Edit: Katodo, jak bum cyk cyk, to nie był żadna napaść z mojej strony na Twoją osobę.
Aga, owszem, w pnh uczy się, że koń musi być rozluźniony - i chwała im za to. Im więcej koni pracujących w rozluźnieniu tym lepiej.
Niestety muszę zgodzić się z Martyną - nauka cofania powinna odbywać się w inny sposób. Raz, że wiele osób nigdy nie dochodzi do poziomu trzeciego i cofanie w bardziej wyrafinowany sposób jest dla nich tajemnicą. Dwa, że może i można uczyć konia cofać się z zadartą głową na samym począteczku, żeby nauczyć go po prostu przestawiać nogi (można, ale wcale nie trzeba), ale zaraz potem powinno się uczyć go cofać poprawnie. Trudniej naprawić coś popsutego, niż od razu nauczyć dobrze. Nie trzeba osiągać trzeciego poziomu wtajemniczenia żeby nauczyć konia poprawnego ruchu w tył. I nie trzeba posuwać się do tak radykalnych kroków, jak gwałtowne majtanie i szarpanie linką.
W pnh uczy się też chodów bocznych. Super, chody boczne są świetnym ćwiczeniem o szerokim spektrum działania. Tylko że w pnh nikt nie tłumaczy po co konkretnie wykonuje się to ćwiczenie, jak ono wpływa na ciało konia, dokąd to prowadzi i na co trzeba zwrócić uwagę podczas ruchu w bok, żeby ten ruch miał w ogóle jakikolwiek gimnastyczny sens.
Jeśli chodzi o okrążanie to znów zgadzam się z Martyną. Ok, ta zabawa ma swój fajny wymiar, bo koń ma zadanie. Ale praca z koniem na kole nie polega na tym, że my stoimy w środku, a koń biega dookoła cały pokrzywiony. Są pewne zasady, których należy przestrzegać, by koń poruszający się po kole nie robił sobie krzywdy. Praca na kole jest bardzo obciążająca dla konia, o ile nie porusza się on po nim jak trzeba, czyli wyprostowany, z ciężarem przesuniętym na zewnętrzną parę nóg - dobrze używający własnego ciała. Nie powinna też polegać na tym, żeby koń nie miał żadnego wyjścia, bo jak zmieni cokolwiek podczas wykonywania zadania to znajdzie się w tarapatach. I nikt z Was chyba nie zaprzeczy, że widać to doskonale na powyższym filmiku z roundpenem - ja nie widzę tam szczęśliwego, rozluźnionego konia, zadowolonego z tego, że ma zadanie. A Wy?
Aga, z tą mechaniką to żadna histeria. Wymagamy od koni żeby się dla nas poruszały, żeby uprawiały lżejszą lub cięższą atletykę, w pracy z ziemi, ale najczęściej z nami na swoich grzbietach. Uprawiają dla nas sport - nie można ignorować biomechanicznych kwestii z tym związanych, tak samo jak nie można by było u krótko i długodystansowców, skoczków w dal czy wzwyż, tancerzy czy siłaczy. Bez względu na to czy to jest sport zawodowy czy amatorski. Jeśli ten cały szum z mechaniką wydaje się być histeryczny, to to jest z czystej miłości do koni
Jeśli egoistycznie korzystam z ich predyspozycji, to powinnam robić to tak, żeby nie wyrządzać im krzywdy, a mogę to zrobić tylko mając pełną świadomość tego co się dokładnie dzieje, gdy proszę je o cofanie, bieganie dookoła mnie czy jakąkolwiek inną atletyczną czynność.
Tyle na razie odnośnie kwestii mechanicznych
Aga, jest jeszcze kwestia taka, że Ty masz swój rozum, i wiesz, że na pnh świat się nie kończy. Jest niestety milion jeźdźców, którzy mają miliony koni, i którzy tego nie wiedzą. I z przyczyn wyżej wymienionych i różnych innych (w sumie to nie czuję się kompetentna robić aż tak wnikliwej antyanalizy) robią krzywdę swoim koniom. Psychiczną i fizyczną. I nie twierdzę absolutnie, że z premedytacją! Obawiam się jednak, że państwo Parelli doskonale wiedzą o jakie istotne kwestie okroili swój program, żeby był bardziej lekkostrawny, a przez to bardziej popularny. Szlachetniej byłoby chyba nie okrajać i nauczać jeździectwa na mniej spektakularną skalę.
Nie chcę, żeby wyszło na to, że mam kompleksy i wkurza mnie jak ktoś dobrze zarabia - nieprawda! Co innego manipulacja i tanie socjotechniczne chwyty bazujące na ludzkich uczuciach (w tym wypadku do koni) - to wkurza mnie do białości.
Ktoś wspomniał tu o Millerze. Imprinting też ma swoją ciemną stronę. A ja najwyraźniej weszłam w okres zupełnej negacji