Cofanie nie jest czynnością zbyt chętnie wykonywane przez większosc koni.
Bo cofanie, to oddawanie pola , a nie wszystkie konie to lubią.
Czyli trzeba wrócic do pożądanych relacji - ustalenia hierarchi.
Kuba nie umiał i nie lubił cofania.
Próbowałam z pomocą rad, polegających na pomocy osoby z ziemi.
Poniewaz nie miałam takiej, więc dałam sobie spokój.
Potem poczytałam o 7 grach , pewien człowiek biegły w tych sprawach poćwiczył z liną na Kubie- oczywiście, że nie uzyskał zadawalającego efektu, ale naprowadził mnie na ślad.
Poćwiczyłam z ziemi i poszło.
Ale nie przenosiłam tego na z siodła, bo to jeszcze inny sygnał, o którym dowiedziałam się niedawno.
Natomiast na cudzym koniu mnie olśniło - przypadkiem przyjęłam postawą, która spowodowała, ze koń zaczął cofać się i to w dół zbocza.
Po przeanalizowaniu okazało się to całkiem logiczne.
Do cofania muszą byc zupełnie odmienne sygnały niz do ruszania do przodu- to musi byc czytelne dla konia.
Skoro ruszam napinając pośladki , czyli przenoszę ciężar ciała do tyłu , przesuwając biodra do przodu- to do cofania muszę postapic odwrotnie.
Więc przenoszę ciężar ciała do przodu, odciażając zad i obydwoma łydkami daję sygnał : do tyłu.
Oczywiście przy ruszaniu mam rzucone wodze, więc przy cofaniu wodze lekko napięte( teraz juz wystarczy, że tylko zbieram.
Natomiast wazne jest , żeby wodze miały jednakową długość, czyli jednakowe napięcie, bo jeśli tylko jedna, to Kuba zaczyna przygotowywać się do zwrotu.
I powiem, że tego rodzaju sygnały podziałały natychmiast- ku mojemu ogromnemu zdziwieniu
i wcale nie musiałam tego często powtarzać.
Po prostu trafiłam w sygnał, który dla konia był zrozumiały.