Koszmarna depresja z powodu, że nie wiem.
Koszmarna depresja z powodu, że nie wiem.
Ailusia Hadriana, no to już się pochwal, no!
Ailusia i tym dzienniczkiem treningowym co go masz online też się pochwal!
Ailusia Ja to już nigdy się nie nauczę jeździć konno, niedługo będzie drugi rok jak nie jeżdżę... w teren nie wiem czy w ogóle kiedyś pojadę! A jeszcze na obcego konia jakbym miała wsiąść, to już by była katastrofa... nie mówiąc o zaprzepaszczonej karierze jeździeckiej... konia zepsuję... ponura przyszłość przede mną! :lol:
Ailusia Hadriana, no to już się pochwal, no!
Ailusia i tym dzienniczkiem treningowym co go masz online też się pochwal!
Ailusia Ja to już nigdy się nie nauczę jeździć konno, niedługo będzie drugi rok jak nie jeżdżę... w teren nie wiem czy w ogóle kiedyś pojadę! A jeszcze na obcego konia jakbym miała wsiąść, to już by była katastrofa... nie mówiąc o zaprzepaszczonej karierze jeździeckiej... konia zepsuję... ponura przyszłość przede mną! :lol:
Fakt, że ja się okropnie rozleniwiłam jak przestałam jeździć. Nawet na basen przestałam chodzić. Teraz może powsiadam na innego konia... tylko, że tego czego trzeba go nauczyć, to ja go umiem nauczyć tylko z ziemi więc... no ale może zrobię mu jakiś kurs przyspieszony z klikerem 8) trzeba się zabrać za siebie... dobrze że na Tai Chi chodzę mam nadzieję że wytrwam.
Juz gdzieś tam pisałam, że mam znajomego przesympatycznego Pana Mecenasa, który jest zapalonym rajdowcem. Czasem zapraszał mnie do towaryzyszenia mu w treningach. O jenyś.. jak się z takiej padkowoej jazdeczki od świtęta nagle wpadnie w 20 minutowe nawoty kłusa z prędkością 14 km/h to można wnetrzności stracić. Jeny jaki wysiłek. A ten skubaniec dwa razy ode mnie starszy nawet się lekko nie spocił! Teren jest świetny nie tylko dla konia. Podcza jednej z takich przejażdżek w którymś momencie już miałam tak zmęczpne mięśnie, że mi wszystkie puściły i nagle wsiadłam w siodło. Zrobiło się tak głęboko, pięty mi same luźno spoadły w dół i anglesowałam tak ledwo co. Nagle jak ręką odjął cały wysiłek, plecy przestały boleć i zrobiło się aż błogo tak miękkko. A koń od razu nosek do ziemi, plecki do góry i bujamy. Potem był galop tak przyjemny, że wogóle nie czułam, że koń się rusza. Półsiad był wysiłkiem. Zmęczednie materiału kazało mi się zupełnie rozluźnić. Od tamtej pory i wiele łatwiej jest mi się rozluźnić, bo już wiem jak to wygląda, jak to się tak do końca czuje. Polecam takie próby terenowe!!
ha! ja mam podobnie: raz lepiej raz gorzej..i jeszcze instruktorzy ktorzy nie zawsze maja tyle wiedzy co powinni...czasem sobie mysle ze jestem do kitu i nic mi wychodzi a raz wracam z jazdy zadowolona i podmotywowana poza tym mowi sie kto pyta nie badzi i ze jesli ma sie pytania to dobrze..."wiem ze nic nie wiem"
hehe to mnie troche pocieszyliscie-myslalam ze tylko ja mam takie odczucia..;p
Ach no właśnie,wątek dla mnie
Ja często mam wrażenie ,że jestem do kitu. Trzeci rok i same złe nawyki, których nie mogę wytępić :oops: Mój instruktor mi tłumaczy, że brak u mnie systematyczności... a czasu mam faktycznie deficyt, jestem pospolitą kurą domową... zanim się nauczę to z rudej siwa się zrobię ha ha ha... no cóż ale cały czas mam nadzieję ,że w końcu kiedyś się ogarnę i będę z siebie zadowolona :wink:
no wlasnie..ja moge jezdzic tylko latem(z powodow zdrowotnych;/ ) i obawiam sie ze nim sie czegos naucze to przez zime zapomne;p tez mam chwile zalamki totalnej i stwierdzam ze chyba nie nadaje sie do tego..no ale potem jest lepiej o tak w kolko mysle ze trzeba po prostu cieszyc sie sama obecnoscia z konmi, nawet gdybym kolejne 5lat uczyla sie klusowac :lol: :wink:
a ja powiem tak..
Gdy zaczynałam jeździć stawiałam sobie cele podstawowe... najpierw były drobnostki, ruszanie, zatrzymywanie, potem pierwszy galop, teren, skok..
gdy to osiągnęłam wtedy przechodziłam na następne etapy.
Teraz chyba jednak moja jazda ograniczy się tylko do teorii. Z przykrością musze stwierdzić, że mimo wszystko lepiej jak dam sobie spokój zanim sobie albo dla konia zrobię krzywdę. Bynajmniej odpada mi jazda na szalonych: tylko od czasu do czasu na zminych to jest to co tak naprawdę kocham