Co do atmosfery w stajniach to mi się nie wolno wypowiadać
Za to aby sobie umilić atmosferę to proponuję gwizdanie lub śpiewanie. To jest bardzo proste "ćwiczenie" a ile zysku!
Przyjeżdżamy do stajni i robimy to, co zwykle (i to co nie wiedzieć czemu zwykle innym przeszkadza) ale sobie przy tym gwiżdżemy lub śpiewamy. Warunek konieczny - gwiżdżemy i śpiewamy stosunkowo głośno... po to aby:
a) ci co to zawsze wszystko im przeszkadza stanęli wryci i nie zdążyli zepsuć atmosfery durnymi tekstami czy zachowaniami
b) na tyle głośno aby nie być w stanie usłyszeć co ktoś inny do nas ( o nas) mówi..
a jak się przepona rozluźnia!!!
No dobra ale koniec głupot nie na temat. Wracam do tematu wątku, a raczej do moich znaków zapytania, które mi się zaczynają pojawiać. Towar na moich półkach w mózgu już się poukładał, to co się nie ułożyło, już niestety wyleciało i pojawiają się znaki zapytania.
Moje dzisiejsze przemyślenia można spiąć znanym bardzo zdaniem
KROPLA DRĄŻY SKAŁĘ
Człowiek i koń to dwa fenomenalne dzieła ewolucji. Pomijam kwestie piękna, bo to rzecz względna bądź jednostkowa ale prawdziwe piękno i fenomen człowieka i konia polega na ich bardzo specyficznej inteligencji. I nie mam na myśli inteligencji rozumianej jako jakieś IQ czy inne "jak nie znasz tabliczki mnożenia toś cymbał" ale mam na myśli inteligencję ich organizmów, której integralnym składnikiem jest zdolność adaptacji do zmieniających się warunków bytowych.
Konie (bez pomocy człowieka) fizycznie są w stanie funkcjonować na prawie całej kuli ziemskiej. Dobrze się mają w miejscach gdzie zima króluje nad innymi porami roku,dobrze się mają w surowym klimacie pustyń Namibii, zdrowo sobie żyją w europejskiej obfitości jak i w minimalistycznej przestrzeni stepowej.
Nie muszę się chyba rozpisywać nad miejscami, które na Ziemi skolonizował człowiek ale wystarczającym chyba dowodem na to jest istnienie takich miast jak Irkuck czy Bagdad.
Zdolność dostosowania się organizmów jest wręcz fenomenalna i wynika poniekąd ze zdolności samoleczenia, ze zdolności samoporządkowania się struktur. To fenomen mózgu, który w imię przetrwania potrafi przeprogramować ciało i wzorce ruchowe.
Skrzywienie lateralne koni (czy tak to się fachowo nazywa), jest (było) im potrzebne w naturze. O tym wspomniał Gerd, o eksperymencie kiedyś przeprowadzonym (konie wypuszczone na wolności i pognane w siną dal, zataczały koło jedne w lewo, drugie w prawo i wracały do punktu wyjścia). Nie wspomniał o tym, że takie same eksperymenty przeprowadzono także na ludziach i wynik był identyczny. Też jesteśmy "krzywi" na "prawo" lub "lewo i np. jedną nogą robimy krótszy krok... co w przypadku naszej dwunożności w eksperymencie zaowocowało zrobieniem przez badanych duuuużego koła, choć oni sami byli przekonani, że szli prosto.
O ile skrzywienie lateralne u koni w naturze może być skutecznym mechanizmem adaptacyjnym ratującym życie członkom rozproszonego przez drapieżnika stada, o tyle jednak w momencie gdy koń dźwiga na grzbiecie jeźdźca, skrzywienie, które przekłada się na nierównomierne zużywanie się pewnych elementów ciała, jest długofalowo bardzo szkodliwe.
Jest szkodliwe długofalowo - kropla drąży skałę. Żaden koń nie dozna poważnej kontuzji lub nie zetrze sobie nadmiernie i nierównomiernie powierzchni stawowych (będąc krzywym lateralnie) jeśli max dwa razy w tygodniu będzie jeżdżony w teren na długiej wodzy. Czemu na długiej wodzy - bo wtedy uaktywnić się może cały jego mechanizm kompensujący skrzywienie. Mózg sobie znajdzie drogę do takiego poruszania gdzie skrzywienie vs. jeździec na grzbiecie czynić będzie najmniejszą szkodę. Nie ma nic gorszego niż siłowe ustawianie w ramy krzywego konia, bo mózg wtedy nie ma jakichkolwiek możliwości przystosowawczych, bo z całym szacunkiem "zdrowy mózg konia" nie ogarnie zamysłu mózgu człowieka chorego na "jego wizję konia".
Ale obiecałam post wcześniej, że będzie o chodach bocznych. Dzięki Gerdowi zapaliła mi się w końcu w głowie taka żaróweczka! Pikło mi w mózgu, że się tak wyrażę, z korzyścią dla mojego konia. W ten weeknd znów wróciliśmy do ustępowań na przodzie.
Ok. mówiąc ustępowanie na przodzie mam na myśli robienie małego kółka przodem a dużego kółka zadem - chodiz o to aby:
a) koń nie kręcił się w miejscu tylko zawsze poniekąd minimalnie kroczył do przodu
b) poruszał się baaardzo, baaardzo wolno- jak najwolniej.
Dlaczego?
Ad a) dlatego, że takie piękne katalogowe kręcenie bączka gdzie osią obrotu jest jedna przednia kończyna nie ma niestety na etapie szkolenia początkowego za dużej wartości prostującej ponieważ blokuje łopatki
Ktoś powie: no i co z tego, przecież my prostujemy kręgosłup za łopatkami, prostujemy tył!
A właśnie, że nie!!! Niestety ale najczęściej, że się tak wyrażę nie wiemy co prostujemy. Już tłumaczę.
Kochany rekreancie jeśli, gdy sobie kłusujesz na swoim koniu robiąc woltę dajmy na to w lewo lub w prawo i masz poczucie, że siodło cię zasysa w jedną stronę, że cię krzywo usadza to potrzebujesz prostować najprawdopodobniej kręgosłup konia... i to najprawdopodobniej nie tyle w płaszczyźnie prawo lewo tylko musisz zniwelować tzw. "transversal rotation" (nie znam polskiej nazwy na to... nawet nie wiem czy istnieje).
Jeśli natomiast jadąc tą swoją woltę czujesz raczej coś w stylu "wywalania ci biodra do przodu" to kochany raczej potrzebujesz prostować kręgosłup właśnie w płaszczyźnie lateralnej i często w odcinku bliżej łopatek.
Jeśli natomiast nie czujesz nic, to albo masz super "prostego" konia i po prostu pozazdrościć, albo znów nie jesteś "tu i teraz" i myślisz aktualnie o dupie maryni, o tym co w pracy, co myślą ci co stoją obok, o niezapłaconych rachunkach, o tym co na obiad itd... to idź zapłać rachunki, kup to co na obiad, obróć się plecami do tych co stoją obok i wróć potem.
Co to jest "transversal rotation" - to skrzywienie kręgosłupa w płaszczyźnie... jak wam to wytłumaczyć... wyobraźcie sobie, że stajecie za ogonem swojego konia, twarzą w stronę zadu i rozkładacie ręce na bok. Teraz wasza głowa to niejako wyrostki kolczyste, wasza klatka piersiowa to kręgosłup sam w sobie (kręgi, trzon), a wasze rozłożone ręce to wyrostki boczne. Teraz wyobraźcie sobie, że robicie skłony boczne, jedna ręka sięga w kierunku ziemi, tym samym druga podnosi się do góry. Coś jakby samolot pomachał skrzydłami. Tak jest ustawiony kręgosłup wielu koni "krzywych na prawo/ lewo".
Dlaczego tak, a nie jakby się wydawać na pierwszy rzut oka mogło, skoro koń jest krzyw np. na lewo to po prostu cały jego kręgosłup powinien mieć kształt łagodnego łuku, którego ramiona są skierowane w lewo a brzusiec w prawo?
Znów musimy "think inside the horse" i spojrzeć bliżej na ten nieszczęsny kręgosłup, a raczej na skróty myślowe, które przez to, że weszły na stałe do języka potocznego stały się dogmatami.
Na żadnej wolcie kręgosłup konia nie wygina się w łuk a jego bok nie "oplata" rekreanacie kochany twojej nogi. W zasadzie ruchomość kręgosłupa konia jest stosunkowo ograniczona a w odcinku żebrowym prawie żadna. Kręgosłup konia składa się z kręgów, a nie z wagoników pociągu. Nie ma lokomotywy, która ciągnie tylko jest zad, który pcha. Ustawcie sobie drewniane klocki jeden za drugim i popchnijcie je palcem. Co się stanie? Wiadomo, klocki przesuną się w kierunku, w którym je pchamy, z prędkością, którą im nadajemy. A teraz ustawcie sobie te klocki w "łuk" i popchnijcie ostatni

efektu nie trzeba tłumaczyć.
Gdyby kręgosłup konia na wolcie wyginał się w "idealny łuk" to każdy koń w takiej chwili poruszałby się jak koń z syndromem trzeszczkowym. Pojawiałaby się nieregularność chodu, koń zawsze na łukach by zwalniał, bo siła pchająca zadu nie mogłaby być transportowana od tyłu do przodu przez cały kręgosłup.
Swoją drogą mam silne podejrzenia, że wiele koni zdiagnozowanych jako "trzeszczkowce" nie potrzebuje kuracji tildrenem tylko rehabilitacji ruchowej.
Wracając do kręgosłupa i transversal rotation. Rozumiecie już na czym polega skrzywienie kręgosłupa konia, który "zasysa was" na jedną stronę, powoduje to, że "krzywo siedzicie w siodle".
Czy jesteś więc rekreancie kochany w stanie "wyprostować" taki kręgosłup?
I tak i nie. Ponieważ, tak, efektem pracy powinien być kręgosłup prosty (niezrotowany), z drugiej strony to nie kręgosłup wymaga pracy ale mięśnie, bo to one powodują takie a nie inne ustawienie kręgosłupa.
To jest bardzo dobra wiadomość!!! Gdyby aby wyprostować kręgosłup konia potrzeba było fizycznie prostować kręgosłup (wyginać konia dookoła łydki, zmieniać mu ustawienie kopyt itd.) to jeśli nie miałeś szczęścia urodzić się w rodzinie królewskiej, albo wygrać w totka to raczej marne twoje szanse. No bo hiropraktyk, masażysta, kowal, który doda kolejne magiczne wkładki pod podkowy, weterynarz, który ostrzyka - to wszystko kosztuje kuuupę kasy.
Fakt jest taki, że wystarczy wskazać mózgowi drogę a on skomunikuje się z mięśniami. Kiedy wymagane jest takie "transversal rotation" i jest ono dobre i wskazane? Ano wtedy np. gdy zadnie nogi krzyżują się pod kłodą właśnie w takim ćwiczeniu jakie na swoich klinikach objaśniał Gerd. Podobnie dzieje się gdy zad wędruje do środka. Chodzi o to, że nagle jedna z nóg zadnich wkracza pod kłodę w przód i w bok. Podobnie dzieje się gdy stępujemy/kłusujemy na niedużym kole.
Noga wkracza pod kłodę. Aby mogła to zrobić pracują mięśnie dobrzuszne, to one ciągną miednicę tak, że niejako obniża się ona po stronie wkraczającej nogi ( o ile jeździec nie przeciwdziała temu ciągnąc za wodze lub "ustawiając" głowę konia) a kręgosłup się rotuje (samolocik macha skrzydłami).
I teraz esencja: jeśli wasz koń ma "transversal rotation" na lewo to robienie ćwiczeń tego typu na lewo da mu niewiele - ba! W niektórych przypadkach (brak czucia tyłkiem) może zaszkodzić - pogłębiać skrzywienie. Za to robienie tego typu ćwiczeń na prawo może pomóc - o ile zrobi się je dobrze:
a) baaardo powoli - tak aby nowe odruchy mięśniowe mogły zostać przez mózg zanalizowane i wprowadzone do "kanonu poruszania się"
b) baaardzo delikatnie - tak aby koń sam wykonywał to ćwiczenie bez użycia siły. Być może będziecie musieli na początku zastosować mocniejsze pomoce ale ważne aby w dalszej części wykonywania ćwiczenia, nie pchać konia i nie blokować mu głowy i łopatek. Czemu? Rehabilitacja na siłę (gdzie np. macha się czyjąś kończyną w te i nazad jest dobra tylko w przypadku dzieci z porażeniem mózgowym, ale ona nie mają kompletnie wpływu na swój ruch i trzeba ruszać ich kończynami aby wytworzyły się połączenia nerwowe jakikolwiek). W przypadku organizmów zdrowych chodzi o samoświadomość ruchu. Jak coś każą ci robić w pośpiechu i pod przymusem raczej nie zapamiętasz ruchów, tylko to jak uniknąć negatywnych konsekwencji, będziesz się ruszać napięty, sztywny i masz spore szanse nabawić się kontuzji. Z całą pewnością gdy presja ustanie nie będziesz sam z siebie powtarzać tego, czego się nauczyłeś).
Jest jedno ale przy wszystkich ćwiczeniach 'zginających', które mają prostować. Jeśli wasz tyłek nie da możliwości pracy kręgosłupowi to lepiej w ogóle nie zaczynać. Zacznijcie sobie z ziemi. Popatrzcie co się dzieje i z czym koń ma problem. Wasz tyłek musi:
1. Utrzymać nie za dużą rotację kręgosłupa na stronę, na którą jest zrotowany
2. Pogłębiać rotację na stronę przeciwną (czyli tam gdzie tej rotacji praktycznie nie ma bo koń nie wkracza wystarczająco nogą pod kłodę i nie obniża miednicy po tej stronie bo trzymają go silne i sztywne mięśnie grzbietu)
Czyli - nie dajemy się "przekrzywiać w siodle" na stronę, która nas przekrzywia i na odwrót "przekrzywiamy" się na stronę przeciwną. Tak jak pisałam w poprzednich postach - jak nie mamy oczu w pośladkach to musimy tam mieć serce. I musimy czuć.
Głębokie, usadzające siodło ujeżdżeniowe rekreancie kochany nie pomoże. Twoje biodro musi mieć możliwość opaść w dół (tak jak miednica konia), a wielki klocek zakleszczający kolano na to nie pozwoli. Utrudni ci wysunąć nogę w dół i do przodu. Nie pomoże tym tak popularne "odchyl się do tyłu", bo nikt kto ma swój tułów poza tyłkiem nie ma tego tyłka rozluźnionego. tak się nie da. Automatycznie przy odchylaniu się do tyłu napinają się te mięśnie (te które mamy b. głeboko), które aby tyłkiem coś czuć muszą być rozluźnione.
Wrcając do Ad a) sprzed kilku akapitów. Dlaczego bardzo dobre są ćwiczenia zginające, które prostują takie, gdzie przód konia kroczy - bo jednak większość koni ma niestety mix "trensversal rotation" i lateralnego skrzywienia w obrębie łopatek i żeber (które nie powinno się tam znajdować). Dlatego równomierna praca kręgosłupa ( i kończyn) z przodu tak bardzo podnosi walor tego ćwiczenia. Można powiedzieć, że w pakiecie dostajecie 50% więcej. Pracuje nie pół konia a cały
Aktualnie jak napisałam na samym początku mam trochę znaków zapytania właśnie odnośnie całej mechaniki angażowania mięśni do świadomego prawidłowego ruchu w tym odcinku. Muszę je sobie jeszcze trochę w głowie usystematyzować aby móc je dobrze wyartykułować.
Co mi dało to piknięcie w mózgu i przepracowanie dobrze chodów bocznych na mojej ostatniej jeździe: po 30 metrów kłusa na kontakcie w super równowadze poziomej... i tak wiele razy i po przejściach z galopu w dół i ze stępa w górę. Słowem w naszym wypadku ekstaza! fenomen konia, który "chodzi jak maszyna do szycia"! Nagle przestał być łucznikiem a był koniem.
Czy to osiągnięcie stałe? Raczej nie. Kropla drąży skałę - pooowolne niewielkie ruchy, kłus gdy uzyska się równowagę na niewielkich odcinkach itd. To "nowe poruszanie" jest dla konia b. trudne. To tak jakby ktoś wam po zakuciu w gips na x miesięcy nagle po ściągnieciu kazał biegać, skakać i co ino.
Od kłusowania w tym nowym stanie równowagi dla konia jest tylko jedna lepsza rzecz - to gdy koń sam zakłusowuje w takiej równowadze (utrzymuje ja przy przejściu w górę czy w dół). dlatego lepsze krótkie odcinki kłusa i tzw "luźna lycka i poklepać" niż jechanie w tym stanie aż koń się "rozsypie" czyli zacznie poruszać się w starej równowadze a wy wtedy przejdziecie do stępa i zaczniecie na nowo ćwiczenie. lepiej zapobiegać niż znów naprawiać.
Jak was korci, żeby na jednej jeździe z koniem przepracować "więcej, mocniej i jak wychodzi to jeszcze troszkę" to sobie wyobraźcie, że wasz koń ten krzywy kręgosłup to ma, bo był przez lata w gipsie. Bardzo taka obrazowa metafora pomocna w zachowaniu umiaru.
Kończę. Przy następnej wolnej chwili popisze trochę na temat złego diagnozowania problemu i kompletnego niezrozumienia końskiej anatomii, która u niektórych guru objawia się "barowaniem w celu uzyskania podniesienia wyżej przednich nóg" czy uczeniem piafu przy pomocy bata.