Podkuwanie koni skraca im życie ?
Podkuwanie koni skraca im życie ?
Aniu - kilka słów ws kątów : Darco ma dwa różne przednie kopyta o dwóch różnych kątach. Jak pisałam jest nałogowym kopaczem i koszmarnie ściera sobie pazur w lewym przodzie , przez co - pomimo regularnego (co 6 tygodni) werkowania, pomimo lekkich własnych poprawek raszplą, etc - to jedno kopyto ma nieprawidłowy kształt - stoi bardziej na palcu... Piętek ściąć bardziej nie można, bo ma cięte optymalnie... Z resztą w wolnej chwili postaram się robić zdjęcia na twardym i płaskim - akurat kopyta przerośnięte (w znaczeniu "niewiele do kowala zostało") i widać mocno różnicę :-(
Co do koni pracujących w rekreacji - niestety miałam niejednokrotnie nieprzyjemność oglądania nie kutych koni, chodzących o wiele więcej niż te 20 km dziennie - po 6 - 8 godzin pracy pod siodłem w tym rajdy, galopady, jazda po różnym podłożu. Wiele było bosych - jedne rzeczywiście przystosowały się do takiego trybu życia, inne niestety miały ewidentnie czerwono - brunatne podeszwy i co rusz kulały (co oczywiście w ogóle nie przeszkadzało w pracy :evil: ) Widywałam konie z takimi rozpadlinami w kopytach, że każdy krok sprawiał im ból - te również chodziły rajdy :-( w takim stanie. Wydaje mi się, że okucie tych konkretnie zwierząt - mogłoby chociaż ulżyć im trochę...
Co do "leczniczego" działania podków - mój podkuwacz twierdzi, że podkowy założymy na kilka miesięcy - jak tylko kopyta dojdą do siebie , to ściągamy... Sądzę że koń pochodzi w metalowych butach max do jesieni. Co więcej mój podkuwacz (Julii też) jest przeciwnikiem kucia "bo tak". Jak rok, czy dwa lata temu cos napomknęłam od kuciu Darco (ze względu na te różne kształty przodów) to popukał się w głowę, twierdząc, że nadal będziemy próbowali prostować to werkowaniem - nie jest to zatem "ekstremista" twierdzący, że albo podkowy, albo nic... Chcę okuć tylko przody - tyły są poprawne, nie ma co kombinować z ich kuciem...
Jeszcze co do wypowiedzi Magdy, że koń musi skakać, etc... oczywiście nie musi - nie musimy też w ogóle na nim jeździć - i tutaj znów popada się ze skrajności w skrajność. Niestety, lub stety na całym świecie istnieje coś takiego, jak sport jeździecki i tam - moim zdaniem - warto kuć konie... Kuć, lub stosować buty poprawiające przyczepność do podłoża - ot co...
Osobiście nie jestem wielką zwolenniczką kucia, Kara od lat chodzi boso. Domingo pomimo, że folblut - był bosy, lub okuty tylko na przody (najczęściej jednak bosy). Darco też nigdy nie miał podków... Jeśli nie ma konieczności - podkowy nie mają sensu. A u nas takich osób, jak Ty Aniu - nie ma. Nie mam kogo poradzić się czy da się Darcowe kopyta wyprowadzić stricte werkowaniem... Ufam podkuwaczowi i tyle...
Mazazel zalety- chronią kopyto przed nadmiernym starciem i izolują płaska podeszwę od bezpośredniego nacisku na podłoże i kamienie na nim- chronią od podbicia.
i własnie o to chodzi, że niektórych kopyt nie da sie tak wzmocnic, zeby bez podkow kon mógł pod jeźdzcem chodzić.
Mazazel zalety- chronią kopyto przed nadmiernym starciem i izolują płaska podeszwę od bezpośredniego nacisku na podłoże i kamienie na nim- chronią od podbicia.
i własnie o to chodzi, że niektórych kopyt nie da sie tak wzmocnic, zeby bez podkow kon mógł pod jeźdzcem chodzić.
Gosia - wycieranie sobie kopyta w boksie to duży problem. Szczególnie, że koń sam ściera sobie wtedy poza ścianą w pazurze callusa, który jest kluczowy dla konia bosego. Nie wiem jak inne jest drugie kopyto - czy można byłoby je skrócic bardziej itp. Strugając naturalnie i tak robimy mustang-roll(ta kolejność nazwy Magda ), któy sprawia, że ściana jest zaokrąglona i nie dotyka powierzchni ziemii. Ale podejrzewam, że Darco ściera sobie za dużo kopyta tak grzebiąc(haha a może próbuje ci pokazać, że chce inaczej byc strugany - oczywiście żartuję ). Masz doświadczonego kowala, więc on pewnie wie co robi.
Moja też ma 2 inne kopyta, ale ona to pewnie przez warunki bytowe z czasów młodości i kontuzje zawsze w tej samej nodze. W tej chwili dochodzimy z tym do ładu, ale niestety wciąż jest tak, że jedno kopyto ma wyższe piętki, a drugie niższe. Myślę, że jakby chodziła na wybieg na cały dzień to by jej się to w końcu wyrównało.
Gdybym miała taką sytuacje jak ty chyba bym kupiła gumowa matę do boksu, ale to duzy koszt, podkowy na kilka miesięcy wychodzą raczej taniej. Poza tym mógłby zdzierać matę z ziemii. Cholera go wie, konie są zdolne.
W każdym razie jak już kuć, to nie cały okrągły rok i pilnować, by ściany nie przerastały poza podkowę. I uzytkowac wtedy konia chociać czasem po głębszym podłożu, w którym podeszwa i strzałka mogłyby dotykać ziemii. Pilnować by piętki były niskie(czyli poprawne dla konia). Nie stymulowana odpowiednio strzałka także jest bardziej narażona na zakażenia, więc trzeba czyścić codziennie kopyta i dezynfekować je od czasu do czasu(np manusanem). I jeszcze co do strzałek - koń dzięki nim rozpoznaje po jakiej powierzchni chodzi - w podkowach ma ograniczone możliwości szczególnie na twardym podłożu. Może więc czuć obawy przed wejsciem na rampę przyczepy czy inny kolor betonu. Należy być wyrozumiałym dla konia i nauczyć go np że wchodzimy na jakąś powierzchnie najpierw my i wtedy koń będzie wiedział, że to bezpieczne. Nie każdy koń oczywiscie będzie wydziwiał, ale moja w podkowach zawsze wydziwiała i czekała aż ja na coś wejdę pierwsza.
Aniu - Darco ma gumową matę w boksie - nie w całym, a w miejcu, gdzie najwięcej grzebie no i chodzi od 6:30 do 20 po pastwiskach piach + glina + wielkie doły (on kopie jak wariat) = krzywość... Na prawdę 4 lata podkuwacz starał się mu te łapy "naprostować" ale przy ostatnim werkowaniu coś pod nosem szeptał o kuciu (tak po cichu, cobym nie słyszała za wiele , bo też jestem przeciwnikiem niepotrzebnych podków ;-))
Tak, czy inaczej to na krótko będzie - na pewno do czerwcowych kwalifikacji , a kuć chcę po Świętach... zobaczymy jak szybko będzie kopyto przyrastało -i możliwe, że po 4 - 6 miesiącach podkowy pójdą do śmieci (lub raczej na ścianę ;-))
Postaram się jutro lub w weekend zrobić mu zdjęcia na twardym, to zobaczysz w czym tkwi problem - różnica nie jest przeogromna, ale jest i zamiast znikać - powiększa się Podkuwcz dokładnie tłumaczył dlaczego nie może werkować obu kopyt identycznie , ale nie przytoczę jego słów - trzeba było nagrywać ;-) wspominał właśnie o piętkach, że dalej sie już nie zetnie, bo dalej już żywe jest ... czy jakoś tak :oops:
No tak i zrób tu cos z takim dzwońcem
Widziałam ostatnio reklamówkę podków które rozszerzają się przy ruchu, bardzo cienkie, i takie jakby zrobione z łańcucha - tzn nie że wyglądają jak łańcuch, ale są zrobione z małych połączonych kawałków, które pozwalają się rozszerzać kopytu jak koń stawia noge na ziemii - poszukam gdzie to ja widziałam je, ale pewnie są masakycznie drogie i nie mozna ich u nas dostać
Starsze "konie ułomne", jak je nazywasz Magdo, muszą się gimnastykować, czy to z ziemi czy z siodła, bo inaczej nikną w oczach. Ja mojego konia nie mam serca odstawiać od pracy bo raz, że wpada w depresję, a dwa, że zaczyna być po nim widać wiek. Także nie robię tego z pobudek hedonistycznych, bo konia już kilka razy próbowałam wysłać na "łączkę", ale chcę, żeby w najlepszym zdrowiu i kondycji przeżył kolejne 10 lat.
Przeczytałaś jedną książkę i już masz prawo mówić innym, że źle traktują swoje konie i być alfą i omegą w kwestii strugania kopyt? Ty sama nie jeździsz czasem na poochwatowcu? Znowu zaczepiasz, a potem będziesz się skarżyć założycielom forum, że jesteś atakowana.
I jeszcze wracając do tematu - jak się przyjrzałam nogom mojego konia w pracy to zauważyłam, że strzałkę ma w takim miejscu podkowy, że ona pracuje - może nie jak na boso, bo jednak mimo amortyzacji podłoża opiera się o metal (tylne ramię podkowy), ale wyraźnie rozchodzi się podczas stawiania kończyny na ziemi. W sumie jakie miało by być jej działanie odciążające gdyby powodowała dodatkowe wstrząsy w kontuzjowanym stawie? Co do jej zbawiennego działania nie ma wątpliwości - koń przestał kuleć bez żadnych dodatkowych zabiegów i może normalnie funkcjonować (nawet na wybiegu).
MalgorzataSzkudlarek chodzi od 6:30 do 20 po pastwiskach piach + glina + wielkie doły (on kopie jak wariat)
MalgorzataSzkudlarek chodzi od 6:30 do 20 po pastwiskach piach + glina + wielkie doły (on kopie jak wariat)
Moje zdanie na temat tej Pani dr... trzymam sie z dala od fanatyków, bo fanatyzm jest gorszy od faszyzmu.
Cejloniara Moje zdanie na temat tej Pani dr... trzymam sie z dala od fanatyków, bo fanatyzm jest gorszy od faszyzmu.
Cejloniara Moje zdanie na temat tej Pani dr... trzymam sie z dala od fanatyków, bo fanatyzm jest gorszy od faszyzmu.
Wyraziłam swoje zdanie w wątku i nie mam zamiaru z Tobą polemizować
Cejloniara Wyraziłam swoje zdanie w wątku i nie mam zamiaru z Tobą polemizować
Cejloniara Wyraziłam swoje zdanie w wątku i nie mam zamiaru z Tobą polemizować
Metoda dr Strasser jest radykalna, ale ona zapewnia koniom dobre warunki jak ją stosuje - maty, tak by nie narażac konie na ból po chodzeniu po twardym itp. Ale to samo robią inni strugacze tylko mniej radykalnie. Ale takie leczenie koni z powaznymi schorzeniami zapoczątkowala chyba jednak ona, oni tylko robią teraz wszystko łagodniej(chociaż tam naprawdę sama rehabilitacja ciężkich przypadków wygląda bardzo podobnie u każdego strugacza). Efekt jest taki sam, ale w domowych warunkach ciężko pozwolić sobie na takie radykalne wystruganie jak zaleca dr Strasser, bo koń będzie kilka miesięcy kulawy, przynajmniej po czymś innym niż miękka trawa. Dlatego strugacze trąbią o tym, że proces przekształcania musi byc stopiowy i prowadzic to tego by koń cały czas mógł chodzić.
Kursy Strasser są co jakis czas. Najlepiej pojechac na jej kurs i na kurs kogoś innego, np taki jak teraz jest w kwietniu i porówać. Szkoda tylko że są drogie Na stronie Majorie Smith - barefoothorse.com , jest porównanie metod dr Strasser i metod chyba Rameya czy tam kogo. Majorie pisze, że jej konie robione metoda Strasser były kulawe. Ale nie wzięła pod uwagę, że metody Strasser tez ewoluują, u zdrowych koni werkowanie jest podobne jak w przypadku innych strugaczy i działa tak samo. Poza tym Strasser początkowo skupiała się na rehabilitacji z tego co wiem, a dopiero teraz zaczęła mówić o zwykłym struganiu zdrowych koni.
Jedyne co możemy robić to czytać i to jak najbardziej aktualne artykuły i w miare możliwości np jeździć na kursy. Póki co są drogie, ale jak będzie ich więcej to może potanieją...
Trzeba w kazdym razie odróżnić rehabilitacje od robienia kopyt względnie zdrowych. Jakbym miała trudny przypadek, ochwatowca czy trzeszczkowca to bym bardzo mocno zapoznawała się z metodami strasser i równolegle z innymi. Akurat jej ksiązke mamy na razie po polsku, więc wielu ludzi zna tylko jej metody i tylko ją kojarzy ze struganiem.
NA pewno ważne jest zachować zdrowy rozsądek, jeśli coś takieo w ogóle istnieje i próbować wyciagnąć wspólne wnioski z kilku metod. Poszukam jakichś owych artykułów strasser w bazie weterynaryjnej, do której mam dostęp(haha kocham moją uczelnię), wczoraj też tak się skończyła moja nauka że czytałam artykuły o hodowli...
PS Na pewno mądrzejsze jest pokazywanie tej wiedzy kowalowi, niz strugac samemu, bo jak pojawia sie jakis problem to wychodzi brak wiedzy - jak tak mam, że coś w kopycie się zrobi co mnie zaskoczy i czego sie nie spodziewałam a potem szukam do 5 rano czegoś o danym przypadku. Wychodzi mój brak znajomości nazewnictwa w jęz. angielskim itp. Z drugiej strony bardzo pogłebia się dzięki temu wiedzę. I uczy to zrozumienia kopyta jako procesu.
Ale o tyle jest dobrze kowala przekonywac, ze mało jest takich co w ogóle wiedzą o takich innych metodach, albo robią podobnie, ale nie widzą że robią jak strugacze i na nich gadają, zamiast uświadomić sobie, że jest im do nich blisko. I zamiast czerpać z tego co oni robią, albo chociaż spróbowac poznać ich punkt widzenia. Najgorsze jest to jak kowale traktują podeszwy, taki wazny element konia...
Mój kowal jest obecnie na nie, bo sie chyba boi konkurencjo z mojej strony, więc robię sama, ale wiele bym dała za kowala, który by był chętny do poznania metod jakie stosuję a w zamian za to opowiedział mi o swoich! Dyskusja z fachowcem bardzo dużo daje, mi jej brakuje, bo jak zaczynam z jakimś rozmowę to się zamyka, zatyka uszy i nic nie chce slyszeć
Cytat:Moje zdanie na temat tej Pani dr... trzymam sie z dala od fanatyków, bo fanatyzm jest gorszy od faszyzmu.
Kolejna dyskusja w stylu co kucyk zrobił rano a koń w łatki po południu; a skoro oba nie potrzebuja podków to żadne konie nie potrzebują, tam mi dopomóż guru I te charakterystyczne posty z kazdym zdaniem w osobnej linijce, no przeciez muszą zajmowac najwięcej miejsca, musza sie wyróżniać (jak nie moga treścią to chociaż formą pheh). Święty Ignorze ratuj Bo moderatora to widać to forum nie posiada.
Cytat:Moje zdanie na temat tej Pani dr... trzymam sie z dala od fanatyków, bo fanatyzm jest gorszy od faszyzmu.
zaraz nam tu powstanie zwiazek fanatyczek anty-Magdowych...
mnie sie ta metoda tez malo jakos podoba, ale szukam przyczyny w sobie. Nie zastosuje tego u swego konia raczej /na ten czas mowie/bo jakos inaczej to widze..intuicyjnie.
Natomiast w kazdeej metodzie i teorii mozna jak sie chce cos ciekawego dla siebie wyciagnac , jezeli tylko odklozymy nabok rozne przeszkody zwiazane z uprzedzeniami.
Zawsze bylam przekonana, ze madremu czlowiekowi wiecej powie zwykla sztacheta w przydroznym plocie niz glupiemu setki przeczytanych ksiag.
MAZAZEL ja tez pisze z linijkami przeywanymi pustka.....
Magda Gulina Starożytny lud Hetyci - niedawno odczytane ich tablice z instrukcjami dotyczącymi treningu wojskowych koni do rydwanów.Zapewne jednak te tablice nie wspominają o tym , ile z tych koni żołnierze zjedli , bo nie wytrzymały treningu / z różnych powodów /, tak , jak współczesne podręczniki nt treningu koni nie podają ile koni ulega rozmaitym kontuzjom.
Tablice datowane na ok 1300 roku p.n.e.
Konie podczas takiego treningu pokonywały ok 7200 km, często ponad 75 km dziennie- a czasem nawet ponad 200 km dziennie , wszystko po twardym , kamienistym podłożu.
I wszystkie na bosaka.
Magda Gulina Starożytny lud Hetyci - niedawno odczytane ich tablice z instrukcjami dotyczącymi treningu wojskowych koni do rydwanów.Zapewne jednak te tablice nie wspominają o tym , ile z tych koni żołnierze zjedli , bo nie wytrzymały treningu / z różnych powodów /, tak , jak współczesne podręczniki nt treningu koni nie podają ile koni ulega rozmaitym kontuzjom.
Tablice datowane na ok 1300 roku p.n.e.
Konie podczas takiego treningu pokonywały ok 7200 km, często ponad 75 km dziennie- a czasem nawet ponad 200 km dziennie , wszystko po twardym , kamienistym podłożu.
I wszystkie na bosaka.