Małgosiu, najpierw był "standard", czyli siny kamień (i potem jeszcze psikacz z tymże sinym między innymi, tylko szybko przelałam do innego opakowania, więc muszę sprawdzić w stajni, co to był za preparat). Raz było lepiej, raz gorzej, ale do zera gnicie nie przeszło. A potem się rozhulało nawet bardziej.
Teraz stosowałam maść ze srebrem, ale bez żadnych efektów.
Chciałam przejść na miksturę clotrimazol/tribiotic, ale tu nastąpiło wahanie - może lepiej najpierw dowiedzieć się, kogo konkretnie mordujemy? Będę się naradzać z weterynarzem, bo sama nie wiem, jak to nie podziała, to może potem będzie coraz trudniej? A może wydziwiam, bo podziała?
Tymczasem i tak dziś wkroczymy z namaczaniem w wodzie z octem winnym, zaszkodzić nie powinno, w skuteczność wierzę umiarkowanie. Ale jeszcze nie wiem, co z clotrim./trib., maść ze srebrem odstawiłam, a coś robić trzeba
Z tymi strzałkami mam zagwostkę. Jeszcze rok temu strzałki były naprawdę super - suche, szerokie, mocne, twarde, zero rowków. A w tym roku (jakoś wcześnie latem, o ile pamiętam) zaczęły się psuć. Nie zmieniliśmy stajni, więc warunki są takie same, błoto to samo, w boksach tak samo. Werkowacz był wtedy cały czas ten sam (potem zmieniliśmy, ale na strzałki to nie wpłynęło). Koncepcja diety nie uległa zmianie - jedyne różnice to takie naturalne, inny rok, siano z innej łąki, skład do pewnego stopnia na pewno różny. No i trudno coś wymyślić. Teraz pewnie konia przestawię na trociny, może bardziej sucho pomoże.