03-14-2013, 03:04 PM
I znów sie nie zgodzę (ale to chyba cały lukier na tym forum, że ludzie tu się ze zobą nie zgadzają ale nadal chętnie się słuchają i chca ze sobą rozmawiać).
Aczkowliek mój punkt widzenia jest punktem widzenia rekreanta z bardzo małym doświdczeniem. Nie chcę więc aby to, co napiszę było odebrane jako doktryniarskie dowodzenie wyższości swiat Bożego Nrodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy.
*** i jecze mała dygresja. Tak sobie tu dyskutujemy o koniach i jeździectwie i o tym jak konie kochamy chemy dla nich jak nalepiej. Niestety konie są wciąż jedynie przedmiotem naszej dyskusji. Objawia się to min. w języku w jakim o nich piszemy.
Od tej chwili postanawiam (i zachęcem innych) do pisania słowa Koń w tym wątku z wielkiej litery. Jeżeli ten nieświadomy bohater naszych rozmów ma byc przez nas traktowany jak róny partner to postarajmy sie go odprzedmiotowić. Podobno to w jaki spoósb o czymś/ kims piszemy i mówimy ma ogromny wpływ na to jak o kimś/ czymś zaczynamy myśleć i jak się względem kogoś/czegoś zachowywać.**** koniec dygresji.
To bodajże Steinbrecht (ten od ćwiczenia łopatką do wewnątrz) jest też autorem (lub osbą, która pierwsza dokładnie opsiała) ideę jazdy "wewnętzrna noga, zewnętrzna łydka". Jednak nie wydaje się aby zamysłem Steinbrechta było uczynienie z tej idei doktryny czy kanonu jeździeckiego. Jazda "zewnętzrna wodza, wewnetzrna łydka" była opisan w kontekście prostowania konia (czyli także w kontekście wykonywania łopatką do wewnatrz). Był to obrazowy sposób na to jak z siodła efektywnie móc zarządzać ustawieniem kolumny kręgosłupa.
Jeszcze zanim Steinbrecht opisał "sugestie co do prostowania Konia" (a nie szkołe jazdy czy doktrynę jeździecką) ponad wik wcześniej miejsce maiło urodzenie się innej idei, która także na doś długo wstrząsnęla światem jeździekcm a jej pokłosie gdieniegdzie sieje spustoszenie do dziś.
Mianowicie w swojej historii Pruska kawaleria w XVIIIw. miała przykry incydent. W odpowiedzi na nieprzynoszącą według pewnych wojskowych praktyków jeździectwa ideę jazdy z głową i szyją nisko, powstała idea kompletnej przeciwności. Powstała szkoła całkowitego uniesienia głowy i szyki w celu odblokowania motoryki przodu i wydajniejszego ruchu 'z łopatki'.
Idea po pewnym czasie wcielana w praktykę i owocująca ponadprzeciętną ilością kontuzji została zarzcona także przez jej twórców. Tym niemniej pewne założenia stały się doktryniarskimi regułami. I tak także dziś (co widać na czworobokach) jako ruch najwyższej klasy uznaje się jedynie ten gdy szyja Konia mechanicznie- czyli z apomoca ręki, ustawiana jest wysoko.
Jak to w dziejach ludzkości bywa lubimy popadać ze skrajności w skrajność i po okresie fascynacji całkowita elewacją frontu nastała idea całkowitego opuszczenia frontu (która to w ostnich dekadach ewaluowała do opusczania frontu z maksymalnym "zaokrągleniu" - rolkuru".
Wsztkie te idee poza tym, że są z gruntu fałszywe i dla Konia szkodliwe i bezużyteczne mają jedną wspłną cechę. Ich wyznawcy uznają je za "jedyne właściwe, przełomowe i sluszne" gdy tylko znajda neden najmniejszy dowód, który pasuje do poarcia tezy głoszonej przez daną ideę.
Obserwuję ostanio pułapkę, w którą wpadają osoby, które słusznie zresztą negują ideę cełkowitej elewaci przodu czy rolkur. Wpadają mianowicie w połapkę kolejnej fikcyjnej i bzdurnej idei - jazdy w tzw. "niskim ustawieniu". czyli czyja i głowa Konia nisko.
Aby zrozumieć czemu takie ustawienie jest równie nieporządane w celu uzyskania równowagi poziomej trzeba ponownie think inside teh horse.
Po pierwsze bardzo błedne jest załozenie jakoby podczas jazdy w takim ustawieniu kręgosłup konia się rónomiernie zaokrąglał. każdy kto poświeił choć trochęc czasu aby przyjżec się tej najwązniejszej strukturze w ceile konia wie, zę fizyczne zaokraglenie całego kręgosłupa jest niemożliwe
Druga okropnie fałyszwa teza proklamowan prze tą ideę to teza jakoby poprzez jazdę w takim ustawieniu kręgosłup konia się wydłużał.
Kochany rekreancie - bez względu na to, ile kręgów ma kręgosłup twojego konia czy twój, to są one jednak skonstruowane z materii stosunkowo stałej i ich wielkość i odległość względem siebie została zaprojktowana przez najlepszego projektanta- czyli matke naturę. I siła, która powodowałby ich względme sibie oddalanie się (rozciaganie kręgosłupa?) byłaby siłą, któa powodowałaby przerwanie rdzenia kręgowego.
Szyja, która min. służy do trzymania głowy Konia została wyposażona w mechanizmy (więzadło karkowe). jego maksymalna długość w rozciagnięci nie pozwala Koniowi sięgnąć do trawy gdy ten stoi na bacznosć. To dlatgo konie gdy się pasą albo stają w rozkroku albo z jedną nogą z przodu, inaczej nie dosięgneły by trawy.
To więzadło nie służy do przejęcia pracy mieśni grzbietu w takim (maksymalnym) ustawieniu ponieważ jest to ustawienie wysoko kontuzjogenne. Owszem, podczas dźwigania jeźdzca na grzbiecie szczególnie młode Konie mają często potrzebę odciążenia mieśni grzbietu i przerzucenia pracy na chwilę na więzadło. ale nie jest to sutuacja, do której nalezy dążyć, Konia przymuszać czy ramy, w które Konia trzeba wkładać.
Dlaczego? Ano dlatego, że w takiej pozycji następuje wbrew pzorom wlasnie silne napięcie tego więzadła a co z atym idzie nie jest ono tak elastyczne, szyja traci swoje naturalne możliwosci teleksopowania. Mięśnie podkręgosłupowe traca tonus bo są rozciagniete (może stąd się wzieła idea, że w takij pozycji kręgosłup się rozciąga?). A tonus mięśni podkręgosłupowych jest kluczowy dla zdrowia kręgosłupa, braku kulawizn itd.
Jak to? Zakrzynką niektórzy. Jak to! Przecież kręgosłup ma być rozluźniony, ma pracować!
BZDURA!!!! Kręgosłup ma być prawie nieruchomy. Amplituda ruchów kręgosłupa "góra - dół" powinna być minimalna. Inaczej jeśli kręgosłup lata góra dół to z ciężarem jeźdzca na grzbiecie naprawdę nietrudno o kontuzję. Rekreancie - przecież wewnatrz kręgosłupa znajduje się rdzeń przedłużony a siła pchająca zadu jest przekazywana prze cały kręgosłup jako fala uderzeniowa zrośnietch ze sobą odcinków kręgosłupa, któe dziłają jak młot (lub jak takie zabawki z wiszącymi kulkami, gdzie gdy jedna uderza w kolejne to one stoją za to ostnia w rzędzie odbierając siłę uderzenia zaczyna sie bujać i tak z powrotem aż do utraty energii włożonej w układ).
Co ma prcować- ma pracować mieśień najdłuższy grzbietu (bo am generować ruch) ale nie kręgosłup!!!
Kręgosłup, a co z atym idize i szyja i głowa poinny być ustawione w optymalnej dla konia pozycji.
Jełsi więc młode konie nie chca chodzić z jeźdzcem z głową w dole to wymuszanie takiego ustawienia (wodzami czy czambonem) jest zbrodnią dla ich więzadła karkowego. To mięśnie dobrzuszne wszystkich struktur (czyli podkręgosłupowe i dobrzuszne) powinny przejąć funkcję dźwigania jeźdźca, mięsień najdłuższy grzbietu powinien nie być zblokowany czy też obijany złym dosiadem, a więzadło nie pwoinno się znajdowac w ektrealnej pozycji (głowa i szyja "long and low" czy maksymalnie w górze).
Jełsi więc wymuszanie ustawienia z głową "long and low" ma być do tego treningiem posłuszeństwa to jest niczym więcej niż taką samą przemoca i fzyczną i mentalną jak jazdą na łapie z waleniem ostrogami i popychaniem baciorem.
Nie ma możliwości aby Koń wyprcował sobie rónowagę poziomą jeśli prowokuje się go rękoma do poruszania się w pozcji z szyją i głową mocno w dole. Nieprawidłowa praca struktur wewnętrznych (więzadło karkowe maksymalnie napięte, mięśnie podkręgosłupowe nierpacujące - brak tonusu do pracy) nie pozwala koniowi na samodzelne świadome znalezienie równowagi swojego ciała.
Nie bez przyczyny Gerd na seminarium pokazując (częśc praktyczna) jak osiągnąć równowagę poziomą kazał wszystkim bez wyjątku galopować (I KŁUSOWAĆ) za sprzączkę. tu nie chodziło o ustawienie psyka ale własnie o pozwolenie "koniowi" na probę odnalezienia optymalnej pozycji szyi - takij pozcyji (która poprze zaproszenie do aktywacji wszystkich miesni - intensywny galop do przodu) podniosła napięcie mięśniowe mięsni podkręgosłupowych, nie powodował przeciażeń (nienaturalne napinanie więzadła karkoweg).
Nie uwżam więc aby pierwszą relacją jaka była potrzebna pomiędy Koniem a czlowiekiem było "wypracowanie" hiererchii i cytując "określenie kto rządzi". Przyjmując jeźdźca na grzbiet przede wszystkim potrzebne jest poczucie przyjemności z ruchu, które pojawia się gdy kolumna kręgosłupa pracuje prawidłowo i gdy osiaga się równowagę poziomą. ta rónowaga to nie tylko balans fizyczny ale własnie przede wszystkim psychiczny i to wąłsnie to jest dla Konia takie przyjemne. Maślane oczy, falujące uszy kto choć raz doświadczył to wie. Może sobie obok nas wtedy przejechać Intercity (koło naszego maneżu biegną tory dla relacji Poznań - Krzyż, więc wiem o czym mówię) i nic się nie dzieje. To taka mała Nirvana.
Uzyskanie równowagi fizycznej i psychicznej nie jest możliwe gdy narzucane są działające w miejscach, które nie są przstosowane do odziałującej na nie siły (pysk, głowa szyja) ograniczenia. Ruch jest genrowany przez kolumnę kręgosłupa nie przez głowę, potylice czy nawet nogi. Oddziaływanie na głowę, pysk czy nogi jest gwałtem na mechanizmie ruchu, a tym samym gwałtem na psychice Konia. Nie ma większego znaczenia czy "ustawiamy" głowę konia w górę czy w dół bo wciąż ją "ustawiamy"!
To min. Udo Burger w swojej książce Konia kształtuje jeździec tłumaczył, że młode konie przez pierwsyz rok jeździ w teren i nie było tam mowy o żadnym ustawianiu głowy. Energiczny (ale nie popędzający) ruch do przodu był gwarantem wzmocnienie mięsni podkręgosłupowych i rozluźnieniamieśnia najdłuższego grzbietu na tyle, że po tym rocznym okresie treningu koń miał doskonałą równowagę poziomą i tak porządany dziś kształt szyki pojawiał się jako rezuktat prawidłwoego poruszania się z jeźdźcem na grzbiecie. jako rezultat - nie jako "pierwszy element treningu".
Jełsi ktoś kto pracuje z młodymi końmi nie ma na tyle równowagi i odwagi aby wypracowywać im równowagę pozimą w terenie, jełśli ktoś niema na tyle zrozumienia dla pacy kolumny kręgosłupa, że aby uzyskac porozumienie musi "ustalać herarchię" i wodzami wymuszać posłuszeństwo nie powinen mm zdaniem pracowac z młodymi końmi. Mój koń jest efektem takiej pracy - mało jazdy w terenie, wieczna kontrola ustawieni głowy - efekt- kręgosup zrotowany w dówh miejscahc- odwrotan aroacja w łopatkach i transversal rotation. Nie jestem pewna czy kiedykolwiek uda mi się dojsć z nim do prawidłowej mechaniki ruchu. Nie wiem czy uda mi się wypracować radość z poruszania się.
Acha... mojego konia podjeżzał w początkiwym etapie dwukrotny mistrz Polski. Nie napisze jakiej dyscypliny bo po co.
Aczkowliek mój punkt widzenia jest punktem widzenia rekreanta z bardzo małym doświdczeniem. Nie chcę więc aby to, co napiszę było odebrane jako doktryniarskie dowodzenie wyższości swiat Bożego Nrodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy.
*** i jecze mała dygresja. Tak sobie tu dyskutujemy o koniach i jeździectwie i o tym jak konie kochamy chemy dla nich jak nalepiej. Niestety konie są wciąż jedynie przedmiotem naszej dyskusji. Objawia się to min. w języku w jakim o nich piszemy.
Od tej chwili postanawiam (i zachęcem innych) do pisania słowa Koń w tym wątku z wielkiej litery. Jeżeli ten nieświadomy bohater naszych rozmów ma byc przez nas traktowany jak róny partner to postarajmy sie go odprzedmiotowić. Podobno to w jaki spoósb o czymś/ kims piszemy i mówimy ma ogromny wpływ na to jak o kimś/ czymś zaczynamy myśleć i jak się względem kogoś/czegoś zachowywać.**** koniec dygresji.
To bodajże Steinbrecht (ten od ćwiczenia łopatką do wewnątrz) jest też autorem (lub osbą, która pierwsza dokładnie opsiała) ideę jazdy "wewnętzrna noga, zewnętrzna łydka". Jednak nie wydaje się aby zamysłem Steinbrechta było uczynienie z tej idei doktryny czy kanonu jeździeckiego. Jazda "zewnętzrna wodza, wewnetzrna łydka" była opisan w kontekście prostowania konia (czyli także w kontekście wykonywania łopatką do wewnatrz). Był to obrazowy sposób na to jak z siodła efektywnie móc zarządzać ustawieniem kolumny kręgosłupa.
Jeszcze zanim Steinbrecht opisał "sugestie co do prostowania Konia" (a nie szkołe jazdy czy doktrynę jeździecką) ponad wik wcześniej miejsce maiło urodzenie się innej idei, która także na doś długo wstrząsnęla światem jeździekcm a jej pokłosie gdieniegdzie sieje spustoszenie do dziś.
Mianowicie w swojej historii Pruska kawaleria w XVIIIw. miała przykry incydent. W odpowiedzi na nieprzynoszącą według pewnych wojskowych praktyków jeździectwa ideę jazdy z głową i szyją nisko, powstała idea kompletnej przeciwności. Powstała szkoła całkowitego uniesienia głowy i szyki w celu odblokowania motoryki przodu i wydajniejszego ruchu 'z łopatki'.
Idea po pewnym czasie wcielana w praktykę i owocująca ponadprzeciętną ilością kontuzji została zarzcona także przez jej twórców. Tym niemniej pewne założenia stały się doktryniarskimi regułami. I tak także dziś (co widać na czworobokach) jako ruch najwyższej klasy uznaje się jedynie ten gdy szyja Konia mechanicznie- czyli z apomoca ręki, ustawiana jest wysoko.
Jak to w dziejach ludzkości bywa lubimy popadać ze skrajności w skrajność i po okresie fascynacji całkowita elewacją frontu nastała idea całkowitego opuszczenia frontu (która to w ostnich dekadach ewaluowała do opusczania frontu z maksymalnym "zaokrągleniu" - rolkuru".
Wsztkie te idee poza tym, że są z gruntu fałszywe i dla Konia szkodliwe i bezużyteczne mają jedną wspłną cechę. Ich wyznawcy uznają je za "jedyne właściwe, przełomowe i sluszne" gdy tylko znajda neden najmniejszy dowód, który pasuje do poarcia tezy głoszonej przez daną ideę.
Obserwuję ostanio pułapkę, w którą wpadają osoby, które słusznie zresztą negują ideę cełkowitej elewaci przodu czy rolkur. Wpadają mianowicie w połapkę kolejnej fikcyjnej i bzdurnej idei - jazdy w tzw. "niskim ustawieniu". czyli czyja i głowa Konia nisko.
Aby zrozumieć czemu takie ustawienie jest równie nieporządane w celu uzyskania równowagi poziomej trzeba ponownie think inside teh horse.
Po pierwsze bardzo błedne jest załozenie jakoby podczas jazdy w takim ustawieniu kręgosłup konia się rónomiernie zaokrąglał. każdy kto poświeił choć trochęc czasu aby przyjżec się tej najwązniejszej strukturze w ceile konia wie, zę fizyczne zaokraglenie całego kręgosłupa jest niemożliwe
Druga okropnie fałyszwa teza proklamowan prze tą ideę to teza jakoby poprzez jazdę w takim ustawieniu kręgosłup konia się wydłużał.
Kochany rekreancie - bez względu na to, ile kręgów ma kręgosłup twojego konia czy twój, to są one jednak skonstruowane z materii stosunkowo stałej i ich wielkość i odległość względem siebie została zaprojktowana przez najlepszego projektanta- czyli matke naturę. I siła, która powodowałby ich względme sibie oddalanie się (rozciaganie kręgosłupa?) byłaby siłą, któa powodowałaby przerwanie rdzenia kręgowego.
Szyja, która min. służy do trzymania głowy Konia została wyposażona w mechanizmy (więzadło karkowe). jego maksymalna długość w rozciagnięci nie pozwala Koniowi sięgnąć do trawy gdy ten stoi na bacznosć. To dlatgo konie gdy się pasą albo stają w rozkroku albo z jedną nogą z przodu, inaczej nie dosięgneły by trawy.
To więzadło nie służy do przejęcia pracy mieśni grzbietu w takim (maksymalnym) ustawieniu ponieważ jest to ustawienie wysoko kontuzjogenne. Owszem, podczas dźwigania jeźdzca na grzbiecie szczególnie młode Konie mają często potrzebę odciążenia mieśni grzbietu i przerzucenia pracy na chwilę na więzadło. ale nie jest to sutuacja, do której nalezy dążyć, Konia przymuszać czy ramy, w które Konia trzeba wkładać.
Dlaczego? Ano dlatego, że w takiej pozycji następuje wbrew pzorom wlasnie silne napięcie tego więzadła a co z atym idzie nie jest ono tak elastyczne, szyja traci swoje naturalne możliwosci teleksopowania. Mięśnie podkręgosłupowe traca tonus bo są rozciagniete (może stąd się wzieła idea, że w takij pozycji kręgosłup się rozciąga?). A tonus mięśni podkręgosłupowych jest kluczowy dla zdrowia kręgosłupa, braku kulawizn itd.
Jak to? Zakrzynką niektórzy. Jak to! Przecież kręgosłup ma być rozluźniony, ma pracować!
BZDURA!!!! Kręgosłup ma być prawie nieruchomy. Amplituda ruchów kręgosłupa "góra - dół" powinna być minimalna. Inaczej jeśli kręgosłup lata góra dół to z ciężarem jeźdzca na grzbiecie naprawdę nietrudno o kontuzję. Rekreancie - przecież wewnatrz kręgosłupa znajduje się rdzeń przedłużony a siła pchająca zadu jest przekazywana prze cały kręgosłup jako fala uderzeniowa zrośnietch ze sobą odcinków kręgosłupa, któe dziłają jak młot (lub jak takie zabawki z wiszącymi kulkami, gdzie gdy jedna uderza w kolejne to one stoją za to ostnia w rzędzie odbierając siłę uderzenia zaczyna sie bujać i tak z powrotem aż do utraty energii włożonej w układ).
Co ma prcować- ma pracować mieśień najdłuższy grzbietu (bo am generować ruch) ale nie kręgosłup!!!
Kręgosłup, a co z atym idize i szyja i głowa poinny być ustawione w optymalnej dla konia pozycji.
Jełsi więc młode konie nie chca chodzić z jeźdzcem z głową w dole to wymuszanie takiego ustawienia (wodzami czy czambonem) jest zbrodnią dla ich więzadła karkowego. To mięśnie dobrzuszne wszystkich struktur (czyli podkręgosłupowe i dobrzuszne) powinny przejąć funkcję dźwigania jeźdźca, mięsień najdłuższy grzbietu powinien nie być zblokowany czy też obijany złym dosiadem, a więzadło nie pwoinno się znajdowac w ektrealnej pozycji (głowa i szyja "long and low" czy maksymalnie w górze).
Jełsi więc wymuszanie ustawienia z głową "long and low" ma być do tego treningiem posłuszeństwa to jest niczym więcej niż taką samą przemoca i fzyczną i mentalną jak jazdą na łapie z waleniem ostrogami i popychaniem baciorem.
Nie ma możliwości aby Koń wyprcował sobie rónowagę poziomą jeśli prowokuje się go rękoma do poruszania się w pozcji z szyją i głową mocno w dole. Nieprawidłowa praca struktur wewnętrznych (więzadło karkowe maksymalnie napięte, mięśnie podkręgosłupowe nierpacujące - brak tonusu do pracy) nie pozwala koniowi na samodzelne świadome znalezienie równowagi swojego ciała.
Nie bez przyczyny Gerd na seminarium pokazując (częśc praktyczna) jak osiągnąć równowagę poziomą kazał wszystkim bez wyjątku galopować (I KŁUSOWAĆ) za sprzączkę. tu nie chodziło o ustawienie psyka ale własnie o pozwolenie "koniowi" na probę odnalezienia optymalnej pozycji szyi - takij pozcyji (która poprze zaproszenie do aktywacji wszystkich miesni - intensywny galop do przodu) podniosła napięcie mięśniowe mięsni podkręgosłupowych, nie powodował przeciażeń (nienaturalne napinanie więzadła karkoweg).
Nie uwżam więc aby pierwszą relacją jaka była potrzebna pomiędy Koniem a czlowiekiem było "wypracowanie" hiererchii i cytując "określenie kto rządzi". Przyjmując jeźdźca na grzbiet przede wszystkim potrzebne jest poczucie przyjemności z ruchu, które pojawia się gdy kolumna kręgosłupa pracuje prawidłowo i gdy osiaga się równowagę poziomą. ta rónowaga to nie tylko balans fizyczny ale własnie przede wszystkim psychiczny i to wąłsnie to jest dla Konia takie przyjemne. Maślane oczy, falujące uszy kto choć raz doświadczył to wie. Może sobie obok nas wtedy przejechać Intercity (koło naszego maneżu biegną tory dla relacji Poznań - Krzyż, więc wiem o czym mówię) i nic się nie dzieje. To taka mała Nirvana.
Uzyskanie równowagi fizycznej i psychicznej nie jest możliwe gdy narzucane są działające w miejscach, które nie są przstosowane do odziałującej na nie siły (pysk, głowa szyja) ograniczenia. Ruch jest genrowany przez kolumnę kręgosłupa nie przez głowę, potylice czy nawet nogi. Oddziaływanie na głowę, pysk czy nogi jest gwałtem na mechanizmie ruchu, a tym samym gwałtem na psychice Konia. Nie ma większego znaczenia czy "ustawiamy" głowę konia w górę czy w dół bo wciąż ją "ustawiamy"!
To min. Udo Burger w swojej książce Konia kształtuje jeździec tłumaczył, że młode konie przez pierwsyz rok jeździ w teren i nie było tam mowy o żadnym ustawianiu głowy. Energiczny (ale nie popędzający) ruch do przodu był gwarantem wzmocnienie mięsni podkręgosłupowych i rozluźnieniamieśnia najdłuższego grzbietu na tyle, że po tym rocznym okresie treningu koń miał doskonałą równowagę poziomą i tak porządany dziś kształt szyki pojawiał się jako rezuktat prawidłwoego poruszania się z jeźdźcem na grzbiecie. jako rezultat - nie jako "pierwszy element treningu".
Jełsi ktoś kto pracuje z młodymi końmi nie ma na tyle równowagi i odwagi aby wypracowywać im równowagę pozimą w terenie, jełśli ktoś niema na tyle zrozumienia dla pacy kolumny kręgosłupa, że aby uzyskac porozumienie musi "ustalać herarchię" i wodzami wymuszać posłuszeństwo nie powinen mm zdaniem pracowac z młodymi końmi. Mój koń jest efektem takiej pracy - mało jazdy w terenie, wieczna kontrola ustawieni głowy - efekt- kręgosup zrotowany w dówh miejscahc- odwrotan aroacja w łopatkach i transversal rotation. Nie jestem pewna czy kiedykolwiek uda mi się dojsć z nim do prawidłowej mechaniki ruchu. Nie wiem czy uda mi się wypracować radość z poruszania się.
Acha... mojego konia podjeżzał w początkiwym etapie dwukrotny mistrz Polski. Nie napisze jakiej dyscypliny bo po co.