No to po kolei ale będzie krótko bo sprawy zawodowe mają u mnie (nieststy
) pierszeństwo nad końskimi.
Magda Pawlowicz napisał(a):Co do lepszej i gorszej strony: mam na myśli normalną, właściwą każdemu (no większości) młodemu koniowi asymetrię w ruchu, zakładam że koń jest zdrowy tylko po prostu nie wygimnastykowany jeszcze, nie jednakowo pracujący na obie strony. Czyli powiedzmy w jedną stronę jest w stanie z łatwością i w dobrym zgięciu zrobić powiedzmy woltę w kłusie roboczym niech będzie o średnicy 10 m, a w drugą taki ruch jest trudny: koń może zwalniać albo wypadać trochę zadem na zewnątrz, albo po prostu za mało się zginać.
Każda "właściwa", jak ty to nazywasz asymetria w ruchu młodego konia ma swoje podsatwy w niesymetrycznym ustawieniu kręgosłupa. Więc aby dobrać dobre "ćwiczenia" trzeba zdiagnozować gdzie koń jest krzywy i które mięśnie to wspomagają/powodują.
Jest kilka ćwiczeń uniwersalnych - to baaardzo dynamiczny galop do przodu za sprzączkę (super zademonstrowany na klinkach z Geredem na Poznańskiej Woli) i wersalne rotowanie kręgosłupa po to, aby systemiki mięśnia najdłuższego grzbietu się porozluźniały i ponapinały w każdą stronę - czyli np. zwrot na przodzie w ruchu, takze bardzo dokąłdnie demonstrowany na klinikach.
Co było widać na klinikach to to, że te ćwiczenia plus koń idący w swoim tempie i nie ustawiany od głowy (wewnętrzna wodza dziłała pionowo do góry na zasadzie delikatnej wibracji - "Shake your glass of champagne", jak to nazywał Gerd) zdizłałąy cuda.
Dla mnie osbiście najwiekszym "cudem" była przemiana konia Alicji, któy gdy pojawił się na ujeżdżalni to wyglądął jakby miał przód i tył od innego konia. Piękny ruch i równowaga horyzontalna, którą uzyskał w czasie jednej sesji nie mogły być "zbiegiem okoliczności".
Magda Pawlowicz napisał(a):A co do tej szyi to zaprzeczasz większości znanych mi trenerów zarówno klasycznych jak i westernowych: gimnastyka szyi jest podstawą rozluźnienia grzbietu i uzyskania prawidłowego zgięcia konia w łuku.
No cóż mogę powiedzieć. Strasznie mi przykro, że tyle osób (trenerów) jest tak słabych w dochodzeniu prawdy w swojej profesji i stoi po stronie doktryniarstwa.
Niestety wśród wielu publikacji naukowych na temat kolumny kręgosłupa, którymi się jakoś tak ostnio hobbystycznie fascynuję nie znalażłam ani jednego dowodu na to, że to o czym piszesz jest prawdziwe.
W zasadzie dziwi mnie poualrność tej doktryny.
Żaden z trenerów, którzy są dla mnie autorytetami (Gerd plus dwóch Olimpijczyków) nie propaguje ćwiczeń "wyginania szyi na boki".
Jak dla mnie to gimnatsyka równowagi horyzontalnej i wyprostowanie kręgosłupa (transwersalnej rotacji) jest podstawą rozluźnienia grzbietu. Tylko luźny grzbiet jest w stanie pomóc szyi w rozluźnieniu, nie odwrotnie.
Z resztą wyginanie szyi na boki dziła nieststy troche inaczej (mechanika ruchu) niż "większość znanaych trenerów klasycznych i ujeżdżeniowych" uważa.
Wyginanie szyi na boki rozluzowuje jej mocowanie w podstawie (wiezadła) a napina i przebudowuje szyję po bokach od dołu po potylicę. I to w dwojaki sposób - zależy jak to robimy.
Jeśli otrzebujemy uzyć choć minimum siły (5 gram) aby koniowi szyję zgiąć to tak naprawdę to co próbujemy rozluźnić się napina.
Stań z prostą ręką zamkniętą w pięść wystawioną w bok od swojego ciała. Teraz poproś kogoś aby próbował tą rękę przepchnąć (zgiąc ci ją). co się dzieje? W odruchu obronnym na siłę to co normalnie uległoby wydłużeniu i rozciagnięciu (mięsnie) przy zgięciu teraz walczać napinają się.
dla konia to bardzo, bardzo złe.
Jeśli natomiast twój koń zosatł już nauczony "ustępowania od nacisku" i zgina sam głowę w bok to on używa siły, ale tej do skurczu mięśni po wewnętzrej stronie. Ok, robi to niejako bez przymusu- pytanie tylko po co? Bo przecież ewidentnie widać, że to ćwiczenie "rozciagając" jedną stronę szyi powoduje napięce drugiej. Inaczje to nie dziła. Jest tu więc mocne roooozciaganie struktur po zewnętrznej ale nie ma "rozluźniania".
Gerd na seminarium kikukrotnie podkreślił- "nigdy nie zginaj szyki konia bardziej niż zgięta jest "reszta konia". Czyli - praca nad zmianą ustawienia (rotacją kręgosłupa na drugą stronę) - Tak! Wyginanie szyki na boki - NIE! NIE! NIE!
Magda Pawlowicz napisał(a):Chyba się zgadzasz ze stwierdzeniem, że koń powinien się cały w łuk wpisywać? I jest to jedna z takich rzeczy, których sporo koni nie wymyśli samodzielnie, trzeba im w tym pomóc, podpowiedzieć trochę. I jedną z takich podpowiedzi jest nadanie zgięcia szyi prawda? Oczywiście potem potrzebne jest jeszcze zgięcie w lędźwiach ale ono jest dla konia trudniejsze i przychodzi po zgięciu w szyi, tak wynika z praktyki mojej. Jak chcesz uzyskać choćby woltę? Ale dokładnie, w szczegółach, co zrobisz by zrobić woltę?
Z tym ja się KOMPLETNIE z tym stwierdzeniem NIE ZGADZAM.
Nawet gdybym się chciła zgodzić to nie mogę. Nie mogę ponieważ wiem jak zbudowany jest koń w środku i wiem, że niestety jest to fizycznie niemożliwe aby kręgosłup konia przyjął kształt łuku.
Dobrze jeżdzony koń w zakręcie czy na wolcie, czyli taki, który zaczyna iść "po łuku" ponieważ jego kręgosłup się rotuje, miednica podwija, mięśnie dobrzuszne dzięki temu kurczą i ciagną kończynę wewnętrzną bardziej pod kłodę a luźny grzbiet daje się tej kończynie pouginać w stawach i przejąc więcej obciążenia- któremu w tym zakręcie oddamy zewnętzrną wodzę tak aby mógł się "wyciagnać" (Tak, tak! oddamy zewnętrzną wodzę!! O tym też Gerd często przypomniła jeżdżącym na klinikach) sam "wygnie w łuk" (jeśli już używamy takiego okreśłenia) swój kręgosłup w odcinku szyjnym bo będzie to naturalne następstwo ruchu (i rotacji) kolumny kręgosłupa.[/quote]
Magda Pawlowicz napisał(a):A co do posłuszeństwa i podporządkowania konia to ja zdania nie zmienię, gdyby twój koń był posłuszny to nie przeciągała byś się z nim na tej ostatniej jeździe! Inna sprawa, że ja bym nie wyszła w teren z koniem, który od tygodnia nie chodził, nie będąc na 100% pewna zachowania konia, właśnie po to, by takiego konfliktu nie prowokować.
Musiałam się jednak mało precyzyjnie wyrazić. Mój kon jest ofiarą mojej minionej fascynaci ideami ustępowania do nacisku. I jako osoba stosunkowo uparta momentami (niestety) tak wyegzekwowałam swego czasu na zwierzęciu tą ideę, że teraz wystarczy, że "zamknę rękę" i dam łydkę i tadammm - mam coś co osoby, które nigdy nie siedziały na prawdziwie dobrze ujeżdzonym koniu nazywają "masełko w potylicy". Biedne zwierzę bezwolnie przejmuje moje wskazania co do "położenia" jego głowy, bez względu na to, czy mięśnie kolumny kręgosłupa i więzadło nadkolcowe i karkowe są aktualnie we wzajemnej współpracy ( i takim tonisue), którego następstwem byłoby własnie takie ustawienie głowy. Innymi słowy - mój koń zawsze może mieć głowę w pionie. Mogę galopować "pełną epą" i głowa będzie w pionie! Bardzo musze uważać przy skokach bo jeśli przeszkody są banalnie niskie to gdy ja się zagalopuje i pomajzluję przy najeździe to mój Koń, który uwielbia słuchać tego co do niego mówę zaraz zareaguje - "co? głowa w pionie? Mówisz i masz kochana" i sruuu skok z głową w pionie - makabra!
Nie musiałam się więc z koniem w terenie przeciagać - wystarczyło zamknąć rekę i wywołać siłe tych 5 gram
tomekpawwaw napisał(a):Kotbury- mam czasem wrażenie, że wychodząc ze słusznych założeń dochodzisz jednak czasem do błędnych, a przynajmniej zbyt daleko idących wniosków i tak np :
-kwestia posłuszeństwa- Podejmując się ujeżdżenia konia musimy ustalić jakieś zasady, w końcu to koń powinien wykonywać nasze polecenia, zaś człowiek ma dbać o to aby ta "zabawa" nie była dla konia zanadto uciążliwa a zwłaszcza szkodliwa "stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś ". Jeżeli koń ma nas nosić bez szkody dla zdrowia to musimy go wytrenować, a więc nakłonić do wysiłku większego niż podjąłby sam (w naturze załatwiały to drapieżniki). Oczywiście z faktu, że koń stał się wobec nas posłuszny wynika również pewne ryzyko, mianowicie, że zmusimy go do pracy, która może mu zaszkodzić, dlatego ujeżdżanie koni wymaga wiedzy.
No właśnie- wydaje mi się, że ostatnie zdanie jest odpowiedzią na pytanie. Ja po prostu uważam, że wypracowanie równowagi horyzontalnej na zdrowym (normalnym koniu) powinno być przed wypracowywaniem "posłuszeństwa".
Stare inestrukcje zajeżzania konia mówią o tym, że młodego konia nie zatrzymuje sie np. w ogóle wodzami czy dosiadem. Jak chemy "stanąć" to dojeżzamy np. do płotu, kąta ujeżdzalni itd. blokując koniowi fizycznie możliwośc ruchu naprzód. Nie ma mowy o "nauce ustęowania od nacisku" i takiej kontroli ruchu o jakiej tu mówimy.
Jedna z najlpszych książek na temat jeździectwa jaka została stworzona przez człowieka (czyli Konia kształtuje jeździec) zawiera doskonałe instrukcje pracy w terenie. Przez pierwszy rok jazdy jedynie galop w terenie. Młode konie jeżdzone w ten sposób muszą mieć możliwość nacieszyć się ruchem i najpierw wybrykać (tak, tak z jeźdźcem na grzbiecie i nikt ich brykania batem nie oduczał). Potem, gdy wydłuża im się odcinki galopu z czasem nie kescytują się już tak takimi wyprawami i wręcz uczą się oszczędzać siły.
Ja pisałam o swoim Koniu, któremu to przez moja głupotę i wiarę w doktryniarstwo nie dane było zaznać porządnej pracy w terenie. Teraz staramy się to nadrobić. ten rok ma być naszym rokiem terenowym
Nie mam się co na konia złościć, że jak dostał wiatru pod ogon to chcił polatać. Głupia baba powinnam wodze oddać i jeszcze go do przodu wysać a nie się bać. Strach to wstrętny doradca.
tomekpawwaw napisał(a):-ustawienie głowy i szyi- z faktu, iż prawidłowo jeżdżony koń sam ustawi głowę w wygodnej dlań pozycji, z nosem mniej lub bardziej zbliżonym do pionu nie wynika to, że musimy zdać się jedynie na niego i nie wolno w pozycję głowy i szyi ingerować. Zginanie (boczne i w pionie) jest ćwiczeniem gimnastycznym,( podobnie jak chody boczne). Jeżeli koń łatwo ugina potylicę ( w rzeczywistości górny odcinek szyi) w pionie i na boki to znaczy że jego górne umięśnienie nie jest usztywnione (czyli może spełniać funkcję ruchową).
No i tu mam inne zdanie. Luźność w potylicy jest efektem prawidłowej pracy grzbietu i uzyskanego zebrania. Nie da się tej luźności wypracować wyginaniem. To tak jakby u człowieka rozciagać np. więzadło krzyżowe. Ono staje się elastyczne (czyli rozciaga się wtedy kiedy trzeba i na tyle ile trzeba i kurczy wtedy gdy trzeba i na tyle ile trzeba) gdy mięśnie, z którymi jest połączone są silne i pracują prawidłowo.
tomekpawwaw napisał(a):Ujeżdżony koń dźwiga ciężar dzięki obniżeniu lędźwi, napinającemu górne więzadła kręgosłupa "od tyłu" bez angażowania w to szyi ,tzn szyja jest unoszona w nasadzie w sposób bierny, poprzez napięte więzadła nadkolcowe, a nie poprzez działanie jej górnych mięśni.
Tu też widze to trochę inaczej. To nie obniżenie lędźwi powoduje udźwig ciężaru, to rotacja miednicy, która jest możliwa dzięki luźności mięśnia najdłuższego grzbietu. Jeśli ten będzie skurczony, to trzyma i miednicę i całą noge - nie może ona więc wkraczać pod kłodę. Wkraczanie pod kłodę to jedno. Nie jest jednoznaczne z "obniżeniem lędźwi" jak to nazwałeś. To silne mieśnie nóg, i caly system tkanek miekkich przejmuje pracę i koń zgina bardziej wszytkie stawy (stetem gumek od gaci w nodze) kumuluje energię i oddaje ją przy wyrzucie kończyny. Wektor siły skierowany do przodu jest zamieniany na siłę dziłającą do góry. Robi nam się wypadkowa dówch wektorów (przód i góra) i otrzymujemy nasza wypadkową. Dzięki temu koń uzyskuje więszą równowagę a laik patrzący z boku widzi "obniżenie lędźwi i przeniesinie ciężaru na tył".
tomekpawwaw napisał(a):Jeżeli te będą napięte, to nos wysunie się do przodu i w górę.
... ale jeżeli jednocześnie koń zostanie nauczony poruszać się z napietymi mięśniami dolnej linii szyi (ustępować od nacisku wędzidła) to nos będzie w pionie (a nawet czasami za!) a więzadło, o którym piszesz zostanie napięte do granic jego fizjologicznych możliwości. To włąsnie obserwujemy ostnio na olimpijskich czworobokach nieststy nader często.
tomekpawwaw napisał(a):Przy okazji jeżeli szyja konia będzie całkiem luźna, to koń będzie się poruszał z nosem przy ziemi albo opierał się(dosłownie) na wodzach (miałem kiedyś do czynienia z takim koniem, jak mu się oddało wodze to schodził nosem do ziemi i zaczynał się potykać, dosłownie nie potrafił sam utrzymać równowagi bez "podtrzymywania " wodzami.
NIestety ale osoba siedząca na koniu nijak jest w stanie podnieść Konia za wodze i utrzymać za niego równowagę, choć owszem, że mieć takie wrażenie. O tym czemu konie się potykają i o koniu "uwalonym na przodzie" napiszę w przyszłym tygodniu.
Dzięki za wsyztkie uwagi - dobrze jest móc powymieniać się poglądami.
Jak to śpiewał Kuba Sienkiewicz "jak wszyscy zgadzają się ze sobą, to będzie nadal tak jak jest".