Mam takie pytanko do Was..
Czy z PZJ isnieją jakies opłaty związane ze zmianą właściciela konia? Jeśli tak ,to jakie???
Jak powinna wyglądac umowa jeżeli poprzedni własciciel oddaje konia za darmo ?
( koleżanka dostaje od pewnych ludzi konia i nie wie czy oprócz kosztów transporu, czekaja ją inne koszty i o czym powinna jeszcze pamiętać,i co powinna jeszcze zrobic w kwestiach prawnych ??)
Bardzo,bardzo prosze o pomoc-nie o krytyke,bo sama doskonale juz zdalam sobie sprawe jak powazny blad zrobilam kupujac mlodego konia-nie majac doswiadczenia w ukladaniu-mimo wszystko-kupilam mlodego konia 1,5roku-araba-i jeszcze raz prosze nie krytykowac-prosze o rady jak postepowac z tak mlodym koniem,od czego zaczac,na co mu pozwalac,na co nie godzic sie,kiedy uzywac bacika,jak zachowywac sie kiedy nie chce np.wejsc do boksu/czy pozwalac mu skubac trawe w drodze na padok??nie mam nikogo do pomocy-dopiero za 2tygodnie ale to nie rozwiazuje sytuacji,bo kon juz zaczal wyczuwac brak doswiadczenia!co robic kiedy "stawia sie"tzn.jest oporny??? :?
Są różne techniki, różne szkoły . Co o tym sądzicie ?
Z ostatnim trenerem zaczełam jeździć lekkim polsiadem, niestety problemy finansowe zmusily mnie do zmiany stajni, tu probuja mnie "nawrocic" -siądz w siodło, odchyl się. Ale czy nie lepeij jechac w balansie i nawet z ramionkami lekko do przodu, nizeli wycofywac się i wykonywac pozniej mega rzut do polsiadu nad przeszkodą ? Ja czuje, że moj kon lepeij czuje się w takich najazdach z polsiadu, jednak obecny trener wszystkie "niepowodzenia" zrzuca na to ze nie odchylam sie do tylu i ze za pozno siadam w siodlo :/ ( wsiadam leciutko 2 fule przed, nie odchylam sie za bardzo) mowie tu o przeszkodach L, P, N...Z calym szacunkiem ale jak mam wytlumaczyc trenerowi bo przecież jest to osoba ktora ma mnie uczyc, i trudno sie o takich sprawach gada, ze nie odpowiadaja mi jego techniki..
Czy to mozliwe, ze polsiad moze byc lepszy do zaakceptowania ?
Po długich przemyśleniach postanowiłem założyć ten wątek i podzielić się moim osobistym doświadczeniem z pracy z młodym koniem. Ponieważ to cały czas trwa będę opisywał poszczególne dni. Ale najpierw trochę historii i opis założeń.
Koń to wnęter. Kupiłem go jako 6-miesięcznego odsadka. Był duży i krzywy, ale - miał dobry stęp. Kierując się wytycznymi kawaleryjskimi patrzyłem czy nie ma blizn, czy ma dobry stęp i czy jest ciekawy świata. Wszystko miał, więc jest mój.
Na początek koń chodził zupełnie luzem. Jechałem w teren sam lub z zaprzyjaźnioną klaczą, a młodybiegł luzem. Tak nam minęły 3 lata i rozpoczął się czas zajeżdżania.
Postanowiłem, że będzie to pierwszy koń zajeżdżony ściśle według instrukcji ujeżdżania dla kawalerii. Pracę więc zaczęliśmy na jesień, kiedy koń miał skończone 3,5 roku.
Pierwszy tydzień, to praca na lonży, tylko w ogłowiu. Żadnych patentów. Praca na lonży początkowo 20 minut, potem 30, do 40. Reszta - do godziny, to spacer w ręku w terenie.
Nawroty kłusa stopniowo przedłużane, poczynając od 2 minut, do 4-5 minut. Liczba nawrotów 4. Obecnie chodzi 4x5 minut stępem i 4x5 minut kłusem z początkowym 20 minutowym spacerem w ręku.
W drugim tygodniu koń dostał siodło. Popręg początkowo był dopięty tylko tyle żeby siodło nie zjechało. Potem każdego dnia jedna dziurka więcej, aż do normalnego dopięcia. Siodło zakładałem początkowo pod koniec, potem coraz wcześniej i wcześniej.
Trzeci tydzień, to lonża pod siodłem, plus napierśnik i strzemiona (opuszaczone).
Czwarty tydzień, to kolejny element - wsiadanie. Początkowo tylko przewieszanie, potem podsadzanie, a następnie wsiadanie po strzemieniu. Żadnej jazdy. Tylko siedziałem, a koń stał.
Teraz zaczynamy kolejny tydzień, a w nim będzie stęp pod jeźdźcem. Ponieważ dzisiaj ma wolne, tydzień zacznie się jutro. W planie - 20 stęp w terenie, 5 minut kłusa, 5 stępa, wsiadanie i stanie, minuta stania, minuta stępa bez jeźdźca, pięć kłusa i tak cztery razy. na zakończenie 5 minut stępa pod jeźdźcem. To na jutro.
Zacytuję w całości kogoś komu nie umiem odpowiedzieć na pytanie, bo sama jestem bardzo ciekawa odpowiedzi:
"W ramach powakacyjnych refleksji zastanawiam się, czy w Polsce funkcjonuje jakaś instytucja, która nadzoruje, czy ludzie prowadzący ośrodki jeździeckie zapewniają klientom właściwe warunki pod względem bezpieczeństwa i tym podobnych aspektów. Zdaje się, że ktoś (instytucja) nadaje uprawnienia instruktorskie. Czy jest to jednocześnie ktoś, komu można się poskarżyć na nieprawidłowości?
Nie jestem znawczynią koni i jeździectwa, ale to co widziałam w tym roku w Bieszczadach (konkretnie miejscowość Żubracze) trochę mnie... hmmm... zdziwiło, by nie powiedzieć - zszokowało. Na przykład widok instruktora, który w sensie dosłownym wysunął z piąchy nieposłusznemu koniowi w nos (kanały nosowe) mniej więcej na wysokości powyżej chrap i zębów. W tym czasie na koniu siedział mniej więcej 10-letni dzieciak. Nie wiem, czy konia to boli i czy to może zwierzęciu wyrządzić krzywdę, ale dla dzieciaka to nie jest właściwa lekcja, jak należy "rozwiązywać problemy"... Zresztą na okrągło w obecności dzieci i nastolatków leciały pod adresem koni niecenzuralne i seksistowskie teksty typu "ty głupia ci...". Nie wiem, czy ten facet w ogóle sobie zdaje sprawę, że instruktor jakiegokolwiek sportu jest automatycznie dla dzieciaków wzorcem, osobą ważną i podziwianą, którą usiłują naśladować... "
No a co do bezpieczeństwa... Na stronie www figuruje, że oferowane są jazdy na każdym poziomie, również dla początkujących. W rezultacie przyjeżdżają ludzie różni, w tym też kompletnie zieloni, nie tylko nie mający umiejętności jeździeckich, ale nawet nie zdający sobie sprawy z ryzyka, jakie podejmują. Bo jazdy są fantastyczne, w trudnym bieszczadzkim terenie, gdzie np. pokonuje się potoki i stromizny, schodzi w dół po błotnistych ścieżkach, przedziera się przez gąszcz gałęzi itd. Jak pan instruktor umożliwia tę formę rekreacji początkującym jeźdźcom? Otóż konie są nauczone, że mają iść w zastępie jak wagoniki. Pan instruktor jedzie na czołowym i w razie czego gwiżdże, na co konie reagują niczym legendarne klacze Proroka - natychmiast przybiegają i dołączają do grupy. Problem polega na tym, że zwierzaki są znacznie mniej nauczone reagowania na pomoce. Co gorsza, trudno je zatrzymać (co normalnie chyba nie jest jakimś trudnym manewrem w jeździectwie albo przejść do stępa jeśli poprzedzający koń biegnie. W rezultacie, w razie problemów można liczyć wyłącznie na instynkt konia...
Nie wiem, czy się za bardzo czepiam, czy nie za bardzo, bo tak jak mówię, nie jestem specjalistką od jeździectwa. Opieram się tylko na względnym kontraście między tym, co można zobaczyć gdzie indziej, jak reagują konie i jak się je traktuje. Ale uważam, że przynajmniej na reklamie tego konkretnego ośrodka powinna się znaleźć informacja, że jazdy są w trudnym terenie, raczej dla zaawansowanych i raczej nie poleca się dla dzieci... chociaż tyle. Oczywiście temu panu to bardzo psuje biznes, bo wytrawnych jeźdźców jest o wiele mniej niż "amatorów kwaśnych jabłek", dlatego mówię, że powinna być jakaś kontrola, która takie rzeczy sprawdzi i wymusi, bo inaczej się nie da...
Kupię spokojnego, bespiecznego w obejściu kucyka dla 3 letniej niepełnosprawnej dziewczynki która marzy o kucyku.
Nie musi być ujezdzony, zależy mi na koniku spokojnym, takim koniku do towarzystwa i do kochania.
Nie aktualne
Poszukuję (nie dla siebie, grzecznościowo) stajni/konia, którego można by poddzierżawić.
W Warszawie najlepiej w okolicach Ursynowa lub z dogodnym dojazdem z Ursynowa.
Zainteresowany przeprowadził się tymczasowo z okolic Koszalina (gdzie ma swoje konie) do Warszawy i nie chciałby w tym czasie zupełnie zapomnieć o koniach. Jego umiejętności jeździeckie określiłabym jako poziom srebrnej odznaki jeździeckiej, ale jest to osoba bardzo skromna i sam o sobie na pewno by tak nie powiedział Niedawno zdał brązową i generalnie ma duże doświadczenie, jak to na ogół bywa gdy ma się swoje konie i praktycznie samemu się nimi zajmuje.
Tematyka westowa i "naturalna" jest mu też dobrze znana.
Może znacie kogoś, kto nie ma wystarczająco dużo czasu dla swojego konia?
Lub stajnię w której panuje miła atmosfera (czyli nie jest to fabryka rekreacyjna, gdzie konie chodzą po 6 godzin) i można sobie na luzie pojeździć, najlepiej w przystępnej cenie?
Zastanawia mnie, czy koń nie kładąc się czas dłuższy może dobrze wypoczywać? Czy to nie szkodzi jego zdrowiu?
Mój koń przeprowadził sie do swojej stajni, niestety mieszka tam sam; w dzień jest na pastwisku z końmi sąsiadki, ale sypia samotnie, i odkąd tu jest, nie położył się ani razu- drzemie na stojąco. Wiem, ze w dzikich stadach zwykle część koni tylko śpi, część czuwa, i moga sie wymieniać; on nie ma niestety z kim sie wymienć. w poprzedniej stajni może nie codziennie, ale jednak przynajmniej czasami sie kładł w nocy. Jak to może miec wpływ na zdrowie?
Przeglądałam i chyba nie ma takiego tematu.
Od jakiegoś czasu stwierdziłam, że na różnych forach końskich, poza tym oczywiście, nie warto się wypowiadać. Kiedy próbuje się komuś odpowiedzieć, to albo otrzymuje się łatkę "nieomylnego", "wyroczni", ludzie po "drugiej stronie", są anonimowi i czasem zastanawiam się, czy "rozmawiam" z nastolatką czy z jakimś niewyżytym osobnikiem, który chce wyładować na mnie swoje frustracje.
Swoją drogą zdażyło mi się kilkakrotnie dojść "po nitce do kłębka" do tego kto jest kto. I w 80% przypadków okazywało się, że to co ktoś pisze w necie nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością np. osoba, która rozpisywała się o hodowli, żywieniu, szkoleniu koni po weryfikacji okazało się, że u niej w stajni panuje totalny bajzel, syf, konie brudne, chude i zaniedbane, ale na forum uchodzi za alfę i omegę.
Może jestem naiwna, ale zawsze staram się pisać bez ściemniania (choć wiadomo, że człowiek nigdy nie jest obiektywny). Czy to takie trudne przyznawac się do błędów?? Pozwolić wypowiedzieć się komuś bez mieszania go z błotem za inne poglądy??
Witam , moja klaczka ma ponad 3 lata i jakieś 3/4 miesiące temu została zajeżdżona .
No więc jeźdźca przyjęła bez wahania , ogromny spokój .
Także po naukach na lonży zaczęłam jeździc na maneżu , i jazda odbywa się tak na początku idzie do przodu po 10 min stępach przechodzę do kłusa na lekką łydkę i idzie kłusuje , kłusuje i po jakiś 20 min kłusa przestaje reagowac na łydki zupełnie przechodzi do stępa i się buntuje , staje w miejscu głowa do góry i nie rusza , łyda lżejsza czy mocniejsza nie robi na niej wrażenia a gdy tylko klepnę ją batem zaczyna stawac dęba i brykac ...
w końcu jak już wysiedzę bryki i dęby idzie dalej spokojnie i ruszamy do kłusa .
I problem jest też taki nie mogę na niej zagalopowac ! próbujemy zagalopowac z wolnego kłusa żeby się nie rozpędzała i nie wychodzi fakt nie ma jeszcze na tyle równowagi , lecz rozpędza się do szybkiego kłusa i zagalopowac nie chce ...
nic jej nie zmusi będzie szybko kłusowała ale nie zagalopuje używam mocnych i lżejszych łydek ale nic nie działa użycie bata to tylko i wyłącznie oddanie brykiem dośc mocnym ...
Bardzo proszę o jakiekolwiek rady , jak i również uwagi na temat popełnionych przeze mnie błędów .
Pozdrawiam .