01-21-2009, 12:13 AM
Wałaszka, którego mam pod opieką określiłabym jako nieco dominantnego - nie jest z natury agresywny w stosunku do ludzi (miał problemy w porozumieniu z końmi - do niedawna nie tolerował innych wałachów na padoku i krył klacze) tylko lubi się poprzekomarzać czasem, a po przerwie w "zajmowaniu się nim" czasami ma ciągoty do podtulania uszu (np. przy prowadzeniu), czy podgryzania... Nie uważam go za konia uległego. Nie jest też przeze mnie zastraszany, karany za takie zachowanie. Ono po prostu samo mija jak koń się po przerwie oswoi.
W ogóle zauważyłam, że konie zwane "agresywnymi" łagodnieją jeżeli regularnie (najlepiej codziennie) mają dobry kontakt z człowiekiem w formie pracy lub zabawy - chodzenie pod siodłem, opowadzanie, lonża czy cokolwiek innego niż tylko przeczyszczenie i wypuszczenie na padok. To też można interpretować tak, że one są uległe i uczą się znosić niedogodność bycia z człowiekiem...
To samo można powiedzieć o strachu - są uległe, więc uczą się znosić straszące je rzeczy/zjawiska i dlatego potem przed nimi nie uciekają?
Niewątpliwie agresja jest metodą obrony konia przed niewygodą i podejrzewam że w zdecydowanej większości przypadków ona by się nasilała zamiast zanikać. Gdyby to, o czym mówisz było bardzo powszechne (takie zobojętnienie na niewygodę) to nie byłoby tak wiele "wrednych koni szkółkowych" - przecież one najczęściej chodzą z kompletnie niedopasowanym sprzętem, mają ciężkie wysiłkowo jazdy i ogromne obciążenie psychiczne.
Jeżeli koniowi jest niewygodnie z siodłem to jego ruchy nie mogą być płynne, swobodne... Nie chodziłby też pod tym siodłem chętnie (niektóre brykają, inne ponoszą lub ciągną do stajni; przy problemach z mięśniami grzbietu odmawiają skoków). Na pewno byłoby widać zmęczenie fizyczne (np. bolące mięśnie) lub psychiczne (smutek). Jeżeli takie objawy nie występują to może trzeba poszukać problemu gdzie indziej i konia "oswoić" - zdobyć jego zaufanie?
Przecież koń nie urodził się z siodłem przyczepionym do grzbietu - ktoś go kiedyś do tego przyzwyczaił. Możliwe że po przerwie po prostu trochę zapomina jak to jest być siodłanym, czuje się trochę niepewnie i takim zachowaniem daje o tym znać?
P. S. Popręg z gumami może być dobrym pomysłem dla konia, który nie lubi siodłania.
W ogóle zauważyłam, że konie zwane "agresywnymi" łagodnieją jeżeli regularnie (najlepiej codziennie) mają dobry kontakt z człowiekiem w formie pracy lub zabawy - chodzenie pod siodłem, opowadzanie, lonża czy cokolwiek innego niż tylko przeczyszczenie i wypuszczenie na padok. To też można interpretować tak, że one są uległe i uczą się znosić niedogodność bycia z człowiekiem...
To samo można powiedzieć o strachu - są uległe, więc uczą się znosić straszące je rzeczy/zjawiska i dlatego potem przed nimi nie uciekają?
Niewątpliwie agresja jest metodą obrony konia przed niewygodą i podejrzewam że w zdecydowanej większości przypadków ona by się nasilała zamiast zanikać. Gdyby to, o czym mówisz było bardzo powszechne (takie zobojętnienie na niewygodę) to nie byłoby tak wiele "wrednych koni szkółkowych" - przecież one najczęściej chodzą z kompletnie niedopasowanym sprzętem, mają ciężkie wysiłkowo jazdy i ogromne obciążenie psychiczne.
Jeżeli koniowi jest niewygodnie z siodłem to jego ruchy nie mogą być płynne, swobodne... Nie chodziłby też pod tym siodłem chętnie (niektóre brykają, inne ponoszą lub ciągną do stajni; przy problemach z mięśniami grzbietu odmawiają skoków). Na pewno byłoby widać zmęczenie fizyczne (np. bolące mięśnie) lub psychiczne (smutek). Jeżeli takie objawy nie występują to może trzeba poszukać problemu gdzie indziej i konia "oswoić" - zdobyć jego zaufanie?
Przecież koń nie urodził się z siodłem przyczepionym do grzbietu - ktoś go kiedyś do tego przyzwyczaił. Możliwe że po przerwie po prostu trochę zapomina jak to jest być siodłanym, czuje się trochę niepewnie i takim zachowaniem daje o tym znać?
P. S. Popręg z gumami może być dobrym pomysłem dla konia, który nie lubi siodłania.