Szukałam postu chyba, Asio? , która pisała o krzyżowaniu wodzy i o ile dobrze pamiętam, że koń nie rozumie takiego sygnału.
Oczywiście mogłam pomylić autora
To zdjęcia pokazujące takie działania wodzą
i jak widać Kuba doskonale rozumie
Oczywiście byłam uczona, że nie przekłada się rąk poprzez kłąb konia,
ale jak widać niczemu to nie przeszkadza
O ile pamiętam, to w west przekładanie rąk ponad kłąb jest też stosowane.
To jak to jest?
Czy możecie mi polecić organizację prokońską, na której rzecz mogłabym przekazać swój 1%?
w tym roku zaczęłam się zastanawiać nad płcią konia i tym , które najbardziej mi pasują. Z którymi najłatwiej się dogaduję. I ze zdumieniem stwierdziłam, że jeżeli z jakimś koniem się nie dogadywałam to zawsze był to raczej wałach - nigdy klacz!
Byc może jest to zbieg okoliczności, ale przecież jeździłam na wielu koniach. Owszem były i wałachy i ogiery które jakoś tam czułam i jeździło mi się bardzo dobrze.
Ale jednak z klaczami nie miałam żadnych problemów, No i fakt, że poradziłam sobie z układaniem znarowionej Luny...a już Mironek sprawiał mi problemy....mimo, że był koniem dobrze dość wychowanym i spokojnym. Inna sprawa, że ja przez Lunke to dla niego i czasu tyle nie miałam , i chyba - niestety serca aż tyle
Tak czy inaczej jak sądzicie czy ma to znaczenie, czy raczej jest to zbieg okoliczności??????
Więc tak. Wiem, ze jestem krzywa A dokładniej nie rokładam równomiernie wagi w moim ciele.
Chodząc większość ciężaru przerzucam na lewą nogę, która w związku z czym jest zdecydowanie silniejsza.
Jeżdzac nagminnie zjeżdżam na prawą stronę konia, sądze że ma to związek z ta silniejszą lewa nogą
Chciałabym się przejść do jakiegoś specjalisty, porozmawiać. Skoro można coś ze sobą zrobić to czemu nie
Znacie może kręgarzy, fizjoterapeutów godnych polecenia i mogących się tym zająć we Wrocławiu/ na Dolnym śląsku??
Ania Guzowska No ale dlatego wskazałam te zdjęcia - by było widac jaka postawa stanowi problem. Pierwsze nie było ochwatem, choc rzeczywiscie tak ochwat wygląda też. Ale tam była ropa akurat.
.
Może przyda się omówienie najczęściej występowanych przypadków.
Posłużyłam się wypowiedzią Ani
Ania Guzowska No ale dlatego wskazałam te zdjęcia - by było widac jaka postawa stanowi problem. Pierwsze nie było ochwatem, choc rzeczywiscie tak ochwat wygląda też. Ale tam była ropa akurat.
.
Jako ze sytuacja mnie do tego zmusila prosze o recenzje kowali godnych polecenia.
Moze ten temat pomoze nie jednej osobie w znalezieniu Fachowca ktory bedzie pasowal jej rumakowi.
Ja nadal poszukuje kowala z mazowsza. Prosze o pomoc.
Potrzebna pomoc a dokładnie dom i ktoś kochający:
http://www.allegro.pl/show_item.php?item=579189191
p.s. nie wiem gdzie to umieścić :roll: jeśli nie tu to proszę o przeniesienie
Otóż mam ostatnio problem.
Pracuję od jakiegoś czasu z młodą klaczką (4 latka). Konik na lonży, czy pastwisku bardzo żywy. Przez jakiś czas jeździłam na dużym padoku. Kobyłka chętna do pracy, do przodu i wszystko było fajnie. Z pewnych przyczyn musiałam się przenieść na mniejszy padok (20/80m?). Zmiana ogromna. Koń nieodpowiadający na łydki, leniwy. Ruszyć stępem ruszy, zakłusować- owszem. Ale zwiększyć impuls? Wydłużyć chód? Zero reakcji! O zagalopowaniu nie ma mowy... Na bacik reaguje wręcz odwrotnie oraz upracie oddaje z zadu. Zmiana następuje po kilku oddanych skokach, kiedy się nieco rozkręci. Ale co z tego? Chcę mieć konia żywo odpowiadającego na łydki. Zawsze, nie tylko wtedy, gdy się nieco rozrusza.
Jak ją uwrażliwić?
Ps: Tereny za starszym, doświadczonym koniem póki co odpadają.
Pozdrawiam!
Ciągle mam wątpliwości czy dać kobyłkę na zakład czy nie...
Ma ktoś może dośwaidczenia jakieś? Ktoś to przeżywał?
Moja syt. i obawy wyglądają tak:
Mam klaczkę która w czerwcu skończy 3 lata, do tej pory nie robiłam z nią nic, (poza oswajaniem z szeleszczącymi rzeczami, kilkoma sesjami z klikerem, zakładaniem kantara, prowadzeniem na uwiązie i zabaw na koralu)
Głęboko się zastawiam czy oddać klacz na zakład - wszyscy mi to radzą!! Choć ja trochę nie bardzo, bo jak sobie pomyślę to widzę tylko same problemy..
1. Wejście do przyczepy - jeśli by już jechała to z matką - bo do zakładu nie jest strasznie daleko (Bogusławice - ok 20 km ode mnie), a powrotną drogę na mamusi mogę wierzchem wrócić. Mimo wszystko mała nigdy nie jeździła..
2. Nie mam pojęcia jak konia przygotować do zakładu - wiem tylko tyle że koń musi umieć być prowadzony w ręku i umieć chodzić w stępie i kłusie pod jeźdźcem.
3. Arkadia jest koniem który wolno się uczy i potrzebuje dużo czasu do namysłu zanim coś zrobi - ja ją znam i wiem że potrzebuje troszkę więcej czas i boję się że na zakładzie mogą jej nie zrozumieć i za to że czegoś nie będzie chciała zrobić zostanie niepotrzebnie skarcona..
4. Arka (tak krócej) nie toleruje obcych ludzi, jak ktoś oprócz mnie i mamy do niej podchodzi to straszy kładąc uszy na szyję i zachowuje się nerwowo.
5. Boję się że mogą na zakladzie popsuć jej wrażliwą psychikę, albo też może się poprawi jak będzie miała kontakt z obcymi końmi i jeźdźcami.
6. Arka to koń strachliwy, zawsze stoi za innym koniem, nigdy nie zbada czegoś sama, nie odchodzi od innych koni tzn mamy i brata starszego. Istnieje możliwość że na zakładzie się polepszy albo pogorszy i bedzie jeszcze bardziej wszystkiego bała..
7. Sprawa ruchu - u mnie chodzi co dzień na padoku i w tereny, na zakładzie pewnie bedzie chodzić tylko na jazdę czy skoki..
8. Kiedy konia do tego wszystkiego przygotować, przecież 3 latek to ledwo odrośnięty źrebak. Jeśli bym się zdecydowała to na pewno oddam w wieku 4 lat ale i tak uważam że i 4 letni koń stosunkowo mało będzie umiał.
W sumie to nie wiem jak jest na zakładzie i co tam się z końmi robi - ale jakoś przeczucie mi mówi że to co tam się dzieje nie jest ciekawe...
Co Wy na temat zakładu dla klaczy? Piszcie o swoich pozytywnych/negatywnych wrażeniach.
Może ktoś był, widział. wie?
To nie był dobry dzień
Karej od dłuższego czasu ropiało oko. Miałam nadzieję, że to tylko zakłucie, zaprószenie, i takie tam, ale że trwało to za długo - wzięłam weterynarza - okulistę... Diagnoza hm nie za dobra to mało powiedziane. W okolicy trzeciej powieki jest guz. Do czwartku podajemy leki, ale wet niestety nie jest dobrej myśli... Jest prawdopodobieństwo , że powiekę trzeba będzie usunąć, jest również możliwość, że konieczna będzie resekcja całej gałki
Oczywiście nie w domu, a w klinice... Najbliżej mam do Niemiec - Berlin lub Zeeburg (czy jak się to pisze...?) Następny jest Wrocław... W Niemczech niższy koszt transportu i chyba lepszy sprzęt (nie mam pojęcia!), ale koszty leczenia przy dzisiejszym kursie Euro .... tak, czy inaczej trzeba będzie brać kredyt, bo nie mam z czego zapłacić. Do Wrocławia sam transport przerażająco drogi, ale możliwe, że cena leczenia bardziej znośna... Zależy mi jednak przede wszystkim na koniu, na tym aby udało się ją wyleczyć, aby nie bolało... aby żyła... Wyniki histopatologii dopiero za jakieś 2 tygodnie
Jestem przerażona, całkiem szczerze... Na oczach nie znam się zupełnie i nigdy nie spotkałam się z takim problemem. Stąd prośba do osób, które miały kiedykolwiek do czynienia z klinikami i mają tu i tam tzw. znajomości - jeśli konieczna będzie operacja - dokąd jechać - do Niemiec, czy do Wrocławia?