Smutna refleksja o fundamentach - Wersja do druku +- Hipologia (https://forum.hipologia.pl) +-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4) +--- Wątek: Smutna refleksja o fundamentach (/showthread.php?tid=362) |
Smutna refleksja o fundamentach - Julia z Orla - 01-17-2009 Dzisiaj miałam bardzo przykrą sytuację. Już wspominałam, że prowadzę ćwiczenia takiej dziewczynie z młodym koniem. Ona tego konia dzierżawi od właściciela stajni. I tak się złożyło, że był obecny przy ćwiczeniach. Przed jazdą ćwiczyłam 10 minut z koniem z ziemi na wypięciu (takim lekkim, głowa z 10 cm przed pionem) na małych kołach, prosiłam o wkraczanie, zatrzymania, ruszanie, zmieniałam stronę co minutę, bardzo go relaksuje taki wstęp (po wcześniejszym wyspacerowaniu się z nosem przy ziemi) i składnia konia do koncentracji (konik ma tendencje do odpływania myślami podczas ćwiczeń ). Co koń ładnie się ustawił i 'zmiękł' jego pani go chwaliła, drapała i dawała smakołyk. On bardzo się boi pracy z ziemi, jak zapinało mu się na początku lonże i odchodziło, żeby poprosić o ruszenie to miał minę "tylko proszę, nie mocno" i dlatego zarządziłam te 10 minutowe ćwiczenia, żeby ciapkowi pokazać, że go uwielbiamy i że taka praca jest fajna. Jeszcze dodam, że koń jest kłapouszek, pieszczoch, wielki myśliciel i krew ma letnią. W hierarchii stada na szarym końcu. I wtrącił się właściciel. Że to trzeba ciaśniej go wypiąć, najlepiej mocno na trójkątny wypinacz między przednimi i przez potylicę, żeby nie mógł głowy podnieść, porządnie dać po dupie, nawet niech się wywróci (użył trochę innego sformułowania), przynajmniej sobie zapamięta, myślisz że czemu żaden mój koń się nie wspina, bo jak pójdzie naprzód i go przyciśnie z góry to się nauczy. I podszedł do konia coś tam zademonstrować, a koń odskoczył i widać było, że jest przerażony. No co ty, pana się boisz? Ja po prostu zrobiłam wielkie oczy, otworzyłam buzie, ale nie wiedziałam co powiedzieć. Na szczęście ktoś przyszedł i 'pan' zajął się czymś innym. Mi mowę odjęło, i w sumie to jest mi głupio teraz, bo powinnam była coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co, bo to jednak jego koń, jego stajnia, a dziewczynie bardzo na tym koniu zależy. Mój organizm mi instynktownie podyktował 'zamknij buzie i rób swoje'. Dodatkowo facet prowadzi szkółkę, dzieciaki u niego ledwo siedzą w siodłach w kłusie a skaczą, tłuką konie batami na potęgę (raz po razie), ciągną za wodze z całej siły, żeby się utrzymać. Dzisiaj podeszła do mnie dziewczynka, na oko z 10 letnia, i pyta czy mogłabym jej pomóc, bo pan x. dzwonił, że się spóźni i kazał już czyścić, a ona jest początkująca i nie umie. Zapytałam ją jakiego konia ma wyczyścić to pokazała mi klacz, która kopie, a której dziewczynka sięgała do brzucha... Jak już przyjechał, to jazda wyglądała tak, że dzieciak jeździł kłusem po hali przez godzinę, tłukąc konia batem, a on pisał smsy, nie powiedział nic oprócz 'walnij ją' i 'skręć ją do ściany' i w międzyczasie na głos udzielał mi porad co do lonżowania konia rzucając mięsem. I myślicie, że ci jego szkółkowicze, młodzi koniarze, to na kogo wyrosną? Mi po latach nasiąkania taką atmosferą w sąsiedniej szkółce dużo czasu zajęło zanim zaczęłam w ogóle dostrzegać niektóre rzeczy, które może i były niezgodne z moją naturą, ale wydawały mi się czymś zupełnie normalnym. Drugie tyle mi zajęło nauczenie się alternatywnych metod. Jest mi okropnie przykro, ze względu na te konie, które w tej szkółce tyrają teraz i te konie, które ci szkółkowicze w przyszłości 'uszczęśliwią'. Jak w jeździectwie ma się dziać dobrze, jak u podstaw są takie szkółki i tacy 'mentorzy'? Jest mi wstyd po prostu. I za siebie też, bo już 4 miesiąc to oglądam i nic nie mówię, i robię swoje. I nikt nic nie mówi. I widzę dookoła produkty takich szkółek, trzymają swoje konie koło moich koni, i pytają 'Co ja mam zrobić? Ta k.... jest sztywna i nie chce się zbierać', a jak odpowiadam, że chyba nie lubi jak się ją piłuje to dostaję odpowiedź 'A są rzeczy których ty nie lubisz? No widzisz. W życiu nie ma tak, że się wszystko lubi.' Re: Smutna refleksja o fundamentach - Ailusia - 01-18-2009 A ja wczoraj zostałam uświadomiona na odwrót - że w Polsce jest całkiem sporo stajni pastwiskowych, bezwędzidłowych, gdzie nie ma sportu, a konie żyją sobie na bosaka na dworze 24/7 i od tego nie dziczeją, tylko wręcz przeciwnie Ergo - należy te stajnie promować, pokazywać i delikatnie sugerować, że to one mają lepsiejszą rację 8) A tymi drugimi się nie przejmować, w końcu same wymrą :twisted: bo mam też wrażenie że ludzie - klienci, nawet tacy weekendowi, już lepiej potrafią dostrzegać pewne rzeczy. Im więcej się naoglądają tych bezwędzidłowych, pastwiskowych... tym lepiej będą dostrzegać. Wprawdzie na razie nie wszystkie bezwędzidłowe są wystarczająco pastwiskowe, a nie wszystkie pastwiskowe są wystarczająco "interaktywne" (bo niektórzy myślą, że to opcja tylko hodowlana, a są jeszcze ci co myślą że koń jest tylko po to, żeby na nim jeździć) ale ogólnie i tak jestem pod wrażeniem. Zwłaszcza że dwie nowe mają powstać Re: Smutna refleksja o fundamentach - Wojciech Mickunas - 01-18-2009 Arabiata dziękuję za ten temat ! Taka jest niestety smutna rzeczywistość , choć symptomy tego ,że idzie ku lepszemu też już są dostrzegalne. Ale żeby było inaczej to potrzebne jest działanie "wielopłaszczyznowe", każdego na swoim podwórku i każdego na miare swoich możliwości. Pamiętajmy , że najskuteczniej działają przykłady . Żadne tłumaczenie tyle nie zdziała ile może zdziałać pokazanie efektów. Niestety zbyt małą rolę w kształtowaniu świadomości odgrywają instytucje teoretycznie powołane w tym celu . Mam na myśl PZJ . Podobno w nowo wybranym zarządzie PZJ pojawiły się głosy za obniżeniem wymagań poczynając od brązowej odznaki. Mówią ponoć "po co egzaminy , komisje , przecież instruktorzy mogą nadawać odznakę " Instruktorzy , najlepiej ci po kursach 2 dniowych w Pcimiu Dolnym :wink: Ten że PZJ nie panuje zupełnie nad tym , kto i z jakimi kwalifikacjami ( a często bez jakichkolwiek kwalifikacji i bez wykształcenia , chociażby na poziomie szkoły średniej) "szkoli" następne pokolenia. Tyle na razie , zobaczymy jakie będą kolejne głosy . A tak przy okazji to nasze forum ma bardzo ciekawą statystykę z której wynika ,że całkiem pokaźna liczba ludzi nas czyta ! Więc uważać na to co piszemy :wink: Re: Smutna refleksja o fundamentach - Gaga - 01-18-2009 arabiatto przecież u nas wiele stajni rekreacyjnych tak właśnie wygląda... (nie wszystkie, bo są i takie, w których koń to jest Ktoś)... Co na to poradzisz? TOZ nie ma o co się przyczepiać, bo nie ma zagrożenia życia zwierząt... Kiedyś też próbowałam ratować cały świat, ale tylko narobiłam sobie wrogów nie zyskując nic dla zwierząt Jedyne, co można robić, to uświadamiać klientów, a przede wszystkim - w przypadku dzieci - rodziców , że jazda konna od jazdy konnej może się zasadniczo różnić. Niestety to do nich należy wybór - czy wolą uczyć jeździć konno czy uczyć się koni... Dodam ponadto do tego, co napisał Trener - co rusz szukam ludzi do jazdy do pomocy za jazdy, etc. Ale wokół nie ma większego zainteresowania nauką rozpoczynającą się na pastwisku... "Przerobiłam" już dziesiątki panienek, dla których jazda konna rozpoczynała się od osiodłanego zwierzaka - należało wsiąść, kopnąć, szarpnąć... jakie podstawy takie późniejsze podejście, a mało kto chce lub potrafi się później zmienić Aktualnie mam wspaniałą luzaczkę, która u mnie po raz pierwszy wsiadła na gołego konia (kilka lat temu - za czasów "przedforumowych" jeszcze)... Była przerażona i... szczęśliwa, że tak można. Ale takich ludzi niestety nadal ze świeczką szukać Re: Smutna refleksja o fundamentach - branka - 01-18-2009 Ania - o jakich stajniach mówisz? ja kiedyś założę stajnię bezwędzidłowo-pastwiskową - tylko muszę najpierw bogato wyjść za mąż :twisted: Może za jakiegoś szejka? Pojade w lecie do Janowa, tam się kręca bogaci koniarze :lol: Co do sytuacji w szkółkach to ja widzę wszędzie na około tę "gorszą" stronę. Widze jak sie daje wodze w niespokojne ręce, każe uzywać bacika na pierwszej jeździe i kopac konia. Ja tez byłam uczona wiele lat tak - dlatego wciąż z wieloma rzeczami muszę w sobie walczyć. osoby, które nie przechodziły takiego "szkolenia", pewnie łatwiej zachowują pełen spokój itp. Akurat w mojej stajni jest fajnie - dzięki temu w sumie zaczęłam szukać innych rozwiązań - bo jak sie przeniosłam tam, to największym problemem było czy mogę poskakać i zeby mój koń stał w ciepłej derce. A teraz, po 2 latach pozbyłam się wędzidła i przyjeżdżam w wolnym czasie posiedziec z koniem na wybiegu - a oni sie uczą w szkółce. I w sumie uczą dość mądrze. I konie są grzeczne, nie brykają, nie kopią - dają sie ładnie osidłać, wyprowadzić, grzecznie chodzą pod siodłem. Ale nie mają lekkiego życia - chodzą sporo pod siodłem, noszą ludzi bez równowagi, chodzą dużo w nudnym zastępie. Codziennie nowi ludzie, wielu studentów, będących początkującymi. A jednak nie są agresywne ani niegrzeczne. Wystarczy miła atmosfera stajni, nie bicie, nie krzeczenie na konie, jasne instrukcje, dla każdego jezdza takie same, by koń rozumiał o co chodzi. ale niektórym ludziom się to niepodoba - jak dziecko ciągnie konia bez sensu, ze ten az się cofa i dostanie uwagę od instruktora, to rodzice sie denerwują - że przeciez ich dziecko nie robi nic złego. Mnie też znajomi pytają nieraz jak mówię coś o koniach czy to prawda, ze koniowi trzeba pokazać kto tu rządzi od pierwszej sekundy, bo inaczej rzuci się na człowieka, albo nie będzie miał do niego szacunku. Ja odpowiadam wtedy czy mieli by szacunek do kogoś, kto od pierwszej sekundy spotkania by się darł i groził co to komuś nieposłusznemu zrobi. Re: Smutna refleksja o fundamentach - AnnaRadomańczykMoroz - 01-18-2009 No niestety, smutna rzeczywistość z którą wciąż nie mogę się pogodzić. Ale tutaj Pan Trener ma absolutną rację, tylko pokazując można coś zdziałać. Argumenty i tłumaczenie nie dotrą. Wraz z moim partnerem odczuliśmy to na własnej skórze. Od prawie 3 lat jesteśmy w jednej stajni i wydawało nam się na początku, że może jednak coś dotrze do niektórych. Niestey okazało się, że często jesteśmy powodem drwin, uchodzimy za "dziwolągów", a to co robimy określone zostało jako "struganie wariata" itp. Kiedyś jeździłam na mojej kobyłce na zwykłym kantarze i znajomy przyglądał się temu. To były moje początki i byłam wniebowzięta, ale mój znajomy podsumował to krótko "fajnie, tylko po co?" Szczęka mi opadła i wtedy z przerażeniem stwierdziłam, że jestem otoczona ignorantami dla których koń jest sprzętem!! I tak jak inni narobiliśmy sobie wrogów odnosząc się krytycznie do niektórych metod treningowych, nie mówię tu o standardach! bo by nas spalili na stosie, ale o rażących przypadkach. Tu trzeba faktycznie sposobem Ostatnio mój parter podszedł do rodziców pewnej dziewczynki, która w bardzo nieumiejętny sposób lonżowała swojego konia na wypinaczach, konia, który absolutnie nie pogodził się z wędzidłem, sztywny i broniący się. Tak więc, żeby nie atakować powiedział im tylko, że słyszał już od dwóch przypadkach w naszej okolicy, gdzie to właśnie młode osoby tak lonżując konie doprowadziły do ich śmierci. Podziałało, dziewczynka póki co nie bierze się za wypinacze To kropla w morzu, a mimo wszystko zawsze coś ) I tak, pomimo, iż mówi się, ze przesadzamy z tą troską o nasze konie, robimy swoje mając nadzieję, że czasem jednak gdzieś coś dotrze, ale nie łatwo jest milczeć, oj nie łatwo... Arabiatta, rób swoje! jeśli możesz uszczęśliwić choć kilka koni, albo uświadomić kilku młodych jeźdźców, to po prostu to rób, życzę Ci siły i wytrwałości, nie jesteś sama!!! Re: Smutna refleksja o fundamentach - Lutejaxx - 01-18-2009 Wojciech Mickunas A tak przy okazji to nasze forum ma bardzo ciekawą statystykę z której wynika ,że całkiem pokaźna liczba ludzi nas czyta ! Więc uważać na to co piszemy :wink: I tu jest mały problem bo ja na forum , przyznaję się bez bicia...po prostu odpoczywam. Nawet jeżeli czegoś się uczę /bo się uczę oczywiście/ to jakoś tak na luzie...Trenerze nie czuję się tutaj jak na występie. I to mi właśnie odpowiada! Re: Smutna refleksja o fundamentach - Magda Pawlowicz - 01-18-2009 Niestety nie dość że jest mnóstwo takich ludzi którzy uważają że nie da się inaczej niż przemocą to jeszcze zdażyło mi sie usłyszeć że sie znęcamy nad końmi bo stoja całą dobę na dworze! (a są to konikopochodne, a więc konie stworzone do "naturalnego" utrzymania). I jeszcze jako ogromny zarzut że myjemy koniom nogi wodą z węża po jeździe! A co do nauki jazdy to niestety tak jest dość często-przychodzą ludzie o postawie roszczeniowej, brutalni z natury(cóż tacy też istnieją) albo nauczeni brutalności-i faktycznie niezmiernie trudno ich przekonać że można inaczej. I pomimo ze wsiadam na konia i pokazuję że koń jest posłuszny na zupełnie lekkie sygnały (no przynajmniej niektóre konie...) to i tak delikwent jak tylko wsiądzie to usiłuje trzymać konia za mordę z całej siły i jeszcze ma pretensje że koń nie chce iść! A na stwierdzenie-to oddaj mu wodze-zdarzyło mi się usłyszeć-ale wtedy ona mnie poniesie! I koniec-żadnej dyskusji.. Dlatego najbardziej lubię jak przychodzi do mnie osoba zupełnie poczatkująca-wtedy tylko ode mnie zależy czego ją nauczę... Re: Smutna refleksja o fundamentach - Ailusia - 01-18-2009 Ania Guzowska Ania - o jakich stajniach mówisz? Niestety, na razie żadna nie jest blisko nas (może oprócz tego pensjonatu co mi kiedyś podlinkowałaś, w pewnym sensie, ale to zdecydowanie nie jest blisko mnie, jak na pensjonat ) A tych innych nawet nie znam jeszcze "po imieniu", bo tylko w rozmowie, pierwszy raz o nich słyszałam. Ale to tym lepiej, bo naturalny krajobraz się dzięki temu poszerza ja w ogóle mam teraz bardzo optymistyczną wersję świata końskiego, pewnie dlatego że nawet już nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam np. zawody. Ze trzy lata chyba zleciały... w mojej stajni też raczej spokój, terenuje się, itp. Może bez rewelacji, ale przynajmniej nie jest drastycznie. No i ogólnie te "pozytywne obrazki" często widuję, bo staram się je widywać a najlepiej tworzyć Może jeszcze statystycznie nie ma tego dużo, ale dzieje się... myślę że to tak jak z psiarzami, kiedy w tym kręgu weszły metody pozytywne. Na początek garstka, a teraz - pełno materiałów, szkół, zresztą wystarczy wyjść do najbliższego parku, gdzie ostatnio "kolczatkowa pani" miała natychmiast wykład od spontanicznej Silnej Grupy Pod Wezwaniem Tylko że w końskim światku jeszcze trzeba się naszukać, żeby coś takiego znaleźć. Re: Smutna refleksja o fundamentach - Julia z Orla - 01-18-2009 Gosia, do mnie takie dziewczynki tez trafiają, jak się okazuje, że konia nie można wypożyczyć/nie będzie galopu/nie będziemy skakać to więcej się już nie pojawiają Często rezygnują już podczas umawiania się na lekcję, kiedy mówię, że pierwsza jazda zawsze odbywa się na lonży. Ku przestrodze. Ja próbowałam rozkręcić takie obozy konne uświadamiające w pewnej stajni na północ od Szczecina, i nawet byłam wspierana w tym przez właścicielkę, po czym jak przeprowadziłam się tam na rok, ułożyłam program, wyszorowałam i odmalowałam jej stajnię, przygotowałam konie, ruszyłam szkółkę dla dzieci ze wsi, pobudowałam sprzęty z panem z warsztatu, zrobiłam reklamę i jednocześnie robiłam za stajenną, z całą tą brudną robotą przy 7 koniach - zostałam wyrzucona z ośrodka pod fikcyjnym pretekstem. Trwało to rok, podczas którego ta pani mi nie płaciła, bo obiecywała mi, że załatwia dotacje unijne na pensje dla mnie i rozwój projektu. I wylądowałam z ręką w nocniku. Pani miała konie przygotowane do pracy z dziećmi (kilka miesięcy pracy z czterema końmi dziennie), stajnię odnowioną, sprzęty wykonane, wyposażenie zakupione, no... samograj. Ale nie to mnie najbardziej ubodło. Pracowałam z tymi końmi tak, żeby na okólniku chodziły bez lonży, reagując na określone sygnały. Konie mi ufały, wiedziały co mają robić, pracowały chętnie i były bezpieczne do jazdy. A na moje miejsce, w przeddzień przyjazdu dzieciaków, przyjechał młody chłopak i zaczęła się musztra, i koni i dzieci. Najciężej zniosłam tę świadomość, że 'moje' koniki, tak dobrze przygotowane do tej pracy nagle znalazły się w chaosie niezrozumiałych sygnałów i wymagań i jak donieśli mi znajomi, którzy pracowali tam w wakacje, po miesiącu już pogasły i nie miały ani chęci ani siły pracować i chodziły na batach. I w taki sposób przyczyniłam się do wyprodukowania kolejnej 'szkółki'. Ja się absolutnie nie zamierzam poddawać (!) i będę robić swoje, tylko już na własny rachunek. Będę świecić przykładem A przynajmniej będę się bardzo starać. Takie doświadczenia jak powyższe tylko mnie dodatkowo motywują. Postanowiłam się wyżalić na forum, bo a) sytuacja z pierwszego posta spowodowała, że coś we mnie się zaczęło szamotać (może przez bezpośrednie zagrożenie, że koń którego mam jakby nie patrzeć pod opieką zaraz stanie się obiektem demonstracji siły) i b) w mojej stajni nie bardzo mam z kim o tym porozmawiać. Re: Smutna refleksja o fundamentach - KaJaa - 01-18-2009 Racja, to jest smutne. A najbardziej wkurza mnie to, jak mówi się komuś, że są inne sposoby niż bicie i kopanie po bokach na to by koń się słuchał, a ta osoba patrzy się na nas jakbyśmy byli co najmniej dziwakami. Skoro już udomowiliśmy konie i chcielibyśmy je użytkować, to nauczmy się tego, że koń nie jest w stanie się uczłowieczyć. Wielu ludzi zakłada szkółki jeździeckie nie z zamiłowania do koni, ale dlatego że jest to dla nich jakiś sposób na biznes. Re: Smutna refleksja o fundamentach - Kasia - 01-18-2009 Taaak...był już podobny tema-o jeździectwie w Polsce,więc trochę się powtórzę. Jeździłam już w kilkunastu stajniach i jedynie w dwóch trafiłam na instruktorów/trenerów/koniarzy z prawdziwego zdarzenia.Znalezienie stajni godnej uwagi niemalże graniczy z cudem!(a przynajmniej tu,gdzie mieszkam).Kiedy zawiedziona poszukiwaniami małej stajni(nie chciałam jeździć w motłochu,zależało mi na kameralnej atmosferze)i dobrego trenera udałam się do certyfikowanego ośrodka,spotkało mnie to samo,co wszędzie.Po pięciu minutach pierwszej jazdy usłyszałam "kopnij konia,jak nie idzie od łydki".Jak koń się czegoś wystraszy i odskoczy w panice w galopie,to od razu mam mu robić piłę,mimo że czuję,że o kwestia kilku ful galopu i koń sie uspokoi od samego dosiadu.Większość koni na wejście człowieka do boksu reaguje kuleniem uszu,odwracaniem się zadem,czasem gryzieniem.I oczywiście zadzieraniem głowy do chmur przy zakładaniu ogłowia.Ludzie,którzy zajmują sie końmi potrafią wejść do boksu i kopnąć,czy zbić konia,bo był niespokojny albo patrzył nie tak,jak trzeba. Certyfikowany ośrodek? A ile razy byłam świadkiem,jak dzieci ledwo trzymające się w siodłach galopowały i skakały albo jeździły w tereny,to szkoda gadać.Z przemocą też oswajane są od pierwszych lekcji,ale skąd one maja wiedzieć,że to złe?Instruktor w tym momencie jest dla nich "guru" i słuchają go,bo chcą żeby konik szedł do przodu.Jeśli ktoś powie dziecku,że lanie konia batem jest dobre i że tak trzeba,bo inaczej koń nie będzie się słuchał,to czy dzieciak ma wybór?Czy on zdaje sobie sprawę z tego,że to źle?A potem to już z górki.Złych nawyków jakoś trudniej się pozbywa,niż nabywa tych dobrych. A tak wspominając o przemocy...Syn właściciela dwóch koni,na których miałam okazję jeździć podczas wakacji,złamał na jednej z klaczy palcat,bo nie chciała przejść przez kałużę.Jakie było jego zdziwienie,kiedy po tygodniu jazd od łydki i bez bacika,ten sam koń przechodził przez każdą kalużę,wzdłuż i wszerz.Skomentował to tym,że to przypadek... A obniżenia poziomu do brązowej odznaki,to aż szkoda komentować. I jak piszecie o tych stajniach pastwiskowych i bezwędzidlowych,to aż mi serce ściska,że ja nie mogę takiej znaleźć.Albo że jest bardzo daleko,bo to inna sprawa. Re: Smutna refleksja o fundamentach - branka - 01-18-2009 Ja kiedyś założę w naszym rejonię stajnię normalną. Nie wiem skąd, ale tak naprawde jakby miec osrodek w dzierżawę jakiś długoletnią to nie wychodzi tak drogo. Skumam się moją weterynarz i zrobimy oprócz pastwisk paddock Paradise(kto czytał Jacksona wie co to za wspaniały wynalazek!). I będzie mała szkółka bez wędzideł. I nauka metod naturalnych - podstaw. I wykłady z psychologii koni 8) I naturalne struganie. I w ogóle.. Heh, koniec marzeń. Pewnie taka stajnia w mieście by sie nie utrzymała. Mnie zastanawia w ogóle jak wiele koni ma narowy - własciwie prawie każdy szkółkowy. Albo bryka, albo staje dęba, albo łyka albo wyrywa wodze itp. I nas w rekreacji co prawda dużo koni nie ma narowów, ale przychodzi wiele koni z nimi - i wcale nie tak łatwo się niektórych pozbyć. Moja konia np do dzisiaj nie lubi siodłania - nie gryzie, nie kopie przy nim, ale widac po jej minie, że tego nie lubi - niby ją odczulałam, moge jej linki zawiązywac i nie protestuje, ale popręgu nie lubi i tak(choć pewnie jakbym naprawdę nad tym popracowała to bym to wyeliminowała....tylko ona ma łaskotki jeszcze i nie wiem trochę jak z koniem z łaskotkami pracować). To skoro ja mam jednego konia i mam już problem z oduczeniem pewnych nawyków, to jak ciężko jest odczulić np 20 koni, które sie ma i które przyszły z różnych miejsc, z różną przeszłością. Dlatego wielu ludzi nie robi nic z złym zachowaniem konia, nawet jeśli jest przyjaźnie nastawionym do nich - wybiera pół-środki w postaci wypinaczy, mocniejszych wędzideł, bacików, wiązania w boksie itp. Bo trzeba zarobic pieniądze na koniach i nie ma czasu na spokojną pracę. To jest błędne koło, ale troche trudno się dziwić komuś jak ktoś już w tym siedzi, że decyduje się na twardsze rozwiązania - tzn może to nie moralne, ale jak nie będzie robił jak robi to nie będzie miał co jeść i konie nie będa mieć co jeść. Najtrudniej myślę jest uderzyć do ludzi, którzy juz żyja z koni - i może chcieliby byc bardziej fair wobec koni, ale już im sytuacja ekonomiczna nie pozwala. Poznałam taką panią co ma ośrodek i chciała poznac metody naturalne, ale jakby zaczęła je stosować to miałaby 2 razy mniej klientów. Można powiedzieć, że jest pazerna i powinna sprzedac konie - ale czy kazdy z nas by tak zrobił na jej miejscu? Dlatego ja tak podziwiam tych, którzy mają szkółki takie, w których nie ma batów, ostróg, wypinaczy(w sensie - zeby koniowi zgiąć głowę), gdzie jak klient chce kopać konia to mu sie karze zsiąść itp. tylko wtedy chyba trzeba miec dodatkowe źródło utrzymania... Re: Smutna refleksja o fundamentach - Ailusia - 01-19-2009 Ania Guzowska Ja kiedyś założę w naszym rejonię stajnię normalną. Nie wiem skąd, ale tak naprawde jakby miec osrodek w dzierżawę jakiś długoletnią to nie wychodzi tak drogo. Skumam się moją weterynarz i zrobimy oprócz pastwisk paddock Paradise(kto czytał Jacksona wie co to za wspaniały wynalazek!). I będzie mała szkółka bez wędzideł. I nauka metod naturalnych - podstaw. I wykłady z psychologii koni 8) I naturalne struganie. I w ogóle.. Może jednak by, te dwie co powstaną właśnie takie mają być Często jest tak, że w stajni jest za dużo koni i wtedy dochodzi do takiej paranoi, jak np. w jednej stajni gdzie są super łąki (takie co od zawsze były łąkami, zabytkowe wręcz, zdrowe bo raczej badylowate niż "tuczące", znaczy Kubie ze Stokrotki by się podobały ) ale w tej stajni jest tak dużo koni, że gdyby je wypuścić na te łąki, to by je zmasakrowały i skończyłyby się dopłaty unijne (które oni dostają kiedy łąka jest w odpowiednim stanie). Więc konie stoją stłoczone w małym błotku za stajnią... ale to z przekonania, że jak przyjdzie klient, to trzeba mieć odpowiednio dużo koni :? A kiedy w stajni jest jakieś 7-10 koni, to też klimat się robi fajniejszy i myślę że wielu ludzi to woli. Tylko że tak mało koni nie przerobi większej ilości ludzi... ale zawsze można uczyć zabaw z ziemi np. ganiania za ścierą ciągniętą po ziemi, u nas całe stado gania i człowiek od razu ma szybką lekcję na temat relacji w tym stadzie, bo klacz - przewodniczka dyktuje np. jakim tempem gonimy, ale źrebaczki wymyślają nowe bryknięcia po drodze. Jak byłam na 100% w NHE to nawet próbowałam taką koncepcję obmyślić z Lidią N., oczywiście wtedy nie byłoby jazdy prawie, ale NHE jeszcze nie było takie ortodoksyjne i nawet człowiek z liną w łapie wchodził w grę 8) A takie szkolenia z "bycia przewodnikiem zamiast dominowania" są np. modne w kręgach byznesowych, dla których można je odpowiednio wycenić... :twisted: No i wtedy jak się dorzuci pojeżdżenie na deser, to już można normalnym ludziom wypełnić czas Zresztą jedna koleżanka chce napisać pracę magisterską z ekonomii na temat zakładania takiej stajni, ale nie będę jej robić przedwcześnie reklamy, może się sama pochwali Ania Guzowska tylko wtedy chyba trzeba miec dodatkowe źródło utrzymania... A to swoją drogą... wydaje mi się, że jeśli zwierzaki są głównym źródłem utrzymania, to w ogóle jest niedobrze i trochę nieetycznie, bo wtedy dużo bardziej trzeba być skłonnym do kompromisów. Nawet szukając pensjonatu patrzyłam na takie stajnie, gdzie konie nie są głównym źródłem utrzymania (w mojej nie są nim w ogóle) i wtedy jednak mają lepiej... Re: Smutna refleksja o fundamentach - Joanna Dobrzyńska - 01-19-2009 Mam dość spore doświadczenie jeśli chodzi o stajnie, bo poznałam ich wiele i rzeczywiście większość traktowała konie zbyt przedmiotowo, a rekreacja- lepiej przemilczeć temat. Ostatnio jednak odnoszę wrażenie, że ogólnie pojęty "Natural" staje się modny, większość znajomych interesuje się nim, czyta, szkoli się, pomagamy sobie nawzajem. Tak jest w stajni do której wracam na sezon zimowo-wiosenny. Spotykam ostatnio same stajnie, w których konie maja co skubać na pastwiskach aż do listopada. Teraz mam do czynienia z samymi właścicielami koni (w naszej stajni nie ma typowej rekreacji), ale zanim trafiłam tu po zakupie własnej kobyłki, korzystałam ze stajni rekreacyjnej. Korzystałam z niej kilka lat jeżdżąc codziennie. Nie mam akurat złych doświadczeń, właścicielka potrafiła uczyć (instr. PZJ), a zatrudniona instruktor była super szkoleniowcem (założyła własną stajnię i oczywiście nie ma wolnych miejsc w pensjonacie). Zanim jednak trafiłam do wspomnianej stajni rekreacyjno-sportowej, odwiedziłam mnóstwo miejsc i przemilczę to co widziałam. Pan Trener wspomniał o obniżeniu wymagań na br.odznakę. Jesienią chciałam się wybrać na taki egzamin który miał się odbyć niedaleko mnie. Tylko zobaczyć jak wygląda, bo chcę zrobić go w tym roku. Został odwołany. Dlaczego? Mało chętnych. Czemu? Surowo oceniająca komisja... 3 lata temu zrobiłam papiery instr. rekreacji w jednym z dość ważnych klubów (wyłącznie skoki). Towarzystwo zjechało się z różnych okolicznych stajni i stajenek. Opowiadali o swoich skokowo-terenowych wyczynach, ja tylko słuchałam, bo mistrzem Polski wkkw nie jestem. Zdaję sobie sprawę, że cały czas muszę się uczyć i pracować,ale mam świadomość, ze mam dobry dosiad i staram się przekazać jak dojść do tego aby stanowić z koniem jedność, co znaczy elastyczna ręka itd. Nie rozumiem jak może uczyć ktoś, kto podczas kursu dowiaduje się o anglezowaniu na dobrą nogę, kto trzyma równowagę na wodzach we wszystkich chodach, kto jeździ "na ryju" i popełnia wiele innych podstawowych błędów. To po prostu smutne. I dlatego wygląda na to, że będziemy jeszcze tkwić w tym marazmie. |