ludzi boi się konia, dopóki na niego nie wsiądzie (z ogłowiem i wędzidłem, oczywiście).
Fakt, że samo prowadzenie stajni nie przynosi kokosów i jeśli chce się żeby zwierzęta były głównym źródłem utrzymania, to trzeba iść na kompromisy i nawet postępować nieetycznie wobec nich (nie żyjemy w średniowieczu, nie musimy poświęcać dobrostanu konia na rzecz naszej korzyści). Jeśli zaś koń nie jest głównym źródłem utrzymania - bo ktoś ma agroturystykę, jest weterynarzem, psychologiem, fizjoterapeutą, kimkolwiek jeszcze - to może połączyć konie z tym drugim czymś. Czasem nie łączy i też jest dobrze.
Fakt, że w niektórych okolicznościach utrzymanie stajni rekreacyjnej jest nieopłacalne - i ja się z tego cieszę, bo wtedy przeważnie jest też nieuzasadnione
Jest jeszcze jedna kwestia; jak rozumiemy dobre warunki dla konia. Kiedyś na innym forum była dyskusja typu:
- Mój ogier żyje na pastwisku z własnym stadem klaczy. (mój dopisek: ten ogier jest wyszkolony na poziomie Wyższej Szkoły i kondycję ma niewiarygodną)
- Ale nie każdy ma możliwość zapewnienia ogierowi jego własnego pastwiska i stada.
- Jeśli ktoś nie ma odpowiednich warunków dla konia, to nie powinien go mieć.
Znam tylko jedną osobę która uważa, że ogier powinien mieć zapewnione takie warunki
ale to też dużo mówi o nas. Jak daleko czasem odeszliśmy od zapewnienia koniom optymalnych warunków do życia.
No i nie sądzę, żeby dziko żyjące konie miały rzeczywiście takie klawe życie, że wystarcza im sama trawa do przetrwania, bo nic nie robią. Chociażby ilość kilometrów, jaką pokonują dziennie, świadczy o tym że często wykonują większy wysiłek niż przeciętny udomowiony koń. Ale za to mają możliwość pobierania pożywienia całą dobę, są aktywne w nocy, itd.
W każdym razie cieszę się, że znam stajnie które radzą sobie korzystając z tego, że konie są do pewnych rzeczy przystosowane. Raczej nie są to opcje typu "jedna osoba robi wszystko". Nie mają też dużej ilości koni i nie utrzymują się tylko z rekreacji. Właściciele mają wyższe wykształcenie - w niektórych przypadkach niezwiązane z końmi. W dwóch przypadkach nie muszą korzystać z usług kowala.
Swoją drogą, co u nas może instuktor PNH, RWYM, CR, czy czegoś w ten deseń, który nie ma zwykłej legitymacji instruktorskiej? Wiadomo, że w praktyce może to samo, co ktoś kto nie ma w ogóle żadnej legitymacji, ale teoretycznie - chyba ta zwykła legitymacja jest takim podstawowym "prawem jazdy" u nas? Myślę że to też niekoniecznie jest dobre. Dzisiaj nie ukończyłabym kursu instruktorskiego z przyczyn ideologicznych 8) a są przecież różne inne możliwości.