Partnerstwo- na czym polega? - Wersja do druku +- Hipologia (https://forum.hipologia.pl) +-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4) +--- Wątek: Partnerstwo- na czym polega? (/showthread.php?tid=136) Strony:
1
2
|
Partnerstwo- na czym polega? - Guli - 01-12-2008 Często ten termin pojawia się w naszych wypowiedziach. A mnie zastanawia na czym to partnerstwo polega. Tak naprawdę między ludźmi i końmi są raczej sprzeczne interesy To my wykorzystujemy konie do róznych prac, a nie one nas. Na dodatek mówimy róznymi językami. Próbujemy poznać koński język, ale dużo w tym domysłów i własnych interpretacji. A wiekszosc koni nie mówi wyraźnie co im dolega, nie mówią o swoich uczuciach. To na czym to partnerstwo właściwie polega? Czy jak koń nie ma ochoty pracować to mówimy-: rozumiem, dam ci spokój dzisiaj - sznurka - 01-12-2008 Cytat:Czy jak koń nie ma ochoty pracować to mówimy-: rozumiem, dam ci spokój dzisiajmoze jestem dziwna ale tak własnie jest np. biorę konia na linę, bawię sie, jak widzę ze jesli wsiadę to akurat danego dnia cos "popsuję" to po prostu nie wsiadam, jak cos nie wychodzi wracam krok wstecz, na zasadzie zrobmy cos co dzis będzie ok, nie będę dzis przekraczac granic w ktorych zaczyna się dyskomfort. dla mnie to jest wlasnie partnerstwo, ze traktuję konia jak istotę, ktora tez ma prawo do złego dnia, złego humoru a to działa w dwie strony, nieraz w siodle jestem spięta, kon to wyczuwa i tez zachowuje się jak partner, nie utrudnia mi i nie powoduje ze jeszcze trudniej mi poradzic sobie. - jasmina - 01-12-2008 partnerstwo... To chyba słowo klucz Jesli jesteśmy dobrymi partnerami to wszystko powinno układać się dobrze Czym jest partnerstwo? W odniesieniu do koni byciem przewodnikiem, takim dobrym, wyrozumiałym, życzliwym, dającym oparcie, delikatnym ale gdy trzeba- potrafiącym sprowadzić "na ziemię". Wtedy kon również zachowa się jak partner Można powiedzieć, ze obowiązki pary jeździec-koń rozłożone sa równo. Koń ma zachowywać się jak partner ale i my mamy tak się zachowywać. Czyli jeśli proszę o coś konia powinien to wykonać, oczywiście gorszy dzień tez się zdarza i wtedy jako partnerzy powinniśmy inaczej dobrać ćwiczenia. Moim obowiązkiem jest właściwie prosić o to konia, pozostawać spokojnym, emocjonalnie neutralnym. - Zuza - 01-13-2008 Przywitam się na początku, bo to mój pierwszy wpis na forum Ja widzę relację koń-człowiek w ten sposób: Człowiek jest (stara się być ) dla konia przewodnikiem, członkiem alfa w dwu'koniowym' stadzie. Jeżeli tak jest, to koń podporządkuje się naszym prośbom, jeżeli nie stawiamy mu wymagań przerastających jego możliwości. I tu właśnie człowiek powinien wykazać się umiejętnością rozpoznawania - jakie są możliwości mojego konia? Nie w ogóle, ale dzisiaj, w tym momencie. A może ma przysłowiową migrenę? To może odpuścimy sobie naukę nowego elementu a zamiast tego pojedziemy na lekki spacer w teren? A może to, że nie robi czegoś tak jakbyśmy chcieli nie wynika z jego złej woli, tylko po prostu się trochę pogubił, więc zamiast go karać, czy do upadłego powtarzać dane ćwiczenie (bo Ja CZŁOWIEK każę tobie KONIU to zrobić!) - wrócić do elementu, który zna i potrafi wykonać i na tym skończyć? Bardzo podoba mi się rada Parellego : jeżeli masz ochotę zabić swojego konia, pogłaszcz go! Często zauważam u siebie (- osobnika, któremu brakuje cierpliwości) że gdy w czasie pracy z koniem coś nam nie wychodzi, zaczynam się denerwować (a koń doskonale czuje moje nastawienie, które w tym wypadku nie jest korzystne ) dochodzę do momentu, że mam ochotę przerobić mojego ulubieńca na kabanosy! Ostatnio zamiast wprowadzić w czyn moje niecne plany, po prostu pogłaskałam mojego konia i dałam nam 20 minut przerwy. Sama ochłonęłam, zaczęłam jeszcze raz - miałam innego konia! Nie wiem, co było ważniejsze, czy to, że zmieniłam swoje nastawienie, a może starałam się być lepiej zrozumiana przez konia, a może jemu przestał przeszkadzać sąsiad na traktorze, albo przeszedł mu ból głowy? NIE WIEM. Ale gdybym nie zrobiła przerwy, tylko postąpiła jak typowy 'człowiek-boss' (zrobisz to koniu, choćby to była ostatnia rzecz na świecie, bo ja ci każę), to z pewnością nasza relacja sporo by na tym ucierpiała. Ojej, ciut się rozpisałam. :oops: To dlatego, że pierwszy raz Już kończę... - branka - 01-13-2008 A ja wciąz mam z tym problem. Dziś znowu sobie wszytsko popsułam. Koń szedł jak dziki do przodu, brykał i w ogóle był okropny - to fakt ale ja zamiast ja wykłusować i wrócić do domu, nie narażając się na dzikie galopady oczywiście się wkurzyłam i niepotrzebnie zaczełam działać za mocno ręką i trzymać bezsensowny blok, byle kon puscil(czego wiaodmo ze nei puci tylko będzie szedł zaparty i jeszcze przyspieczał a moja cala praca na miękkim kontakcie poszła sie tym sposobem kochać). Ale ja nie potrafie inaczej, jak ten kon sie napędza i robi starty to mnie szlag trafia po którymś. Nie rozumiem czemu przez 3 tygodnie tego nie ma i nagle jej sie to 'wlącza'. Zupełnie nei umiem sobie z tym radzić i reaguje siłą, choć nacodzien nie jezdze siłowo. Mam takie wyrzuty sumienia, że odechciało mi się jeżdzenia. Nawet nie mam zamiaru jeździć teraz, nie ma sensu siadanie takie.Jak wy to robicie, że potraficie zapanowac nad taką sytuacja?Zachowywac kamienny spokoj cały czas?Ja bym chciała byc partnerem dla mojego konia i sprawiac mu radośc, ale wydaje mi się że jest odrwotnie,to jest koszmar Jakbym byl spokojna to pewnie i on by sie opanowala, ale ja oczywiscie nie umiem nad soba panowac... Przynajmniej lubi mnie jak do niej przychodze i w ogóle w stajni. Ale jak mi sie takie dni będa powtarzac, to nie zdziwie się jak mój koń znienawidzi prace pod siodłem. Ech... Chyba juz nigdy nie włoże ogłowia, jak jezdze na kantarze to sie nigdy nic nie dzieje, a na ogłowia zaraz są takie sytuacje Mój koń moze chce mnei zrozumieć, ale ja jego nie umiem... A tak dobrze chodziła ostatnio, tak sie fajnie jeździło już. A ja zamiart uwzględnić gorszy dzień, zepsułam sobie robotę.... - sznurka - 01-14-2008 Branka a na bezwędzidłowym probolalas? - Ailusia - 01-14-2008 branka Mam takie wyrzuty sumienia, że odechciało mi się jeżdzenia. Nawet nie mam zamiaru jeździć teraz, nie ma sensu siadanie takie.To nie jeździj. Pracuj z ziemi? Ja właśnie zmajstrowałam sobie długie wodze, z takiej samej liny jak te normalne. Mam zamiar wypróbować na jednym wałaszku, którego raczej nie mam możliwości zepsuć a potem na innym może koniu. Avra nie potrzebuje ale jestem ciekawa jakie są możliwości. Mam nadzieję że będzie to wykręt żeby na nich nie jeździć i nie używać wędzidła. A raczej żeby nie uczyć ich niczego z siodła, bo tego nie umiem 8) A, i jeszcze dużą piłkę zmajstrowałam. Ale na razie za ślisko na to. Cytat:niepotrzebnie zaczełam działać za mocno ręką i trzymać bezsensowny blok, byle kon puscil(czego wiaodmo ze nei puci tylko będzie szedł zaparty i jeszcze przyspieczał a moja cala praca na miękkim kontakcie poszła sie tym sposobem kochać) To jest akurat racja, jeśli miałaś na obu wodzach ten sam nacisk, to jeszcze nauczyła się opuszczać podstawę szyi zamiast ją unosić i całe ewentualne zebranie również poszło się kochać 8) A jeśli przypadeczkiem miałaś wtedy wędzidło, to mogłaś ją trochę przydusić, podrażnić ślinianki i uszkodzić dziąsła i pewnie cię za to znielubiła. Ale nic straconego. Cytat:Jak wy to robicie, że potraficie zapanowac nad taką sytuacja?Zachowywac kamienny spokoj cały czas? Ja też czasami mam ochotę zabić moją konię, a czasami ona ma ochotę zabić mnie. Ale jakoś sobie radzimy :twisted: Wracając do tematu jak gdyby - mi się wydaje że partnerstwo z koniem jest wtedy, kiedy ja i koń mamy ten sam cel. Oczywiście nie taki :lol: - Gaga - 01-14-2008 Ailusia mi się wydaje że partnerstwo z koniem jest wtedy, kiedy ja i koń mamy ten sam celMoje konie mają tylko jeden cel: marchewka (czy inny smakołyk) a ja to bezczelnie wykorzystuję... :oops: Często ludziska zazdroszczą mi, że konie zawsze się ze mną witają (rżeniem), że przybiegają na gwizd, czy zawołanie, etc... ale szczerze pisząc mam duże wątpliwości, czy one witają się ze mną, czy... z marchewką ;-) chociaż fakt faktem - dostają smakołyki tylko jeśli sobie zasłużą z ciekawostek - w weekend podczas mojej nieobecności końmi zajmowała się nowa luzaczka. Była już u nas kilka razy i świetnie radziła sobie z kopytnymi. Jednak tym razem nie była w stanie ich złapać... nie wiem, czy moja nieobecność przyczyniła się do tego, ale pewnikiem tak... konie nie przyszły nawet kuszone smakołykami... hock: a propos tracenia cierpliwości w pracy - a którz z nas jej nie traci od czasu do czasu? Ja pod siodłem: 1. śpiewam sobie pod nosem 2. zmieniam wymagania na takie, które koń jest w stanie wykonać 3. po poprawnym wykonaniu elementu - stęp i na pastwisko Są przecież dni, kiedy koń jest w gorszej formie, lub kiedy nam coś nie idzie... wówczas lepiej zostać na ziemi i tylko "rozruchowo" popracować... czasami nawet lepiej po prostu dać spokój z pracą (chyba, że jest mus np po cieżkim treningu) - Cejloniara - 01-14-2008 Wydaje mi się, że słowo partnerstwo wcale nie jest dobrym okreśoleniem tego szczególnego układu między koniem a człowiekiem i może być mylące. Ten układ jest tak bardzo specyficzny, że chyba brak na niego dobrego słowa, bo to nie jest partnership, tylko horsmenship Bo czym jest partnerstwo? Według mnie to układ między dwoma podmiotami, które są w stosunku do siebie równoprawne, równodecyzyjne i uzupełniające się wzajemnie. Wspólnie ponoszą odpowiedzialność i razem akcpetują cel, który chcą osiągnąć. Co się dzieje, gdy w tańcu prowadzą oboje partnerzy? Czy tak jest między koniem a człowiekiem? Między mną a Cejlonem z pewnością nie i już tłumaczę dlaczego. Ja czuje się w pełni odpowiedzialna za nas oboje, bo to ja podejmuję dezycje, co robimy i gdzie idziemy. Nawet jeśli w jakimś momencie polegam na koniu i pozwalam mu w ograniczony sposób wybrać coś, to jednak to zawsze jest moja świadoma decyzja, że do tego dopuszczam. Ja jestem przewodnikiem w tym układzie a to oznacza, że nie mamy takich samych praw. Odpowiadam za całe jego życie i zdrowie a on jest zupełnie zależny ode mnie. W jakim układzie partnerskim jedna strona zawsze wykonuje polecenia drugiej? Bycie przewodnikiem wcale nie jest łatwe i oczywiste. Każdego dnia muszę całym swoim zachowaniem i postawą potwierdzać tą pozycję. Teraz pytanie jakim przewodnikiem dla konia powinno się być? Główną cechą i kluczem do określenia tego szczególnego układu koń-człowiek nie jest wcale partnerstwo a to, na czym ten układ się opiera, jakim się jest przewodnikiem? Myślę, że ludzi przewodników można podzielić na dwie podstawowe kategrie: tych co ten związek opierają na strachu i tych co opierają wszystko na ZAUFANIU. Bliższa z penością jest dla nas ta druga kategoria. To, że jestem w tym układzie jakby wyżej wcale nie oznacza, że teraz ja sobie wydaje polecenia a koń ma ich ślepo słuchać i to wszsytko, całe moje przywileje. Mam bardzo dużo obowiązków i wynika to z odpowiedzialności, jaką ponoszę za drugie życie. Szybko można zauważyć, że odpowiedzialność jest dla mnie najważniejsza ze wszystkiego i z niej wynika wszystko, co robię. Zdobywam wiedzę, uczę się go rozumieć, poznawać, słuchać. To wszystko jest mi potrzebne by wiedzieć, że w każdej chwili koń czuje się dobrze, nie cierpi z powodu moich decyzji. Trzeba doceniać ten wielki dar, który dają nam konie, wszytsko to, co pozwalają ze sobą zrobić, przeżycia jakich nam dostarczając. Branie tego wszystkiego od nich bez słowa dziękuję lub co gorsza dopuszczanie, by za to płaciły bólem i cierpieniem jest moim zdaniem świętokractwem. - sznurka - 01-14-2008 Gaga Ja pod siodłem:jak człowiek śpiewa to się rozluźnia :wink: - Guli - 01-14-2008 Muzyka łagodzi obyczaje Trudno złościc się śpiewając , zwłaszcza jak nikt nie słyszy :wink: Mozna uspokoić wszystkie złe emocje ( lęk, gniew) można tez spiewac z radości Taka radośc i koniowi potrafi udzielić się 8) - Wojciech Mickunas - 01-14-2008 Sznurka napisała: jak człowiek śpiewa to sie rozluźnia. Dowodem na to mogą być jąkający się. Jąkała śpiewając nie jąka się. - branka - 01-14-2008 Postępowałam sobie i pokłusowałam dzisiaj na kantarze - koń nie wyglądał na obrazonego/złego/nie lubiącego mnie więc nie jest źle. A co do ogłowia, to mam zwyke wędzidłowe, ale ostatnio robię tak, że zakładam kantar z drugą para wodzy na wierzch i zaczynam na wędzidle i jak się czuje pewnie to przechodzę na kantar i tak zazwyczaj jeżdże juz do konca. Chociaz chyba w piatek czy sobotę jeździła,m na odwrót - najpierw kwantar i pod koniec przeszlam na trochę na wędzidło i było rewelacyjnie. No ale potem sobie to następnego dnia bodajże zepsułam :roll: Na szczęście mój koń ma wysoki współczynnik wybaczalności, poz atym kocha nowe ciasteczka które jej przywiozłam - Wojciech Mickunas - 01-14-2008 Konie potrafią wybaczać, choć nie zapominają. Gdyby nie ta jak napisała Branka "wybaczalność" to wielu jeżdżących konno musiałoby szybko poszukać sobie innego zajęcia. :wink: - branka - 01-14-2008 ojj taaak. zresztą zauwazylam dziś, że mój koń przez pierwsze 15 min wyraźnie się 'zastanwiał' co ja znowu wymysle i był czujny, ale potem juz to olała i sobie szła spokojnie. Ale i tak w stajni się ostatnio strasznym miskiem zrobiła, nigdy taka grzeczna nie była jak ostatnio, nawet przestała gryść krate jak ją siodłam, choc dalej kuli wtedy uszy - ale i tak notuje dużą zmianę w zachowaniu przy siodłaniu. zresztą ona ma łaskotki i no jej nigdy nie znikną, ale odkąd zaczęłam siodłac wszytsko osobno - najpierw czaprak, potem podkładk ai na końcu siodło to jest duzo spokojniejsza niż jak jej zwalam wszytsko na raz (chociaz tak naprawde to nic nie zwalam bo siodłam delikatnie, ale ona ma chyba inne zdanie na ten temat) |