Witam
Najpierw dzięki za odpowiedzi w sprawie wypuszczania koni na nowy wybieg.
To mam już w zasadzie opanowane - albo raczej koniki mają to opanowane ,może z małymi wyjątkami .
Teraz mam możliwość kupienia młodej 2 letniej klaczy zimnokrwistej.Problem polega na tym,że dopiero od dwóch dni obecny właściciel założył jej kantar w zw. z czym była co najmniej niezadowolona.Poza tym nie umie nic. Jest łagodna ale dawanie w jakikolwiek sposób nogi ,prowadzenie na kantarze itp. jest dla niej czarna magią.Jednym słowem "zielony" 2 letni koń .
Wiele osób jednak twierdzi,że jest to rasa spokojna i w porównaniu z wlkp. powolna. Pza tym u mnie miałaby o wiele lepsze warunki życia -duży boks ,wybieg,codzienny kontakt z ludżmi i innymi zwierzętami. Czy ktoś mógłby mi doradzić sposób obchodzenia się z nią od momentu wprowadzenia do stajni,potem wypuszczenie pierwszy raz na wybieg itp. ? Wiem ,ze nie ma złotego środka a ja nie jestem specjalistą od wychowania koni ale jej obecne warunki życia sa tragiczne i wydaje mi się że u mnie nawet gdyby miała tylko biegać po wybiegu z innymi końmi miałaby lepiej.
karita
Kuc ma problem ze schodzeniem z góry.
Pod górę idzie - choc najcześciej w ręku jak jest mocno stromo.
Przy łagodniejszych podjazdach nie ma problemu, nawet potrafi wgalopowac, choć rzadko.
Duży problem ma przy schodzeniu, zwłaszcza jak dosyc pochyło i długo.
Unika jak może, kręci się, odmawia, przewaznie zbiega, jak nie ma wyjścia, nawet w ręku
Przewaznie córka z niego tez zsiada , bo wydaje mi się, że on ma problem z zachowaniem równowagi.
Fakt, że on przeciez dużo mniejszy od konia, więc i te górki dla niego wyższe?
To jedyny raz jak schodzi z jeźdźcem- krótka górka , a on kłusuje.
Nie wiem jak rozwiązać ten problem :?
Jak może byc przyczyna?
Z Kubą nie ma żadnego problemu- ładnie schodzi, nie przyspiesza, chyba , że pozwalam na kłus, żeby poćwiczyć.
Czy kuc jest za młody w sensie chodzenia pod jeźdźcem?
Czy to jakas inna przyczyna.
:?
Często ten termin pojawia się w naszych wypowiedziach.
A mnie zastanawia na czym to partnerstwo polega.
Tak naprawdę między ludźmi i końmi są raczej sprzeczne interesy
To my wykorzystujemy konie do róznych prac, a nie one nas.
Na dodatek mówimy róznymi językami.
Próbujemy poznać koński język, ale dużo w tym domysłów i własnych interpretacji.
A wiekszosc koni nie mówi wyraźnie co im dolega, nie mówią o swoich uczuciach.
To na czym to partnerstwo właściwie polega?
Czy jak koń nie ma ochoty pracować to mówimy-: rozumiem, dam ci spokój dzisiaj
(Temat wydzielony z wątku "Konie w hipoterapii". Teolinek)
mam pytanie, choc wstydze sie je zadac gdyz nigdy nie startowalam w zawodach ani nic( zawsze jazda rekracyjna) co znaczy: umiejetnisci jezdzieckie na poziomie L?
a co do osrodków w ktorych zdaje sie egznamin. slyszlalm od dziewczyny ktora zdawala ze konie sa "muliste" jedne idzie slepo za drugim i nie da sie z nim nic zrobic( to sa mniej wiecej jej slowa)
Jakie stajnie polecacie w okolicach Warszawy.
Ważne aby dobro konia było tam stawiane na pierwszym miejscu.
Pastwiska lub duże padoki - konie wypuszczane na cały dzień.
Drenowana ujeżdżalnia.
Hala
Tereny
Miła atmosfera ludzie otwarci na odmieńców (natural)
Gdybym ja kiedyś kryła moją konię, to chciałabym żeby źrebaczek też był rasy wielkopolskiej. Wiem że jakieś inne rasy można domieszać, ale nie wiem dokładnie jak to jest. Avra na przykład to mix trakenów i folblutów i chyba oldenburgów:
http://www.allbreedpedigree.com/avra5
tylko że trudno stwierdzić, bo na allbreed nie ma w ogóle wlkp. No i nie wiem, czy klacz nie musi jeszcze coś zrobić, żeby mieć rasowe źrebaczki? To tak jak u psów, co muszą zaliczyć 3 wystawy? W każdym razie jak już, to raczej sprzedałabym mamę niż małego. Miałaby chyba większą szansę trafić w dobre ręce... zwłaszcza biorąc pod uwagę umiejętności które mam nadzieję że kiedyś będzie posiadać a ze źrebaczkiem na pewno umiałabym lepiej zacząć od nowa... chociaż niekoniecznie inaczej. Ale to tylko gdybanie. Mam nadzieję że metoda Nevzorova stanie się bardziej popularna do tego czasu czy też pokrewne filozofie.
Ponieważ wątek o koszmarnej depresji jest już wielce rozbudowany 8)
Pochwalę się, że moja praca mgr właśnie dobiła do 40 strony!
Postarajmy się stworzyć chociaż szablon idealnego jeździectwa widzianego własnymmi oczami.
Są różne szkoły jazdy...w każdej jest kawałek prawdy...a gdyby tak połączyć to ? wydaje mi się, że pomoże to wielu osobą zarazem doświadczonym jak i początkującym.
pięty na doł
palce do konia
wyprostuj się
no walnij go tymi łydkami
szarpnij to poczuje, że na nim jesteś...
a krzyż ? a rozmowa ? czy to już w jeździectwie się nie liczy ????
nauka zagalopowań -> nawet tu są różne sposoby
jeździectwo zaczyna mnie przerażać hehe
(Generalnie śpieszę się na trening...opiszę dokłądnie o co mi chodzi jak wróce) warto jednak już pomyśleć
Gniady jest w moim posiadaniu od niedawna a dokładnie od lata zeszłego roku.
Niestety na samy początku naszej znajomości przydarzyła mu się kontuzja tak więc sporą część czasu jaki już upłynął straciłem na leczenie ale to już temat na inną historię.
Ostatnimi czasy zaczeliśmi powracać do normalnej pracy niezbyt może intensywnej ale możemy już przynajmniej pracować we wszystkich podstawowych chodach.
Chciałem trochę urozmaicić nasze zajęcia i rozpocząłem próby lonżowania. I tu pojawił się problem. W lewo OK. Jest spokojny zmienia chody na komendę w górę w dol. Może nie natychmiast ale bez nerwów i szarpania. W prawo „zapomnij” gdy tylko znajdę się przy jego prawej strony robi się nerwowy, staje kuli uszy i omawia kroku naprzód. Nie daje się wysłać na koło. Po prostu staje zdenerwowany i nic. Pierwszy raz zaobserwowałem to jeszcze w poprzedniej stajni gdzie go kupiłem. Chciałem wtedy po prostu popatrzeć jak się rusza czy nie znaczy chorą nogą. „on zawsze miał problem z tą stroną a poza tym mało chodził na lonży” - tyle się dowiedziałem. Wtedy po prostu odesłałem go zdecydowanie na koło pomagając sobie batem. Owszem poszedł ale nerwowo. Zaraz na początku odpalił galopem. Widać było że jest to dla niego sytuacja bardzo stresująca. Jakoś tak coraz bardziej pluję sobie w brodę że poszedłem wtedy na rozwiązanie może zbyt siłowe.
Mój pomysł na rozwiązanie tej sytuacji:
1. Wyeliminowałem wędzidło i zaczynamy na kantarze. Chodzi mi o to by ból wynikający ze stosowania wędzidła przy próbach szamotania się z jego strony nie powodował jeszcze większego urazu.
2. Wyeliminowany bat. Tzn. przy lonżowaniu w lewo przyzwyczajam go do jego obecności ale żadnych gwałtowniejszych ruchów. Czasem dotykanie batem gdy stoi. Niech widzi że to go nie zje i że nie mam zamiaru go uderzyć.
3. Chwalenie i nagradzanie za to co robi dobrze. Brak łajania. Chcę by było w tym jak najwięcej elementów dla niego przyjemnych - pozytywnych.
4. Po kilku kółkach w lewe zmiana kierunku tyle tylko że jest to takie bardziej oprowadzanie w prawo. Przyzwyczajam go do tego że jest przypięty do lonży a ja jestem z prawej strony. Początkowo był nieufny i dalej jest ale jest już coraz lepiej. Dzisiaj doszedłem do tego że mogłem przy takim oprowadzaniu zmienić rękę trzymającą lonże z lewej na prawą obrócić się do niego frontem i dalej oprowadzać w ten sposób idąc bokiem. Z początku był nerwowy ale chwaliłem ile wlazło nagradzałem i jakoś się przełamywał. Przynajmniej uszy zamiast skulone do tyłu były coraz częściej ustawione do przodu.
Pytanie: Co o tym sądzicie? Czy mam szansę posunąć się w ten sposób do przodu?
No i jeszcze jedna bardzo ważna informacja: jestem bardzo początkującym koniarzem a tak dokładniej to swoją przygodę z koniarstwem rozpocząłem wczesną wiosną zeszłego roku. Wałach ma 7 lat. Chodził jak to się mówi w sporcie.