Do Magdy Kaźmierczak - zmień trenerkę i to szybko (wyjasnienie troszkę niżej)
Do Trenera: ja to bym chciała, jeśli w mój tok rozumowania wkradają się delikatnie mówiąc nieścisłości aby jednak trener prostował
A dziś w drugiej części posta znajdziecie
prosty przepis jak za pomocą narzędzi danych wam przez naturę (mózgu i ręki) poprwić forever samopoczucie swojego konia.
Ale najpierw o nachrapnikach i wywożeniu jeźdźców.
Jeśli to wędzidło ma służyć do 'zatrzymywania", "kontorli ruchu naprzód, "opanowywania jego nieposłuszeństwa" to może warto wynaleźć wędzidła "elektrycznie sterowane". Bierzemy sobie statdo koni, wypuszamy na nieogrodzone przestrzenie i za pomocą pilota, jak tylko chcą iść tam gdzie nie chcemy "ciągniemy" za wędzidło. Aby koń sobie nie mógł ulżyć zawiązujemy mu pysk nie jakimś tam nachrapnikim bo jeszcze zniszczy ale sznurkiem od snopowiązałki. Zobaczcie jaka oszczędność- pełna kontrola ruchu, zero wydatków na ogrodzenia!!!
Do czego słuzy porawnie zapięty nachrapnik? - Do tego aby wędzidło nie przesunełao się tam gdzie mogłby dokonac szkód. Do tego i do niczego więcej. Nachrapnik nie służy do tego aby KOŃ NIE MÓGŁ uniknać naporu wędzidła.
Jeśli twój koń za przeproszeniem "spieprza" z tobą np. z wolty (no bo czym inym jest opisane przez ciebie wywożenie) to najprawdopodobniej coś powoduje to, że nie ma on ochoty z tobą na grzbiecie robić tego, o co go prosisz. I żadne wędzidło nawet przyszyte do pyska nie zmieni tego faktu.
Konie spieprzają spod jeźdźca z wielu powodów, o których już tu pisałam.
Mój koń spieprza spode mnie głownie z braku równowagi poziomej. Jeśli rekreancie kochany na początku jazdy jest cacy a potem twój koń spod ciebie spieprza to najczesciej nieststy on się wcale nie nakręca tylko:
a) jest zmęczony - nie wydolnościowo (nie ma zadyszki, nie ejst spocoany) tylko miesniowo. Więc daj mu luźna wodzą (za sprzączkę) i posapcerujcie 5 minut. Albo lepiej zsiądź i pospacerujcie 5 minut.
b) jeśli twój koń zaczyna spieprzać z toba np. z wolty to znaczy, że praca w takim ustawieniu powoduje u niego dyskomfort i chce on stamtąd nawiać. więc być może za dużo wymagasz od jego mieśni i więzadeł. Przejdź do stępa, daj luźną wodzę, daj 5 minut, potem przegalopuj za sprzączkę na prostych a potem "pokręć" chody zginające, które prostują, rusz kłusem w dobrej rónowadze poziomej i wyjedź woltę... jeśli koń nie spieprzy poklep obficie, zsiądz, rozstępuj i podziękuj- mission accomplished. Mniej znaczy więcej.
c) najcześciej konie spieprzają ponieważ powstaje kombinacja punktu a i b i dokładamy do tego trzymanie za pyks. koń trzymany za pysk nie uzyska równowagi poziomej, zacznają go bolec mięśnie, zacznie spieprzać, spieprzanie jeszcze bardziej wybija go z rónowagi, jak do tego dochodzi prośba o pracę na wolcie to już w ogóle nie jest możliwa rónowaga- bolą plecy, bolą nogi, boli całe ciało - pozostaje uciekczka. nakręcanie się zabija odczucia bólu (czesto kulawe konie wypuszczone na padok gdy zaczynaja popisy przed innym osobnikiem przestaja uleć) - podnieta przeszkadza w przewodzneiu bodźców bólowych. Z tego samego powowdu, konie wkkwoskie, galopujące w krosie nawet jak "zaczeszą" jakś przeszkode to galopują dalej i wszelkie kontuzje i kulawizny są widoczne dopiero jak emocje opadną.
Więc nieststy ale najczesciej rekreancie kochany sam jestes przyczyną źle rozumianej energiczności swojego konia. Koń to zwierze, które b. mądrze gospodaruje energią i niechętnie zaczyna pracować w potrójnym tempie z balastem na grzbiecie jak nie musi.
Magda, śmiem twierdzić, że zasznurowanie koniowi pyska nachrapnikiem owszem spowoduje to, że jak zacznie spieprzać a ty pociagniesz to stanie jak wryty... ale to jest działanie na efekt. Osigasz efekt- koń nie może zrobic kroku, jeśli twoja ręka nie odpuści... ale nieststy nie niwelujesz przyczyny. On zawse będzie chciał spieprzać. Zawsze gdy zabraknie wędzidła i nachrapnikakoń będzie spieprzał... no chyba, że wsadzisz mu do pyska ostrzejsze wędzidło, zapniesz mega ciasno nachrapniki i parokrotnie przy próbiue ucieczki wycedzisz mu w dziąsła. wtedy się nauczy, że spiepzranie tak boli, że lepiej nie ryzykować, lepiej dreptać z bólem pleców i nóg, bo to zazwyczaj boli mniej (ból ciagły) niż nagły ostry ból wędzidła. Wyuczona bezradność... "ach jaki ten twój koń grzeczny!", "nie grzeczny tylko leniwy, trzeba non stop pchać". Potrzeba "pchania" to jedne z objawów wyuczonej bezradności.
Zamiast wnikać w kolejne odcienie szarości (nachrapnik bardziej, nachrapnik mniej) zrób mały eksperyment. Gdy tylko poczujesz, że koń chce cię wywieźć następnym razem to od razu zrób półsiad i kompletnie rzuc wodze. KOMPLETNIE. Złap tylko za sprzączkę aby sie biedak nie zaplątał. I jedź nic nie robiąc. Możesz sobie dalej kłusować, jeśli to się działo w kłusie, możesz galopować jeśli koń zagalopuje, po prostych. Ale nie rób nic. Skoro "robienie wielu rzeczy" nie przynosi rezultatu to może "nierobienie" niczego da efekt.
Jeszcze słów kilka o magicznie uspokajającym dziłaniu wolty. Jest to prawda. Konie nakręcone potrafią się na woltach uspokoić ale trzeba umieć odróżnić konia podnieconego od konia spieprzającego spod jeźdźca. Do tego dochodzi jeszcze kwestia tego, w jaki psosób koń porusza sią na prawidłowo jechanej wolcie - działa ona podbnie jak wyginające chody postujące. Kończyna tylna wędruje pod kłodę, wyrostki kolczyste wędrują na wewnętrzną stronę, pochylają się "versal" ( o ile koń nie ma zrotowanego kręgosłupa w drugą stronę i nie powstaje rotacja "transversal"), więzadła się rozciągają, rozciagają się mięśnie strony przeciwnej, pracują mięśnie strony wewnętrznej, koń sam się niesie. Samoniesienie jest przyjemne dla konia. Samosniesienie to nic innego jak dobrze wypracowana rónowaga pozioma z impulsem. Nie ma samoniesienia gdy jest za dużo zmęczenia. Samoniesienie to prawidłowa praca mieśni. Mięsień przemęczony nie pracuje.
Ile razy rekreancie kochany dajesz koniowi na jeździe luźną wodzę i na jak długo?
Od "no wyciągnij się na chwilę" jest dobrze wykonane rzucie z ręki ale od odpoczynku dla mieśni jest luuuuźna wodza.
Podobało mi się, to jak Gerd na seminarium zwrócił uwagę na starą kawaleryjską zasadę - młode konie 4 letnie długa wodza co 4 minuty, konie 5 letnie, co 5 minut, konie 6-cio letnie co 6 itd.
O zasadach vs. doktryniarstwie chciłabym dizś napsiać słów kilka.
Tym razem nie będzie to tym co w koniu ale o tym co w jeźdźcu.
W weeknd miałam w stajni zabawną sytuację. Otóż otoczenie odnotowało, że mój koń znacznie lpeiej się porusza, jednak otoczenie ma tak silne wzorece "estetyczne" wryte do głowy, że nijak nie mogło połączyć obrazka konia, który lepiej się rusza z aktualnym obrazkiem mojej osoby na nim. W końcu padł werdykt, głośno:
- No gdybyś się jeszcze odchyliła do tyłu i usiadła w siodło jak (i tu wskazano inną osobę jeżdżącą obok, która zaraz włączyła się do rozmowy)
Nie chciłało mi się tłumaczyć, że mój koń chodzi lepiej bo właśnie w ogóle nie ochylam się do tyłu i nie "wsiadam" w siodło, bo na tym etapie pracy to zbrodnia dla pleców bo i po co - głową muru nie przebijesz. Za to osoba "wzorzec" stwierdziła, że jeździe lepij od kiedy ma treningi z trenerem x i ceni u niego także to, że on zwraca uwagę na detale, bo także jeździ ujeżdźenie i np. bardzo pilnuje aby nie mieć poziomo ustawionych nadgarstków. Zapytałam osobę "wzrcową" czy wie, z czego to wynika, w sesnie dlaczego nie wolno jeździć z poziomo ustawionymi nadgarstkami.
padła odpowiedź: z eststyki jazdy.
No tak, rekreancie kochany najpierw think inside the horse ale także think inside the ridder. A jak już użyjesz mózgu (i empiri) i posprawdzasz dlaczego coś działa w takim, a nie innym wariancie to odrzuć wszytkie rzeczy związane z estetyką jazdy bo one po porstu nie istnieją!!
Cokolowiek robisz na koniu i wynika to jedynie z "eststyki jazdy" na 99, 9 % jest bez sesnu i robi więcje szkody niż pożytku. ten jeden promil zosatwiam na ewentualna pomyłkę (twoja pomyłkę wynikająca z braku wiedzy

.
Mniemam, że np. kawalerzyści, których życie zależało od poziomu wyszkolenia ich konia oraz od jego (konia) dobrej kondycji fizycznej nie zaprzątali sobie głowy pytaniami w stylu "gdy tnę szbelką szkopa, czy ja aby dobrze wtedy w siodle wyglądam, może gdybym sie jednak bardziej do tyłu odchylił moja jazda byłaby bardziej eststyczna?", "czy mój tyłek jest sexy w półsiadzie na tych nierównościach terenu gdy poginam galopem, może za bardzo go wyginam i czy przy tym moja pięta jest wysatrczająco profesjonalnie w dole?", "Czy moje dłonie aby na pewno wyglądają jak dłonie Nazistowksiego oficera Rzeszy, gdy pomiędzy mymi palcami znajdują się wodze munsztukowe?"...
Dlaczego więc mamy tyle literatury, która opisuje efekt? Dsosiad rozumiany jako postawa na koniu i relacje (ustawienie) względem siebie wielu części ciała, praca ręka rozumiana jako jej położenie itd.?
Ano dlatego, że w tamtych czasach wiedza o anatomii funkcjonalnej organizmów żywych była dopiero w powijakach. Nie istniały zaawansowane metody diagnostyczne (USG itd.). To, co dzieje się w środku można było opisywać jedynie tym, jak to wygląda na zewnątrz.
Rekreancie kochany ty też w domu nie masz USG (chyba, że jesteś córką ginekologa z prywatna praktyką

więc musisz używac mózgu

, który zapewne masz.
Uwaga, Uwaga kochani!!! tadammm (chcialo by się zadąć w famfary
!!!
Teraz nastąpi opis ćwiczenia, które na zawsze wytrzebi z ciebie brzydki nawyk trzymania na koniu "płozonych dłoni".
Co ci jest potrzebne do wykonania tego ćwiczenia:
1. Mózg
2. Przynajmniej jedna (preferowana prawa w przypadku praworęcznych i lewa w przypadku leworęcznych) zdrowa ręka (ręka rozumiana jako, bark, kość raminna wraz z mięsniami, łokieć, kolejna kość, nadgarstek, palce dłoń - czyli ręka od góry do dołu, lub od początku do końca jak ktoś woli)
3. Pięć minut czasu dedykowanego na używanie mózgu i ręki.
Opis ćwiczenia:
stajemy albo siadamy nie mając przed sobą nic i wyciagamy naszą reką. Ustawiamy ją mniej więcje tak jakbysmy trzymali wodze, nadgarstek ustawiamy PIONOWO. Symulujemy teraz jazdę na niesfornym koniu, albo na koniu z olbrzymią amplituda ruchu - innymi słowy rzuca nami góra - góra dół. Używając mózgu bacznie obserwujemy co dzieje się z ręką, którą próbujemy trzymac luźno w jednym miejscu (co by nie walić konia wędzidłem po zębach)... co się dzieje?
Nic! Kompletnie nic, ręka jest tam gdzie chcemy, bo to łokieć amortyzuje wszelkie wstrząsy otwierając się i zamykając. co najważneijsze - nasz "wirtualny" koń może sobie brykać i przez godzine, tak ustawiona ręka ma luźny mięsień ramienia i staw ramienny i łokciowy się nie męczy.
Ok, teraz ustawiamy nadgarstek POZIOMO (pamietamy, że nadal nami rzuca, no dalej poskakać trochę!!!)
Co się dzieje? Po pierwsze od razu sam z siebie napina się miesień ramienia, który to blokuje staw łokciowy. Teraz do "poruszania" stawem łokciowym (zginania ręki w łokciu) potrzebujecie używać siły, kiedy to, gdy nadgarstek był ustawiony pionowo łokieć pracował samoczynnie - był "stawem amortyzatorem". Do tego aktualny zakres ruchu łokcia w takim ustawieniu to "przód - tył" a nie jak to było w przypadku rąk ustwionych pionowo "przód - tył i równoczesnie "góra- dół". Teraz amortyzatorem może być tylko jedn staw- raminny, który nie za bardzo może bo blokuje go napiety miesień.
Dlaczego tak się dzieje? Ano dlatego, że gdy rotujemy poziomo nadgarstek rotuje się cała kość od nadgarsta do łokcia i ma takie ustawienie, które wpływa także na ustawienie kości ramiennej. Oba stawy z pozycji i funkcji "amortyzacja" przechodzą w tryb "akcja". Czynna akcja, która (i to jest jedynie moja teoria i na razie nie mam badań na poarcie tej tezy), pomagała człowiekowi w zdobywaniu pokarmu. Jak łapiemy pazurami zwierzynę, czy coś do siebie przyciagamy, to odruchowo ustawiamy dłoń poziomo, nasza ręka dziła wtedy jak swoisty hak, który potrafi przyciagnąć w nasza stronę rzeczy bardzo ciężkie.
Nie ma na świecie rekreancie kochany takiego Homo sapiens, który trzymając poziomo nadgarstek miałby luźne i amortyzujące stawy ręki (no chyba, że go jakiś chirurg w pijanym widzie źle poskładał, ale to od razu widać, tacy ludzie mają łokieć niejako " z boku ręki").
Wymądzrzanie się więc niektórych "profi" jakoby im trzymanie rąk poziomo nie przeszkadzło jest po prostu najlepszym przykładem na ich nikłe używanie mózgu... lub na pałanie przez nich strszną nienawiścia do własnych koni.
No bo rekreancie kochany, czy chesz aby twój koń czuł w pysku "amortyzację" czy "sztywny, ciagnący hak"?
Jest tylko jedna, jadyna rzecz, która blokuje amortyzujące dziłanie stawów gdy nadgarstek jest pionowo:
mianowicie ciagnięcie w tył

... Nie ma więc opcji aby tzw. "mocny kontakt" czy "przejeżdżanie przez wędzidło było możliwe do osiagnięcia bez wpływu na "luźnosć" ręki. Kiedy ciagniemy za wodze:
a) gdy ustawiamy konia na wędzidle (bo to on ma się zam ustawić a nie my mamy ręka wymusić ustawienie),
b) gdy nie mamy konia na pomocach i do przejscia w dół używamy siły ręki - ciagniemy za wodze
c) gdy nie mamy rónowagi i uzyskujemy "mocny kontakt", który zazwyczaj jest wynikiem trzymania się za wodze (skoro siedzisz odwalony w tył, to na boga musisz się czegoś złapać"
Jazda za sprzączkę to świetne ćwiczenie niekoniecznie tylko dla konia
