Może ktoś z tamtych okolic polecić kogoś kto przewozi konie?
Nie ukrywam, że cena jest ważnym czynnikiem, do przejechania w dwie strony trasa w sumie prawie 750 km!
Szukam w necie, ale o zgrozo gdzie się dodzwonię słyszę, że haki obcięte i już koni nie wożą >
Kilka miesięcy temu u mojej klaczy pojawiła się mała krosta. Umiejsowiła się na łopatce pod skórą, tuż przy krawędzi siodła. Była wielkości małego paznokcia. Wyglądała jak ugryzienie komara. W tym momencie podskórna krosta ma wielkośc 5 zł. Opuszkami palców można wyczuć że składa się z trzech blisko siebie położonych grudek. Konia to nie boli, nie ma wytartej sierści ani strupa. Jest w świetnej kondycji i ma ogromny apetyt Jeżeli ktoś wie co to może być proszę o opinie.
Mam postanowienie i silną wolę... mam plan, który chciałabym wprowadzić w życie...o ile pozwoli na to czas, zdrowie i...pieniądze.
pracuje w stajni... a raczej opiekuje się stajnią i końmi znajomej- która aby utrzymać swój interes po raz kolejny wyjechała daleko- tym razem za granice
wiadomo w Pl kolorowo nie jest, a z koni i szkółki wyżyć ciężko..
do rzeczy...
stajnia- to przerobiony budynek starego kurnika(taki 100m x 12) w części jest zaplecze socjalne, w części boksy i siano/słoma.. reszta to ok 50m hali niezagospodarowanej..ciągle do remontu... konie mają boksy 3x4, ale niezbyt doświetlone, małe okienka w co drugim boksie, swiatła dziennego wpada srednio ale ciemno nie jest..
koników jest 6, licząc z moim 7... teraz jak nie ma sezonu, jest mróz, zima, konie stoją.. sporadycznie chodzą w weekendy na lekkie tereny, ale stoją- pastwisk brak bo. mamy jednego agenta "demolke" i wszystko trzeba naprawiać po zimie
żal mi koni... teraz i tak wyglądają o niebo lepiej, jestem tam już rok, jak przyszłam zeszłą wiosną obraz był koszmarny..
konie co do jednego w skorupie z pozasychanego obornika- nie wypuszczane tarzały sie w boksach, z odparzeniami, CHUDE! poprzednia opiekunka pod nieobecność właścicielki.. bala sie koni- nie wypuszczała wogóle, nie czyściła, zdażało sie ze konie nie dostały wody.. czasem siana czy owsa...bo jej się nie chciało, a że nadzoru nie było to nikt nie wiedział jak sie sprawy mają...
początki były okropne... wielogodzinne odcinanie twardej sierści- by dojść do skóry- by ta zaczęła oddychać...o kąpaniu nie było mowy..bo trwało by to godzinami... rozczesywanie zarośniętych grzyw, ogonów, domycie kopyt... wrrr
jest już w miare, szału nie ma ale wszystko po mału idzie ku lepszemu ... znaczy konie czyste, wychodzą na plac, wychodzą na krótkie popasy na jedną łączke, karmione pojone systematycznie ale..dalej chude, może nie strasznie ale brzuchy mają- bo siano jedzą ale żebra gołym okiem widać,
jedzą dwa razy dziennie treściwe(1miarka owsa+1m otrąb-miarka ok.1kg)-teraz chce kupić wysłodki- może to da inny efekt, oraz 2x siano.
jak w innym temacie dziewczyny mnie pokierowały- nie wykluczam że konie zarobaczone, pewnie i są i to zdrowo...
są to konie rekreacyjne, większość po przejściach... chodzą no powiedzmy poprawnie ale ani elastycznie, ani wygodnie, ani w rozluźnieniu o wygięciu mowy nie ma- wożą ludzi ot tyle.
spędzam tam większość dnia- w miare możliwości staram się jak mogę ale...zimą srednie warunki do pracy jeśli się nie ma dachu nad głową..
dlatego też zamierzam coś w tym kierunku zadziałać...idzie wiosna grudy nie bedzie byle nie padało...
system naprawczy obejmuje:
-naprawienie pastwisk- żeby było gdzie konie w ciągu dnia trzymać- plan długoterminowy, bo materiału budulcowego brak.. ceny kosmiczne- i plan bedzie wykonywany stopniowo
- Odrobaczenie, o ile nakłonię właścicielke, bo z własnej kieszeni ciężko, cudze konie utrzymywać
-kowal, tak jak wyżej... ale to już mam ustalone na kwiecień, konie ostatni raz "prawdziwego" kowala widziały w... marcu zeszłego roku, dwa w lipcu... reszta miała tylko podcinane strzałki przez wł. i jej znajomego... pomimo tego faktu o dziwo kopyta całe troche poprzerastane ale nie popękane, strzałki mogłyby być lepsze ale na szczęście nie gniją..
-zmiana systemu karmienia- wprowadzenie wysłodków, lub dodanie trzeciego południowego posiłku treściwego,raczej to pierwsze??
-wdrożenie treningu korekcyjnego dla każdego konia- praca z ziemi-chyba na początek..
-coś jeszcze? wyjdzie w praniu
może ktoś rzuci okiem na konie, podpowie co i jak robić na co zwracać uwagę jeszcze co zmienić co poprawić? liczę na opinie..
po krótce o każdym koniku:
1. Szerkan- koń właścicielki, najlepiej chodzący, najmniej do roboty, przyswaja pasze fajnie, mięśnie fajne- pozostaje skorygowanie błędów wywołanych rekreacją i tzw "spuszczanie pary". po jazdach przez rekreantów, koń przestał się wyginać jak trzeba, chodzi pokrzywiony, w terenach ma czasem odpały do scigania
2.Tiger- koń po przejściach z młodości(bywało że chodził 5-6h dziennie w zaprzęgu) duży ok 175cm w kłębie,SP
z nim mam duży problem koń sztywny po całości, brak mięśni grzbietu, nie dokracza na tyle że mu brakuje ok 5 długości kopyta- niezależnie od chodu... jak sie w miare rozluźni to czasem kopytka mu brak do wejścia ślad w ślad...sterowny i w pysku i w łydkach.. poza tym miał problem z biodrem- wrota od stajni kiedyś go ścisły co skutkowało ropą... teraz problem przy czyszczeniu tego miejsca, lubi wierzgnąć... najbardziej kościsty z całego stada
3.Dekurion.xx
anglik po torach ze Słowacji, uratowany od wywozu na rzeź, kupiony od dziewczyny która podobno nie radziła sobie, specyficzny, tylko dla dobrze umiejących jeździć, którzy przewidzą zachowanie... notorycznie uciekający od wędzidła, w związku z poobijaniem w przeszłości nadmiar obciążenia skutkuje bólem kręgosłupa, opuchlizną lędźwi(??) również ma dość kościsty kłąb jak Tiger... mięśnie grzbietu słabe.. jak to koń po torach zostało mu spalanie się psychiczne przy jakichś akcjach nieprzewidzianych typu łamiąca sie gałąź, lub gdy ktoś z innego konia przypadkiem spadnie w jego towarzystwie..w terenie jak nie idzie na czele, może galopować bokiem nawet w miejscu...
4. Derek, koń kupiony z targu , uratowany wiadomo od czego, taki miluśiński, potrzebowałby jednego pana dla którego zrobiłby wszystko, nauczony przez dzieciaki"dziadostwa" potrafi na jeździe zatrzymać sie na popas na środku placu..bo akurat trawka urosła. jak widać po brzuchu jego misją życia jest jedzenie w obsłudze pod siodłem do pchania,nigdzie nigdy mu się nie spieszy ale uniwersalnie podstawowe elementy robi i ujeżdżenia i skoków(do 80cm) ale trzeba go dosyć przysiąść to samo co reszta - pewne braki mięśniowe i ujeżdżeniowe ma
5. Azyl , 4 latek, zajeżdżany w zeszłym roku, bardzo ciężki typ charakteru, taki toporek i koń demolka, nie ma dla niego ogrodzenia nie do pokonania- jak sie nie da przeskoczyć to można na klate połamać- już nie raz przez niego szukaliśmy koni po polach :/ jeśli chodzi o chody najlepiej się ruszający, jeśli chodzi o jazde ciężki w pysku, szczególnie w terenie, jako że ma domieszke konia w cięższym typie i świadomy swojej siły czasem lubi pokazywać że jest silniejszy. oprócz nadbudowy mięśni trzeba go na nowo stawiać na pomoce bo ma czasem dzień że jest fajnie i przyjemnie, a czasami...zatnie się i koniec.
6. Michael, kucyk, najlepiej wyglądający jak to kucyk charakterny, brykający, zadziorny... pary ma więcej niż niejeden z dużych, ma swoje humorki, ale oprócz korekcji złych zachowań
podczas jazdy i treningu zachowawczego nic więcej mu nie trzeba
...7. Pat, arabek, mój koń- z nim sobie dam rade, 7 lat nie robił prawie nic max jazda 1x na tydzień, jedyne co poprzez niewłaściwy trening mu pozostało to super wypracowany mięsień szyi aby pięknie demonstrować jelenią postawę i kręgosłup wyginać w drugą stronę.. przy tym potrafi sam z siebie chować się za wędzidło, nie pilnowany jest w stanie skubać sobie klatkę p. podczas jazdy...[img]https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.net/hphotos-ak-snc7/377758_510368035668007_1728481567_n.jpg[img]
mam go od początku lutego więc dopiero się dogrywamy...po mału wychodzi charakter arabcji.. i wszystkie wady i zalety.. mięśni grzbietu to on nie ma.. ogólnie tkanka mięśniowa pozostawia wiele do życzenia... ale damy sobie rade...
teraz trzeba troche cierpliwości, i czasu - mam go ok. 8 h dziennie - czyli wszystkim nie da się poswiecic codziennie czasu na trening...bynajmniej puki wieczory nie zaczną być dłużej widne..
najgorszy problem nie do przejścia jest z finansami bo właścicielka nie widzi potrzeby, lub ją w chwili obecnej nie stać , oszczędza jak się da, na czym się da...
ja niestety pracuje tam za friko tak naprawdę(ile dostane tyle wleje do baku).. z własnej nieprzymuszonej woli żeby w domu nie siedzieć... i gdyby to moje konie były.. ech... gdybym mogła decydować, troche by to inaczej wyglądało... ale
najgorsze w tym wszystkim to że stajnią końmi opiekuje się sama, a małą licha diewczyna 50+ kg wagi nie ma siły do robienia rzeczy siłowych typu wywalenia obornika(wybierany co dwa -trzy tyg) czy zbijania ogrodzenia, tzn daje rade troche ale żeby robić to na większą skalę musze posiłkować się dobrą wolą znajomych... o co nie zawsze łatwo.. niestety.
wiem że może porywam się z motyką na słońce robić orke na ugorze lub jak to zwą syzyfową pracę.. ale chcąc polepszyć dobrostan egzystencjonalny tych koni...choć troszkę...jestem w stanie poświęcić swój czas..
mam nadzieje że w chwilach zwątpienia... powiecie mi jakieś dobre słowo ku pokszepieniu serca i podbudowaniu wiary że jednak to ma jakiś sens ...
pozdrawiam Ania
Gdy nie ma drugiego konia, kuca czy nawet krowy, a są psy, kaczki, koty, ludzie itp.
Prosiłabym o wypowiedzi ludzi którzy: mieli/mają konie w takich warunkach; znają ludzi, konie, które bytowały/ują w takich opcjach; widzieli, doświadczyli takiej sytuacji-nawet chwilowo(nie chodzi o godzinę, czy dwie, minimum dzień obserwacji).
Jaki wpływ na konia; jeśli jest taka sytuacja, to jak najlepiej sobie radzić; i jeżeli już to jakieś praktyczne porady do zaistniałych sytuacji.
Czysta ciekawość, więc proszę o obiektywizm osób które nie widziały/nie doświadczyły/nie znają takich sytuacji, gdyż nie zbyt interesuje mnie opinia subiektywna laików(w tym przypadku). [Nie obrażając nikogo; KONKRETY.]
---
Jeżeli był taki temat, to przepraszam, ale nie mogłam nic znaleźć.
Chodzą za mną ostatnio takie przemyślenia, co w naszej pracy z koniem może wyniknąć (najczęściej złego) z niedostatecznych umiejętności. Ale nie chodzi mi o takie oczywiste oczywistości jak uczenie nieposłuszeństwa, czy utrwalanie niepoprawnego wzorca ruchu ale o to, jak niedostatek umiejętności wpływa na naszą podświadomość. Nie od dziś wiadomo, że to co robimy zależy od tego jak myślimy, czujemy, reagujemy. Gerd Heuschmann, w końcu bardzo mądry człowiek, co chwile podkreśla, jak ważny jest bardzo dobry dosiad. No wydaje się to oczywiste, bo koń ma się lepiej pod nami ruszać, dosiad ma nie wpływać na rękę itd. Ale jest tu jeszcze aspekt psychologiczny, którego długo bardzo nie dostrzegałam a przecież on był źródłem wielu moich kłopotów z Cejlonem (lub może jego kłopotów ze mną). Otóż chodzi mi o strach ale nie konia a jeźdźca! Przed upadkiem (oczywiste) ale też strach przed ruchem! No bo co znaczy niezależny dosiad? Niezależnie, co koń wyprawia to my sobie siedzimy stabilnie i spokojnie w siodle. Spokojnie, nie boimy się, bo przecież mamy doskonały dosiad i nie wylecimy z siodła, doskonały dosiad daje tę pewność siebie, możemy poczekać na konia, dać mu się wyszaleć, trzy razy bryknąć, jak potrzebuje koniecznie i w lędźwiach go swędzi. Ta pewność siebie wynikająca z doskonałego dosiadu pozwala nam wypuścić konia do przodu bez obaw, daje umiejętność nie blokowania ze strachu jego energii a zręcznego zapanowania nad nią, ukierunkowania i wykorzystania. No bo ile można być tamą blokującą rwącą rzekę? A rzeki są różne To wszystko, ile strach może narobić złego i jak bardzo zblokować w ruchu do przodu i jednocześnie sfrustrować nam konia, szczególnie młodego, zobaczyłam jak pomagałam koleżance z ziemi przy młodym koniu (tzn. ja na ziemi, ona na młodym koniu i bała się ruchu właśnie, że koń odwali coś, bo młody). Jeśli jeździec boi się ruchu to podświadomie będzie działał wstecznie, ciągle zwalniał, często nie pozwoli koniowi poruszać się w jego optymalnym tempie i rytmie, bo sam nie umie sobie w nim poradzić i będzie go ciągle powstrzymywał. Taki powstrzymywany koń się frustruje. Do tego jeszcze strach przed „a bo jeszcze coś odwali” będzie działał jak samospełniająca się przepowiednia i generował w nas całą masę emocji przenoszących się na coraz bardziej zdenerwowanego konia. To jak różnica między dwoma kierowcami jadącymi po lodzie i jeden z nich ma doskonale opanowane wychodzenie z poślizgów a drugi nie zaliczył nigdy nawet jednego zarzucenia zadem poza kontrolą. Zwyczajnie musimy być wystarczająco dobrzy, by dorównać sprawnością naszym koniom.
No takie są ostatnio moje „olśnienia” a Wasze? Macie tak czasami? Jakieś doświadczenie sprawia nagle, że dochodzi nie tylko do głowy ale i do serca jakaś oczywista oczywistość. Może i wcześniej to znaliście ale nie było, jak to się mądrze mówi, zinternalizowane.
Moi Drodzy!
Ponieważ jest sporo zapytań jak dojechać do Sierakowa na pierwsze zajęcia Uniwersytetu PHB , proponuję żeby tutaj się komunikować i wymieniać informacjami ; kto jak i z kim jedzie i kogo może ewentualnie zabrać
Kochani, poczułam potrzebę podzielenia się z wami moimi przemyśleniami po seminarium z Gerdem Haushmanem, tym, które odbyło się w minionym tygodniu w Poznaniu.
Trochę nie wiem od czego zacząć ale wiem co chcę powiedzieć NIe pamiętam kto to powiedział ale zacytuję: "człowiek, który chce drygować orkiestrą musi stanąć tyłem do tłumu".
Po pierwsze myślałam, że w moim przypadku więcej wyniosę z teorii a przy tak "znakomitych nazwiskach" część praktyczna będzie poza moją percepcją - miło się rozczarowałam.
Oczywiście, to nie jest tak REKREANCIE, że przez dwa dni obejrzałeś sobie trening profesjonalistów, przyjeżdżasz do domu, wsiadasz na konia i wszystko wychodzi. Niestety to mogło by być i poniekąd jest tak proste i tym samym tak proste nie jest.
Odpowiedź prozaiczna- jak nie przeprogramujesz swojego mózgu to jazda się nie przeprogramuje, choćbyś nie wiem jak usilnie starał się "jechać do przodu", "mieć konia przed sobą", choćbyś nie wiem jak bardzo starał się galopować do przodu w półsiadzie itd.... bo niestety wciąż się tylko starasz.
Że niby co? Chodzi o to, żeby się starać właśnie?!
Otóż nie! No bo postaraj się rekreancie kochany na krześle usiąść a teraz wstać.. a! a! a! Nie wstawaj! tylko się postaraj wstać!!...
Rozumiecie już o co mi chodzi? Starać się to za mało, to jest nic. Na koniu (i przy koniu i z końmi) albo się coś robi albo nie. I do tego, żeby coś robić w 100% potrzeba mieć bardzo jasny umysł i bardzo dobrze w głowie poukładane lub jak to się teraz modnie mówi "asertywnym trzeba być"...
Niestety o ile wielu z nas rekreantów umie się "wykłócić" o swoje na poczcie czy nawet w banku kredyt biorąc, umiemy się "wyeksponować" z naszymi poglądami politycznymi na FB to już nie koniecznie umiemy robić swoje w stajni.
Spojrzenia "światka" nas przytłaczają. Atmosfera wszech-obecnego "profi" nas pochłania i często nawet nie wiemy kiedy zapominamy po co w ogóle sobie konia sprawiliśmy, za to wiemy, że musimy "ganaszować", "przejeżdżać przez wędzidło" i "łydka, łydka". Szeregi gimnastyczne stają się celem samym w sobie dopieszczane do perfekcji przy czujnych spojrzeniach "otoczenia".
Bardzo, bardzo silny trzeba mieć charakter, żeby nie widzieć tych "profi" obok, żeby umieć sobie wyobrazić, że ich nie ma na tej samej ujeżdżalni gdy my tam jesteśmy.
I o tym moim zdaniem mówił Gerd (to był fragmencik)... ale jeśli rekreancie (i "profi" żyjesz wciąż jak Pani Bukiet, czyli tym "co ludzie powiedzą", to nawet nie zrozumiałeś co ten człowiek mówił. Podnosił ci się więc kącik ust w lekko drwiącym uśmiechu, gdy na seminarium usłyszałeś, że dobrym człowiekiem trzeba być, bo przecież to albo takie oczywiste ale co ma wspólnego z jeździectwem... no i do tego kto myśli o sobie jako o złym człowieku. Wszyscy przecież w swoich oczach jesteśmy dobrzy, uczciwi, jesteśmy wzorami człowieczeństwa.
Ta prawda oczywista zatacza koło i do nas wraca. No bo jeśli już nauczysz się "nie widzieć" na ujeżdżalni, to od tego tylko krok aby "nie widzieć" rzeczy nieistotnych poza nią. Nie rozpraszać się negatywnymi emocjami kreowanymi przez pewnych ludzi. I na początku pewnie będziesz trochę sam i to jest potrzebne.. a potem zaczną się pojawiać w twoim życiu dobrzy ludzie. I wrócisz na ujeżdżalnię i pewnego dnia aż się uśmiechniesz do przeszłości, że mogłeś kiedyś w relacjach ze swoim koniem mieć pewne problemy, a one teraz nie istnieją. Nie, że zniknęły - ich jakby nigdy nie było.
Nie będę się tu rozpisywać o czynieniu dobra bo i tak jakimiś egzorcyzmami chyba już powoli ten post zalatuje.
Wracając do samego seminarium. Po pierwszym dniu miałam pytania ale się z nimi wstrzymałam. I dobrze, bo logiczna całość dnia drugiego wszystkie rozwiała. Bardzo też jestem wdzięczna, że Gerd dał się nakłonić (dobrze, że głośno krzyczałam, hehe) i wyjaśnił problem kulawizny od ręki. I to jest właśnie taki problem z kategorii "tak naprawdę nie istnieje".
Od czasu seminarium w siodle siedziałam na razie dwa razy. Dużo mi jeszcze brakuje aby pewne problemy przestały istnieć i niestety pierwszego dnia nie za wiele zdziałałam... tak mi się przynajmniej wydawało. Mylnie jak się okazało. dopiero w domu uświadomiłam sobie, że pierwszy raz w życiu mój koń się spłoszył a ja się po prostu uśmiechnęłam i "poszłam" dalej (stępowałam obok koleżanki i rozmawiałyśmy). To w moim przypadku postęp olbrzymi. Zazwyczaj na mojego konia gdy jest tak wystany (nie chodził pod siodłem dwa tygodnie, tak się złożyło) i tak naładowany to nie wsiadałam... albo wsiadałam i siłą uzyskiwałam kontrolę (zaczynając od głowy i tak popularnego "ganaszowania").
Drugi dzień był cudowny. Wprawdzie przez 45 minut ponownie nie wydarzyło się nic za to na sam koniec przez około minuty uzyskaliśmy kłus w równowadze, rozluźnienieniu i rytmie...
Może kogoś śmieszy ta minuta ale powiem wam, że minuta po 4 latach sztywności, drobienia, szarpania się, skracania i nieregularności jest jak wieczność
Tym samym pozdrawiam wszystkich weterynarzy, kowali, "profi" i innych, którzy zawsze twierdzili, że "ten koń tak ma" i po prostu kiepski jest... Cóż panowie - przykre trzy słowa ode mnie: Jeździć nie umiecie
I jeszcze o "szkoleniu oka" słów kilka. To co widzicie staje się waszym światem - nie patrzcie więc na złą jazdę. Nie oglądajcie koni ganaszowanych, "wstawianych w ramy", bo jeśli nie umiecie jeszcze "nie widzieć tego, czego nie musicie" to was ta wizja zeżre. Wlezie wam taki widok do głowy i będzie wasz rzeczywistością. To jest udowodnione naukowo- serio, człowiek mimowolnie odtwarza wzorce które widzi. Oglądajcie więc jak najwięcej dobrych zdjęć, dobrych jazd i przejazdów. Szkolcie oko i charakter.
Witajcie. Słów kilka o mojej klaczy: w zeszłym roku ponownie zaznajamiała się z terenami (bo dwóch-trzech latach spędzonych na placu w rekreacji, skąd ją odkupiłam). Początkowo chodziłyśmy na coraz dłuższe spacery w ręku, wreszcie również i w siodle za spokojnymi końmi. Zaledwie kilka tygodni starczyło, abyśmy odważyły się wyjechać sam-na sam do lasu. Odtąd stało się to naszym rytuałem powtarzanym ok. dwóch razy w tygodniu. Zaufałam jej do tego stopnia, że w galopie zaczęłam dawać jej czasem luźną wodzę. Nie straszne jej były ani quady, ani pędzące w pobliżu pociągi, ani zwierzęta leśne, cieszyłyśmy się tymi chwilami w akompaniamencie jej poparskiwania...
Tymczasem tuż po wakacjach zaczęły się problemy. Prócz mnie zaczęła na niej jeździć w tereny koleżanka-współwlaścicielka konia. Tak naprawdę trudno powiedzieć, czy to kwestia innego jeźdźca, czy jakiegoś wydarzenia, o którym np. nie wiem. Początkowo zaczęły się nagłe zbiegania na bok w galopie, nawet z prozaicznych powodów typu motyl, przewalony konar wzdłuż ścieżki itp. (to mi się nigdy wcześniej nie wydarzyło - były co najwyżej pohukiwania i przyglądanie się temu "złemu"). Kilka miesięcy później nie poznaję konia (miałam w tym czasie przerwę w terenach ze względu na dłuższy wyjazd zagraniczny oraz pracę często po godzinach). Kilka dni temu, ku mojemu szczeremu zdziwieniu nawet w poooowolnym stępie dawała sygnały, że się boi i za chwilkę może zerwać się chyżo ku stajni.
Proszę doradźcie mi jak "zresocjalizować" konia/odzyskać jego spokój i pewność w terenie?
Co może być podstawą takiej zmiany zachowania/poziomu strachu?
Jak mogę pomóc nam obu?
Czy problemem może być trauma konia związana z tym, że koleżanka jeździ na bardzo ostrym wędzidle i ponoć, jak słyszałam, siłą hamuje konia?
(ja używam podwójnie łamanej oliwki)
Czy problem tkwi tylko "w sezonie zimowym" i krótszym pdokowaniu?
Znalazłam fajne siodełko. Właściciel nie wie jakiej jest marki, ale w opisie napisał, że na guziku jest gwiazda w podkowie. Czy kojarzycie jakąś markę, która może coś takiego mieć. Siodło ponoć przywiezione z USA.
Uważajcie na podświadomość! Napisałem kiedyś na forum:
"Bez ustalenia, kto jest szefem w stadzie, nie wyobrażam sobie żadnej pracy z koniem, nawet gdybym woził węgiel (tu słyszę konia: „Ty byś k… woził!!!"). Praca z ziemi to podstawa, na której budujemy dalszą współpracę."
Pisząc to wyobrażałem sobie, jak powożę parą dorodnych grubasów, które ciągną załadowany wóz.
Teraz wiem, że w momencie kiedy tworzyłem tę wizję, podświadomość poklepała mnie po plecach i powiedziała: „mówisz i masz zaprzęg".
Wyspy wschodniofryzyjskie, Baltrum. Brzmi egzotycznie, ale ogólnie panuje tu ciemnota i szerzy się kazirodztwo...wśród królików Króliki to plaga, są wszędzie i kopią niebezpieczne nory na pastwiskach. Króliki, bazanty (czasami wyżerające koniom paszę) i jeden zajac.
Tysiące mew różnych gatunków, dzikie gęsi posilające się przed podróżą na Syberię (też sobie miejsce wybrały), foki przypływające z sąsiedniej wyspy w odwiedziny ,no i oczywiście konie. Kilka kucyków, parę mieszańców i osiem koni rasy Schlezwiger Kaltblut, którymi to się zajmowałem.
Kiedy pierwszy raz wszedłem do stajni poczułem ból w dłoniach, spojrzałem na dół, to ręce opadły mi na ziemię :?
Konie stały w mazi, bo obornikiem trudno to było nazwać. Brzuchy, zadnie nogi oblepione grubą skorupą brudu. Karmienie sianokiszonką powodowało chroniczne rozwolnienie, co sprawiało, że ogony były w opłakanym stanie. Grzywy poskręcane w dredy ( Fridolin). I w tym momencie przypomniał mi się komentarz niejakiej Tanji, umieszczony na niemieckojęzycznej stronie Hipologii w wolnym przekładzie : "To wspaniale, że także w Polsce robi się coś dla poprawy jeździectwa i traktowania koni. W tym kraju ciągle jeszcze jest za mało zrozumienia, ale może być tylko lepiej!" -pomyślałem sobie: dziewczyno, zejdź na ziemię i rozejrzyj się dookoła! (zaprzęg 2)
cdn...