04-20-2012, 09:21 AM
Chodzę z koniem na spacery w ręku właśnie z racji, że obok niego, na ziemi czuję się pewniej
Mój koń nie należy do koni płochliwych, nieprzewidywalnych itp. To raczej ja sobie wmówiłam, że teren w siodle = niebezpieczeństwo. Ale jednocześnie bardzo bym chciała znowu jeździć w tereny stąd chęć pokonania strachu.
U nas w stajni, za wałem mamy łąki nad Wartą. Myślę, że na początek to by wystarczyło. Jestem zwolenniczką małych kroków niż rzucania się na głęboką wodę od razu, bo to drugie zazwyczaj źle się kończy, jak ktoś nie ma szczęścia
Na dzień dzisiejszy wiem, że koń ma spory problem z wędzidłem. Przy zajeżdżaniu musieli używać siły i widocznie nie zwracali uwagi czy koń wędzidło zaakceptował czy też nie. Ja obecnie nie czuję się na siłach by mu na dzień dzisiejszy pomóc zaakceptować wędzidło, stąd pomysł szukania alternatywy jaką jest kantar, a najchętniej side pull. I stąd moje pytanie o wyjazd w teren bez wędzidła. Oczywiście, że nie zrobię tego będąc pewna, że koń będzie mi posłuszny.
Pamiętam, jak w poprzedniej stajni, wszyscy się mi dziwili czemu ja w teren nie jeżdżę, przecież mój koń jest ujeżdżony i jeździł już pod innymi w tereny. A mnie się po prostu wydawało, że jazda w teren na koniu, który nie akceptuje wędzidła (bo jeśli z nim walczy, to go nie akceptuje przecież) jest głupotą. Ale to ja byłam dziwna
W obecnej stajni, nie mamy ogrodzonego placu (chociaż na szczęście już niedługo będzie), więc musiałam się przyzwyczaić do jazdy na otwartej przestrzeni. Mój koń miał możliwość mnie wywieźć, nie zrobił tego, a nawet jak próbował, to było to na tyle delikatne, że łatwo było znów odzyskać na nim kontrolę. Stąd jestem w miarę pewna, że w terenie raczej nie byłby niebezpieczny. Ale ja jednak wolę mieć 90 procent pewności, że teren będzie przyjemny i spokojny, niż liczyć na szczęście
Dziękuję wam wszystkim za rady, cieszę się, że trafiłam na to forum, gdzie ludzie mają tak zdrowe i rozsądne podejście do jeździectwa i koni
Mój koń nie należy do koni płochliwych, nieprzewidywalnych itp. To raczej ja sobie wmówiłam, że teren w siodle = niebezpieczeństwo. Ale jednocześnie bardzo bym chciała znowu jeździć w tereny stąd chęć pokonania strachu.
U nas w stajni, za wałem mamy łąki nad Wartą. Myślę, że na początek to by wystarczyło. Jestem zwolenniczką małych kroków niż rzucania się na głęboką wodę od razu, bo to drugie zazwyczaj źle się kończy, jak ktoś nie ma szczęścia
Na dzień dzisiejszy wiem, że koń ma spory problem z wędzidłem. Przy zajeżdżaniu musieli używać siły i widocznie nie zwracali uwagi czy koń wędzidło zaakceptował czy też nie. Ja obecnie nie czuję się na siłach by mu na dzień dzisiejszy pomóc zaakceptować wędzidło, stąd pomysł szukania alternatywy jaką jest kantar, a najchętniej side pull. I stąd moje pytanie o wyjazd w teren bez wędzidła. Oczywiście, że nie zrobię tego będąc pewna, że koń będzie mi posłuszny.
Pamiętam, jak w poprzedniej stajni, wszyscy się mi dziwili czemu ja w teren nie jeżdżę, przecież mój koń jest ujeżdżony i jeździł już pod innymi w tereny. A mnie się po prostu wydawało, że jazda w teren na koniu, który nie akceptuje wędzidła (bo jeśli z nim walczy, to go nie akceptuje przecież) jest głupotą. Ale to ja byłam dziwna
W obecnej stajni, nie mamy ogrodzonego placu (chociaż na szczęście już niedługo będzie), więc musiałam się przyzwyczaić do jazdy na otwartej przestrzeni. Mój koń miał możliwość mnie wywieźć, nie zrobił tego, a nawet jak próbował, to było to na tyle delikatne, że łatwo było znów odzyskać na nim kontrolę. Stąd jestem w miarę pewna, że w terenie raczej nie byłby niebezpieczny. Ale ja jednak wolę mieć 90 procent pewności, że teren będzie przyjemny i spokojny, niż liczyć na szczęście
Dziękuję wam wszystkim za rady, cieszę się, że trafiłam na to forum, gdzie ludzie mają tak zdrowe i rozsądne podejście do jeździectwa i koni