Hipologia

Pełna wersja: Smutna refleksja o fundamentach
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28
Magda Gulina napisał(a):
MalgorzataSzkudlarek napisał(a):Jaka jest definicja "prowadzenia działalności w sferze kultury fizycznej"?

Definicja działalności gospodarczej jest zawarta w ustawie o działalności gospodarczej Smile
I klasyfikacja działności, w której występuje tego rodzaju usługa.

Naprawdę trudno jest odpowiadać na tak obszerne pytania.

Zwłaszcza , że nieodpłatne świadczenie usług ( w działalności gospodarczej) jest opodatkowane VAT :lol:

Muszę rozszerzyć swoja wypowiedź, bo zdaje się, że to ona wywołała nieporozumienie Smile

Otóż jeśli prowadzę działalność gospodarczą w zakresie czynności opodatkowanych VAT, to oczywiste , że mam z tego tytułu wynagrodzenie , od którego odprowadzam VAT.
Jeśli ciągle w zakresie tych czynności , świadczę swoje usługi nieodpłatnie, to też muszę podatek VAT odprowadzić.

Dlatego śmiałam się, że dając swoją opinię na dodatek na piśmie, powinnam wycenić tę odpowiedź i odprowadzić od niej VAT 8)

Ale ta wypowiedź moja wywołała inne echo, równie ciekawe Big Grin

Ale jeśli szaleć, to na całego.

Nielegalna działalność - to nie jest sprawa nie zgłoszenia tego faktu odpowiednim organom rejestrowym ( to mało boli)
Ale jeśli nie dzielimy się z fiskusem ( biednym, bo dziurawym) , to już nielegalne do kwadratu Big Grin

A jak uszczupla naszą kieszeń Cry
No właśnie, pytałam o to samo, ale gdzieś utonęło to pytanie po drodze. Widzimy, że osoba bez uprawnień/dziecko prowadzi komuś jazdę/trening - czy możemy to zgłosić na policję? I od razu mi się urodziło następne pytanie - jakie konsekwencje poniesie udające instruktora dziecko?
Mozna zglaszac na policje. Warto przy tym podac przepis.
A co do dziecka to jak zawsze kiedy popelni czyn zabroniony - Sad rodzinny.
Wojciech Mickunas napisał(a):Drobne uwagi do tego co napisała Julie : Przykła jest godny naśladowania , jest tylko jedno , czy ktoś wie od jak dawna ten system u nich obowiązuje ? Nie można zapominać ,że my wychodzimy z doła wielu lat zaniedbań i zaległości. W PZJ jest kilka osób , które staraja się , korzystając z obcych wzorów poprawić sytuację u nas. Tamci nie mieli 50-ciu lat "zbawczego systemu". Tego się nie da niestety "zresetować" jednym kliknięciem , potrzeba paru pokoleń.
Podczas egzaminu końcowego kursów instruktorskich organizowanych w ostatnich latach przez PZJ , przyszły istruktor z d a j e prowadzenie jazdy . ( 2 x po 15min prowadzi jazdę z dwoma współzdającymi na wylosowane 2 tematy , jeden ujeżdżeniowy i jeden skokowy.)
Niestety u nas na jeździectwie , piłce nożnej i medycynie znają się wszyscy. Ledwie system odznak zaczął dawać efekty w postaci choćby tego ,że kilka tysięcy tych co zdali brązową , przeczytało choćby jedną fachową pozycję literatury, a już pojawiają się głosy : " po co to? , zlikwidować!". Samo życie.
Trzeba optymistycznie patrzeć w przyszłość , a pomaga w tym choćby czytanie naszego foru.


A pewnie, że optymistycznie! Nie da się inaczej ;-)
Panie Wojtku a czy Pan też te kursy egzaminował?
Jakie są kryteria oceny?
I jak wyglądają treningi? Czy one naprawdę czegoś uczą, w senise przygotowania do uczenia innych?

Powiem wam o jeszcze jednej rzeczy, wartej naśladowania:
Na wykładach teoretycznych omawialiśmy wszystko rozłożone na czynniki pierwsze - w którym momencie jak, kiedy i dlaczego przyłożyć łydkę, obciążyć biodro, oddać wodzę.... bla bla bla....
A na treningu były zadawane ćwiczenia, np. ustawiony szereg przeszkód, rozgrzewka, wszyscy się zatrzymują na środku przodem do szeregu, trener przypomnia: jak już wiecie trzeba zwrócić uwagę na najazd w równym tempie, na środek, impuls, utrzymanie kontaktu, podążanie za ruchem... i każdy jedzie po kolei:
Proszę, jedzie Zosia. Hop, hop, hop...
Zosiu, jak to oceniasz? Co zrobiłaś źle, a co dobrze?
Zosia mówi: Eee... wydaje mi się, że było dobre tempo, ale na ostatniej przeszkodzie trochę została za ruchem...
A teraz pytanie do całej reszty: Co ona zrobiła źle a co dobrze? I dopiero na koniec wypowiadała się pani trener.
Hmmm... Na początku próbowaliśmy się nawzajem wychwalać (że wszystko pięknie) żeby jakoś się podbudować i dodać otuchy. Ale szybko okazało się, że im bardziej będziemy sami u siebie wychwytywać błędy, tym szybciej nauczymy się je wychwytywać u swoich przyszłych uczniów.
Nasza pani trener nie dawała nam gotowej recepty. Kazała myśleć i robiła niespodzianki. W pewnym momencie popadliśmy w drugą skrajność pod tytułem "wszystko źle".
Najeżdżaliśmy na siebie nawzajem... że np. jak ty chcesz to skoczyć jak tu źle noga a tu źle ręka, a tu koń rozwleczony...
Pani trener wywołała (specjalnie ;-) ) między nami swoistą wojnę, ale tylko po to, żeby za jakiś czas zacząć uczyć nas JAK zwrócić komuś uwagę na błąd i JAK ten błąd skorygować ŻEBY tej osoby nie urazić, nie zniechęcić, a skłonić do samodzielnego myślenia.
Potem, na treningach przygotowujących do egzaminu instruktorskiego bawiliśmy się w teatrzyk. Ktoś z nas na koniu udawał osobę początkującą, i to wyjątkowo nieuzdolnioną ;-) (czyli specialnie siedziała jak na krześle, nie jak na koniu) jedna osoba prowadziła jej jazdę przez chwilę sama, a potem cała reszta mogła się wtrącać: a czy ona to rozumie? a jak lepiej jej to pokazać/wytłumaczyć? a może lepiej podać taki przykład? a może lepiej zatrzymać konia i pokazać prawidłowe ustawienie nogi "ręcznie"?.....

Reasumując, często trzeba było samodzielnie kombinować. Dopiero na koniec trener omawiał, co było dobrze a co źle.
Często byliśmy nagrywani na kamerę, a potem prawdziwe dyskusje były w sali wykładowej w czasie oglądania nagranych materiałów.
Szanowny Spahisie, ale mam nadzieję, że jeżeli widzę dziecko prowadzące np. naukę jazdy na lonży i nie zgłoszę tego na policję to....nie jestem współwinna przestępstwa?

Strasznie zawiłe jest prawo, ja to bym się chyba utopiła w gąszczu tych przepisów.....jak można w tym pływać lekko i jeszcze z fantazją.!!!! To trudniejsze niż ujeżdżenie chyba .... Big Grin
W kursach organizowanych przez PZJ uczestniczyłem jako wykładowca ( jeden z kilku) i członek komisji egzaminacyjnej.
Mam pytanie : jak długo trwa taki angielski kurs , czy powadzony jest systemem stacjonarnym , czy ineczej i jakie są koszty ?
Żeby nauczyć się uczenia innych potrzebne są solidne podstawy , rzetelna wiedza no i p r a k t y k a !!
Podobnie jest z prawem jazdy ; po kursie dostajesz pozwolenie na prowadzenie samochodu , ale kierowcą stajesz się po latach praktyki .
Julie napisał(a):Szanowny Spahisie, ale mam nadzieję, że jeżeli widzę dziecko prowadzące np. naukę jazdy na lonży i nie zgłoszę tego na policję to....nie jestem współwinna przestępstwa?

Strasznie zawiłe jest prawo, ja to bym się chyba utopiła w gąszczu tych przepisów.....jak można w tym pływać lekko i jeszcze z fantazją.!!!! To trudniejsze niż ujeżdżenie chyba ....

Mozesz spac spokojnie. Zapewniam Cie ze wielokrotnie nie zwracasz uwagi na inne wykroczenia (nie przestepstwo!). Zapewne nie raz widzialas ludzi jadacych na czerwonym, pieszych smigajacych przez jezdnie czy piratow drogowych. I oczywiscie nie dzwonisz, bo sa granice. Wszystko zalezy od Twojego rozsadku i stopnia ryzyka.

A co do trudnosci prawa to tego sie trzeba nauczyc. Zwyczajnie. Tu nie ma zadnej magicznej wiedzy. Teraz to wydaje sie trudne bo jest nieusystematyzowane.
Big Grin dzięki Saphisie za odpowiedź, tylko to nie do Julii chyba miało być...pozdrawiam serdecznie.
U nas wbrew pozorom tez nie jest tak zle i mowie to na podstawie wlasnego doswiadczenia. Jestem po kursie instruktorow sportu na AWF. Kurs jednoroczny. Skladal sie z dwoch czesci - teorii na AWF wspolnej dla wszystkich dyscyplin oraz praktyki.

Teoria obejmowala teorie sportu, teorie treningu sportowego, fizjologie, psychologie, metodyke i jeszcze kilka przedmiotow. Prowadzona byla przez wykladowcow uczelni. Ta czesc konczyla sie egzaminem pisemnym.

Praktyka skladala sie z czesci trzech. Jedna to prowadzenie jazdy, druga jazda wlasna i trzecia to znowu teoria, ale juz czysto jezdziecka (poprawnosc dosiadu itd).

W trakcie prowadzenia jazdy nalezalo najpierw przedstawic plan jednostki treningowej, cel jaki chcemy osiagnac oraz jakie zastosujemy srodki. Bylismy oceniani za dopasowanie cwiczen i ich stopniowanie (minus mozna bylo dostac np. za to ze najpierw zalecalismy renwers a nie trawers). Egzamin byl identyczny z losowo wybranym uczniem - jednym z nas.

Za jazde wlasna tez bylismy oceniani. Poprawnosc dosiadu, uzycia pomocy itd.

Teoria jezdziecka tez konczyla sie egzaminem i byly tam pytania przerozne - od ustawienia konia przy zwrotach, po pytania o zachowania konia w roznych sytuacja i ustawianie przeszkod czy np. o sposob ustawiania szergu.

Zajecia prowadzili trenerzy Szlapka i Wierzchowiecki. UWazam ze kurs byl swietnie przeprowadzony i mozna czerpac z niego przyklad.
Chyba największa różnica polega na tym, że ten kurs Julie nie był na instruktorów sportu tylko podstawowych (?)

Bardzo ważni są też wykładowcy i egzaminujący! Pominęliśmy trochę ten temat. Poziom kursów przecież zawsze będzie się różnił o poziom osób, które je prowadzą. I to przecież osoby z krwi i kości, a nie same założenia kursu, przepuszczają osoby nie nadające się na instruktorów przez sprawdziany z jazdy i uczenia, i w końcu przez egzamin. Gdyby trzeba było chociaż spełnić podstawowe wymagania kursu na instruktora rekreacji żeby go zdać może nie byłoby tak tragicznie. A tak, na część kursów idzie się i się zdaje, jak się już wie z grubsza gdzie koń ma przód, a gdzie tył.
a jeżeli ja komuś daję konia, żeby ze mną pojechał dla towarzystwa do lasu, osoba jest pełnoletnia i napisała oświadczenie, że za ewent,. wypadek ponosi sama odpowiedzialność itp.
to co wtedy?

Czy też popełniam wykroczenie czy przestępstwo bo ona pojechała na moim koniu????????Oczywiście w razie wypadku... Sad
DuchowaPrzygoda napisał(a):a jeżeli ja komuś daję konia, żeby ze mną pojechał dla towarzystwa do lasu, osoba jest pełnoletnia i napisała oświadczenie, że za ewent,. wypadek ponosi sama odpowiedzialność itp.
to co wtedy?

Czy też popełniam wykroczenie czy przestępstwo bo ona pojechała na moim koniu????????Oczywiście w razie wypadku... Sad

Pytanie troche wydumane, bo jest juz dzieleniem wlosa na czworo. Zgodnie ze slownikiem jezyka polskiego dzialalnosc to zespol czynnosci podejmowanych w okreslonym celu. Stad mowimy o dzialalnosci gospodarczej, dyplomatycznej, artystycznej itd. Wyjazdy w teren to faktycznie rekreacja. Ale zabranie kogos w teren to nie dzialalnosc w sferze kultury fizycznej bo nie jest to zespol czynnosci. Stad nie ma takiego problemu. Niemniej osobiscie uwazam, ze przy kazdym wyjezdzie w teren powinien byc instruktor. Na wypadek "W", gdyby cos sie stalo.
dlaczego wydumane, przecież to moja "praktyka" nieomal codzienna! A różne są opinie na temat ewent. konsekwencji takiego rekreacyjnego wyjazdu. Gdyby...

no więc powinnam za każdym razem jak zabieram przyjaciółkę w teren zatrudniać na ten czas instruktora bo w razie wypadku ponoszę jednak mimo wszystko odpowiedzialność.? Chyba dobrze zrobiłam, że mam konia już tylko dla siebie. ... Big Grin
DuchowaPrzygoda napisał(a):dlaczego wydumane, przecież to moja "praktyka" nieomal codzienna! A różne są opinie na temat ewent. konsekwencji takiego rekreacyjnego wyjazdu. Gdyby...

Po prostu upewnij się, czy przyjaciółka ma dobrowolne ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków , które obejmuje równiez wypadki związane z koniem Big Grin

I niech podpisze oświadczenie Smile
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28