Hipologia

Pełna wersja: Smutna refleksja o fundamentach
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28
ufff przebrnelam ale ciezko bylo :lol:
byc moze jesli gdzies pojawily sie juz wyjasnienia na pewne watki ktorych niedoczytalam to wybaczcie- poprostu troche tego duzo a czasu hmm. stanowczo za malo. ale staralam sie dokladnie.
Nie jestem instruktorem ale bylam klientem a teraz jestem wlasciielem wlasnego konia.
To wszytsko co piszecie o nauce , instruktorach i stajniach faktycznie przeraza bo to cala prawda. niestety, sam bedac mlodziutka doswiadczylam sytuacji kiedy jezdzac juz dlugo zostawlam sama z koniem i osoba uczaca sie. teraz faktycznie widze to samo w stajni u mnie.
trzeba by dobrze prawo poznac zeby wiedziec jak mozna zapobiegac wypadkom.
moim zdaniem na logike osoby niepelnoletnie nie moga niczego prowadzic bez nadzoru osoby doroslej :wink: a kto w danym momencie jest osoba dorosla sprawujaca opieke? jesli oddajemy dziecko do szkoly to na ten czas szkola odpowiada za bezpieczenstwo dziecka. jak to jest w kwestii stajni?czy jest jakis zapis ktory mowi ze zostawiaac dziecko w stajni , instruktor ma zadbac o dozor?
czy instruktor jest zawodem? jesli nie to wolan amerykanka niestety tak jak w przypadku szkoleniowcow i psich trenerow.ale to juz inna para kaloszy

druga sprawa to prowadzenie stajni. nie zgadzam sie z tym ze mozna 10 konmi zaopiekowac sie zupelnie w pojedynke i jeszcze pracowac z jazdami. ktoras z tych rzeczy sie zawali. powiedziec mozna wszytsko gorzej wykonac. nie mialam nigdy do czynienia z taka praca na tyle koni wiec byc moze malo wiem. ale mam swoje lata na karku i zdrowy rozsadek ktory podpowiada mi ze jest to nierealne zeby wszytskiego DOBRZE dopilnowac. sprzatnac w boksach( a nie po lebkach) nakarmic, wyczyscic konie ( dobrze) poprowadzic jazdy w humorze dobrym Big Grin dopilnowac zeby kazde dziecko jednoczesnie bylo bezpieczne a kon dobrze wyczyszcony :wink: bez praktyki powiem - malo realne. ale... jesli ktos tego dokonuje to chcialabym go zobaczyc po roku pracy/ czy ta pasja nie stanie sie znienawidzona rutyna a kiedys wesoly pelny energi instruktor - wrzeszcacym wkurzonym chamem. czlowiek tez ma swoja wytrzymalosc.

co do instruktorow- brakuje osob ktore w pporzadny sposob przekaza wiedza. nie mozna mysle byc tylko koniarzem zeby pracowac szczegolnie z dziecmi. mysle ze powinno sie na kursach uczyc podejscia do ludzi, szacunku do czasem mniej zdolnych, cierpliwosci i umiejetnosci przekazania tego co samemu sie wie.to o czym pisze Julia zdarza sie b, czesto- sama bylam swiadkiem i moja szceka mocno stuknela o zimie widzac poziom nauki. a najbardziej przeraza ze czasem sa to osoby majace lat ponad nascie a nawet dziescia i mimo to pasuje im to.byle szybko na skroty, takze sama nie wiem.
Thorhall napisał(a):Osobiście nie lubię lonży, bo gdybym sam miał tak chodzić w kółko to chyba oszalałbym po 10 minutach Big Grin Jak już zdarza mi się prowadzić jazdy, zwłaszcza z początkującym, to wolę prowadzić konia po ujeżdżalni i tłumaczyć wszystko w drodze. Obserwuję wiele takich przypadków, kiedy koń (zwłaszcza jedna nasza koniczynka) wozi początkującego tam gdzie lubi (czyli do trawy Tongue). Wtedy jeszcze raz tłumaczę o dawaniu sprzecznych sygnałów itp. po prostu wiem sam po sobie, że dopóki nie zaufa się tej drugiej istocie w pełni to nici z jazdy- wieszanie się na wodzach, chwytanie grzywy albo siodła i wiele innych...

A jak uczysz kłusa?
Zgadzam się, że można biec z koniem w ręku, ale jak jednocześnie widzieć i korygować postawę ucznia?
Bo 90% początkujących ma problem z nogami uciekającymi w stronę dosiadu fotelowego, może 10% widłowego.
Żeby te nogi pięknie ułożyć trzeba trochę godzin przekłusować zanim się dostanie wodze do rąk.


Asiek napisał(a):co do instruktorow- brakuje osob ktore w porzadny sposob przekaza wiedza. nie mozna mysle byc tylko koniarzem zeby pracowac szczegolnie z dziecmi. mysle ze powinno sie na kursach uczyc podejscia do ludzi, szacunku do czasem mniej zdolnych, cierpliwosci i umiejetnosci przekazania tego co samemu sie wie.

Już o tym pisałam, ale powtórzę:
Instruktorzy powinni być egzaminowani z tego jak uczą, a nie jak jeżdżą.
W Polsce na egzaminach instruktorskich wyłania się dobrych jeźdźców a nie dobrych nauczycieli.
A powinno się szukać tych, którzy potrafią wykrywać i korygować błędy, w jasny i zrozumiały sposób tłumaczyć, znają ćwiczenia odpowiednie do każdego problemu na każdym poziomie zaawansowania, potrafią równo podzielić swoją uwagę na kilka osób (często o zróżnicowanym poziomie jazdy) i przede wszystkim robią to z radością i entuzjazmem!

Ciekawe kiedy to się zmieni...
To naprawdę niewiele kosztuję, bo chętne osoby początkujące na których można "uczyć się jak uczyć" zgłaszają się same. Bierze się takiego początkującego na lonżę i omawia się: co z nim zrobić? jak to zrobić? jak najlepiej mu to wytłumaczyć? a może inny przykład/inne ćwiczenie byłoby dla niego dobre?... A początkujący może sam oceniać i pomagac przyszłym instruktorom, mówiąc co najlepiej zrozumiał, co mu się najbardziej podobało...
niedawno wyszła książka o tytule.. hmmm...wyleciało mi z głowy ale jest o tym, jak dobrze uczyć konno.
Jeszcze jej w ręce nie miałam i nie wiem na ile jest ona przydatna, ale cieszę się że powstają takie ksiązki,a nie tylko te o tym, jak wyszkolić dobrze konia lub doszkolic siebie.....
Ktoś czytał?
Moim zdaniem najlepiej byłoby jakby patrząc na instruktora chciałoby się jeździć jak on, no i podczas lekcji taki potrafi przekazać (ubrać w słowa odpowiednio dopasowane do ucznia) to co sam robi w zależności od sytuacji.
Poza tym mnie samej przydaje się bardzo wiedza zdobyta na kursie hipotearapii. Uważam, że na szkoleniach na instr rekreacji zbyt mało czasu się poświęca na zdobycie wiedzy o ludzkiej biomechanice. Poza tym każde miejsce ma własna specyfikę- specjalizację. Sama wcześniej nie skakałam tak dużo i wysoko jak na kursie (ŁKJ), a podstaw ujeżdżenia w zasadzie nie było :| .
Książka o której pisze whisperer13 to: " Jak nauczać jeździectwa" -Poradnik dla instruktorów i trenerów. Praca zbiorowa tłumaczona z niemieckiego wydana przez Akademię Jeździecką .Polecam nie tylko instruktorom i trenerom.
Czytałem, ale mam takie ciut mieszane odczucie. Sporo nt o samym podejściu do prowadzenia jazd w zależności kogo będziemy uczyć, parę fajnie wytłumaczonych rzeczy, ale też sporo takich IMHO mało realnych w naszych warunkach jak nagrywanie jazdy, i późniejsze jej studiowanie na laptopiku na placu. Oczywiście technicznie rzecz wykonalna, ale ... jazda by mysiała kosztować wtedy tyle co na "zachodzie" 25-30 euro, czyli coś 100-120 zł, żeby można było aż tyle dodatkowego czasu poświęcić.
Julia Disterheft napisał(a):A jak uczysz kłusa?

Nie uczę.
Thorhall napisał(a):Jak już zdarza mi się prowadzić jazdy

Tłumacze tylko najbardziej podstawowe zagadnienia, bo nie mam na tyle wiedzy- zwłaszcza tej metodycznej. Trochę pomaga tu metodyka i pedagogika z wyuczonego zawodu, ale to tyle.
Teoretycznie samo nagranie ( nawet cyfrówką) i wrzucenie tego na laptopa i nawet pokazanie potem w stajni nie jest takie kłopotliwie i czasochłonne ( o ile ktoś posiada taki sprzęt) więc myślę , że te ceny są trochę przesadzone, tym bardziej, że za taką kwotę można by się szkolić u doświadczonych i uznanych trenerów.
Moim zdaniem nie zawsze umiejętności instruktora/ trenera idą w parze z darem przekazywania wiedzy. Niektórzy jeżdżą bardzo dobrze, ale nijak nie potrafią ubrać w słowa tego, jakich pomocy trzeba użyć by coś wykonać. Są też ludzie, którzy mają ogromną wiedzę a sami nie jeżdżą rewelacyjnie.
nawet teraz coraz więcej ośrodków zajmujących się prowadzeniem obozów , ma w ofercie nagrania na kamerę filmów z jazdy, omawianie wieczorem z instruktorem/trenerem, a na koniec obozu, wszystko pakowane jest na jedna płytkę DVD i oddane jeźdzcowi....
I te obozy nie są jakoś specjalnie drogie, powiedzialabym,że cena normalna.
Oczywiście, tyle że masz coś na kształt pakietu. Kręcisz np. 20-tu i potem w ciągu godziny wieczorem omawiasz wszystkich (+3 min./os.). Wtedy tak, bo dochodzi tylko kilka minut na klienta.
Ale jeśli miało bu to się dziać "on-line", czyli jazda i zaraz omówienie, to z 1-no godzinnej lekcji robi się 2-godzinna, bo konika trzeba rozsiodłać, i co tam jeszcze, potem poskładać sprzęt i dopiero zabrać się za oglądanie. Dlatego IMHO, zrobienie tego typu zajęć dla jednej osoby to min. 2 godziny to i cena musi być inna.

A u znanych trenerów to stówkę lub więcej to kosztują zajęcia na placu, nie słyszałem, żeby któryś dorzucał do tego nagranie video i omawianie, time is money.
Po 1 napisałam, że za tę cenę można się szkolić u uznanych trenerów - nic o nagraniach " w pakiecie" nie pisałam.
a po 2 wydaje mi się trochę bez sensu kręcić całą jazdę, bo jeśli ktoś robi jakiś błąd to wystarczy załóżmy nakręcić jedno kółko kłusa żeby wyłapać niedociągnięcia ( bo przecież jak coś ktoś źle robi to najczęściej robi to dotąd aż się tego nie skoryguje) potem galopu czy też poszczególnych skoków więc wychodzi tak na prawdę ok. 10-15 minut z jazdy.
Poza tym taka jazda sprawdza się raczej na wyższym poziomie jeźdźca, a przede wszystkim jeśli chodzi o skoki bo można tam sobie klatka po klatce przeanalizować wszystko po kolei, a biorąc pod uwagę że skok z najazdem trwa krótko to nie jest to takie bardzo pracochłonne.
a o do bieżącej postawy jeźdźca zawsze można zamontować lustra Wink
Paweł Leśkiewicz napisał(a):Oczywiście, tyle że masz coś na kształt pakietu. Kręcisz np. 20-tu i potem w ciągu godziny wieczorem omawiasz wszystkich (+3 min./os.). Wtedy tak, bo dochodzi tylko kilka minut na klienta.
Ale jeśli miało bu to się dziać "on-line", czyli jazda i zaraz omówienie, to z 1-no godzinnej lekcji robi się 2-godzinna, bo konika trzeba rozsiodłać, i co tam jeszcze, potem poskładać sprzęt i dopiero zabrać się za oglądanie.
Miałam lekcje z nagrywaniem.
Wersja pierwsza (w trakcie kursów):
- jeździec wstępnie rozgrzewa konia sam (stęp, ew. kłus, zależy, jaki jest plan na jazdę - ew. b. początkujący siada na konia już przy instruktorze)
- lekcja z instruktorem (45 min), nagrywane są fragmenty jazdy
- 15 minut na obejrzenie filmu z instruktorem i komentarz, w tym czasie jakaś dobra dusza prowadza konia w ręku
Jak się da dobrą duszę zorganizować, wszystko sprawnie działa.
Oglądanie na ekranie telewizora, bez przerzucania filmu gdziekolwiek.
Wersja druga ("codzienna"):
- jazda z nagrywaniem fragmentów
- w momentach krytycznych można pokazać jakiś fragmencik nagrania już w trakcie jazdy
- a kwadrans z oglądaniem filmu jest po wszystkim, po odprowadzeniu konia itd.
Jak jest kilku jeźdźców, można oglądanie materiału przeprowadzać zbiorowo, wszyscy patrzą, po kolei każdego się ocenia - bo to pouczające.

karinaa napisał(a):Poza tym taka jazda sprawdza się raczej na wyższym poziomie jeźdźca.
Zdecydowanie NIE! Na każdym poziomie przydaje się takie spojrzenie na siebie z zewnątrz, bo każdego człowieka własne ciało okłamuje. Tzn. czujesz, że siedzisz prosto, a oko z zewnątrz pokazuje bez przekłamań: pochylasz się. Inną moc ma informacja o tym od instruktora (nawet, jeśli mu wierzysz), inną zobaczenie tego na własne oczy (dokładnie widać jak, o ile itd.). To samo w trakcie korygowania błędów - najczęściej to daje paskudne odczucie niewygody, warto wtedy zobaczyć, że mimo, że się człowiek po zmianach czuje paskudnie, to proces podąża w dobrą stronę.

asio napisał(a):(...) podczas lekcji taki (instruktor) potrafi przekazać (ubrać w słowa odpowiednio dopasowane do ucznia) to co sam robi w zależności od sytuacji.
Tylko umieć coś zrobić, a mieć to uświadomione i umieć to opisać, to są dwie bardzo różne rzeczy. A jeszcze większość osób utalentowanych, która nie musiała każdego kroczku okupywać ciężką, świadomą pracą (bo pomagał wrodzony dryg), zupełnie nie wie co robi, nigdy nie musiała się nad tym zastanawiać. To jak z Anky, którą kiedyś spytano, co robi w piaffie. Odpowiedziała: nic, siedzę. I pewnie tak to czuje. Tylko w takiej sytuacji trudno uczyć innych (choć przykład dawać można, inspirować) - bo, jak wiadomo, zwykłe siedzenie jednak nie wystarczy Wink
Powiem szczerze, że bardzo czesto jeżdże sama i taka dobra duszyczka z aparatem w ręku jest niezastąpiona.
Jeżeli coś nam nie wychodzi ,to od razu moge skorygować bledy, mogę zobaczyć co jest nie tak i co musze zmienić. Pomaga mi to zrozumieć dalczego koń reaguje tak a nie inaczej, czasem okazuje się ,że np zbytnio się pochylę lub,że dziaqlam nieświadomie (wysyłam jakiś sygnał)
Potem w domu oglądam wszystko ponownie klatka po klatce i analizuję....

I też nie wiedzić czemu... obecnośc kamery mobilizuje :oops:
Paweł Leśkiewicz napisał(a):Czytałem, ale mam takie ciut mieszane odczucie. Sporo nt o samym podejściu do prowadzenia jazd w zależności kogo będziemy uczyć, parę fajnie wytłumaczonych rzeczy, ale też sporo takich IMHO mało realnych w naszych warunkach jak nagrywanie jazdy, i późniejsze jej studiowanie na laptopiku na placu. Oczywiście technicznie rzecz wykonalna, ale ... jazda by mysiała kosztować wtedy tyle co na "zachodzie" 25-30 euro, czyli coś 100-120 zł, żeby można było aż tyle dodatkowego czasu poświęcić.
Uwaga! Konkurs z nagrodami:
Kto z Państwa NIE posiada amatorskiego aparciku cyfrowego z funkcją nagrywania krótkich filmów? Wink

Klara Naszarkowska napisał(a):
karinaa napisał(a):Poza tym taka jazda sprawdza się raczej na wyższym poziomie jeźdźca.
Zdecydowanie NIE! Na każdym poziomie przydaje się takie spojrzenie na siebie z zewnątrz, bo każdego człowieka własne ciało okłamuje. Tzn. czujesz, że siedzisz prosto, a oko z zewnątrz pokazuje bez przekłamań: pochylasz się. Inną moc ma informacja o tym od instruktora (nawet, jeśli mu wierzysz), inną zobaczenie tego na własne oczy (dokładnie widać jak, o ile itd.). To samo w trakcie korygowania błędów - najczęściej to daje paskudne odczucie niewygody, warto wtedy zobaczyć, że mimo, że się człowiek po zmianach czuje paskudnie, to proces podąża w dobrą stronę.

Zdecydowanie potwierdzam słowa Klary!

To kosztuje wyłącznie zaangażowanie.
Właśnie w ten sposób udowodniłam dziewczynie, że może się bardziej odchylić do tyłu. Ona była święcie przekonana, że już prawie leży na zadzie, a w rzeczywistości była pochylona.
Kosztowało mnie to trochę prądu.
Było widać doskonale na wyświetlaczu aparatu, nie musiałam nawet przynosić laptopa.

W szkole BHS byliśmy w ciągu roku nagrywani i analizowami kilka razy. Za każdym razem następował przełom na zasadzie:
Nie możliwe, że ja tak siedzę... Szok!
Oki, oki.... Przekonałyście mnie, że się da. :oops: A swoją szosą, to nie pomyślałem o aparacie, jakaś klapa mi sie zacięła bo ciurkiem miałem kamerę przed oczami i jakąs taką wielką produkcję video ala Potop :roll:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28