Hipologia Portal
Witaj, Gość
Użytkownik Hasło
Szukaj na forum
Statystyki
 Użytkownicy: 741
 Najnowszy użytkownik: Citasaca
 Wątków na forum: 1,264
 Postów na forum: 36,340

Pełne statystyki
Użytkownicy online
Aktualnie jest 93 użytkowników online.

0 Użytkownik(ów) | 91 Gość(i)
Bing, Google
Ostatnie wątki
Forum: Pleplanie, integrowanie się i inne pogwarki
Odpowiedzi: 1, Wyświetleń: 21
Gasttai 01-08-2025, 02:56 PM
Forum: Pleplanie, integrowanie się i inne pogwarki
Odpowiedzi: 0, Wyświetleń: 11
Joarr 01-08-2025, 04:01 AM
Forum: Pleplanie, integrowanie się i inne pogwarki
Odpowiedzi: 0, Wyświetleń: 14
Joarr 01-07-2025, 09:14 AM
Forum: Pleplanie, integrowanie się i inne pogwarki
Odpowiedzi: 3, Wyświetleń: 95
Gasttai 01-06-2025, 03:33 PM
Forum: Konie chcą nas rozumieć
Odpowiedzi: 1, Wyświetleń: 9,044
guzow 01-05-2025, 06:21 PM
Forum: Pleplanie, integrowanie się i inne pogwarki
Odpowiedzi: 0, Wyświetleń: 9
vapormo 01-04-2025, 09:31 AM
Forum: Pleplanie, integrowanie się i inne pogwarki
Odpowiedzi: 0, Wyświetleń: 10
vapormo 01-04-2025, 09:27 AM
Forum: O Forum - porady, porządki, aktualności
Odpowiedzi: 0, Wyświetleń: 18
RahulClements 01-03-2025, 07:07 AM
Forum: Pleplanie, integrowanie się i inne pogwarki
Odpowiedzi: 5, Wyświetleń: 13,537
JakubHubbard 12-31-2024, 07:28 AM
Forum: Konie chcą nas rozumieć
Odpowiedzi: 1, Wyświetleń: 11,622
guzow 12-28-2024, 02:10 PM
Jak dopasować odpowiednie wędzidło?
przez Lutejaxx, 11-01-2010, 08:24 PM
Jeżdżę na klaczy 6 letniej, ujezdżonej na poziomie P, ma dosyć żywy temperament jest po Eskudo/ Dido. Jeżdżę obecnie na wędzidle zwykłym, sredniej grubości. Zastanawiam się nad kupnem wędzidła oliwkowym podwójnie łamanym z miedzianym łącznikiem. Czy to dobry wybór??

Jeżdżę na klaczy 6 letniej, ujezdżonej na poziomie P, ma dosyć żywy temperament jest po Eskudo/ Dido. Jeżdżę obecnie na wędzidle zwykłym, sredniej grubości. Zastanawiam się nad kupnem wędzidła oliwkowym podwójnie łamanym z miedzianym łącznikiem. Czy to dobry wybór??

Wędzidło.
przez omry, 10-31-2010, 08:57 PM
Witam.
Zarejestrowałam się na forum dosłownie przed chwilą, jednak przeglądałam je wcześniej i stwierdzam, że jest to chyba najlepsze forum o koniach, w związku z tym chciałabym zapytać o pewną rzecz.
Jeżdżę już konno, co prawda, nie wspaniale, ciągle się uczę, ale jeżdżę. Za trochę ponad rok chcę kupić własnego konia. Przeglądam sobie sprzęt dla konia w sieci i zastanawiam się, czy wędzidło jest w ogóle potrzebne? W stadninie, do której uczęszczam, instruktorzy twierdzą, że koń nie będzie się słuchał, gdy wędzidła nie będzie. Chyba, że byłaby to naprawdę wielka przyjaźń. Wiadomo, że od początku takowej nie będzie. Natomiast w Internecie zdania są bardzo podzielone, ale konkretów nie widzę. Nie chciałabym, żeby mój koń jeździł z wędzidłem. Tak po prostu wolałabym bez, ale przed podjęciem decyzji chciałabym spytać o radę na forum.

Nie widziałam wcześniej podobnego tematu, ale jeśli przeoczyłam, to proszę mnie przekierować, a ten zamknąć.

Pozdrawiam,
Paula P.
Wędzidło.
przez omry, 10-31-2010, 08:57 PM

Witam.
Zarejestrowałam się na forum dosłownie przed chwilą, jednak przeglądałam je wcześniej i stwierdzam, że jest to chyba najlepsze forum o koniach, w związku z tym chciałabym zapytać o pewną rzecz.
Jeżdżę już konno, co prawda, nie wspaniale, ciągle się uczę, ale jeżdżę. Za trochę ponad rok chcę kupić własnego konia. Przeglądam sobie sprzęt dla konia w sieci i zastanawiam się, czy wędzidło jest w ogóle potrzebne? W stadninie, do której uczęszczam, instruktorzy twierdzą, że koń nie będzie się słuchał, gdy wędzidła nie będzie. Chyba, że byłaby to naprawdę wielka przyjaźń. Wiadomo, że od początku takowej nie będzie. Natomiast w Internecie zdania są bardzo podzielone, ale konkretów nie widzę. Nie chciałabym, żeby mój koń jeździł z wędzidłem. Tak po prostu wolałabym bez, ale przed podjęciem decyzji chciałabym spytać o radę na forum.

Nie widziałam wcześniej podobnego tematu, ale jeśli przeoczyłam, to proszę mnie przekierować, a ten zamknąć.

Pozdrawiam,
Paula P.

O ludziach, którzy nie zasługują na psa.
przez Bartosz Marchwica, 10-31-2010, 03:32 PM
Kochani.
Zamieszczam poniżej historię, którą obecnie przeżywamy oboje, a opisała ją moja Małżonka.
W tym miejscu chcę serdecznie podziękować pewnej Osobie z naszego forum, dzięki której pies jest u nas. Dzięki której żyje.


„BAJKA” O YSTVANIE


Historia wydarzyła się, niestety, naprawdę. Zaczęło się jak w bajce i mam nadzieję, że skończy się jak w bajce. Wydarzenia "pomiędzy" nie były niestety bajkowe .
A zaczęło się tak…
16.12.2008 r. w hodowli komondorów przyszedł na świat miot szczeniąt. Urodziło się 8 pięknych maluchów. Dostały imiona na „Y”. Wśród nich był także Ystvan. Wszystkie szczeniaki zdrowo rosły pod troskliwą opieką swojej mamy i naszą. Po skończeniu 7 tygodni maluchy zaczęły wyjeżdżać do swoich nowych domów.
1. marca 2009 r. (po wcześniejszej rozmowie telefonicznej) przyjechał po Ystvana Marcin D. z córką Kają L. Komondor miał być podobno spełnieniem marzeń żony Joanny W. Ystvan pojechał do swojego nowego domu w miejscowości Ochodze. Tam czekał na niego psi towarzysz – westik. Właściciele dostali od nas wydrukowaną „instrukcję obsługi” - wytyczne dotyczące wychowania i pielęgnacji. Obiecali kontaktować się z nami w razie jakichkolwiek problemów z psem. Kilka tygodni po odebraniu Ystvana napisali do nas krótkiego maila, że wszystko w porządku i pies ma się dobrze. Zatem wszyscy byli zadowoleni – tak jak powinno być.
W styczniu 2010 r. napisała do nas pewna Pani z Opola. Bardzo chciała zobaczyć jakiegoś komondora na żywo. Skontaktowałam się więc z p. Macinem D. z Ochocza, czy mogę tę Panią skierować do niego. Odpisał, że nie ma problemu – kazał przekazać namiary na siebie. Do głowy mi nie przyszło, że pies nie nadawał się już do pokazywania komukolwiek….
Mijały kolejne miesiące.
24.10.2010 dostaliśmy informację od Człowieka o Złotym Sercu, że jest do przygarnięcia dwuletni komondor o imieniu Ystvan, bo właściciele chcą go uśpić…. Człowiek, który nas o tym poinformował, znał Ystvana i bardzo go lubił.
Nie zastanawialiśmy się nawet czy weźmiemy psa tylko - kiedy. Po ustaleniu dogodnego terminu spakowaliśmy się i pognaliśmy po "nasze dziecko".
Wiedziałam, że pies jest zaniedbany, kompletnie niewychowany i agresywny. Ale to, co zobaczyłam na miejscu przeszło moje oczekiwania. Normalnie komondor w tym wieku ma już ładnie ukształtowane dredy. Ystvan natomiast ma wielkie kołtuny, zaś tam gdzie ich nie ma jest krótka sierść. Do tego jest koszmarnie brudny. O jego skrzywionej psychice szkoda nawet wspominać…
Człowiek, który go uratował od prawdopodobnej śmierci próbował założyć mu kaganiec. Niestety nie było to łatwe, a Ystvan nikomu innemu nie pozwolił się nawet zbliżyć, atakując bez zastanowienia. Po godzinie prób zjawił się właściciel – Marcin D. Ze środka budynku obserwowałam, jak właściciel pożegna się ze swoim psem. Założył Ystvanowi kaganiec i dosłownie wrzucił go na siłę do bagażnika naszego samochodu, upchał jeszcze jego ogon i zatrzasnął klapę…. Następnie objął dwie znajome dziewczyny i z uśmiechem na ustach poszedł na imprezę, która się akurat tam zaczynała… Nawet nie obejrzał za psem. Kolejny problem stojący na drodze biznesmena został rozwiązany. To zachowanie potwierdziło tylko obraz tego faceta, jaki miałam patrząc na zmarnowanego psa.
Marcin D. i jego żona Joanna W., to ludzie bez serca (delikatnie mówiąc) i chyba bez mózgu… Komondor może i miał być spełnieniem marzeń, ale chyba marzeń o posiadaniu drogiego niepowtarzalnego gadżetu, którym można zaimponować sąsiadom. Niestety po przywiezieniu psa do siebie chyba nawet nie przeczytali instrukcji, jakie od nas dostali. Pies żył sobie na podwórku i sam się wychowywał. Kiedy zaczął dorastać wymyślił sobie, że będzie szefem i tak też zaczął się zachowywać. Raz, drugi, trzeci udało mu się kogoś ugryźć, więc nauczył się, że tak się powinien zachowywać. Nikt go nie nauczył jak właściwie ma się odnaleźć w ludzkim świecie. Pani Joanna W. pewnie chciała mieć pięknego komondora z dredami - jak na zdjęciach w internecie. Tylko nie wpadła na to, że te dredy wymagają jednak trochę pracy. W tym domu nikomu nie chciało się ruszyć palcem przy pielęgnacji sierści Ystvana. W pewnym momencie pies był już tak zaniedbany, że wpakowali go do samochodu i zawieźli do ogolenia. Wygodne prawda? Niestety, sierść komondora rośnie całe życie, więc Ystvan znowu obrósł. I ponownie skołtunił. Więc znowu został zawieziony do ogolenia. I tak męczyli się pani Joanna W. i pan Marcin D. z Ystvanem, a Ystvan z nimi - prawie 2 lata. W pewnym momencie właściciele wpadli na genialny pomysł pozbycia się swojego zaniedbanego problemu. Wymyślili, że psa uśmiercą. To przecież najprostsze rozwiązanie! Zabić jednego psa, bo sam z siebie nie spełnił oczekiwań, a na jego miejsce zapewne kupić sobie coś innego. Niestety nie pomyśleli o tym, żeby do nas zadzwonić kiedy zaczęły się pierwsze problemy z pielęgnacją i zachowaniem. Można było łatwo nauczyć psa właściwego zachowania gdy ten miał rok – teraz to będzie już baaaardzo trudne.
Na szczęście znalazł się jeden Człowiek, który nas poinformował o sytuacji i któremu chciało się poświęcić czas na zabranie Ystvana i przekazanie go nam. Człowiek ten już wcześniej uratował jednego psa od tych samych ludzi. Tak – mały biały westik też się znudził po jakimś czasie i pewnie też skończyłby w piachu, bo tak najprościej.
Teraz Ystvan jest u nas. Na razie musi być w kagańcu – nie wiem jak długo. Zaczynamy go uczyć prawidłowego zachowania, co nie jest łatwe w przypadku dwuletniego komodora, który poznał już swoją siłę i skuteczność argumentu własnych zębów. Nie wiem ile czasu zajmie nam resocjalizacja psa. Zepsutego przez głupich ludzi. Nie wiem, czy kiedykolwiek się to uda. Nie wiem czy uda się coś zrobić z sierścią, czy trzeba go będzie po prostu znowu ogolić. Nie wiem, czy znajdzie się dla Ystvana odpowiedni dom z odpowiedzialnymi ludźmi... Jest wiele niewiadomych. Wiem tylko jedno: Marcin D. i Joanna W. to ludzie, którzy nie powinni mieć żadnych zwierząt. Wiem także, że swoim zachowaniem uczą własne dzieci, że czyjeś życie jest nic nie warte. Być może kiedyś ich dzieci też stwierdzą, że rodzice nie spełniają ich oczekiwań, że im przeszkadzają i też potraktują ich jak niewygodne śmieci… Wierzę głęboko, że zło wyrządzone innym kiedyś wraca do człowieka. Podobnie jak dobro.
Ja nie mam pretensji, że sobie nie poradzili - nie wszyscy umieją wychowywać psy. Zdarzają się też różne sytuacje; bywa, że psa trzeba oddać komuś innemu. Ale nigdy im nie wybaczę, że nie skontaktowali się z nami. Nie dali znać, że coś jest nie tak. Pomoglibyśmy wcześniej. Nigdy im nie wybaczę, że chcieli po cichu uśmiercić psa i nigdy im nie wybaczę, że zmarnowali tak atrakcyjne a niewinne zwierzę.


Jeśli jakiś hodowca chce wiedzieć konkretnie komu nie sprzedawać swoich ukochanych szczeniaków - proszę o kontakt na maila komondor@komondor.pl
Prześlę dokładne dane adresowe byłych właścicieli Ystvana. Być może ta informacja uratuje życie jakiemuś psu zanim trafi do pani Joanny i pana Marcina…

Kochani.
Zamieszczam poniżej historię, którą obecnie przeżywamy oboje, a opisała ją moja Małżonka.
W tym miejscu chcę serdecznie podziękować pewnej Osobie z naszego forum, dzięki której pies jest u nas. Dzięki której żyje.


„BAJKA” O YSTVANIE


Historia wydarzyła się, niestety, naprawdę. Zaczęło się jak w bajce i mam nadzieję, że skończy się jak w bajce. Wydarzenia "pomiędzy" nie były niestety bajkowe .
A zaczęło się tak…
16.12.2008 r. w hodowli komondorów przyszedł na świat miot szczeniąt. Urodziło się 8 pięknych maluchów. Dostały imiona na „Y”. Wśród nich był także Ystvan. Wszystkie szczeniaki zdrowo rosły pod troskliwą opieką swojej mamy i naszą. Po skończeniu 7 tygodni maluchy zaczęły wyjeżdżać do swoich nowych domów.
1. marca 2009 r. (po wcześniejszej rozmowie telefonicznej) przyjechał po Ystvana Marcin D. z córką Kają L. Komondor miał być podobno spełnieniem marzeń żony Joanny W. Ystvan pojechał do swojego nowego domu w miejscowości Ochodze. Tam czekał na niego psi towarzysz – westik. Właściciele dostali od nas wydrukowaną „instrukcję obsługi” - wytyczne dotyczące wychowania i pielęgnacji. Obiecali kontaktować się z nami w razie jakichkolwiek problemów z psem. Kilka tygodni po odebraniu Ystvana napisali do nas krótkiego maila, że wszystko w porządku i pies ma się dobrze. Zatem wszyscy byli zadowoleni – tak jak powinno być.
W styczniu 2010 r. napisała do nas pewna Pani z Opola. Bardzo chciała zobaczyć jakiegoś komondora na żywo. Skontaktowałam się więc z p. Macinem D. z Ochocza, czy mogę tę Panią skierować do niego. Odpisał, że nie ma problemu – kazał przekazać namiary na siebie. Do głowy mi nie przyszło, że pies nie nadawał się już do pokazywania komukolwiek….
Mijały kolejne miesiące.
24.10.2010 dostaliśmy informację od Człowieka o Złotym Sercu, że jest do przygarnięcia dwuletni komondor o imieniu Ystvan, bo właściciele chcą go uśpić…. Człowiek, który nas o tym poinformował, znał Ystvana i bardzo go lubił.
Nie zastanawialiśmy się nawet czy weźmiemy psa tylko - kiedy. Po ustaleniu dogodnego terminu spakowaliśmy się i pognaliśmy po "nasze dziecko".
Wiedziałam, że pies jest zaniedbany, kompletnie niewychowany i agresywny. Ale to, co zobaczyłam na miejscu przeszło moje oczekiwania. Normalnie komondor w tym wieku ma już ładnie ukształtowane dredy. Ystvan natomiast ma wielkie kołtuny, zaś tam gdzie ich nie ma jest krótka sierść. Do tego jest koszmarnie brudny. O jego skrzywionej psychice szkoda nawet wspominać…
Człowiek, który go uratował od prawdopodobnej śmierci próbował założyć mu kaganiec. Niestety nie było to łatwe, a Ystvan nikomu innemu nie pozwolił się nawet zbliżyć, atakując bez zastanowienia. Po godzinie prób zjawił się właściciel – Marcin D. Ze środka budynku obserwowałam, jak właściciel pożegna się ze swoim psem. Założył Ystvanowi kaganiec i dosłownie wrzucił go na siłę do bagażnika naszego samochodu, upchał jeszcze jego ogon i zatrzasnął klapę…. Następnie objął dwie znajome dziewczyny i z uśmiechem na ustach poszedł na imprezę, która się akurat tam zaczynała… Nawet nie obejrzał za psem. Kolejny problem stojący na drodze biznesmena został rozwiązany. To zachowanie potwierdziło tylko obraz tego faceta, jaki miałam patrząc na zmarnowanego psa.
Marcin D. i jego żona Joanna W., to ludzie bez serca (delikatnie mówiąc) i chyba bez mózgu… Komondor może i miał być spełnieniem marzeń, ale chyba marzeń o posiadaniu drogiego niepowtarzalnego gadżetu, którym można zaimponować sąsiadom. Niestety po przywiezieniu psa do siebie chyba nawet nie przeczytali instrukcji, jakie od nas dostali. Pies żył sobie na podwórku i sam się wychowywał. Kiedy zaczął dorastać wymyślił sobie, że będzie szefem i tak też zaczął się zachowywać. Raz, drugi, trzeci udało mu się kogoś ugryźć, więc nauczył się, że tak się powinien zachowywać. Nikt go nie nauczył jak właściwie ma się odnaleźć w ludzkim świecie. Pani Joanna W. pewnie chciała mieć pięknego komondora z dredami - jak na zdjęciach w internecie. Tylko nie wpadła na to, że te dredy wymagają jednak trochę pracy. W tym domu nikomu nie chciało się ruszyć palcem przy pielęgnacji sierści Ystvana. W pewnym momencie pies był już tak zaniedbany, że wpakowali go do samochodu i zawieźli do ogolenia. Wygodne prawda? Niestety, sierść komondora rośnie całe życie, więc Ystvan znowu obrósł. I ponownie skołtunił. Więc znowu został zawieziony do ogolenia. I tak męczyli się pani Joanna W. i pan Marcin D. z Ystvanem, a Ystvan z nimi - prawie 2 lata. W pewnym momencie właściciele wpadli na genialny pomysł pozbycia się swojego zaniedbanego problemu. Wymyślili, że psa uśmiercą. To przecież najprostsze rozwiązanie! Zabić jednego psa, bo sam z siebie nie spełnił oczekiwań, a na jego miejsce zapewne kupić sobie coś innego. Niestety nie pomyśleli o tym, żeby do nas zadzwonić kiedy zaczęły się pierwsze problemy z pielęgnacją i zachowaniem. Można było łatwo nauczyć psa właściwego zachowania gdy ten miał rok – teraz to będzie już baaaardzo trudne.
Na szczęście znalazł się jeden Człowiek, który nas poinformował o sytuacji i któremu chciało się poświęcić czas na zabranie Ystvana i przekazanie go nam. Człowiek ten już wcześniej uratował jednego psa od tych samych ludzi. Tak – mały biały westik też się znudził po jakimś czasie i pewnie też skończyłby w piachu, bo tak najprościej.
Teraz Ystvan jest u nas. Na razie musi być w kagańcu – nie wiem jak długo. Zaczynamy go uczyć prawidłowego zachowania, co nie jest łatwe w przypadku dwuletniego komodora, który poznał już swoją siłę i skuteczność argumentu własnych zębów. Nie wiem ile czasu zajmie nam resocjalizacja psa. Zepsutego przez głupich ludzi. Nie wiem, czy kiedykolwiek się to uda. Nie wiem czy uda się coś zrobić z sierścią, czy trzeba go będzie po prostu znowu ogolić. Nie wiem, czy znajdzie się dla Ystvana odpowiedni dom z odpowiedzialnymi ludźmi... Jest wiele niewiadomych. Wiem tylko jedno: Marcin D. i Joanna W. to ludzie, którzy nie powinni mieć żadnych zwierząt. Wiem także, że swoim zachowaniem uczą własne dzieci, że czyjeś życie jest nic nie warte. Być może kiedyś ich dzieci też stwierdzą, że rodzice nie spełniają ich oczekiwań, że im przeszkadzają i też potraktują ich jak niewygodne śmieci… Wierzę głęboko, że zło wyrządzone innym kiedyś wraca do człowieka. Podobnie jak dobro.
Ja nie mam pretensji, że sobie nie poradzili - nie wszyscy umieją wychowywać psy. Zdarzają się też różne sytuacje; bywa, że psa trzeba oddać komuś innemu. Ale nigdy im nie wybaczę, że nie skontaktowali się z nami. Nie dali znać, że coś jest nie tak. Pomoglibyśmy wcześniej. Nigdy im nie wybaczę, że chcieli po cichu uśmiercić psa i nigdy im nie wybaczę, że zmarnowali tak atrakcyjne a niewinne zwierzę.


Jeśli jakiś hodowca chce wiedzieć konkretnie komu nie sprzedawać swoich ukochanych szczeniaków - proszę o kontakt na maila komondor@komondor.pl
Prześlę dokładne dane adresowe byłych właścicieli Ystvana. Być może ta informacja uratuje życie jakiemuś psu zanim trafi do pani Joanny i pana Marcina…

Problem z zaprzęganiem cd
przez ewa151255, 10-29-2010, 06:59 PM
Już nie mam siły , ciagle ten sam problem,klaczka " warjuje" przy zaprzeganiu,pod siodłem wszystko w porządku,weterynarz też nie zna przyczyny. Koń powinien chodzić w zaprzęgu,ona z jakiegoś powodu nie chce.Wiem ,że hucułki bywają chimeryczne,ale żeby tyle czasu (prawie 4 miesiące).Ona jest sama,żyje w towarzystwie kozy do której jest bardzo przywiązana.Jeśli ktoś ma/miał podobny problem i zna sposób żeby znów klacz chciała chodzić w zaprzęgu , będę wdzięczna
Problem z zaprzęganiem cd
przez ewa151255, 10-29-2010, 06:59 PM

Już nie mam siły , ciagle ten sam problem,klaczka " warjuje" przy zaprzeganiu,pod siodłem wszystko w porządku,weterynarz też nie zna przyczyny. Koń powinien chodzić w zaprzęgu,ona z jakiegoś powodu nie chce.Wiem ,że hucułki bywają chimeryczne,ale żeby tyle czasu (prawie 4 miesiące).Ona jest sama,żyje w towarzystwie kozy do której jest bardzo przywiązana.Jeśli ktoś ma/miał podobny problem i zna sposób żeby znów klacz chciała chodzić w zaprzęgu , będę wdzięczna

Zimowe buty do stajni
przez Julia z Orla, 10-27-2010, 07:25 AM
Czy ktoś z Was trafił na buty jesienno-zimowe, które sprawdziły się w warunkach stajennych i terenowych? Szukam butów, które byłyby:

- naprawdę ciepłe,
- nieprzemakalne,
- na tyle wysokie, żeby nie nasypywał się do nich śnieg

... i nie kosztowałyby 1000 zł.

Chodzi mi o buty dla mnie, ale jeśli panowie mają jakieś godne polecenia śniegowce dla panów to również będę bardzo wdzięczna za informacje :)
Zimowe buty do stajni
przez Julia z Orla, 10-27-2010, 07:25 AM

Czy ktoś z Was trafił na buty jesienno-zimowe, które sprawdziły się w warunkach stajennych i terenowych? Szukam butów, które byłyby:

- naprawdę ciepłe,
- nieprzemakalne,
- na tyle wysokie, żeby nie nasypywał się do nich śnieg

... i nie kosztowałyby 1000 zł.

Chodzi mi o buty dla mnie, ale jeśli panowie mają jakieś godne polecenia śniegowce dla panów to również będę bardzo wdzięczna za informacje :)

krople do końskich oczu
przez ewa151255, 10-24-2010, 06:19 PM
witam ! kto zna dobry sposób na zakropienie oka u konia
krople do końskich oczu
przez ewa151255, 10-24-2010, 06:19 PM

witam ! kto zna dobry sposób na zakropienie oka u konia

Pomóżmy Sandrze!
przez Wojciech Mickunas, 10-24-2010, 02:20 PM
Kochani! Sandra, jest z nami na forum od przeszło 2 lat, a przed dwoma laty spadła z konia łamiąc sobie kręgosłup. Jeden gwałtowny skok konia sprawił, że 17 letnia, pełna życia, pełna planów na przyszłość, (oczywiście planów związanych z końmi) dziewczyna musiała siąść na wózek inwalidzki i rozpocząć nowe życie osoby niepełnosprawnej. Sandrę poznałem podczas egzaminu na odznakę PZJ i zapamiętałem tę uśmiechniętą dziewczynę, bardzo przejętą egzaminem i świetnie odpowiadającą na pytania.
Krótko po wypadku zapytała mnie na GG: "Panie Trenerze, czy osoba niepełnosprawna może być instruktorem?". Zaskoczyło mnie to pytanie, bo nie miałem pojęcia, że Sandra ma na myśli siebie!
Sandra marzy o tym by zostać instruktorem! Pomimo tego, że porusza się na wózku! To marzenie nie jest nierealne, ale póki co, musi skończyć szkołę średnią ucząc się w domu, korzystając z pomocy nauczycieli, którzy do niej przyjeżdżają (mieszka z rodzicami i bratem w małej miejscowości w mieszkaniu o pow. 33mkw!). Nie rozstaje się z ukochanymi końmi. W miarę możliwości stara się mieć z nimi kontakt.

[Obrazek: 1e455f10b2.jpeg]

Do niedawna ulubionym zajęciem Sandry było powożenie ukochanym konikiem polskim o imieniu Oskar zaprzężonym do 2 kołowej bryczki. Niestety los bywa okrutny -miesiąc temu Oskar z powodu kolki przeniósł się na niebieskie pastwiska, Sandrze pozostał jedynie wózek. Wózek inwalidzki, jaki Sandra ma, został kupiony przy udziale środków z NFZ krótko po wypadku. Niestety nie spełnia on wymogów. Jest nie do końca dopasowany do jej warunków fizycznych, jest niewygodny, powoduje bóle pleców i nie nadaje się do poruszania się po nieutwardzonym terenie.
Sandra mogłaby mieć inny wózek, dopasowany lepiej do jej budowy i umożliwiający łatwiejsze poruszanie się w terenie, którym mogłaby łatwo dotrzeć tam gdzie są konie. Niestety taki wózek kosztuje kilka tysięcy zł., a NFZ refunduje część kosztów ale raz na 5 lat! Tak więc na wygodny wózek Sandra musiałaby czekać jeszcze 3 lata.

Kochani Forumowicze! pomóżmy Sandrze, żeby nie musiała czekać tak długo na wózek, który umożliwi jej kontakt z ukochanymi końmi.
Pekao SA . 04124035781111001029163613 Sandra Szulczyńska Stołuń 41/2 66 330 Pszczew .

Każda złotówka wpłacona na to konto będzie przybliżała Sandrę do spełnienia marzeń.
Załączone pliki
.jpg
DSC05825 - Kopia.JPG
Rozmiar: 132.73 KB / Pobrań: 9368
Pomóżmy Sandrze!
przez Wojciech Mickunas, 10-24-2010, 02:20 PM

Kochani! Sandra, jest z nami na forum od przeszło 2 lat, a przed dwoma laty spadła z konia łamiąc sobie kręgosłup. Jeden gwałtowny skok konia sprawił, że 17 letnia, pełna życia, pełna planów na przyszłość, (oczywiście planów związanych z końmi) dziewczyna musiała siąść na wózek inwalidzki i rozpocząć nowe życie osoby niepełnosprawnej. Sandrę poznałem podczas egzaminu na odznakę PZJ i zapamiętałem tę uśmiechniętą dziewczynę, bardzo przejętą egzaminem i świetnie odpowiadającą na pytania.
Krótko po wypadku zapytała mnie na GG: "Panie Trenerze, czy osoba niepełnosprawna może być instruktorem?". Zaskoczyło mnie to pytanie, bo nie miałem pojęcia, że Sandra ma na myśli siebie!
Sandra marzy o tym by zostać instruktorem! Pomimo tego, że porusza się na wózku! To marzenie nie jest nierealne, ale póki co, musi skończyć szkołę średnią ucząc się w domu, korzystając z pomocy nauczycieli, którzy do niej przyjeżdżają (mieszka z rodzicami i bratem w małej miejscowości w mieszkaniu o pow. 33mkw!). Nie rozstaje się z ukochanymi końmi. W miarę możliwości stara się mieć z nimi kontakt.

[Obrazek: 1e455f10b2.jpeg]

Do niedawna ulubionym zajęciem Sandry było powożenie ukochanym konikiem polskim o imieniu Oskar zaprzężonym do 2 kołowej bryczki. Niestety los bywa okrutny -miesiąc temu Oskar z powodu kolki przeniósł się na niebieskie pastwiska, Sandrze pozostał jedynie wózek. Wózek inwalidzki, jaki Sandra ma, został kupiony przy udziale środków z NFZ krótko po wypadku. Niestety nie spełnia on wymogów. Jest nie do końca dopasowany do jej warunków fizycznych, jest niewygodny, powoduje bóle pleców i nie nadaje się do poruszania się po nieutwardzonym terenie.
Sandra mogłaby mieć inny wózek, dopasowany lepiej do jej budowy i umożliwiający łatwiejsze poruszanie się w terenie, którym mogłaby łatwo dotrzeć tam gdzie są konie. Niestety taki wózek kosztuje kilka tysięcy zł., a NFZ refunduje część kosztów ale raz na 5 lat! Tak więc na wygodny wózek Sandra musiałaby czekać jeszcze 3 lata.

Kochani Forumowicze! pomóżmy Sandrze, żeby nie musiała czekać tak długo na wózek, który umożliwi jej kontakt z ukochanymi końmi.
Pekao SA . 04124035781111001029163613 Sandra Szulczyńska Stołuń 41/2 66 330 Pszczew .

Każda złotówka wpłacona na to konto będzie przybliżała Sandrę do spełnienia marzeń.

Załączone pliki
.jpg
DSC05825 - Kopia.JPG
Rozmiar: 132.73 KB / Pobrań: 9368

POMOCY - dziwne ranki na nogach
przez Nygus, 10-22-2010, 08:45 AM
Cześć w załączniu zdjęcie nie wiedomo czego??

Takie oto strupy wyszły na nogach konia znajomej, czy może wiecie co to jest i jak z tym walczyć?

Kuracja jodyną i maścią cynkową nie przyniosła efektu. Nie jest to gruda.

Czy możecie nam jakoś pomóc, walczymy z tym już od dwóch tygodni bez większych sukcesów.

Z góry dziękuje za zainteresowanie, może ktoś z Was miał już z czymś takim doczynienia.

Rany systematycznie są przemywane szarym mydłem i w chwili obecnej smarowane Rivanolem.
Niestety nikt nie wiem co to dokładnie jest.
POMOCY - dziwne ranki na nogach
przez Nygus, 10-22-2010, 08:45 AM

Cześć w załączniu zdjęcie nie wiedomo czego??

Takie oto strupy wyszły na nogach konia znajomej, czy może wiecie co to jest i jak z tym walczyć?

Kuracja jodyną i maścią cynkową nie przyniosła efektu. Nie jest to gruda.

Czy możecie nam jakoś pomóc, walczymy z tym już od dwóch tygodni bez większych sukcesów.

Z góry dziękuje za zainteresowanie, może ktoś z Was miał już z czymś takim doczynienia.

Rany systematycznie są przemywane szarym mydłem i w chwili obecnej smarowane Rivanolem.
Niestety nikt nie wiem co to dokładnie jest.

Konie zimnokrwiste
przez ambrozja, 10-20-2010, 07:21 PM
Czy ktoś się może orientuje, czy w Polsce znajdują się jakieś stadniny koni zimnokrwistych? A jeśli tak, to gdzie i jakich? Smile
Konie zimnokrwiste
przez ambrozja, 10-20-2010, 07:21 PM

Czy ktoś się może orientuje, czy w Polsce znajdują się jakieś stadniny koni zimnokrwistych? A jeśli tak, to gdzie i jakich? Smile

Dzierżawa łąki/ gruntu
przez Anula, 10-20-2010, 01:43 PM
Hejka.. Wiem że temat już był, ale tym razem trochę z innej beczki

Poszukuję 2-3 ha pod stado koni (ogier, kilka klaczy). Chcę rozpocząć hodowlę koników (hucuły albo zimnokrwiste w typie sokólskim). Czy ktoś z was ma może coś odpowiedniego?
Za wszelkie informacje z góry Wam dziękuję. Pozdrawiam
Dzierżawa łąki/ gruntu
przez Anula, 10-20-2010, 01:43 PM

Hejka.. Wiem że temat już był, ale tym razem trochę z innej beczki

Poszukuję 2-3 ha pod stado koni (ogier, kilka klaczy). Chcę rozpocząć hodowlę koników (hucuły albo zimnokrwiste w typie sokólskim). Czy ktoś z was ma może coś odpowiedniego?
Za wszelkie informacje z góry Wam dziękuję. Pozdrawiam

Strony (127): Wstecz 1 46 47 48 49 50 127 Dalej