Według mnie - samotności.
Przynajmniej mój Kuba .
Jest tak zawiązany uczuciowo z kucem, że aż trudno uwierzyć.
Wywlokłam go wczoraj na wybieg zostawiając kuca w boksie, choć otwartym.
Kuba owszem poszedł na uwiązie , choć niechętnie.
Jak go zostawiłam samego, to zaczął szaleć
Nie widziałam go jeszcze takim- galopował z odstawionym ogonem jak szalony rżąc przeraźliwie .
Po czym w błocie ślizgając się, zatrzymywał z pełnego galopu pod furtką.
Jak nie wpuszczałam to w panice biegł do drugiej- i tak w kółko.
W końcu otworzyłam furtkę, ale niestety tę wąską - w pełnym galopie pokonał ją, zahaczając nogą , nawet zdarł sobie lekko naskórek.
Zdziwiło mnie mocno takie zachowanie, bo wyjeżdżałam na nim , nawet jak kuc zostawał w boksie.
Owszem rżał , ale był posłuszny , nie szalał, choć niezbyt chętnie oddalał się.
Kuc też w tym czasie wołał konia :?
Ale taka panika ?
Może inne konie tak nie mają, kuc bez problemu odjechał w teren sam.
Chcialabym w tym watku zawrzec wszelkie nurtyjace mnie pytania dotyczace wychowania Lexa. Z konmi mam do czynienia od malolata ale... no wlasnie co z tego jak zawsze byl to kontakt z koniem nauczonym, zawsze byl kogos . ale nie o tym mowa.
w temacie samego wychowania wlasnego konia jestem jak slepiec i to w dodatku we mgle.wiele rzeczy robie intuicyjnie i sprawdza sie choc napewno odczuwam przy tym dyskomfort w postaci niepewnosci czy aby napewno ta droga jest sluszna.
-------------------------------------------------------------------------------------
PRACA I NAUKA
na poczatek chcialabym zapytac was o zdanie na temat pracy , zabawy z 1,5 rocznym koniem. Lex jak narazie jest jeszcze ogierkiem ale mysle ze juz niedlugo.
- mlody chodzi po padoku codziennie, teraz juz w zasadzie do zmierzchu .
w kwestii uczenia go podstaw jestesmy na etapie poprostu utrwalania poniewaz nie ma zadnych problemow
-przy czyszczeniu- daje sie dotknac wszedzie, nawet z wloskow w uszach spokojnie moge mu powyciagac rozne dziwne trawy, slomy i czesci ziemi, pod oonem. miedzy nogami, pod brzuchem, nawet w nosie jak sprawdzalam czy nie katarzy.
- na kantarku chodzi rownie ladnie, nie wlazi na czlowieka. nie sciga sie , czasem mu sie zdarza wyrzedzic jak o cos zainteresuje ale zaraz na slowo zwalnia. nie ma z nim problemow
-wchodzenie i wychodzenie do przyczepy jak rowniez trajler tez w pelni akceptuje i w trakcie jazdy jakby nie bylo konia
-jedyne do czego mam zastrzezenia to do stylu foki i jedzenia ale to juz pracujemy nad tym dzieki radom z innego tematu
i teraz moje pytanie. co wiecej mozna z takim koniem robic. zdaje sobie sprawe ze mlody musi teraz duzo przebywac z rowiesnikami, padokowac sie i szalec z nimi. ale nie ukrywam ze chcialabym byc wartociowa czescia jego zycia a nie tylko osoba ktora przyjdzie wyczysci ,pogada, wypusci na padok a potem bedzie sie na niego gapic 8)
narazie wedlug rad ktore dostalam od roznych osob, lub wyczytalam na necie w zwiazku z tak mlodym koniem to wlasnie tak to powinno wygladac. Lexus ma duzo chodzic po padoku( zgadzam sie bez zajakniecia). i w zasadzie wiekszosc twierdzi ze poza zwykla codzienna pielegnacja nie powinno sie od niego niczego na ta chwile wymagac bo za mlody
Ja czuje jakby niedosyt , obawiam sie ze jesli nie bede z nim pracowac w jakis. w jakikolwiek sposob teraz potem bedzie mi ciezej , nam obydwoje bedzie ciezej. powiedzcie mi jak to jest. jakie wy macie doswiadczenia z wlasnymi konmi,.
Byc moze tak sie czuje poniewaz gdyby byla sytuacja ze mlody nie umie na kantarze chodzic., jest nieznosny przy czyszceniu, nad takimi podstawami trzeba bylo pracowac mialabymz nim co robic.
mam wrazenie ze jego rownie mocno jak mnie nudzi codziennie powtarzane te same czynnosci.
wiem ze to mlody kon, ze ma duzo czasu. nie spiesze sie bron boze zeby go przyuczac do siodla czy cos takiego :evil: uwielbiam spedzac z nim czas tak poprostu ale chcialabym mu cos zaoferowac , cos wiecej niz teraz .nie chce zeby byl znudzony albo co gorsza wiedzial co za chwile bedzie bo codzien to samo :lol:
choc ma to tez swoje dobre strony bo przynamniej widze ze sie cieszy bo leci jak zobaczy tylko uwiaz swoj i zaproszenie ze idziemy.
czy sie myle?
------------------------------------------------------------------------------------
KASTRACJA
mlodemu jeszcze nie zeszly jaderka. i na kastracje jeszcze poczeka. Jak to wyglada od strony praktycznej.? lex dwa lata konczy w lipcu. nie ukrywam ze wolalabym juz w niedlugim czasie go wykastrowac ale przeraza mnie to ze jeszcze nie zeszly. czy czekac az zejda? jesli tak to czy jest jakas granica wieku kiedy schodza? kiedy mniej wiecej powinno sie kastrowac ogierki?czytalam ze 2-3 lata ale nie wiem czy tyczy sie to koni wszystkich czy tylko takich ktore jadra juz maja
-------------------------------------------------------------------------------------
SOCJALIZACJA Z ROZNYMI BODZCAMI
- kiedy i jak powinno sie konia zaczac uczyc przyzwyczajac do roznych dzwiekow, przedmiotow? jak wy to przeprowadzaliscie i z czym?
-cwiczymy z reklamowka machana przed nosem , na ziemi.(uszy w koncu stoja
-lezaca plandeka w lesie- uszy z zainteresowaniem stoja i podchcodzi bez obawy wacha po czym odchodzi
- stara opona na lace rekacja jak wyzej.
-dzis byl tez plaszcz przeciwdeszczowy
slyszlam ze niektorzy idac z koniem strzelaja najpierw z dalekiej odleglosci z kapiszonow, potem z coraz blizszej
jak wyglada kwestia przyzwyczajnia do miast, jadacych samochodow. po czym mozemy poznac ze to juz pora a kiedy moze byc za pozno. czy jest jakas granica wiekowa u koni przy ktorej pewne bodzce powinny byc wlasnie poznawane. pytam bo u psow jest okres socjalizacji ktory sie zamyka mniej wiecej w okresie pol roku i potem jest coraz ciezej z odwrazliwieniem psa na pewne nieznane bodzce z zewnatrz.
Maly stoi w stajni usytuowanej pod lasem gdzie jest cisza. fakt sa samochody, smieciarki i ciezarowki ale mimo to nie mozna to porownac do miejsckiego zgielku
podzielcie sie swoimi doswiadczeniami
Jako, że to relatywnie nie daleko od mojego miejsca zamieszkania (ok 240km) i znajomi mieli miejsce wolne w samochodzie postanowiłem się też wybrać i zobaczyć "to gdzie jeżdżą wszyscy".
Gdzieś w drodze w woj. Świętokrzyskim
3.30 pobudka, szybkie śniadanie, kawa o 4.30 spotykamy się w ustalonym miejscu i jedziemy. Czterogodzinna podróż, byłą bardzo przyjemną, ze względu na doborowe towarzystwo. Dojeżdżamy na miejsce. Kilku strażaków z ichniejszej OSP kieruje na parkingi ulokowane w polu.
Pierwsza ulica- 3km rozpaczy...
Nie uogólniając, większość chłopów, którzy przywieźli swoje konia była pod wpływem czystej, tej czy innej, nie ma znaczenia, ale co jeden trener, a bardziej podpity, to lepszy. Ćwiczyli swoje konie, pokazywali jaki to one spokojne nie są, że wszystkie nogi podają, że za jaja można chwycić (co niejeden uskuteczniał). Konie z pętlami na szyjach, z przeróżnymi dziwadłami w pyskach (łańcuchy rowerowe, kręcony drut, kawałek linki bardzo mocno zawiązanej o dolną szczękę). Konie większe, przywozili w dwukółkach (przyczepa do przewozu świń), kucyki w polonezach truckach "na pace", w ciężarówkach do przewozu krów... te które miały więcej szczęścia przyjeżdżały bukmankami, a jak ktoś miał blisko to przyprowadzał w ręku albo zaprzężone w wóz. Głośna muzyka, smród alkoholu, ryczący tłum ludzi, "hodowcy" i handlarze, TIR na włoskich blachach, rżenie przerażonych koni...gdzieś około południa dał się słyszeć sygnał karetki, jeden z handlarzy powiedział mi że ponoć koń kopnął siedmioletnie dziecko i zabił na miejscu... głupi koń jak on mógł to zrobić, przecież jego pan przyprowadził go tam w jak najlepszych intencjach, żeby zapewnić sobie trochę pieniędzy na coś do jedzenia, no i na pewno na jakąś flaszeczkę też by wystarczyło, a teraz nikt go nie kupi, "jak tylko wrócimy do domu"...
Jeden siwy wielkopolski wałach zapadł mi szczególnie w pamięć:
Nieprawdopodobnie wysoki, szalenie wystraszony.
Dziwne metody kucia...(zobaczcie na powiększonym zdjęciu)
Kucyk przywieziony "na pace" trucka
Pozytywny akcent i ładne, zadbane konie (zauważcie co wspólnego mają te wszystkie, bądź większość koni, ze sobą)
PĘTLE NA SZYI!!!
Jak wszędzie, i tutaj zabawa jednych, była kosztem cierpienia drugich. Przeraźliwe rżenie przeplatało się z folklorem ze sceny i głośników, kolejne "na zdrowie" z kwikiem z bólu, liczenie pieniędzy z razami za "nieposłuszeństwo".
Było też kilka ulic, na których rzekomo miał być sprzęt jeździecki. Był ale wraz z golonką,bokserkami, frytkami, piwem, skarpetami, pajdą ze smalcem i migającymi diodami obrazkami świętych kk.
Jedynym szczęśliwym koniem, był słomiany konik na scenie, którego cena wywoławcza wynosiła 100zł...może to jakieś nawiązanie do wszystkim nam znanego chochoła?
Osobiście nie wydałem w tym miejscu ani jednej złotówki, i proszę wszystkich prawdziwych miłośników koni o bojkot tego typu "imprez" opartych na cierpieniu, oraz o nagłaśnianie sprawy traktowania koni podczas tego "święta".
"Na szczęście" organizują to tylko raz do roku...
Ktoś gra? Ja znalazłam wczoraj i się wkręciłam w kolejny zjadacz czasu Takie przyjemne by sie odstresować, choć dla mnie na razie i tak pare rzeczy jest skomplikowanych.
Ogólnie chodzi o to, że zakłada sie konto i m akonia, koń codziennie rośnie o 2 miesiące(albo przez noc, albo my możemy go postarzyc dopóki mamy 'aging points'). Dajemy mu jeść, pić, czyścimy go itp, jak ma 6 miesięcy wybieramy mu ośrodek, potem sie z nim bawimy, trenujemy go.. hehe co chcemy. Konik musi sie wysypiać by miał siły.
http://www.howrse.com
A to chyba mój profil? Nie rozumiem do końca zasad, ale napisało mi, że mam wysyłać znajomym ten link i jak wchodzą to ja chyba dostaje jakieś punkty? Nie wiem w sumie :lol: : http://www.howrse.com/?parrain=zinzin
moja małopolska klacz wygląda nieomal jak pociągowa...
może Wy znajdziecie jakiś sposób na konia użytkowanego delikatnie nie częściej niż 3 razy w tygodniu w ostatnich czasach. Częściej nie mogę, niestety
Klacz była głodzona i chyba zakodowała sobie , że jeść MUSI...u poprzedniego właściciela po prostu wędrowała po okolicy i sąsiadach. Radziła sobie jak umiała.
Fakt, siana ma u mnie do woli, bo jak stoi na podwórku non stop to powinna jeść....przynajmniej tak mi mówiono, podczas żucia koń wytwarza dodatkowe ciepło.
Ale w dzień nie jest tak zimno i mogłabym dawać mniej /ograniczyłam już smakołyki!/. Ale ...ona wtedy ryje ziemię w poszukiwaniu korzonków. I uwierzcie mi nie jest to normalne rycie tylko ziemia wygląda tak, jakby stado dzików przeszło. Albo i cos gorszego....
Jak ograniczę przestrzeń to zjada drzwi od szopy, których praktycznie już nawet i prawie nie ma. Jak posmaruje drzwi czymś gorzkim to nie wiem w jaki sposób , ale przedostaje się na podwórko przed dom i tam znowuż znajduje nowe porcje korzonków. Ewent. jabłonki, aronie, gruszki.../juz ich nie ma!/
Bardzo dobrze wykorzystuje paszę. Tyje od byle czego...Co robić, przecież to nie służy jej zdrowiu.
No wiec zaczynamy
Lex jest koniem chyba przeznaczonym dla mnie pomiajac cala jego historie jak sie u mnie znalazl. Ile mialam dylematow do momentu az go nie zobaczylam na zdjeciu. Nie bede kryc ze zakochalam sie od razu, ze wlasnie on byl moim wymarzonym i chyba czekalam na niego caly czas nie bedac tego swiadoma.
wszystko to o czym pisala mi pierwsza i poprzednia wlascielka sie zgadza. Maly jest naprawde cudowny,slicznie chodzi na kantarze, pieknie podaje nogi , uwielbia czyszczenie. juz teraz przybiega do mnie na zawolanie galopem z padoku. szybko sie uczy i tak naprawde nie mam z nim wogole problemow,. nooo poza tak naprawde dwoma
- jedzenie
- kulenie uszy nazwane pieszczotliwe stylem foki
Jesli chodzi o jedzenie -maly jest bardzo niecierpliwy przy jedzeniu, sklonilabym sie nawet ku okresleniu agresywny. Zawsze uwazalam ze konie jak i inne zwierzeta powinny byc tak nauczone zeby nie wlazic na glowe przy podawaniu karmy,zeby grzecznie poczekaly zanim sie nalozy a potem podeszly.Lex pakuje swoja mordke od razu., i tutaj mialam nastepujaca sytuacje za ktore byc moze od niektorych dostane male opr ale bylo to bezwarunkowe i szcerze mowiac nigdy tego nie powtorze. nakladalam malemu pasze, na kazdy wsadzanie glowy odpychalam lexa mowiac odejdz. odbylo sie to trzy razy poczym nagle maly odwrocil sie do mnie zadkiem i jakby nie kon uderzyl bo nie kopnal mnie w posladek.i tutaj moze nie pomyslalam ale oddalam mu tez lekkim kopniakiem w jego zadek. Lec spojrzal na mnie wielkimi oczami poczym podszedl, wsadzil mi leb pod pache i tak stal. zrobilo mi sie strasznie przykro za moj wybuch i wiem ze nigdy tego nie powtorze. dlatego teraz uzywam innej metody.wkladam mu pasze juz przygotowana spoza boksu bo byc moze stanowie jeszcze dla niego zagrozenie, mowie do niego delikatnie jeszcze nie po czym jedz i odchodze . widze poprawe , juz stara sie wyczekiwac, choc nadal maszeruje w miejscu, i widac ze jest na mnie zly choc nie tak jak poprzednio
I TERAZ MOJE PYTANKA
- co mialo oznaczac zachowanie lexa chowajacego mi glowe pod pache w takiej sytuacji. pisze szczerze jak bylo i prosilabym o delikatne ewentualne zkrytykowanie mojego zachowania - wiem ze to byl pierwszy i ostatni raz. dostalam nauczke od wlasnego sumienia.
- jak sobie radzic z koniem zachowujacym sie tak przy jedzeniu? jak powinnam reagowac jesli podaje mu pasze a on widac ze jest zly i kuli uszyska swoje
teraz sprawa druga czyli kulenie uszu. jest to dla mnie bardzo zasnatawiajace poniewaz robi tak tylko w boksie i mam wrazenie ze wysyla dosc sprzeczne sygnaly choc moge sie mylic. jestem bardziej kynologiem:-)
tak wyglada lex nacodzien
Ogolnie kon jest pozytywnie nastawiony o ile ktos do niego nie podejdzie do boksu. nie gryzie w czasie kulenia uszu, pochodzi , zaczepia, ma zainteresowanie w oczach a jednoczesnie kuli uszka. gdy np.schylam sie biorac cos ze skrzynki widze ze uszka staja i idzie w moim kierunku popatrujac do robie. wystarczy jednak ze wstane a maly juz uszka kuli znowu. jest tak rowniez jak do niego wchodze do boku. zmienia sie jak zakladam mu kantarek i wyprwadzam z boksu. wtedy inny kon, uszy pieknie stoja
w boksie natomiast nie jest agresywny czy bronioacy. patrzy na mnie z zainteresowaniem. daje sie czesac, podaje nogi , nie ma roznic w zachowaniu tyle ze te uszy hmmm :roll:
nie kopie daje sie podrapac wszedzie, po brzuszku. pod nogami. pod ogonem. naprawde nie ma z tym problemow.
nie wykazuje przy tym zadnych innych oznak swiadczacych ze jest zly. je marchewke z reki, uszy skulone( w boksie oczywiscie) glaszcze go on sie podstawia ale uszy ma skulone.drapie go po zadzie nie ma spiecia ciala, ale uszka skulone
szczerze mowiac nie wiem co o tym myslec. zy to moze zachowanie juz wdrukowane jakimis poprzednimi doswiadczeniami? czy moze okres aklimatyzacji ze nie ufa mi na tyle. chcialby ale ma jeszcze obawy.?
pomozcie mi zrozumiec. bo czytam czytam i do takiego przypadku dojsc nie moge.
jak sobie z tym radzic? czy jakos specjalnie pracowac? jak narazie nie reaguje na jego kulenie. staram sie byc stanowca ale delikatna., nie oniesmielac go swoim wzrokiem wpatrujac sie w niego. daje mu wybory. chcesz to przyjdziesz. i najczesciej przychodzi. ale wystarczy ze zrobie jakikolwiek gest i maly mimo ze nadal przytula sie to widze katem oka ze kuli uszka.
mam nadzieje ze to kwestia czasu bo ma byc moze dystans do mnie( w koncu jestesmy razem dopiero od 10 lutego) ale moze podpowiecie cos
i tak juz zupelnie niepokajacego w ramach bonusa a stanowiacego dla mnie nie lada przezycie
-pierwsze tarzanie co prawda na uwiazie ale zawsze :wink:
oraz pierwsze zachowanie ogrowe. bylam w szoku ze na mnie uwazal w swoim szale galopu na 2 metrowym uwiazie.ale chyba praca z ziemi metodami naturalnymi nie poszla na marne
Nie zawsze
Na wsi o stosunki dobrosąsiedzkie trudne.
Nie wiem z czego to wynika.
Najpierw przez kilka dobrych lat gnębili mnie jedni , teraz zaczęła następna "życzliwa" sąsiadka.
I wszystko przez moje psy, których nie trzymam na łańcuchu- a przecież tam jest ich miejsce :evil:
Od dłuższego czasu gnębi mnie telefonami o wieczornej porze wydając mi polecenia zamknięcia psów , bo ona będzie przechodzić ulicą.
Oczywiście moje psy są na ogrodzonym terenie , przy czym biega zawsze tylko jedna, druga musi być zamykana w tym czasie , bo nie tolerują się.
I tak otrzymuję telefon, że moje psy albo już biegają, albo będą biegać po ulicy :roll:
Albo pani dzwoni, że mam otwartą bramę- no ale nie da się wjechać przez zamkniętą :roll:
Nie wiem nawet kto to dzwoni , bo nie przedstawia się , ale musi mieć lornetkę.
Ale przy okazji zawsze mi pogrozi, że ona zrobi z tym porządek.
Najpierw grzecznie chodziłam sprawdzić, czy psice są na miejscu- oczywiście zawsze byly, więc przestałam być grzeczna.
Rzeczywiście biegają jakieś psy po ulicy, więc i moje szczekają.
Wygląda na to, że pani ta nie widzi żadnych psów, słyszy tylko szczekanie, więc przyjmuje , że moje biegają po ulicy i natychmiast łapie za telefon.
Ale nie mam pomysłu co z tym zrobić, poza wyłączeniem telefonu. :?
Różnie to wygląda u różnych koni - piszę o ładnym zatrzymaniu i staniu luzem.
Kuba zawsze podstawiał jedną tylna nogę pod kłodę
a kuc zawsze równiutko
Pod siodłem to samo.
Z czego to może wynikać?
Nie wiem gdzie to dać, jak coś to wykopcie mnie do innego działu. Może powinno to być w pogaduszkach??(aha wstęp do tematu jest trochę długi i troche naukowy, ale wyszło mi że niestety konieczny ).
O co chodzi mi w tym wątku? Otóż mam od jakiegoś czasu zajęcia z tzn gier, na których mowy jest pełno o zabawach, głównie ludzi oczywiscie, ale także i zwierząt(i z zabaw zwierząt mam przygotować godzinny referat...). Jakie są funkcje zabaw, jakie zwierzęta się bawią, czy tylko w młodości czy całe życie itp. Chciałam tutaj poruszyć ten temat w kontekscie porównawczym koni do innych zwierząt. A dlaczego? Bo dzisiejsze zajęcia wywołały u mnie sprzeciw i chciałam się dowiedzieć, co Wy o tym myślicie.
Najpierw zrobię krótki wstęp, by wiadomo było o czym mówimy :
wyszło nam dzisiaj na zajęciach(opierając się oczywiście na doniesieniach naukowców, ale i na własnych obserwacjach), że bawią się głownie ssaki, a oprócz tego niektóre ptaki, gady i ośmiornice. Zwierzęta bawią się głównie w młodości, szczególnie jak mają zapewnioną opiekę rodziców i mogą zużywać energię na zabawę właśnie, a nie np na zdobywanie pożywienia. Bawią się jednak także zwierzęta dorosłe, choć w mniejszym stopniu(tu są różnice gatunkowe, ale o tym za chwilę).
No i tak - wyszło nam, że zabawa jest połączona z inteligencją. Zwierzęta bardziej inteligentne bawią się częściej. Inteligencja z kolei wiąże się z poczuciem znudzenia - np dorosłe osobniki bawią się często z nudy, a nudzą się tylko te inteligentne - zwierzęta prymitywne nie odczuwają czegoś takiego jak znudzenie(to hipoteza wysnuta przez naukowców nie do końca potwierdzona, bo okazuje się że np jednak dość prymitywne wg nauki żółwie mogą się nudzić). Bawią się ponadto przede wszystkim zwierzęta, które żyją w stadach, czyli te co musza się komunikować, koordynować swoje działania itp i dzięki zabawie mogą się nauczyć róznych zachowań, nauczyć systemów komunikacji itp(jest także hipoteza, że tylko te stadne się bawią...). Bawią się prawdopodobnie(znów hipoteza)tylko zwierzęta długowieczne - i tu jest mowa o tym, że w ciągu życia środowisko zwierząt długowiecznych się zmienia i poprzez zabawę wypracowują wiele zachowań, które mogą się im przydać, nawet jeśli nie do końca wiadomo do czego, w przyszłości. Także podkreślana byłaby tu funkcja adaptacyjna - zabawa to ma byc taki wszechstronny trening, który pomaga w przystosowaniu się zwierzęciu, nawet jak będzie się zmieniać jego środowisko(tu zdaje się można znaleść argumenty przeciw, ja jestem na razie na etapie myślenia o tym). Zabawa może mieć na celu wypracowanie hierarchii(np jak jest kilka młodych osobników w podobnej sytuacji 'materialnej', czyli np mają zapewniony byt przez rodziców i są rówieśnikami w stadzie, to bawiąc sie ustalą sobie kto jest tym wyżej, a kto niżej w hierarchi), nawiaząnie więzi, przystosowanie się dorosłego życia, itd.
No i teraz co tu jest moim zdaniem warte dyskusji. Po pierwsze podobno kopytne bawią sie mniej, niż np mięsożerne. I szczególnie ma to dotyczyć dorosłych osobników u kopytnych. Będe to musiała poruszyc w referacie i zastanawiam się czy to jest prawda? Czy np dorosłe konie rzeczywiscie bawią się bardzo mało(np niech będzie w porównaniu do psów)? Chodzi tu głownie o zabawy międzyosobnicze. I jak to się ma do treningu koni poprzez zabawę? Wiekszość z nas utrzymuje, że konie kochają się bawić i nawet z dorosłym koniem przez zabawę można osiagnąć wiele. Nauka jednak odnosi się do tego inaczej - oczywiście to wszystko co dotyczy zabaw zwierząt do naukowe hipotezy i on wciąż ulegają zmianie, ale tym bardziej chętnie poruszyłabym temat koni, które są chyba niedoceniane(chyba).
Poza tym pani doktor prowadząca zajęcia powiedziała, że inteligentne zwierzęta bawią się częściej i był to jej zdaniem argument za tym, że psy bawia się więcej jak konie. No i dlatego też delfiny czy szympansy maja się bawić najwięcej - byc może tak jest, nie wiem, ale jestem ciekawa waszych obserwacji.
Ja uwazam, że konie mniej inteligentne nie są niż psy(choc od delfinom i szympansom na pewno ustępują). Tylko badania dotyczące inteligencji koni to raczej nowość i są krócej prowadzone niż badania dotyczące psów. Poza tym pani nie bardzo wierzyła mi, ze kuca mozna wyćwiczyć na przewodnika dle niewidomych, gdzie chyba większość z was widziała filmik na youtube, gdzie mały kucyk jest przewodnikiem dla niewidomej pani i radzi sobie równie dobrze jak pies.
Jeszcze oczywiście jest kwestia tego jak żyje dany gatunek. Chociaż tak naprawdę wyszło nam, że to nie ma aż takiego znaczenia jak np poziom inteligencji. Bo np lew zyje w stadzie, a tygrys samotnie, a młode bawią się tak samo. Ciekawe jednak jak to się ma do dorosłych osobników. Wiadomo, że np misie polarne się bawią same ze sobą. To czemu tygrys nie miałby się bawić dorosły I to tak jakby trochę godzi w hipoteze o stadzie - że bawia się tylko zwierzęta stadne, bo większość kotowatych to samotnicy, a każdy kto ma kota wie jak kot kocha się bawić!
To tak tytułem wstępu(trochę przydługiego :roll: ). Chciałam wam zarysować jakie są głowne hipotezy dotyczace zabaw zwierząt i że dyskryminują one jakby konie. Chciałam poznać wasze opinie na ten temat, o ile chce wam się czytać ten przydługi wstęp i coś napisać - czy rzeczywiście jest tak, że koniowate bawią sie mniej niż psowate? I że trudniej je w takim razie poprzez zabawe czegoś nauczyć? Rozsądne argumenty chętnie przedstawię w swoim referacie. Będę też mogła pokazac filmiki z zabawami zwierząt i na pewno nie pominę koni. Może też ktoś z Was ma jakiś filmik z dorosłymi końmi bawiącymi się między sobą. Jak macię nagraną zabawę człowieka z końmi to też wrzućcie jesli macie ochotę tu czy w wątku z ciekawymi linkami w necie, żeby nie robic bałaganu Ale mi mimo wszystko bardziej zalezy na zabawie koni między sobą
PS Wątek o tym jak się nawić z koniem jest, więc nie chce by to się przerodziło w dyskusję o tym jak się bawić z koniem. Bardziej chodzi mi o to by sie zastanowić, jaka funkcje może mieć zabawa dla konia(taka w stadzie) i czy konie bawia się mniej jak np drapieżniki.
Mozna tez poruszyć tu np to, czy pozbawienie młodego osobnika możliwości zabawy wpłynie na niego w dorosłym życiu - np jeśli źrebak nie będzie mógł się bawić z równieśnikami, itp itd.
Co myślę ja, to wypowiem się jak inni coś najpierw powiedzą Na razie podałam wam podstawowe założenia naukowe. JAk znacie bardziej szczegółowe to walcie.
Od jakiegoś czasu przymierzałam się to tej zabawy , tylko ostatnie zimy mało śnieżne .
Miałam nawet kiedyś zaproszenie w Bieszczady na towarzyskie zawody w skiringu , ale tam tez złośliwie śnieg zniknął.
Naturalnie bałam się, bo nigdy wcześniej nie próbowałam .
Ale ostatnie tygodnie i u mnie śniegu sporo , więc spróbowałam, choć za quadem .
Naprawdę fajna zabawa
Dwa krótkie filmiki z moich poczynań - wystarczy kliknąć
Przy okazji konie uczą się obserwując :wink:
Jamnik jak widać też dba o kondycję , a ja jestem gotowa już za koniem
Próbował ktoś tej zabawy?