Jeździectwo w Polsce
Jeździectwo w Polsce
ależ ja nie chciałam byćzłośliwa, przepraszam, jeśli byłam
Piszesz o rozmowie z jednym młodzikiem... piszesz też krzywdząco dla większości młodzików, których znam... którzy bardzo ciężką pracą wypracowują sobie wyniki w sporcie... Oczywiście, że czasami widać obrazki znęcania się nad końmi na zawodach, ale od czego są sędziowie, od czego protesty? U nas na przykład za nieprawidłowe uzycie bata się eliminuje - wszystko jedno czy to młodzik, czy senior, czy konkurs LL czy GP... Jak ktoś jeszcze ma pretensje do całego świata - nakłada się kary finansowe... Oczywiście można pisać i narzekać, że jest źle, ale czasami może warto też coś zrobić, aby było chociaż trochę lepiej?
No właśnie międzynarodowy BHS to jest dobry egzamin, wymaga wiedzy i iumiejętności uczenia i instruktorzy rekreacji za granicą naprawde posiadają wiedze większa niż nasi sportu.
Ja jeździłam sporo po zawodach jako luzak i jako zawodnik czasem i widziałam kilka kategorii ludzi:
Byli tacy, co traktowali zawody jak zabawę, szczególnie młodzież. Nie jeździli w większosci zbyt dobrze, ale nie zakładali patentów itp, konia zawsze głaskali i uważali za najwspanialszą rzecz na swiecie.
Byli ci co potrafili jeździć i zawody traktowali jako element szkolenia i weryfikowanie umiejętnośći - dzielili sie na tych jeżdżących płynnie i czułą ręka i tych agresywniejszych, często na patentach.
Byli tez mistrzowie - a więc ci najlepsi w swoich kategoriach wiekowych, wśród nich są różni, ale zazwyczaj mają nuwadze dobro konia.
Byli tacy co jeździli średnio raz wygrywali, więcej przegrywali - ci są niebezpieczni bo jedna wygrana sprawia, że myślą że są super. Ich konie nie wyglądają na szczęśliwe.
Wreszcie są tacy, co tego nie lubią i traktują jako pracę z której żyją i ci zazwyczaj dużo klną i używają dużo bata. I ostatnia grupa - dzieci i młodziez, zmuszone do jazdy. Widziałam kiedyś dzieciaka na ogólnopolskich, jechał małą rundę i lał strasznie konia i został wezwany do budki sędziowskiej. Potem poszedł do koniowozu, który był koło nas, a tam czekał jego tatuś. Chłopak powiedział, że ma dośc i juz dzisiaj nie jedzie, bo pozabija te konie, na to ojciec mu wlał i siłą wsadził na konia. Gdy ja z koleżanką podeszłyśmy tam coś powiedzieć ojciec nas zwymyślał.Trzymałyśmy obie konie więc nie wiedziałyśmy co zrobić do końca, ale jak przyszli trenerzy to im o tym opowiedziałyśmy. Niestety kazali nam siedzieć cicho, bo to ktośtam ktośtam... Do dzisiaj mnie to męczy, że nic wtedy nie zorbiłam, inna sprawa że troche nie miałam jak bo mieliśmy kilka koni, a byłyśmy dwie.
Rozmawiałam kiedys z Moniką Słowik jak to u nich wygląda(jest dyrektorką Partynic) i mówiła, że wiele młodziezy startujących w ich barwach jest zmuszanych przez rodziców do jazdy i że to obecnie jeden z większych problemów jeździectwa. To samo widziałam w Jaszkowie - wiele dzieci to lubiło, ale były i takie co miały bogatych rodziców z ambicjami i dziecko nie miało nic do gadania - jak myślicie kto za to obrywał?Oczywiście koń. Niektóre dzieci obwiniają własnie konie za swoje niedole i "mszczą" się na nich - kilka obrazków sama widziałam - owszem jak się zwróci uwagi to dziecko się uspokaja, ale jestem pewna że tylko do mementu kiedy na nie patrzysz.
Dla mnie to jest straszne.
Branko pracowalem na partynicach w stajni wyscigowej trenerka wtedy byla pani grazyna barbara olszta fajna babka choc krzykliwa .Ale nie wiem jak tam w sporcie jest ale jezeli chodzi o wyscigi to po takim sezonie w stajni wyscigowej z takiego konia ktory bedzie chodzacym betonem zrobic fajnego ustawionego na pomoce wierzchchowca to potrzeba naprawde jezdzca . Ja tych koni nie moglem trzymac za kazdym razem mnie ponosily na torze pamietam wiec pytalem jak ma na tych koniach jezdzic i wszelkie sposoby jakie mi pokazywali ci wielcy jokeye to silowka jedna wielka .Jak myslicie bieganiem te konie napewno sie rozkoszuja ale ta szarpanina podczas terningow pamietam to masakra im z pyska zostaje . A pani Slowik bardzo sympatyczna osobka
Ano własnie ja dzisiaj spotkałam w zoo(w którym odkąd mamy nowego dyrektora dzieją się fantastyczne rzeczy, a wybiegi dla zwierząt wciąz sie powiększają) na otwarciu wylęgarni motyli - przy oakzji powiem, ze to wspaniałla sprawa, motyle latają po całym pomieszczeniu, siadają na głowie i w ogóle sa PRZEPIĘKNe. No, ale ja nie o tym
Jeśli chodzi o Partynice to znam kilka osób stamtąd. Kiedyś chodziłam na wyścigi, ale teraz już nie chce bo sporo się nasłuchałam i zobaczyłam. Panią Barbare kojarzę W Irlandii jest taki program gdzie konie po torach sie adoptuje, ale moga to robić tylko niektórzy ludzie. Beauty w naszej stajni był właśnie koniem z adopcji po kontuzji - 2 lata się leczył na pastwiskach w górach, z jednej strony zapomniał trochę o wyścigach, z drugiej zdziczał. Ale okazal się niezwykle wdziecznym koniem, z którym postępy robiło sie w nieprawdopodobnie szybkim tempie. ten koń każdego dnia był nieporównywalnie lepszy.
To Beautek po 4 miesiącach pracy od zabrania go z pastwisk po 2 latach bycia tam - na razie nie spotkałam konia który tak szybko wszytsko ogarnął. teraz myslę, że nie powinanm go tak czy siak tak szybko forsować do ustawienia, bo po wykonaniu porządnej pracy z ziemi trzeba było zrobic porządną prace z góry, ale niestety trzeba było go używac na jazdy w 2 częsci sezonu i przygotowac na sprzedaż.Na swoje usprawiedliwienie powiem, ze zanim trafił na tory Beauty był robiony ujezdżeniowo i biegał potem z rocznym opuźnieniem. Więc pewne podstawy ujezdżenia miał i szybko je sobie przypominał co ja wykorzystałam będąc chyba trochę nie fair wobec niego.
W każdym razie przykład Beautyego jest pouczający dla mnie - po tym koniu zrozumiałam co naprawde konie na torach przezywają i jak ciężkie mają życie, a z drugiej strony że praca z nimi wymaga wysiłku i poświęcenia czasu. z drugiej strony akurat ten koń był z tych "prostrzych" przypadków mimo wszystko - niektóre konie po torach nie sa tak łatwe do porozumienia.
No konik wygląda ładnie trzeba przyznać . Czy ty pracujesz z końmi w Irlandii ? Jeśli tak mogła byś napisać w której części Irlandii tak z ciekawośći pytam ? A co do wyśćigów to niestety tak to jest smutne troszku dla koni
Byłam wczoraj w Stadzie Ogierów w Bogusławicach na prezentacji młodych 3-letnich ogierów , płyta, skoki luzem i pod jeźdźcem.
Jestem zbudowana dobrym wychowaniem ogierów - posłuszne, przychodzące do ręki , na wołanie.
Głaskane i chwalone przez prezenterów.
Żadnych objawów agresji wobec siebie , mimo, że mijały się , a skoki pod jeźdźcem odbywały się w parach.
Dbałość o konie- główna Trener zauważyła minimalne zakłócenie pracy nóg jednego z koni - natychmiast jeździec musiał zsiąść i odprowadzić konia.
Jedyne, co nie podobało mi się, to nachrapniki ze skośnikami, przeważnie zapięte bardzo ciasno.
Niektóre konie chrapały przeraźliwie , nie mogąc uspokoić oddechu.
Nie wiem, czemu tego radzaju nachrapniki są obecnie standartem.
Ha, bo głowna Trener, Kier. Zakładu to wspaniała osoba ! Żaden szczegól jej nie umknie, a dbałość o zdrowie koni jest najważniejsza.
A to chrapanie u koni- właśnie niedawno pytałam Panią Trener, bo moja klacz tak czasem robi. Już tlumaczę: ogiery tak często robią. Świadczy to o mocnym "przewentylowniu", wytrenowaniu. Konie wyścigowe tak oddychają głośno podczas każdego fulle. A ja nawet lubię jak tak koń oddycha :wink: .
asio a.
A to chrapanie u koni- właśnie niedawno pytałam Panią Trener, bo moja klacz tak czasem robi. Już tlumaczę: ogiery tak często robią. Świadczy to o mocnym "przewentylowniu", wytrenowaniu. Konie wyścigowe tak oddychają głośno podczas każdego fulle. A ja nawet lubię jak tak koń oddycha :wink: .
asio a.
A to chrapanie u koni- właśnie niedawno pytałam Panią Trener, bo moja klacz tak czasem robi. Już tlumaczę: ogiery tak często robią. Świadczy to o mocnym "przewentylowniu", wytrenowaniu. Konie wyścigowe tak oddychają głośno podczas każdego fulle. A ja nawet lubię jak tak koń oddycha :wink: .
Magda Gulina Nie wiem, czemu tego radzaju nachrapniki są obecnie standartem.
Magda Gulina Nie wiem, czemu tego radzaju nachrapniki są obecnie standartem.
Chrapanie, parskanie co krok, czystość górnych dróg oddechowych. To dźwięk podobny do pojedynczych parskań gdy koń upuszcza powietrze rozluźniając się fizycznie. Nie jest to nic złego i nie świadczy o przemęczeniu. Miałam przyjemność jeździć na koniach wkkw, ujeżdżeniowych i dźwięk ten często nam towarzyszył. Co innego dgy koń zmęczony jazdą (np w terenie) i dzie pod górę, sapie, pojękuje. Może nie ćwiczysz ze swoim ogrem codziennie i dlatego tak jest. Poza tym pod górę najlepiej/najłatwiej koniowi galopem :wink:
Dagmara,
skośnik: moja pierwsza klacz to konik po rekreacjji. Znienawidziła jazdę, dzieciaki, młodzież. Zakopana i zaszarpana. Ucieczkę przed wędzidłem uskuteczniała potwornym szarpaniem, wywalaniem jęzora na obie strony i do przodu gdy już nie miała możliwości wyrzucania go na boki, co poza ucieczką, psuje całą estetykę jazdy :? . Skośnik akurat był mi bardzo pomocny, bo niestety- poza moją miękką ręką (rzucanie łbem) ciasne zapięcie skośnika uniemożliwiło wypychanie języka. Koń zapomniał o zarzucaniu głową i o języku. Zapinam skośnik, teraz już może rzeczywiście z przyzwyczajenia, ale nie za mocno. I o dziwo jestem zwolennikiem naturalnych metod szkolenia, choć na wędzidle. Wszystko w granicach rozsądku i powodowania radości z jazdy dla pary koń- jeździec.
asio Dagmara,
skośnik: moja pierwsza klacz to konik po rekreacjji. Znienawidziła jazdę, dzieciaki, młodzież. Zakopana i zaszarpana. Ucieczkę przed wędzidłem uskuteczniała potwornym szarpaniem, wywalaniem jęzora na obie strony i do przodu gdy już nie miała możliwości wyrzucania go na boki, co poza ucieczką, psuje całą estetykę jazdy :? . Skośnik akurat był mi bardzo pomocny, bo niestety- poza moją miękką ręką (rzucanie łbem) ciasne zapięcie skośnika uniemożliwiło wypychanie języka. Koń zapomniał o zarzucaniu głową i o języku. Zapinam skośnik, teraz już może rzeczywiście z przyzwyczajenia, ale nie za mocno. I o dziwo jestem zwolennikiem naturalnych metod szkolenia, choć na wędzidle. Wszystko w granicach rozsądku i powodowania radości z jazdy dla pary koń- jeździec.
Ale zdajesz sobie sprawę, że to jest zwalczanie objawów, a nie leczenie choroby?
asio Dagmara,
skośnik: moja pierwsza klacz to konik po rekreacjji. Znienawidziła jazdę, dzieciaki, młodzież. Zakopana i zaszarpana. Ucieczkę przed wędzidłem uskuteczniała potwornym szarpaniem, wywalaniem jęzora na obie strony i do przodu gdy już nie miała możliwości wyrzucania go na boki, co poza ucieczką, psuje całą estetykę jazdy :? . Skośnik akurat był mi bardzo pomocny, bo niestety- poza moją miękką ręką (rzucanie łbem) ciasne zapięcie skośnika uniemożliwiło wypychanie języka. Koń zapomniał o zarzucaniu głową i o języku. Zapinam skośnik, teraz już może rzeczywiście z przyzwyczajenia, ale nie za mocno. I o dziwo jestem zwolennikiem naturalnych metod szkolenia, choć na wędzidle. Wszystko w granicach rozsądku i powodowania radości z jazdy dla pary koń- jeździec.
U ludzi tez tak jest
Właśnie
W zasadzie tu powinno być łatwo o empatię - a nie jest. Może właśnie z przyzwyczajenia...
Wiele jest takich rzeczy w jeździectwie - robionych z przyzwyczajenia. Bezrefleksyjnie. Bo inni tak robią (w tym nasi nauczyciele...).
W nawiązaniu do innego wątku - może właśnie tak zaczyna się "jeździectwo naturalne" - od kwestionowania rzeczy zastanych :wink:.