Nie ma chyba jeszcze takiego tematu, a w sumie niegłupio byłoby mieć wszystkie warsztaty razem pozbierane, niejako kalendarzowo na przykład terminy warsztatów kopytowych gdzieś tam się poniewierają w gęstwinie wątku o werkowaczach, więc postanowiłam zacząć tutaj porządki.
To warsztaty, które ja polecam:
3-5 kwietnia, 8-10 maj "Koń naturalny, naturalny jeździec"
Dla mnie były przede wszystkim bardzo rzetelnie przygotowane od strony merytorycznej. Prowadzone z pasją i przekonaniem, przez ludzi którzy naprawdę żyją tym co mówią, a ich konie są najlepszym przykładem tego, że to co mówią jest prawdziwe i działa
Oczywiście jeszcze ciekawsze, niż same warsztaty, były późniejsze "rozmowy przy ognisku", gdzie drążyliśmy tematy, nie zawsze zgadzając się ze sobą - ale że Rancho Stokrotka przyciąga naprawdę ciekawe osobowości, to i dyskusje były bardzo bogate i inspirujące do dalszych poszukiwań.
Omawialiśmy właściwie wszystko: strukturę stada, żywienie, szkolenie... także trudne tematy, jak kwestie metod szkolenia, samej idei naturalnego jeździectwa, itd. Podobało mi się, że program był naprawdę upakowany i każda kwestia była głęboko przemyślana przed "podaniem" - nie było nigdy wrażenia, że ktoś nam tylko "sprzedaje" swój pogląd, z którym wygodnie mu żyć, a którego nie potrafi do końca uzasadnić. Zwłaszcza, że nie zawsze były to "wygodne" tematy. Myślę że warto tam pojechać chociażby po to, żeby zobaczyć, jak ktoś coś robi ko(ń)sekwentnie i z pasją - bo to zaraźliwe!
23-26.04, 28-31.05 "Najpierw wytresuj kurczaka"
Druga propozycja z Rancho Stokrotka - póki co, chyba tylko u nich. Na tych warsztatach nie byłam, ale idea jest moim zdaniem bardzo słuszna, więc na pewno się kiedyś wybiorę :lol: zwłaszcza że ci, co byli, mówili że warto:
Najpierw wytresuję kurę...
(no i teraz możemy sobie tu zbierać terminy następnych warsztatów jak również relacje z nich... no nie?)
Na poleconym przez Anię blogu pani Resnick jest quiz mający zmierzyć jak głęboka jest nasza relacja z koniem, jak duży szacunek i porozumienie. Co myślicie o pytaniach quizu, o wyznacznikach tej więzi jakie zaproponowała autorka? Czy rzeczywiście pozwalają poznać, czy między człowiekiem a koniem jest ta głęboka więź, a nie poddaństw wywołane strachem, lub odwalanie pracy na odwal się, lub wyuczona bezradność, lub niechęć i agresja tylko lekko skrywana...
np: pytanie czy koń wkłada głowę w kantar; wiekszość koni w szkółkach po pewnym czasie nie sprawia problemów przy siodłaniu i kiełznaniu; w innym wątku uznano to za wyuczoną bezradność.
część zachowań rozważanych w quizie wydaje się mocno zależeć od charakteru, wieku, płci i stopnia wyszkolenia konia a także od sytuacji- np 'czy zawsze możesz odzyskać pełna uwagę konia gdy coś go zainteresuje'- czy ktoś może z całą pewnością napisać- 'tak, zawsze?' także to, czy koń się z entuzjazmem uczy nowych rzeczy zależy od wieku- mocne 'tak' u większości młodych, i 'raczej nie' u starych koni, które 'wiedzą swoje' i mają lata doświadczeń w głowie, co pewne zachowania i reakcje im utrwaliło.
z kolei poszanowanie prywatnej przestrzeni człowieka przez podekscytowanego konia- konie bojące się opiekuna, zahukane, raczej go nie podepczą.
Które z pytań quizu uważacie za ważne w ocenie więzi z koniem, jakie jeszcze warto sobie zadać?
Jak sądzicie, czy jest możliwość wypromowania innego użytkowania koni zimnokrwistych niż rzeźne? Jak to robić? Czy ktoś to robi jeszcze oprócz oczywiście SO Kętrzyn, tamtejsze pokazy są faktycznie piękne i udowadniają wszechstronność tych zwierząt.
Czy często spotykacie się z końmi ciężkimi użytkowanymi zaprzęgowo, wierzchowo, rekreacyjnie czy tradycyjnie roboczo?
To takie piękne stworzenia. Myślę, że powinno ich więcej pracować w rekreacji. z racji spokoju zwykle nadają się dla początkujących, pomogą przy pracach w obejściu typu wywożenie obornika, przywiezienie słomy, przetrząśnięcie siana; można kulig zorganizować czy letni wyjazd...wspaniałe do jazdy na oklep.
Ich małe rozpowszechnienie w takim sposobie użytkowania może być spowodowane po części lekiem 'ile taki koń by jadł'. Ale one paszy tresciwej nie potrzebuja tak dużo jak by sie mogło wydawać, zwykle dobrze ją wykorzystują. Klacz sąsiadki, mimo że karmi, dostaje owsa może z 1kg dziennie (mój dostaje dwa, ona mniej) a wygląda tak:
Ostatnio szukałam domu dla zimnokrwistego karuska, odsadka, i znalazłam- dziewczyna wcześniej jeździła na fryzce a teraz będzie promować polska rasę Myslę, że warto te konie polecać np jeźdźcom którzy nie maja ambicji sportowych ale szukają konia- przyjaciela. Gdyby w każdej szkółce był jeden taki konik tez byłoby nie od rzecz; często przychodzi cięższy jeździec i nie ma dla niego odpowiedniego konia, co jest niekomfortowe dla obu stron.
Zawsze jak słysze o doświadczeniach Selingmana to mi skóra cierpnie. I o wszystkich innych eksperymentach na szczurach. Na mojej uczelni takie badania są na szczęście zakazane. Ale z drugiej strony ile takie badania wnoszą...Tylko szkoda że kosztem zwierząt laboratoryjnych :evil: (choć robi się też badania na ludziach - ochotnikach z zadawaniem bolesnych impulsów prądem).
sorry mam dziś dzień offtopowania.
Tym razem na offtopowaniu Was przydybałam, więc wydzielam wątek.
Wątek macierzysty: Zabawa edukacyjna.
Teolinek
Emila mam pytanie (...) co zrobić jeśli zastrzyki nie działają? )
Magda Gulina Jak określa się prawidłowo miejsce wbicia igły w konia, przy podawaniu zastrzyku domięśniowego?
Nie znam prawidłowej odpowiedzi :oops:
(...)
Wyszło mi, ze zastrzyk taki podaje się w mięsień czworogłowy :?
Dioda Magda chyba czworoboczny szyi ?
grymaśna Zastrzyk domięśniowy, o ile robimy „wersję szyjną” 8) , to mięsień czworoboczny szyi raczej nie wchodzi w grę (biorąc pod uwagę optymalne miejsce wkłucia)… ja bym powiedziała, że prędzej mięsień zębaty dobrzuszny albo płatowaty. W atlasie anatomicznym albo na preparacie (dla odporniejszych :wink: ) – widać jak na dłoni.
Przeniosłam z zabawy w pytania:
Emila mam pytanie (...) co zrobić jeśli zastrzyki nie działają? )
Magda Gulina Jak określa się prawidłowo miejsce wbicia igły w konia, przy podawaniu zastrzyku domięśniowego?
Nie znam prawidłowej odpowiedzi :oops:
(...)
Wyszło mi, ze zastrzyk taki podaje się w mięsień czworogłowy :?
Dioda Magda chyba czworoboczny szyi ?
grymaśna Zastrzyk domięśniowy, o ile robimy „wersję szyjną” 8) , to mięsień czworoboczny szyi raczej nie wchodzi w grę (biorąc pod uwagę optymalne miejsce wkłucia)… ja bym powiedziała, że prędzej mięsień zębaty dobrzuszny albo płatowaty. W atlasie anatomicznym albo na preparacie (dla odporniejszych :wink: ) – widać jak na dłoni.
W temacie o sarkoidach ela90 poleciła na to schorzenie nalewkę z glistnika jaskółczego ziela. Natchnęło mnie to do założenia tematu. Jeśli macie doświadczenia z zastosowaniem ziół w leczeniu koni- proszę opiszcie. Jakie zioła stosowano, w jakich dawkach i formie, czy pomogły, czy zaszkodziły. Chodzi mi o wypróbowane sposoby
Ja mojemu koniowi robie mieszankę ziół na kaszel- podbiał, babka, plus pokrzywa (krwiotwórcza, ma wiele witamin i mikrolelementów) i daje po garści do owsa raz dziennie. Czasem dodaje tez inne ziółka; w stadninie koni małopolskich Państwa Tyków w Hańczowej dowiedziałam się, że stosują na takie dolegliwości napar z tymianku; z kolei podczas kursu Pani Zagor mówiła o profilaktycznym dawaniu koniom pączków sosny wiosną, gdy pokasłują.
Dzisiaj miałam bardzo przykrą sytuację. Już wspominałam, że prowadzę ćwiczenia takiej dziewczynie z młodym koniem. Ona tego konia dzierżawi od właściciela stajni. I tak się złożyło, że był obecny przy ćwiczeniach.
Przed jazdą ćwiczyłam 10 minut z koniem z ziemi na wypięciu (takim lekkim, głowa z 10 cm przed pionem) na małych kołach, prosiłam o wkraczanie, zatrzymania, ruszanie, zmieniałam stronę co minutę, bardzo go relaksuje taki wstęp (po wcześniejszym wyspacerowaniu się z nosem przy ziemi) i składnia konia do koncentracji (konik ma tendencje do odpływania myślami podczas ćwiczeń ). Co koń ładnie się ustawił i 'zmiękł' jego pani go chwaliła, drapała i dawała smakołyk. On bardzo się boi pracy z ziemi, jak zapinało mu się na początku lonże i odchodziło, żeby poprosić o ruszenie to miał minę "tylko proszę, nie mocno" i dlatego zarządziłam te 10 minutowe ćwiczenia, żeby ciapkowi pokazać, że go uwielbiamy i że taka praca jest fajna. Jeszcze dodam, że koń jest kłapouszek, pieszczoch, wielki myśliciel i krew ma letnią. W hierarchii stada na szarym końcu.
I wtrącił się właściciel. Że to trzeba ciaśniej go wypiąć, najlepiej mocno na trójkątny wypinacz między przednimi i przez potylicę, żeby nie mógł głowy podnieść, porządnie dać po dupie, nawet niech się wywróci (użył trochę innego sformułowania), przynajmniej sobie zapamięta, myślisz że czemu żaden mój koń się nie wspina, bo jak pójdzie naprzód i go przyciśnie z góry to się nauczy. I podszedł do konia coś tam zademonstrować, a koń odskoczył i widać było, że jest przerażony. No co ty, pana się boisz?
Ja po prostu zrobiłam wielkie oczy, otworzyłam buzie, ale nie wiedziałam co powiedzieć. Na szczęście ktoś przyszedł i 'pan' zajął się czymś innym. Mi mowę odjęło, i w sumie to jest mi głupio teraz, bo powinnam była coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co, bo to jednak jego koń, jego stajnia, a dziewczynie bardzo na tym koniu zależy. Mój organizm mi instynktownie podyktował 'zamknij buzie i rób swoje'.
Dodatkowo facet prowadzi szkółkę, dzieciaki u niego ledwo siedzą w siodłach w kłusie a skaczą, tłuką konie batami na potęgę (raz po razie), ciągną za wodze z całej siły, żeby się utrzymać. Dzisiaj podeszła do mnie dziewczynka, na oko z 10 letnia, i pyta czy mogłabym jej pomóc, bo pan x. dzwonił, że się spóźni i kazał już czyścić, a ona jest początkująca i nie umie. Zapytałam ją jakiego konia ma wyczyścić to pokazała mi klacz, która kopie, a której dziewczynka sięgała do brzucha... Jak już przyjechał, to jazda wyglądała tak, że dzieciak jeździł kłusem po hali przez godzinę, tłukąc konia batem, a on pisał smsy, nie powiedział nic oprócz 'walnij ją' i 'skręć ją do ściany' i w międzyczasie na głos udzielał mi porad co do lonżowania konia rzucając mięsem.
I myślicie, że ci jego szkółkowicze, młodzi koniarze, to na kogo wyrosną? Mi po latach nasiąkania taką atmosferą w sąsiedniej szkółce dużo czasu zajęło zanim zaczęłam w ogóle dostrzegać niektóre rzeczy, które może i były niezgodne z moją naturą, ale wydawały mi się czymś zupełnie normalnym. Drugie tyle mi zajęło nauczenie się alternatywnych metod. Jest mi okropnie przykro, ze względu na te konie, które w tej szkółce tyrają teraz i te konie, które ci szkółkowicze w przyszłości 'uszczęśliwią'.
Jak w jeździectwie ma się dziać dobrze, jak u podstaw są takie szkółki i tacy 'mentorzy'? Jest mi wstyd po prostu. I za siebie też, bo już 4 miesiąc to oglądam i nic nie mówię, i robię swoje. I nikt nic nie mówi.
I widzę dookoła produkty takich szkółek, trzymają swoje konie koło moich koni, i pytają 'Co ja mam zrobić? Ta k.... jest sztywna i nie chce się zbierać', a jak odpowiadam, że chyba nie lubi jak się ją piłuje to dostaję odpowiedź 'A są rzeczy których ty nie lubisz? No widzisz. W życiu nie ma tak, że się wszystko lubi.'
Tak się zastanawiam. Czy ktoś z Państwa, ma swoją stajnię/konie i organizuje jakieś doszkalające, indywidualne jazdy? Czy byłaby możliwość przyjechania w wakacje np. do danej miejscowości, aby skorzystać z nauki u kogoś z Państwa? Wydaje mi się, że obóz nie dałby mi tyle, co indywidualna nauka, trochę szkoda mi na takie zajęcia w grupie czasu. Oczywiście wyżywienie i nocleg postarałabym się jakoś sama sobie zapewnić. Może byłaby możliwość pomocy przy koniach w zamian za jazdę np. przez tydzień lub dwa? Przecież tak pomagając też wiele się człowiek uczy. Ja niestety jestem tutaj u mnie skazana prawie tylko na siebie, od czasu do czasu wybiorę się do klubu jeździeckiego. Ale są tam kosmiczne ceny, do tego nie odpowiada mi jakoś taki całkiem klasyczny system. Bardzo chciałabym uczyć się pod okiem kogoś, kto zna się na metodach naturalnych, aby zobaczyć o co w tym wszystkim chodzi i nauczyć się chociaż podstaw.
OFF –ROAD
Ciekawość mnie zżera czy są tu wielbiciele koni mechanicznych…i trudnych terenów?
Wiem ,że zjazdy z górki czy wjazdy pod górę najlepiej i najszybciej na koniu …kiedyś nawet sama śmiałam się z taplających się w błocku i smarze „prawdziwych facetów” ale spróbowałam i …bardzo mi się to podoba!!!
Oj pozmieniało się u nas (mnie i rocznego ogra).Pisałam o „znudzonym agresorze” a tu taka niespodzianka!
Mianowicie…dzisiaj zadziałałam eksperymentalnie .Wypuściłam konia na trawę(a raczej śnieg) przed stajnię .Nie chciałam prowadzić go na wybieg który ewidentnie kojarzy mu się z samotnością i nudą. Postanowiłam iść na spacer. Niebywałe ułatwienie stanowi brak asfaltu w pobliżu i błoga wieś .Skończyło się na tym ,że mój gniady łobuz nie odchodził ode mnie dalej niż na 10 m!Słodko brykał ale widziałam ,że szuka u mnie schronienia…przed strachami. Zaznaczę ,że uwiąz miałam odpięty i w ręce a konik nie był niczym skrępowany .
Spacer dał nam dużo radości a mnie przekonał o tym ,że jednak jestem członkiem jego stada i nie mam w nim tak niskiej pozycji jak mi się wydawało .To wszystko wraz z pięknym zimowym krajobrazem naładowało mnie pozytywną energią na cały dzień.
Wiem ,że większość obecnych na forum osób działa naturalnie. Powiedzcie mi zatem proszę czy z dorosłym koniem oderwanym od stada da się prowadzić takie nieskrępowane spacery?
14 lat temu miałam klaczkę .Była wychowywaną przez ludzi sierotką i dopóki nie znalazła się w towarzystwie stada, nie poznała innych koni to zachowywała się w podobny sposób. Łączyła mnie z nią wyjątkowa więź. Niestety pękła a ja nie potrafiłam jej na nowo rozbudzić…wolała konie i okropnie mnie ignorowała.