Hipologia Portal
Witaj, Gość
Użytkownik Hasło
Szukaj na forum
Statystyki
 Użytkownicy: 741
 Najnowszy użytkownik: Citasaca
 Wątków na forum: 1,264
 Postów na forum: 36,340

Pełne statystyki
Użytkownicy online
Aktualnie jest 184 użytkowników online.

0 Użytkownik(ów) | 183 Gość(i)
Bing
Ostatnie wątki
Forum: Pleplanie, integrowanie się i inne pogwarki
Odpowiedzi: 1, Wyświetleń: 20
Gasttai 01-08-2025, 02:56 PM
Forum: Pleplanie, integrowanie się i inne pogwarki
Odpowiedzi: 0, Wyświetleń: 11
Joarr 01-08-2025, 04:01 AM
Forum: Pleplanie, integrowanie się i inne pogwarki
Odpowiedzi: 0, Wyświetleń: 12
Joarr 01-07-2025, 09:14 AM
Forum: Pleplanie, integrowanie się i inne pogwarki
Odpowiedzi: 3, Wyświetleń: 29
Gasttai 01-06-2025, 03:33 PM
Forum: Konie chcą nas rozumieć
Odpowiedzi: 1, Wyświetleń: 9,040
guzow 01-05-2025, 06:21 PM
Forum: Pleplanie, integrowanie się i inne pogwarki
Odpowiedzi: 0, Wyświetleń: 8
vapormo 01-04-2025, 09:31 AM
Forum: Pleplanie, integrowanie się i inne pogwarki
Odpowiedzi: 0, Wyświetleń: 9
vapormo 01-04-2025, 09:27 AM
Forum: O Forum - porady, porządki, aktualności
Odpowiedzi: 0, Wyświetleń: 16
RahulClements 01-03-2025, 07:07 AM
Forum: Pleplanie, integrowanie się i inne pogwarki
Odpowiedzi: 5, Wyświetleń: 13,310
JakubHubbard 12-31-2024, 07:28 AM
Forum: Konie chcą nas rozumieć
Odpowiedzi: 1, Wyświetleń: 11,618
guzow 12-28-2024, 02:10 PM
Zawartość cukru w paszy
przez Cejloniara, 05-21-2009, 12:18 PM
Bardzo interesuje mnie, co z rzeczy, które podajemy koniom jest "słodkie" i jakie to ma wpływ na zdrowie i kopyta konia?? Czytałam w óżnych miejsach o tym cukrze, jego możliwych związkach z ochwatem ale te "różne miejsca" mi się tak pogubiły, że bałagan w myślach powstał poważny. Proszę, jakie macie zdanie na ten temat, informacje, może linki do art. na temat tego zagadnienia.

ps. nie chciałam pisać w wątku o zywieniu, bo chodzi mi o bardzo konkretny aspekt cukrowy i nie chcę, by się zagubił w tłumie stron jednego wątku :-)
Zawartość cukru w paszy
przez Cejloniara, 05-21-2009, 12:18 PM

Bardzo interesuje mnie, co z rzeczy, które podajemy koniom jest "słodkie" i jakie to ma wpływ na zdrowie i kopyta konia?? Czytałam w óżnych miejsach o tym cukrze, jego możliwych związkach z ochwatem ale te "różne miejsca" mi się tak pogubiły, że bałagan w myślach powstał poważny. Proszę, jakie macie zdanie na ten temat, informacje, może linki do art. na temat tego zagadnienia.

ps. nie chciałam pisać w wątku o zywieniu, bo chodzi mi o bardzo konkretny aspekt cukrowy i nie chcę, by się zagubił w tłumie stron jednego wątku :-)

Upsss [Rana - co robić]
przez natalka, 05-19-2009, 05:31 PM
byłam w terenie, i skakałam jeden nie udany skok i moja klacz się zraniła w przednią nogę przy samym prawie brzuchu (jak by pod pachą)rozcięła sobie, ale krew nie leciała dużo, martwię się bo to chyba spuchło co robić??!! :?: :?: Cry Cry Cry Cry Cry Cry dezynfekowałam to wodą utlenioną Sad Sad Sad Sad pomóżcie
Upsss [Rana - co robić]
przez natalka, 05-19-2009, 05:31 PM

byłam w terenie, i skakałam jeden nie udany skok i moja klacz się zraniła w przednią nogę przy samym prawie brzuchu (jak by pod pachą)rozcięła sobie, ale krew nie leciała dużo, martwię się bo to chyba spuchło co robić??!! :?: :?: Cry Cry Cry Cry Cry Cry dezynfekowałam to wodą utlenioną Sad Sad Sad Sad pomóżcie

Kaszel
przez koniara16, 05-17-2009, 04:46 PM
czy zna ktoś jakieś lekarstwo na kaszel dla konia Sad
Kaszel
przez koniara16, 05-17-2009, 04:46 PM

czy zna ktoś jakieś lekarstwo na kaszel dla konia Sad

Kon i czlowiek powinni sobie ufac
przez koniara16, 05-17-2009, 04:45 PM
Mam mały problem :!: ..... mój koń mi nie ufa :( ..... co mogę zrobić żeby mi zaufał :cry:
Kon i czlowiek powinni sobie ufac
przez koniara16, 05-17-2009, 04:45 PM

Mam mały problem :!: ..... mój koń mi nie ufa :( ..... co mogę zrobić żeby mi zaufał :cry:

Ujeżdżenie sportowe vs sztuka jeździecka
przez Julia z Orla, 05-13-2009, 05:25 AM
Od kilku tygodni pochłaniam Sustainable Dressage. To co Theresa Sandin napisała o anatomii, biomechanice ruchu, o rollkurze, o rozluźnieniu, o zebraniu, o patentach, o postawach... powinno być lekturą obowiązkową wszystkich zawodników, trenerów i sędziów ujeżdżeniowych. Nie ma siły, żeby po przeczytaniu tej strony od deski do deski (ze zrozumieniem) nie przejrzeć na oczy, i dalej zachwycać się tym co się wyczynia w sporotwym ujeżdżeniu. Naprawdę, polecam przebrnięcie przez tę stronę - jest to dość czaso i mózgochłonne, ale zdecydowanie warto.

Theresa napisała, że były już nawet robione badania (dr Hilary Clayton) opierające się na poczynaniach zawodników ujeżdżenia na poziomie GP, mające udowodnić, że zebranie wcale nie wynika z podstawienia i zaangażowania zadu (no bo skoro konie na takim poziomie odpychają się przednimi nogami od ziemi, zostawiając zad hen za sobą i wygrywają, to ktoś się chyba pomylił z tym "zaangażowanym zadem" Wink ). W podsumowaniu napisała z czego to wynika:

"Not very many of those now living and riding/teaching/judging dressage have seen to any extent the correct riding of the classical institutions, or simply a very good rider riding a horse correctly in good balance and throughness. The descreteness of such a show pales in comparison to the modern day breed of warmblood horses who seem to be able to lift their front knees up to chin height no matter what balance."

Clayton robiła badania koni GP za pomocą force plates (płytek siłowych? coś takiego - http://www.innervations.com/ballistic/forceplate.htm), mające pokazać gdzie znajduje się więcej ciężaru - na przodzie, czy na zadzie, między innymi w piaffie. Na szczęście oprócz zawodników i koni pokroju Anky i Salinero, wzięła pod lupę też klasycznego ujeżdżeniowca, Paula Belasika (http://www.paulbelasik.com/)

"...He also spoke of his work with Dr. Hilary Clayton with the force plates. She had multiple international Grand Prix horses do piaffe on the force plate, she also had Mr. Belasik do piaffe and levade on the force plate. This measured the force each foot was using to get off the ground. The results she found were that most of the horses punched down with their shoulders to lift the front feet instead of carrying more with the haunches. Mr. Belasik said he was very nervous about what the force plate would show when he did his piaffe, then levade. He said if it showed that the horse pushed himself into the levade with his shoulders, then everything he believed and worked on for 30 years was wrong. The force plate showed, dramatically in the levade, that the horse lifted the front by taking more weight in the back. The piaffe also showed more pressure in the back and a lightening in the front from collected trot to piaffe. Needless to say he was relieved to have been vindicated. So it does show, through scientific research that the ability to do a piaffe, by lowering the haunches and taking more weight behind, is real and do-able. That the horizantal piaffes we see in the ring are a result of the horses pushing against the ground with their shoulders."

Sport mnie nigdy szczególnie nie interesował, więc zwracam się do tych, którzy o sportowym ujeżdżeniu mają pojęcie (o tym zagranicznym, i o naszym polskim): na naszych czworobokach też tak jest, że najwyżej punktowane są przejazy efektowne, a nie te w prawdziwym zebraniu? Mamy w Polsce jakichś sędziów, którzy krytycznie oceniają przejazdy na koniach ewidentnie trenowanych w rollkurze, a na czworoboku przeganaszowanych i wymachujących wysoko nogami bez żadnej harmonii? I w ramach "szkolenia oka" - możecie podać przykłady polskich i zagranicznych jeźdźców ujeżdżeniowych, których jazda naprawdę jest sztuką, a nie tylko wynikiem stosowania wymyślnych metod treningowych na konie z wrodzonymi predyspozycjami? (mile widziana dokumentacja obrazkowo-youtubowa).

Od kilku tygodni pochłaniam Sustainable Dressage. To co Theresa Sandin napisała o anatomii, biomechanice ruchu, o rollkurze, o rozluźnieniu, o zebraniu, o patentach, o postawach... powinno być lekturą obowiązkową wszystkich zawodników, trenerów i sędziów ujeżdżeniowych. Nie ma siły, żeby po przeczytaniu tej strony od deski do deski (ze zrozumieniem) nie przejrzeć na oczy, i dalej zachwycać się tym co się wyczynia w sporotwym ujeżdżeniu. Naprawdę, polecam przebrnięcie przez tę stronę - jest to dość czaso i mózgochłonne, ale zdecydowanie warto.

Theresa napisała, że były już nawet robione badania (dr Hilary Clayton) opierające się na poczynaniach zawodników ujeżdżenia na poziomie GP, mające udowodnić, że zebranie wcale nie wynika z podstawienia i zaangażowania zadu (no bo skoro konie na takim poziomie odpychają się przednimi nogami od ziemi, zostawiając zad hen za sobą i wygrywają, to ktoś się chyba pomylił z tym "zaangażowanym zadem" Wink ). W podsumowaniu napisała z czego to wynika:

"Not very many of those now living and riding/teaching/judging dressage have seen to any extent the correct riding of the classical institutions, or simply a very good rider riding a horse correctly in good balance and throughness. The descreteness of such a show pales in comparison to the modern day breed of warmblood horses who seem to be able to lift their front knees up to chin height no matter what balance."

Clayton robiła badania koni GP za pomocą force plates (płytek siłowych? coś takiego - http://www.innervations.com/ballistic/forceplate.htm), mające pokazać gdzie znajduje się więcej ciężaru - na przodzie, czy na zadzie, między innymi w piaffie. Na szczęście oprócz zawodników i koni pokroju Anky i Salinero, wzięła pod lupę też klasycznego ujeżdżeniowca, Paula Belasika (http://www.paulbelasik.com/)

"...He also spoke of his work with Dr. Hilary Clayton with the force plates. She had multiple international Grand Prix horses do piaffe on the force plate, she also had Mr. Belasik do piaffe and levade on the force plate. This measured the force each foot was using to get off the ground. The results she found were that most of the horses punched down with their shoulders to lift the front feet instead of carrying more with the haunches. Mr. Belasik said he was very nervous about what the force plate would show when he did his piaffe, then levade. He said if it showed that the horse pushed himself into the levade with his shoulders, then everything he believed and worked on for 30 years was wrong. The force plate showed, dramatically in the levade, that the horse lifted the front by taking more weight in the back. The piaffe also showed more pressure in the back and a lightening in the front from collected trot to piaffe. Needless to say he was relieved to have been vindicated. So it does show, through scientific research that the ability to do a piaffe, by lowering the haunches and taking more weight behind, is real and do-able. That the horizantal piaffes we see in the ring are a result of the horses pushing against the ground with their shoulders."

Sport mnie nigdy szczególnie nie interesował, więc zwracam się do tych, którzy o sportowym ujeżdżeniu mają pojęcie (o tym zagranicznym, i o naszym polskim): na naszych czworobokach też tak jest, że najwyżej punktowane są przejazy efektowne, a nie te w prawdziwym zebraniu? Mamy w Polsce jakichś sędziów, którzy krytycznie oceniają przejazdy na koniach ewidentnie trenowanych w rollkurze, a na czworoboku przeganaszowanych i wymachujących wysoko nogami bez żadnej harmonii? I w ramach "szkolenia oka" - możecie podać przykłady polskich i zagranicznych jeźdźców ujeżdżeniowych, których jazda naprawdę jest sztuką, a nie tylko wynikiem stosowania wymyślnych metod treningowych na konie z wrodzonymi predyspozycjami? (mile widziana dokumentacja obrazkowo-youtubowa).

Wychowanie źrebaka to trudna sprawa?
przez Joanna Dobrzyńska, 05-12-2009, 07:18 AM
...nie wydaje mi się, ale zapewne jeszcze sporo problemów do rozwiązania przede mną. Ciekawią mnie Wasze doświadczenia w wychowywaniu źrebaków.
Mała już oswojona jest z kantarem (ma 2 tygodnie), który pierwszy raz założyłam na padoku. Podskubuje jak każdy źrebak, wierzga jak każdy źrebak. W obecnej chwili nie ma rówieśnika więc może próbuje ze mną się bawić :| , a niestety nie daje się wciągać w zabawy, za to wymyślam swoje w ramach tzw "imprintingu" czyli oswajam właściwie ze wszystkim: wiaderko, piłka, parasol, flaga- raczej sobie są (nie pracuję ze źrebolem jak z dorosłym koniem), a koń je bada np. kopie aby się poruszyły :wink: . Źróbka jest wszędzie wygłaskana i właściwie już na wiele pozwala. Gdy czyszczę matkę, przy okazji szczotkuję coraz dłużej małą, która z początku się dziwiła, teraz jest to dla niej na porządku dziennym.
Zastanawiam się jakie są skuteczne sposoby na oduczenie podgryzania. Teraz staram się dać pstryczek w nos i jak przestaje (tak niby się zastanawia) to głaszczę po szyi, bo mała to lubi. Jeśli nie mam szans na pstryczek- łokciem, ale z wyczuciem. Myślałam o sposobie Monty'iego- lekko puknąć butem w pęcinę, ale jeszcze tego nie spróbowałam. Pstryczek daje do myślenia, tupnięcie i jakiś okrzyk- konik się cofa i przestaje. Sposób uderzenia w pęcinę polecono mi przy oduczaniu Frajdy, ale zrobiłam to raz i koń mi się odsadził więc zaprzestałam. Znalazłam inny, skuteczny i bez efektów "ubocznych".
Co do wierzgania, to jest to przecież odruch obronny, ale u źrebaków częsty sposób zaczepki. Unikam starając się stać na wysokości łopatki. W boksie się to na szczęście nie zdarza, ale na padoku bryka non stop. No i próbuje pobrykiwać "na mnie" i na własną mamę (ona nie reaguje). I tu tupię nogą, bacikiem uderzam Głośno o własna nogę, belkę ogrodzenia aby odgłos się źle skojarzył :roll:/ był niewygodny. Nie chcę zrazić małej do siebie, do człowieka, ale staram się utrzymać dystans, nie pozwalam na wiele, ja przerywam głaskanie (potem konik łazi za mną) i wszelka edukacje przez zabawę. Zdecydowanie odchodzę, co wywołuje spore zainteresowanie. Zdaję sobie sprawę, że najlepiej jakby mała miała kumpla do zabawy, ale nie zawsze to możliwe i spora ilość źrebaków wychowuje się sama. Mała trafi do równolatków dopiero po odsadzeniu.

...nie wydaje mi się, ale zapewne jeszcze sporo problemów do rozwiązania przede mną. Ciekawią mnie Wasze doświadczenia w wychowywaniu źrebaków.
Mała już oswojona jest z kantarem (ma 2 tygodnie), który pierwszy raz założyłam na padoku. Podskubuje jak każdy źrebak, wierzga jak każdy źrebak. W obecnej chwili nie ma rówieśnika więc może próbuje ze mną się bawić :| , a niestety nie daje się wciągać w zabawy, za to wymyślam swoje w ramach tzw "imprintingu" czyli oswajam właściwie ze wszystkim: wiaderko, piłka, parasol, flaga- raczej sobie są (nie pracuję ze źrebolem jak z dorosłym koniem), a koń je bada np. kopie aby się poruszyły :wink: . Źróbka jest wszędzie wygłaskana i właściwie już na wiele pozwala. Gdy czyszczę matkę, przy okazji szczotkuję coraz dłużej małą, która z początku się dziwiła, teraz jest to dla niej na porządku dziennym.
Zastanawiam się jakie są skuteczne sposoby na oduczenie podgryzania. Teraz staram się dać pstryczek w nos i jak przestaje (tak niby się zastanawia) to głaszczę po szyi, bo mała to lubi. Jeśli nie mam szans na pstryczek- łokciem, ale z wyczuciem. Myślałam o sposobie Monty'iego- lekko puknąć butem w pęcinę, ale jeszcze tego nie spróbowałam. Pstryczek daje do myślenia, tupnięcie i jakiś okrzyk- konik się cofa i przestaje. Sposób uderzenia w pęcinę polecono mi przy oduczaniu Frajdy, ale zrobiłam to raz i koń mi się odsadził więc zaprzestałam. Znalazłam inny, skuteczny i bez efektów "ubocznych".
Co do wierzgania, to jest to przecież odruch obronny, ale u źrebaków częsty sposób zaczepki. Unikam starając się stać na wysokości łopatki. W boksie się to na szczęście nie zdarza, ale na padoku bryka non stop. No i próbuje pobrykiwać "na mnie" i na własną mamę (ona nie reaguje). I tu tupię nogą, bacikiem uderzam Głośno o własna nogę, belkę ogrodzenia aby odgłos się źle skojarzył :roll:/ był niewygodny. Nie chcę zrazić małej do siebie, do człowieka, ale staram się utrzymać dystans, nie pozwalam na wiele, ja przerywam głaskanie (potem konik łazi za mną) i wszelka edukacje przez zabawę. Zdecydowanie odchodzę, co wywołuje spore zainteresowanie. Zdaję sobie sprawę, że najlepiej jakby mała miała kumpla do zabawy, ale nie zawsze to możliwe i spora ilość źrebaków wychowuje się sama. Mała trafi do równolatków dopiero po odsadzeniu.

Konie chcą nas...wyszkolić:)
przez Lutejaxx, 05-12-2009, 06:22 AM
Czy Wasze konie próbują Was nauczyć czegoś? I jak to robią? Mój mnie ostatnio tak, przezabawne to jest: pasie sie cały dzień w sadzie, ale pod wieczór wolałby iśc w okolice swoje stajni, sprawdzic czy jest juz owies, jak nei to sie jeszcze popaśc, najlepiej mając w zasięgu wzroku konie, których w sadzie nie widzi. I jak sie słodko zabiera do wytłumaczenia mi tego: cały dzien nie jest specjalnym przytulaskiem, na zawołanie przyjdzie, ale sam z siebie nie, chyba że ma sie np wiaderkoWink Jak odpoczywa i podejde go pogłaskać- potrafi sie delikatnie odsunąc dosłownie o jeden centymetr, jakby mówił- "no juz stój tu sobie, jak musisz, ale mnie nie macaj'Wink. a jak chce iść do stajni...przyjdzie, przytuli sie łebkiem, poociera, przymila. Jak juz uzna że jestem dośc tymi pieszczotami rozanielona;P przechodzi do sedna i delikatnie mnie nakierowuje na bramkę- przechodząc baaardzo blisko mnie, tak żebym cofnęła noge. Cofnęłam- doooobra pani, przymila się; nie, to próbujemy jeszcze raz, lekko ja nacisnąć bokiem...i robi takie małe kółka dookoła mnie próbując mnie skierowac tam gdzie chce żebym poszła- tak samo jakbym to ja robiła jak pracuje z nim z ziemii! Dodatkowo pokazuje o co mu chodzi, szeroko ziewającBig Grin...ziewanie mu sie zdarza własnie jak chce iśc na kolacjęWink Jest przy tym jak dobry trener- cierpliwy, nagradza, stosuje fazy, odpoczynek, nie złości się ale i nie odpuszczaSmile Na całe szczęście w ostatecznym rozrachunku zawsze pamięta, że ostatnie słowo nalezy do mnieWink ale lubi coś niecoś zasugerować.
Konie chcą nas...wyszkolić:)
przez Lutejaxx, 05-12-2009, 06:22 AM

Czy Wasze konie próbują Was nauczyć czegoś? I jak to robią? Mój mnie ostatnio tak, przezabawne to jest: pasie sie cały dzień w sadzie, ale pod wieczór wolałby iśc w okolice swoje stajni, sprawdzic czy jest juz owies, jak nei to sie jeszcze popaśc, najlepiej mając w zasięgu wzroku konie, których w sadzie nie widzi. I jak sie słodko zabiera do wytłumaczenia mi tego: cały dzien nie jest specjalnym przytulaskiem, na zawołanie przyjdzie, ale sam z siebie nie, chyba że ma sie np wiaderkoWink Jak odpoczywa i podejde go pogłaskać- potrafi sie delikatnie odsunąc dosłownie o jeden centymetr, jakby mówił- "no juz stój tu sobie, jak musisz, ale mnie nie macaj'Wink. a jak chce iść do stajni...przyjdzie, przytuli sie łebkiem, poociera, przymila. Jak juz uzna że jestem dośc tymi pieszczotami rozanielona;P przechodzi do sedna i delikatnie mnie nakierowuje na bramkę- przechodząc baaardzo blisko mnie, tak żebym cofnęła noge. Cofnęłam- doooobra pani, przymila się; nie, to próbujemy jeszcze raz, lekko ja nacisnąć bokiem...i robi takie małe kółka dookoła mnie próbując mnie skierowac tam gdzie chce żebym poszła- tak samo jakbym to ja robiła jak pracuje z nim z ziemii! Dodatkowo pokazuje o co mu chodzi, szeroko ziewającBig Grin...ziewanie mu sie zdarza własnie jak chce iśc na kolacjęWink Jest przy tym jak dobry trener- cierpliwy, nagradza, stosuje fazy, odpoczynek, nie złości się ale i nie odpuszczaSmile Na całe szczęście w ostatecznym rozrachunku zawsze pamięta, że ostatnie słowo nalezy do mnieWink ale lubi coś niecoś zasugerować.

Historia pewnego końca, czyli uważajcie przy doborze trenera
przez Gaga, 05-11-2009, 06:17 AM
Darco znacie
Koń urodzony 4 lata temu, długa linia, niezły ruch, prospekt ujeżdżeniowy... moja mała własna duma... Koń - przyjaciel, urodzony u mnie, ufny, "odnerwiony" , łobuz ale słodki łobuz...
Rósł sobie na pastwiskach, a kiedy już był wystarczająco duży i mocny aby wsiadać - wsiadłam... Kilka pierwszych mikro - jazd na sznurkach. Super, bezproblemowo, bez bryków, płoszeń - aż dziw, że od razu zaakceptował jeźdźca i pomoce - ot tak, jakby całeż życie nic innego nie robił. I tak sobie od razu pomyślałam: ja nie pokażę go dobrze na czworoboku, poza tym sędziuję - warto znaleźć mu jeźdźca z doświadczeniem, który może nawet pokaże go na Mistrzostwach Polski Młodych Koni - a co...
I tak po stosunkowo krótkich poszukiwaniach znalazłam ją - jeźdźcę, którą niejednokrotnie widziałam na zawodach. Zawsze poprawne programy, ładny rysunek - przyjemny obrazek. Spotkanie i decyzja o wyborze jeźdźca - trenera. Przestałam wsiadać - ot czasami na sznurkach, czy wędzidle do lasu na spacer. Koń miał być trenowany i przygotowywany do zawodów na spokojnie, bez nerwów, bez wielkich aspiracji i pośpiechu... Początku super - koń szybko się uczył i na prawdę poza tym, że brakowało mu równowagi pod jeźdźcem - jak to młodzikowi - obrazek treningów był przyjemny... W pełni zaufałam trenerce ale po jakimś czasie z koniem zaczęły się problemy. Zaczął się "stawiać" , brykał, zrobił się mniej przyjemny w obsludze, ale pierwsze towarzyskie L2 poszedł nieźle tuż przed ukończeniem 4go roku życia... Problemy połozyłam na karb przetrenowania i za dużych wymagań jak na ten wiek i tak koń dostał 3 czy 4 miesiace kompletnej laby - pastwiska i spacerki w ręku do lasu - to wszystko. Po tym czasie znów lonże, przygotowanie do jeźdźca i treningi. Początek znów spokojnie bez problemu, ale kłopoty zaczęły się tym razem szybciej. Niejednokrotnie nie widziałam treningów (byłam w pracy), ale byłam przekonana , że po prostu ma młodzieńcze "odpały energetyczne" nie problemy stricte psychicznem, czy fizyczne. W pełni ufałam trenerce... hm teraz wiem, że nie powinnam była
Problemy coraz większe, ale pomysł, aby 1,5 tyg przed zawodami otwarcia sezonu pojechać na konsultacje z szanowana trenerką ujeżdżeniową... Na konsultacjach prawdopodobnie było jeszcze gorzej. Koń co prawda nie boi się zmieniać stajni, ale chodził źle - bardzo źle, chociaż moja trenerka mówiła co innego. Dzień przed zawodami i miesiąc przed eliminacjami do MPMK decyzja trenerki: mam dosyć konia, nie będę z nim pracować, nie jadę jutro zawodów... Zabrałam go oczywiście natychmiast, pomimo innej sugestii.

I tak zostaliśmy z Darco sami. Ja - "głupsza od parapetu" , kiedyś pewna tego, że koń w dobrych rękach na pewno da radę pójść zawody... Darco - znerwicowany, nawet w obłudze bojący się podniesionej ręki... Wiem, swoją decyzją zrobiłam mu krzywdę. Wiem, że wynikało to z mojej głupoty - było pilnować KAŻDEGO treningu. Po czasie dowiedziałam się, że koń niejednokrotnie chodził np. tylko na lonży - 10 minut z galopadami i "po robocie" (a miał chodzić 45 min pod siodłem i za to płaciłam)... Niejednokrotnie trening w siodle trwał 30 min z siodłaniem i czyszczeniem... Szkoda, że dowiedziałam się tego wszystkiego po roku pracy i płacenia niemałych w sumie pieniędzy. Bardzo mi przykro, bo nie dośc, że wyrzuciłam pieniądze w błoto, to jeszcze w pewnym sensie świadomie zrobiłam krzywdę Darco. Co więcej na MPMK nie mamy najmniejszych szans. Koń potrzebuje totalnego "restartu" czyli na razie laba, potem tereny na długiej wodzy - póki nie zaakceptuje jeźdźca i nie zaufa znów - nie ma co w ogóle pracować... A odbudowa zaufania moze potrwać długo...

Z tzw środowiskowych plotek dpowiaduję się dopiero teraz jaki to mój zwierz jest zły, źle wychowany, nawet w obsłudze idiota - hm ciekawe w takim razie jak radzi sobie z nim mój ocjciec, który o koniach ma marne pojęcie i robi wiele błędów "ciałem" (ustępuje od nacisku). Dowiaduję się, że to wszystko moja wina, że koń beznadziejny, heh szkoda, że trenerka nie doszła do takich wniosków kilka miesięcy psucia Darco i kilka tysięcy złotych wcześniej Cry

Nie piszę tego, aby się wyżalić... no dobra trochę na pewno ;-) Ale uważajcie przy doborze trenerów - szczególnie dla swoich młodych koni. I nie ufajcie ludziom, którym płacicie, bo jak widać pieniądze bywają niejednokrotnie ważniejsze od koni :-(

Celowo nie podaję nazwiska, bo to i tak nic nie zmieni. Nie umniejszam również w żaden sposób umiejętności trenerki - nadal uważam, że dobrze jeździ, ma rękę do koni. Jednak widocznie pieniądze zaciemniają obraz trenowanego konia a pojawiające się problemy bywają nie do przeskoczenia...

Po przemyśleniu: w przypadku, kiedy trenerka trafi na konia, z którym się zgrywa - pasuja sobie nawzajem na prawdę miło na nich patrzeć. Z Darco się nie udało niestety zgrać a ja nie chciałam tego widzieć, zatem to niestety moja wina...

Darco znacie
Koń urodzony 4 lata temu, długa linia, niezły ruch, prospekt ujeżdżeniowy... moja mała własna duma... Koń - przyjaciel, urodzony u mnie, ufny, "odnerwiony" , łobuz ale słodki łobuz...
Rósł sobie na pastwiskach, a kiedy już był wystarczająco duży i mocny aby wsiadać - wsiadłam... Kilka pierwszych mikro - jazd na sznurkach. Super, bezproblemowo, bez bryków, płoszeń - aż dziw, że od razu zaakceptował jeźdźca i pomoce - ot tak, jakby całeż życie nic innego nie robił. I tak sobie od razu pomyślałam: ja nie pokażę go dobrze na czworoboku, poza tym sędziuję - warto znaleźć mu jeźdźca z doświadczeniem, który może nawet pokaże go na Mistrzostwach Polski Młodych Koni - a co...
I tak po stosunkowo krótkich poszukiwaniach znalazłam ją - jeźdźcę, którą niejednokrotnie widziałam na zawodach. Zawsze poprawne programy, ładny rysunek - przyjemny obrazek. Spotkanie i decyzja o wyborze jeźdźca - trenera. Przestałam wsiadać - ot czasami na sznurkach, czy wędzidle do lasu na spacer. Koń miał być trenowany i przygotowywany do zawodów na spokojnie, bez nerwów, bez wielkich aspiracji i pośpiechu... Początku super - koń szybko się uczył i na prawdę poza tym, że brakowało mu równowagi pod jeźdźcem - jak to młodzikowi - obrazek treningów był przyjemny... W pełni zaufałam trenerce ale po jakimś czasie z koniem zaczęły się problemy. Zaczął się "stawiać" , brykał, zrobił się mniej przyjemny w obsludze, ale pierwsze towarzyskie L2 poszedł nieźle tuż przed ukończeniem 4go roku życia... Problemy połozyłam na karb przetrenowania i za dużych wymagań jak na ten wiek i tak koń dostał 3 czy 4 miesiace kompletnej laby - pastwiska i spacerki w ręku do lasu - to wszystko. Po tym czasie znów lonże, przygotowanie do jeźdźca i treningi. Początek znów spokojnie bez problemu, ale kłopoty zaczęły się tym razem szybciej. Niejednokrotnie nie widziałam treningów (byłam w pracy), ale byłam przekonana , że po prostu ma młodzieńcze "odpały energetyczne" nie problemy stricte psychicznem, czy fizyczne. W pełni ufałam trenerce... hm teraz wiem, że nie powinnam była
Problemy coraz większe, ale pomysł, aby 1,5 tyg przed zawodami otwarcia sezonu pojechać na konsultacje z szanowana trenerką ujeżdżeniową... Na konsultacjach prawdopodobnie było jeszcze gorzej. Koń co prawda nie boi się zmieniać stajni, ale chodził źle - bardzo źle, chociaż moja trenerka mówiła co innego. Dzień przed zawodami i miesiąc przed eliminacjami do MPMK decyzja trenerki: mam dosyć konia, nie będę z nim pracować, nie jadę jutro zawodów... Zabrałam go oczywiście natychmiast, pomimo innej sugestii.

I tak zostaliśmy z Darco sami. Ja - "głupsza od parapetu" , kiedyś pewna tego, że koń w dobrych rękach na pewno da radę pójść zawody... Darco - znerwicowany, nawet w obłudze bojący się podniesionej ręki... Wiem, swoją decyzją zrobiłam mu krzywdę. Wiem, że wynikało to z mojej głupoty - było pilnować KAŻDEGO treningu. Po czasie dowiedziałam się, że koń niejednokrotnie chodził np. tylko na lonży - 10 minut z galopadami i "po robocie" (a miał chodzić 45 min pod siodłem i za to płaciłam)... Niejednokrotnie trening w siodle trwał 30 min z siodłaniem i czyszczeniem... Szkoda, że dowiedziałam się tego wszystkiego po roku pracy i płacenia niemałych w sumie pieniędzy. Bardzo mi przykro, bo nie dośc, że wyrzuciłam pieniądze w błoto, to jeszcze w pewnym sensie świadomie zrobiłam krzywdę Darco. Co więcej na MPMK nie mamy najmniejszych szans. Koń potrzebuje totalnego "restartu" czyli na razie laba, potem tereny na długiej wodzy - póki nie zaakceptuje jeźdźca i nie zaufa znów - nie ma co w ogóle pracować... A odbudowa zaufania moze potrwać długo...

Z tzw środowiskowych plotek dpowiaduję się dopiero teraz jaki to mój zwierz jest zły, źle wychowany, nawet w obsłudze idiota - hm ciekawe w takim razie jak radzi sobie z nim mój ocjciec, który o koniach ma marne pojęcie i robi wiele błędów "ciałem" (ustępuje od nacisku). Dowiaduję się, że to wszystko moja wina, że koń beznadziejny, heh szkoda, że trenerka nie doszła do takich wniosków kilka miesięcy psucia Darco i kilka tysięcy złotych wcześniej Cry

Nie piszę tego, aby się wyżalić... no dobra trochę na pewno ;-) Ale uważajcie przy doborze trenerów - szczególnie dla swoich młodych koni. I nie ufajcie ludziom, którym płacicie, bo jak widać pieniądze bywają niejednokrotnie ważniejsze od koni :-(

Celowo nie podaję nazwiska, bo to i tak nic nie zmieni. Nie umniejszam również w żaden sposób umiejętności trenerki - nadal uważam, że dobrze jeździ, ma rękę do koni. Jednak widocznie pieniądze zaciemniają obraz trenowanego konia a pojawiające się problemy bywają nie do przeskoczenia...

Po przemyśleniu: w przypadku, kiedy trenerka trafi na konia, z którym się zgrywa - pasuja sobie nawzajem na prawdę miło na nich patrzeć. Z Darco się nie udało niestety zgrać a ja nie chciałam tego widzieć, zatem to niestety moja wina...

Mój kuc skacze na mnie
przez natalka, 05-05-2009, 10:24 PM
mam kuca szetlanda ogierka 5 lat z nie wiadomo skąd i sie mnie nie boi i skacze na mnie. Sad co robic??!! Confusedhock: :?: :?: :!: :!: :roll: Sad
Mój kuc skacze na mnie
przez natalka, 05-05-2009, 10:24 PM

mam kuca szetlanda ogierka 5 lat z nie wiadomo skąd i sie mnie nie boi i skacze na mnie. Sad co robic??!! Confusedhock: :?: :?: :!: :!: :roll: Sad

Nasze filmy - kontrowersyjne przypadki zachowań koni.
przez Julie 1, 04-30-2009, 11:29 PM
W tym temacie proszę o opisywanie i podpieranie filmami lub zdjęciami zachowań koni, które nie do końca rozumiemy.

Zacznę od takiego, jak dla mnie fascynującego przypadku:

Jest sobie klacz Heksa. Ma około 10 lat, od kilku "pracuje" w szkółce rekreacyjnej. Nie znam zbyt wielu szczegółów, wiem że od wielu lat jest w tej stajni, wcześniej miała tu właściciela, który jeździł sobie na niej rekreacyjnie, głównie w samotne tereny, bez żadnych wymagań, po prostu do lasu i spowrotem.
Teraz jest niby jednym z koni szkółkowych, ale nikt nie chce na niej jeździć, bo ona nie chce robić tego, o co prosi ją (najczęściej początkujący) jeździec. Te konie pracują 1-2 , w ekstremalnych przypadkach góra 3 godziny dziennie. Mają dobrą kondycję, są super karmione, ona nie jest zmęczona, nie jest chora, nie ma wad budowy, ma dopasowane siodło, zdrowe zęby, nic ją nie boli, w lesie pędzi jak szalona.
Dla mnie to jest klasyczny przypadek wycwanionego konia szkółkowego, który wie kiedy musi, a kiedy nie musi pracować.
Ma głęboko w... zadzie początkujących, jest najlepszym na świecie wykrywaczem błędów. Jeśli się pochylisz i nie dasz sygnału łydką, ona nie ruszy z miejsca, jeśli zaczniesz robić jakieś dziwne manewry wodzami, to też nie ruszy z miejsca itd...

Co w tym wyjątkowego?
Znam takich koni dziesiątki. W każdej szkółce jest koń "typu Heksa" Wink
Otóż czasem bywa, że pod zupełnie zieloną osobą bez problemu galopuje, widać że lubi i chce, czasem pod niby doświadczonym jeźdźcem po prostu się zatrzymuje na środku i koniec "ja stoję".
Ponieważ na obecnym etapie mojego jeździectwa bardzo mieszam (czytaj: starm się łączyć) klasykę z "naturalem" próbuję różnych sztuczek.
Jeśli proszę jeźdźca o całkowicie "klasyczne" zachowanie, czyli wodze na kontakcie, dosiad, łydka, ewentualnie podparcie łydki batem, to czasem działa, a czesem nie działa.
Jeśli próbujemy PNH, czyli w momencie w którym Heksa postanawia się zatrzymać, stosowanie 4 faz nacisku (delikatny nacisk łydką + faza pierwsza, faza druga, faza trzecia, faza czwarta...) to raczej nie działa.
Jeśli ja na nią wsiądę, robi wszystko. Jeśli za chwilę wsiądzie osoba średnio zaawansowana, też robi wszystko, albo... czasem nie! Jeśli ja wsiądę i znowu ją chwilę "rozgalopuję", to chwilę po mnie może wsiąść ktokolwiek, i Heksa dalej galopuje... albo nie (?)
Próbujemy wszystkiego. Czasem w ciągu jednej godziny przesiadamy się po sto razy.
Pierwszy raz w życiu spotykam się z aż tak fascynującym przypadkiem "cwaniaka szkółkowego".
Nie widzę żadnej reguły w tym, czy ona pójdzie, czy nie pójdzie.
Do tego tak bardzo ją lubię i tak mnie śmieszy, że gdy podbiega do mnie i chowa mi głowę pod pachę "mamusiu zabierz mnie stąd!!!" to aż nie mam serca jej odganiać na zewnątrz z tym sfrustrowanym jeźdźcem na grzbiecie...
Po prostu pękam ze śmiechu i całuję ją w nosek.
Nie wiem.
Nie rozumiem.
Dlaczego ona czasem galopuje i skacze z 7-mio letnim dzieckiem na grzbiecie, a czasem nie ruszy nawet stępem z kimś kto jeździ kilka lat?

Może zauważycie tu coś czego ja nie widzę.
Niestety nikt nie chce dać się sfilmować w momencie, w którym sobie z nią nie radzi, ale pracuję nad tym.
Postaram się jutro oprócz tego co mam nakręcić momenty oporu.

Agata lat 18, bez ogłowia:
http://www.youtube.com/watch?v=LFoXstQ55...re=channel

Agata lat 7, widać moment próby oporu pod koniec:
http://www.youtube.com/watch?v=aU9hJhozd...re=channel

Nic ciekawego, po prostu jedziemy, wsiadałam, bo Heksa nie chciała ruszyć stępem:
http://www.youtube.com/watch?v=G-oe-nrsamY

Wersja na golasa, widać próbę odmowy współpracy na początku:
http://www.youtube.com/watch?v=GBo0dTSQNLI

Hmm...How interesting...
Nie oczekuję porad typu: Ten koń powinien mieć jednego właściciela, który wie co robi, lub że ona nie nadaje się do szkółki, bo to wiem.
Proszę raczej o podzielenie się ze mną pomysłami na rozwiązania stricte techniczne dla moich uczniów Smile
Jak uczyć na takim koniu?
Napewno wykorzystam ją jako modelkę do nauki pracy naziemnej, ale co robić na jazdach?

W tym temacie proszę o opisywanie i podpieranie filmami lub zdjęciami zachowań koni, które nie do końca rozumiemy.

Zacznę od takiego, jak dla mnie fascynującego przypadku:

Jest sobie klacz Heksa. Ma około 10 lat, od kilku "pracuje" w szkółce rekreacyjnej. Nie znam zbyt wielu szczegółów, wiem że od wielu lat jest w tej stajni, wcześniej miała tu właściciela, który jeździł sobie na niej rekreacyjnie, głównie w samotne tereny, bez żadnych wymagań, po prostu do lasu i spowrotem.
Teraz jest niby jednym z koni szkółkowych, ale nikt nie chce na niej jeździć, bo ona nie chce robić tego, o co prosi ją (najczęściej początkujący) jeździec. Te konie pracują 1-2 , w ekstremalnych przypadkach góra 3 godziny dziennie. Mają dobrą kondycję, są super karmione, ona nie jest zmęczona, nie jest chora, nie ma wad budowy, ma dopasowane siodło, zdrowe zęby, nic ją nie boli, w lesie pędzi jak szalona.
Dla mnie to jest klasyczny przypadek wycwanionego konia szkółkowego, który wie kiedy musi, a kiedy nie musi pracować.
Ma głęboko w... zadzie początkujących, jest najlepszym na świecie wykrywaczem błędów. Jeśli się pochylisz i nie dasz sygnału łydką, ona nie ruszy z miejsca, jeśli zaczniesz robić jakieś dziwne manewry wodzami, to też nie ruszy z miejsca itd...

Co w tym wyjątkowego?
Znam takich koni dziesiątki. W każdej szkółce jest koń "typu Heksa" Wink
Otóż czasem bywa, że pod zupełnie zieloną osobą bez problemu galopuje, widać że lubi i chce, czasem pod niby doświadczonym jeźdźcem po prostu się zatrzymuje na środku i koniec "ja stoję".
Ponieważ na obecnym etapie mojego jeździectwa bardzo mieszam (czytaj: starm się łączyć) klasykę z "naturalem" próbuję różnych sztuczek.
Jeśli proszę jeźdźca o całkowicie "klasyczne" zachowanie, czyli wodze na kontakcie, dosiad, łydka, ewentualnie podparcie łydki batem, to czasem działa, a czesem nie działa.
Jeśli próbujemy PNH, czyli w momencie w którym Heksa postanawia się zatrzymać, stosowanie 4 faz nacisku (delikatny nacisk łydką + faza pierwsza, faza druga, faza trzecia, faza czwarta...) to raczej nie działa.
Jeśli ja na nią wsiądę, robi wszystko. Jeśli za chwilę wsiądzie osoba średnio zaawansowana, też robi wszystko, albo... czasem nie! Jeśli ja wsiądę i znowu ją chwilę "rozgalopuję", to chwilę po mnie może wsiąść ktokolwiek, i Heksa dalej galopuje... albo nie (?)
Próbujemy wszystkiego. Czasem w ciągu jednej godziny przesiadamy się po sto razy.
Pierwszy raz w życiu spotykam się z aż tak fascynującym przypadkiem "cwaniaka szkółkowego".
Nie widzę żadnej reguły w tym, czy ona pójdzie, czy nie pójdzie.
Do tego tak bardzo ją lubię i tak mnie śmieszy, że gdy podbiega do mnie i chowa mi głowę pod pachę "mamusiu zabierz mnie stąd!!!" to aż nie mam serca jej odganiać na zewnątrz z tym sfrustrowanym jeźdźcem na grzbiecie...
Po prostu pękam ze śmiechu i całuję ją w nosek.
Nie wiem.
Nie rozumiem.
Dlaczego ona czasem galopuje i skacze z 7-mio letnim dzieckiem na grzbiecie, a czasem nie ruszy nawet stępem z kimś kto jeździ kilka lat?

Może zauważycie tu coś czego ja nie widzę.
Niestety nikt nie chce dać się sfilmować w momencie, w którym sobie z nią nie radzi, ale pracuję nad tym.
Postaram się jutro oprócz tego co mam nakręcić momenty oporu.

Agata lat 18, bez ogłowia:
http://www.youtube.com/watch?v=LFoXstQ55...re=channel

Agata lat 7, widać moment próby oporu pod koniec:
http://www.youtube.com/watch?v=aU9hJhozd...re=channel

Nic ciekawego, po prostu jedziemy, wsiadałam, bo Heksa nie chciała ruszyć stępem:
http://www.youtube.com/watch?v=G-oe-nrsamY

Wersja na golasa, widać próbę odmowy współpracy na początku:
http://www.youtube.com/watch?v=GBo0dTSQNLI

Hmm...How interesting...
Nie oczekuję porad typu: Ten koń powinien mieć jednego właściciela, który wie co robi, lub że ona nie nadaje się do szkółki, bo to wiem.
Proszę raczej o podzielenie się ze mną pomysłami na rozwiązania stricte techniczne dla moich uczniów Smile
Jak uczyć na takim koniu?
Napewno wykorzystam ją jako modelkę do nauki pracy naziemnej, ale co robić na jazdach?

Strony (127): Wstecz 1 82 83 84 85 86 127 Dalej