Przeglądnęłam wątek i dodaję swoje 8) .
GRUDA - dotyczy głównie okolicy zgiętka pęcinowego, ale może też występować wyżej – od tyłu nadgarstka lub stawu skokowego.
Co do przyczyn – faktycznie nie zostały do końca wyjaśnione. Są opracowania, które dowodzą, że pierwotną przyczyną grudy są liczne mikropęknięcia skóry, dyskutowany jest czynnik dziedziczny oraz wpływ stresu. Na pewno sprzyjają złe warunki zoohigieniczne (posypywanie dróg w zimie solą – też szkodzi), a drobnoustroje, które wnikają w uszkodzoną skórę – są sprawą wtórną (głównie bakterie beztlenowe, ale i gronkowce, także grzyby z rodz. Fusarium).
Co do środków leczniczych, w zależności od zaawansowania zmian –
* przy zaczerwienieniu i sączących pęcherzykach:
utrzymywanie w suchości i czystości, dezynfekcja (3%-owa woda utleniona), maść cynkowa;
* przy strupach oraz w pozostałych stadiach choroby:
wystrzyżenie włosów, mycie (szare mydło, mydło odkażające – Manusan dobrze się sprawdza), dokładne osuszanie, opatrunek (aby skórę zachować suchą), antybiotyk (decyzję co do stosowania, rodzaju, drogi podania powinien podjąć lekarz, antybiogram może być pomocny), dość popularny jest np. Fatroximin – w sprayu, więc wygodny… choć kolorkiem może odstraszyć – krwista czerwień :twisted: , gdy dochodzi do flegmony, konieczne jest podanie antybiotyku w iniekcji
* w przypadku stadium bardzo zaawansowanego:
zabieg chirurgiczny.
Zapobieganie: czystość w boksie, utrzymywanie w czystości i suchości okolicy zgiętków pęcinowych, szczotek pęcinowych (szczególnie u tych, które mają je „w obfitości”). Podczas wilgotnej pogody można okolicę zgiętków smarować wazeliną. Nie jest również najrozsądniejsze „pozbywanie się” szczotek pęcinowych - ich obecność ułatwia spływanie wody i błota (zapobiegając „rozmakaniu” skóry w zgiętku pęcinowym).
GNICIE STRZAŁKI - podobne przyczyny i czynniki sprzyjające.
Faktycznie, częściej występuje u jaśniej umaszczonych koni.
Dziegieć – działa bardziej powierzchownie – dezynfekuje i wysusza, jeśli się „przesadzi”, to oczywiście może spowodować przesuszenie.
Siarczan miedzi – penetruje głębiej, dlatego trzeba go stosować z ogromnym wyczuciem, gdyż są konie, którym nic się nie dzieje, ale u niektórych może dojść nawet do zmian martwiczych. Ja osobiście mam bardzo dobre doświadczenia z siarczanem – co drugi dzień i na ogół już 2-krotnie wystarczy.
Jodyna – to główny środek, który stosuje się na głębsze zmiany w kopycie - można polać albo „wcisnąć” nasączoną watkę, a z zewnątrz – zadziegciować.
Lekarze stosują również roztwór formaliny, vagothyl albo eter-jodoform (w odpowiednich stężeniach). Lekarz usuwa martwą tkankę, zaś gdy się ją pozostawi – proces zostanie zahamowany (dzięki zastosowaniu ww. specyfików), a kowal przy następnej wizycie „postawi kropkę nad i” :wink: . W przypadku gdy proces jest bardzo zaawansowany, tj. towarzyszą mu brodawkowate, krwawiące rozrosty (= rzekomy rak kopyta), wówczas zabieg jest już poważniejszy, przeprowadzany jest w znieczuleniu i niezbędne jest stosowanie opatrunków przez dłuższy czas.
Kowale (przynajmniej niektórzy) mogą również wypożyczyć but.
Jeśli infekcja rozprzestrzenia się na piętki, zasady są podobne. Trzeba jednak pamiętać, że graniczą one ze skórą, która „źle znosi” kontakt z ww. substancjami. Gdy trzeba potraktować czymś pogranicze skóry i piętek, należy zabezpieczyć skórę przez posmarowanie wazeliną.
Samodzielne wycinanie martwych tkanek ze strzałki (choć jak najbardziej logiczne i tu akurat wygląda, że z pozytywnym skutkiem
) – nie polecałabym osobom nie przeszkolonym. Uważam, ze zbyt łatwo można uszkodzić zdrowe części, nieobjęte procesem chorobowym, oraz leżącą głębiej żywą tkankę.
Mycie kopyt –szczególnie w sytuacji, gdy konisko chodzi po suchym - polecam
. W trakcie mycia (odpowiednio długiego, gdy chcemy szybciej – trzeba użyć ciepłej wody, może być z wiaderka) glazura nasiąka wodą, co powoduje elastyczność głębszych warstw ściany rogowej kopyta. Tak się dzieje w 1/3 bliższej (czyli wyższej) części ściany kopyta, gdzie glazura jest gumowata, zaś pozostała część glazury (poniżej) - jako że jest całkiem zrogowaciała (ma postać suchych „zadziorów”), ulega maceracji i złuszczeniu. I te właśnie „zadziory” możemy usunąć, po namoczeniu (gąbką lub miękką szczotką). Natomiast szorowanie twardą szczotką (czy na mokro, czy na sucho) albo skrobanie kopystką faktycznie niszczy glazurę
.
W sytuacji, gdy koń przebywa dużo na dworze na mokrym podłożu, mycie kopyt w celu ich nawilżenia nie jest konieczne… chyba, że schcemy spłukać błoto.
Natomiast natłuszczanie ma na celu zatrzymanie wilgoci, stworzenie warstwy ochronnej (szczególnie pożądane w przypadku uszkodzenia glazury).
Co do dezynfekcji boksów: jak najbardziej wskazane :!: . Celem jest ograniczenie populacji drobnoustrojów (a nie całkowita sterylność), a więc i mniejsza ich liczba w następnych pokoleniach, a co do przeżywalności – ja bym powiedziała, że przeżywają te, które uniknęły zagłady (osobniki oporne, te w miejscach niedostępnych, np. szczeliny oraz „osłonięte” przez brud). A poza tym środowisko i tak szybciutko traci swoją czystość, z powodu chociażby mikrobów przeróżnej maści, bytujących w odchodach.
Za najbardziej racjonalne uważam zatem:
1) bieżące utrzymanie czystości
- codzienne usuwanie obornika,
- ścielenie odpowiednią ilością suchej ściółki,
oraz
2) raz na jakiś czas (najrzadziej raz na rok, choć w spotkałam się, że w klinikach dla koni o wiele częściej np. raz na mieś.)
- dokładne mycie, a następnie:
- dezynfekcja lub bielenie (w zależności od materiału, z którego jest wykonany boks).
Do dezynfekcji – najbardziej chyba dostępna jest Pollena JK (ze starszych środków), oraz Virkon (z tych nowszych).
No, chyba pobiłam rekord długości posta :roll:
Pozdrawiam