Hipologia Kategoria Konie chcą nas rozumieć Niedoświadczony koń: brak równowagi

Niedoświadczony koń: brak równowagi

Niedoświadczony koń: brak równowagi

Strony (4): Wstecz 1 2 3 4
branka

Posting Freak

2,096
04-10-2008, 12:02 PM #46
Co do akceptacji łydek - ja miałam długi czas promblem z ich akceptacją przez konia. Wyniakło to trochę z tego, że jeździłam na pysku, zniszczyłam jej ruch naprzód ciągnąc za wodze i tak "zbierając" konia - jednocześnie wtedy działałam łydkami, a że konia mam wrazliwego, to szybko doszło do spięcia i koń zarówno na łydki jak i na jakiekolwiek działnie ręki caplował, a czasem wręcz lekko brykał. Problem ten rozwiązywałam ostatni rok, a i tak na początku niewłasciwie(o ile teraz robie to włascwie..). Dopiero tej zimy koń ostatecznie przestał caplować od działania wodzy, bo po prostu zaczęłam jeździc kompletnie inaczej, zaczynam jazde na dłuższych wodzach, jak na młodym koniu, i jade w łydkach, ale działając subtelnie(na które ona teraz reaguje i już sie nie denerwuje na nie - choć trochę przy zmianach lotnych miałam ostatnio problemy przy przesunięciu łydek, więc robię teraz zwykłe, a lotne bede robić z nowa panią trener, bo nie chce sama znowu broić). I stopniowo skracam wodze, bardzo delikatnie, robie najpierw troche przejsć,łopatki itp. Koń wtedy chętnie przychodzi do ręki sam( bo zaczynam taką z dłuzszą szyją w dole, lekko zaokragloną - staram się by zaczynac luźno, własnie w rytmie i równowadze). Zauważyłam bowiem, że dawałam jej się za bardzo "spieszyć" kiedyś- to chyba właśnie oznaka m.in. braku równowagi. A jak zaczęłam jeździć na dłużych wodzach, ale dając subtelniejsze sygany łydkami i działając dosiadem bez "latania" po tym koniu,to ona się od razu uspokaja. Stopniowo w czasie jazdy przychodzi wyżej, nie opiera sie silniejszym pomocom aktywiującym, ani ręce - ale warunkiem jest własnie spokojne zaczęcie, danie się jej "wyluzować" - chyba taki jest sposób na tego konia, bo inaczej ona się jazda stresuje, wię cnie ma sensu zaczynac ćwiczeń, dopóki onanie jest luźna i skupiona na jeździe. Staram się też brać ją na koło i powoli wypuszczać na dół bez zmiany tempa i z powrotem ją biore na górę - to cwiczenie ostatnio daje super rezultaty, ona teraz już bardzo chętnie idzie w dół, przy czym nie opiera sie na wędzidle, ani nie ucieka głową w górę, co mnie cieszy. I myślę, że to jakis sprawdzian równowagi, bo jeszcze niedawno przy wypuszczaniu w dół miałam wrażenie jakby koń tez leciał w dół..a teraz mam wrażenie, że jest bardziej elastyczny i już w dól nie leci.

Wniosuję ze swojego przypadku, że problem nieakceptacji łydek może się brać ze złego ich używania - a więc jednoczesnie z wodzą - koń wtedy głupieje i sie zniechęca - a zniechęcenie i brak zrozumienia objawia się np brykaniem lub caplowaniem. Mi pomogła jazda na dłuższych wodzach, a także np ćwiczenie z ziemi, polegające na tym że ja trzymam wodze jak na koniu, a ktoś ma ich konie ci udaje pysk konia - i na odwrót - wiele razy to w Annopolu robiłam i zaczęłam rozumieć działanie ręki i to, że nawet nabierając wodze, ręka musi byc jak guma. Jeśli nie jest to koń nigdy jej w pełni nie zaakceptuje. Ostatnio przeciagając sie z psem nawet ćwicze działanie ręki :lol:
A co do kregosłupa - mnie zawsze boli i mam świadomosć, że to musi wpływać na konia - na szczęście ostatnio jak koń jest luźniejszy to się wygodniej jeździ. Nauczył mnie też wiele koń, którego miałam w ferie do jazdy - był to mały koń, strasznie niewygodny, w galopie czułam się na nim jak początkujący autentycznie nie umialam wysiedzieć go i jeździłam w półsiadzie. Ale potem zrozumiałam, że on jest strasznie sztywny i się spieszy - okazało się, że gdy udało mi się go rozluźnic po kilku dniach i "wygasić" ten szybki galop, koń stał się super wygodny - tu kluczem do rozluźnienia była też miękka ręka i baardzo stabilny dosiad, każdy zbędny ruch powodował, że ten koń zowu się "zapalał" - ale fajnie, ze go miałam bo zaczęłam myśleć bardziej o kontrolowaniu sie!To niesamowite jak kazdy nawet malutki ruch zaburza koniwoi równowagę - nie osiagnie się jej więc, latając po koniu.

PS Ostatnio za dużo myślę, może zostanę filozofem :lol:

<t></t>
branka
04-10-2008, 12:02 PM #46

Co do akceptacji łydek - ja miałam długi czas promblem z ich akceptacją przez konia. Wyniakło to trochę z tego, że jeździłam na pysku, zniszczyłam jej ruch naprzód ciągnąc za wodze i tak "zbierając" konia - jednocześnie wtedy działałam łydkami, a że konia mam wrazliwego, to szybko doszło do spięcia i koń zarówno na łydki jak i na jakiekolwiek działnie ręki caplował, a czasem wręcz lekko brykał. Problem ten rozwiązywałam ostatni rok, a i tak na początku niewłasciwie(o ile teraz robie to włascwie..). Dopiero tej zimy koń ostatecznie przestał caplować od działania wodzy, bo po prostu zaczęłam jeździc kompletnie inaczej, zaczynam jazde na dłuższych wodzach, jak na młodym koniu, i jade w łydkach, ale działając subtelnie(na które ona teraz reaguje i już sie nie denerwuje na nie - choć trochę przy zmianach lotnych miałam ostatnio problemy przy przesunięciu łydek, więc robię teraz zwykłe, a lotne bede robić z nowa panią trener, bo nie chce sama znowu broić). I stopniowo skracam wodze, bardzo delikatnie, robie najpierw troche przejsć,łopatki itp. Koń wtedy chętnie przychodzi do ręki sam( bo zaczynam taką z dłuzszą szyją w dole, lekko zaokragloną - staram się by zaczynac luźno, własnie w rytmie i równowadze). Zauważyłam bowiem, że dawałam jej się za bardzo "spieszyć" kiedyś- to chyba właśnie oznaka m.in. braku równowagi. A jak zaczęłam jeździć na dłużych wodzach, ale dając subtelniejsze sygany łydkami i działając dosiadem bez "latania" po tym koniu,to ona się od razu uspokaja. Stopniowo w czasie jazdy przychodzi wyżej, nie opiera sie silniejszym pomocom aktywiującym, ani ręce - ale warunkiem jest własnie spokojne zaczęcie, danie się jej "wyluzować" - chyba taki jest sposób na tego konia, bo inaczej ona się jazda stresuje, wię cnie ma sensu zaczynac ćwiczeń, dopóki onanie jest luźna i skupiona na jeździe. Staram się też brać ją na koło i powoli wypuszczać na dół bez zmiany tempa i z powrotem ją biore na górę - to cwiczenie ostatnio daje super rezultaty, ona teraz już bardzo chętnie idzie w dół, przy czym nie opiera sie na wędzidle, ani nie ucieka głową w górę, co mnie cieszy. I myślę, że to jakis sprawdzian równowagi, bo jeszcze niedawno przy wypuszczaniu w dół miałam wrażenie jakby koń tez leciał w dół..a teraz mam wrażenie, że jest bardziej elastyczny i już w dól nie leci.

Wniosuję ze swojego przypadku, że problem nieakceptacji łydek może się brać ze złego ich używania - a więc jednoczesnie z wodzą - koń wtedy głupieje i sie zniechęca - a zniechęcenie i brak zrozumienia objawia się np brykaniem lub caplowaniem. Mi pomogła jazda na dłuższych wodzach, a także np ćwiczenie z ziemi, polegające na tym że ja trzymam wodze jak na koniu, a ktoś ma ich konie ci udaje pysk konia - i na odwrót - wiele razy to w Annopolu robiłam i zaczęłam rozumieć działanie ręki i to, że nawet nabierając wodze, ręka musi byc jak guma. Jeśli nie jest to koń nigdy jej w pełni nie zaakceptuje. Ostatnio przeciagając sie z psem nawet ćwicze działanie ręki :lol:
A co do kregosłupa - mnie zawsze boli i mam świadomosć, że to musi wpływać na konia - na szczęście ostatnio jak koń jest luźniejszy to się wygodniej jeździ. Nauczył mnie też wiele koń, którego miałam w ferie do jazdy - był to mały koń, strasznie niewygodny, w galopie czułam się na nim jak początkujący autentycznie nie umialam wysiedzieć go i jeździłam w półsiadzie. Ale potem zrozumiałam, że on jest strasznie sztywny i się spieszy - okazało się, że gdy udało mi się go rozluźnic po kilku dniach i "wygasić" ten szybki galop, koń stał się super wygodny - tu kluczem do rozluźnienia była też miękka ręka i baardzo stabilny dosiad, każdy zbędny ruch powodował, że ten koń zowu się "zapalał" - ale fajnie, ze go miałam bo zaczęłam myśleć bardziej o kontrolowaniu sie!To niesamowite jak kazdy nawet malutki ruch zaburza koniwoi równowagę - nie osiagnie się jej więc, latając po koniu.

PS Ostatnio za dużo myślę, może zostanę filozofem :lol:


<t></t>

Shadowy.Horse

Member

89
04-10-2008, 02:29 PM #47
Cytat:Należy siedziec na "podwiniętym ogonku"
?
Nie bardzo to rozumiem. Jak mówisz "na podwiniętym ogonku" to wyobrażam sobie osobę siedzącą na kości ogonowej.
Jeździłam tak kiedys na pewnej klaczy i bardzo tego żałuję. Pokombionowałam trochę z dosiadem i na szczęście zmieniło się. Znalazłam swoje "three point seat", konik od razu łepek w dół i kręgosłup w łuk.

Cytat:Ja bym siodło wzięła do tyłu bradziej.
Wiesz Cejloniara, może masz rację. Bo siadam w tym siodle normalnie jak jeżdżę na klaczy opisanej wyżej, i zjeżdżam do tyłu. Może wtedy chęć utrzymania się na środku powoduje usztywnienie...

Cytat:Wyniakło to trochę z tego, że jeździłam na pysku, zniszczyłam jej ruch naprzód ciągnąc za wodze i tak "zbierając" konia - jednocześnie wtedy działałam łydkami, a że konia mam wrazliwego, to szybko doszło do spięcia i koń zarówno na łydki jak i na jakiekolwiek działnie ręki caplował, a czasem wręcz lekko brykał.
Branka, u mnie żadne jeżdżenie na pysku nie wchodzi w grę. nawet nie próbuję go ustawiać ani ganaszować, tylko jeździć na długiej wodzy (na zdjęciach akurat trochę skróciłam, ale to jakieś 10min w ciągu całej jazdy, a i tak ma luz w pysku) i pozwalać mu chodzić. Ostatnio ćwiczyliśmy zakłusowywania. Co prawda pilnowałam ruchu wokół hali, ale wszystko na luźnej wodzy. Następnym razem zamierzam pasażerować przez całą jazdę i ćwiczyć zakłusowywania i przejścia do stępa.

<t>I'm trying to be cougar-eater.</t>
Shadowy.Horse
04-10-2008, 02:29 PM #47

Cytat:Należy siedziec na "podwiniętym ogonku"
?
Nie bardzo to rozumiem. Jak mówisz "na podwiniętym ogonku" to wyobrażam sobie osobę siedzącą na kości ogonowej.
Jeździłam tak kiedys na pewnej klaczy i bardzo tego żałuję. Pokombionowałam trochę z dosiadem i na szczęście zmieniło się. Znalazłam swoje "three point seat", konik od razu łepek w dół i kręgosłup w łuk.

Cytat:Ja bym siodło wzięła do tyłu bradziej.
Wiesz Cejloniara, może masz rację. Bo siadam w tym siodle normalnie jak jeżdżę na klaczy opisanej wyżej, i zjeżdżam do tyłu. Może wtedy chęć utrzymania się na środku powoduje usztywnienie...

Cytat:Wyniakło to trochę z tego, że jeździłam na pysku, zniszczyłam jej ruch naprzód ciągnąc za wodze i tak "zbierając" konia - jednocześnie wtedy działałam łydkami, a że konia mam wrazliwego, to szybko doszło do spięcia i koń zarówno na łydki jak i na jakiekolwiek działnie ręki caplował, a czasem wręcz lekko brykał.
Branka, u mnie żadne jeżdżenie na pysku nie wchodzi w grę. nawet nie próbuję go ustawiać ani ganaszować, tylko jeździć na długiej wodzy (na zdjęciach akurat trochę skróciłam, ale to jakieś 10min w ciągu całej jazdy, a i tak ma luz w pysku) i pozwalać mu chodzić. Ostatnio ćwiczyliśmy zakłusowywania. Co prawda pilnowałam ruchu wokół hali, ale wszystko na luźnej wodzy. Następnym razem zamierzam pasażerować przez całą jazdę i ćwiczyć zakłusowywania i przejścia do stępa.


<t>I'm trying to be cougar-eater.</t>

branka

Posting Freak

2,096
04-10-2008, 04:37 PM #48
Shadowy Horse - przypomnij mi ile on ma lat?
Jeśli chodzi o luźne wodze to ja podobnie zaczynam teraz jazdy jak ty masz na zdjęciach, tyle że Branka schodzi głową trochę niżej(przynajmniej odkąd ją jeżdżę po chorobie jest taka świetna) - tzn schodzi tyle ile sobie chce(ona ma krótką szyję, bez przesady nie bedę jej zmuszać do chodzenia z nosem w ziemi, zresztą to chyba nie o to chodzi) i ja mam bardziej napięte wodze - mam lekki kontakt cały czas. I tak jezdżę i czekam aż poczuję, że jest spokojna i luźna, że zaczyna sie ślinić i nie gryzie wędzidła bo jest zła, wtedy zaczynam nabierać wodze i stopniowo dostaje ją coraz wyżej - staram się mieć owe gumowe ręce(choć ideałem wciąż nie jestem niestety), żeby jej nie naciąć na wędzidło, żeby to było bez oporów - działa to o wiele lepiej ,niż to co robiłam wcześniej - czyli nabieranie od początku(po rozstępowaniu) i czekanie aż puści - owszem puszczała i to szybko, ale coś było w tym nie tak - nie było luzu ani możliwości posłania jej w dół i wzięcia z powrotem ku górze - obiecuję, że zrobię zdjęcie jak to wygląda. W każdym razie czuje dużo większą równowagę teraz i nie ma tego syndromu obrony przed ręką - i nie ma spieszenia się(poza momentami kiedy się czegoś spłoszy i chile wraca do róznowagi - no ale koń jest jest teraz gruby, dostaje dobra paszę, jest wiosna i ma masę energii...poza tym jak już było mówione konie nei zapominają - więc moje reakcje i błędy z przeszłości na pewno doskonale pamięta - a przeciez etraz tez na pewno robię błędy!)
Właściwie ze mną jest ten problem, że ja nigdy nie szłam skalą ujeżdzeniową, co więcej sama zajeżdżałam Brankę i na początku ją "popsułam" i potem w tym trwałam. Ostatni rok próbuje coś z tym zrobić, ale tak naprawde dopiero tej zimy coś "ruszyło", zaczęłam też dochodzić do tego, jak z tym koniem pracować. Właściwie jeżdże teraz trochę jak na młodym koniu, dłuższe wodze, dużo jazdy w dole, pysk lekko przed pionem, pilnowanie rytmu...jezdżę dużo po prostych i kołach, ale nie robię wielu "ewolucji" raczej proste elementy, a jeśli czuje, ze koń fajnie chodzi, to wtedy próbuję jakieś zmiany zrobić, jakieś zacieśniające się kółka, łopatki itp - kiedyś robiłam te rzczy bez sensu, bez pomyślunku, a teraz widzę po co mi to. Szczególnie ważne jest prowadzenie na zewnętrzej wodzy, czasem jeżdżę wręcz przez chwilę w odwrotnym ustawieniu i wracam na normalne, ale staram się by to było dla konia czymś normalnym, żeby nie było tak że nie odpowiada na zewnętrzną wodzę. Przypadaje mi się to potem w parkurze. Ponadto odkąd stram się kontrolować dosiad zauwałyłam, że do zatrzymania wcale nie trzeba używać specjalnie dużo wodzy, wystarczy zamknąć ręce na nich - kiedyś to by było nie do pomyślenia. Tak samo w parkurze wystarczy mi teraz odpaśc lekko ciałem i koń na to reaguje - ale tu pomogły bez wątpienia jazdy na sznurku, to mi dało najwiecej że wszystkiego ostatnio i chętnie będe czasem jeździć tak dalej a po mistrzostwach w ogóle mam zamiar rozstac się zogłowiem na czas dłuższy).
Dopiero ostatnio zaczynam jeździć precyzyjnie - pilnuję, żeby przy zmianie kierunku nie było takiego pociagnięcia wewnętrzną wodzą i żeby konia nie zarzucało zadem - bo potem nie idzie zrobić porządnie zakrętu w parkurze - więc teraz jak zmieniam kierunek jadę na zewnętrzej wodzy i zapraszam ją wewnętrzną wodzą i wyginam łydką delikatnie(zewnętrzą pilnuję także zadu) i czekam aż odpowie - wtedy lepiej też pracuje zad(przynajmniej tak wynika z moich obserwacji jazdy po ósemce).

<t></t>
branka
04-10-2008, 04:37 PM #48

Shadowy Horse - przypomnij mi ile on ma lat?
Jeśli chodzi o luźne wodze to ja podobnie zaczynam teraz jazdy jak ty masz na zdjęciach, tyle że Branka schodzi głową trochę niżej(przynajmniej odkąd ją jeżdżę po chorobie jest taka świetna) - tzn schodzi tyle ile sobie chce(ona ma krótką szyję, bez przesady nie bedę jej zmuszać do chodzenia z nosem w ziemi, zresztą to chyba nie o to chodzi) i ja mam bardziej napięte wodze - mam lekki kontakt cały czas. I tak jezdżę i czekam aż poczuję, że jest spokojna i luźna, że zaczyna sie ślinić i nie gryzie wędzidła bo jest zła, wtedy zaczynam nabierać wodze i stopniowo dostaje ją coraz wyżej - staram się mieć owe gumowe ręce(choć ideałem wciąż nie jestem niestety), żeby jej nie naciąć na wędzidło, żeby to było bez oporów - działa to o wiele lepiej ,niż to co robiłam wcześniej - czyli nabieranie od początku(po rozstępowaniu) i czekanie aż puści - owszem puszczała i to szybko, ale coś było w tym nie tak - nie było luzu ani możliwości posłania jej w dół i wzięcia z powrotem ku górze - obiecuję, że zrobię zdjęcie jak to wygląda. W każdym razie czuje dużo większą równowagę teraz i nie ma tego syndromu obrony przed ręką - i nie ma spieszenia się(poza momentami kiedy się czegoś spłoszy i chile wraca do róznowagi - no ale koń jest jest teraz gruby, dostaje dobra paszę, jest wiosna i ma masę energii...poza tym jak już było mówione konie nei zapominają - więc moje reakcje i błędy z przeszłości na pewno doskonale pamięta - a przeciez etraz tez na pewno robię błędy!)
Właściwie ze mną jest ten problem, że ja nigdy nie szłam skalą ujeżdzeniową, co więcej sama zajeżdżałam Brankę i na początku ją "popsułam" i potem w tym trwałam. Ostatni rok próbuje coś z tym zrobić, ale tak naprawde dopiero tej zimy coś "ruszyło", zaczęłam też dochodzić do tego, jak z tym koniem pracować. Właściwie jeżdże teraz trochę jak na młodym koniu, dłuższe wodze, dużo jazdy w dole, pysk lekko przed pionem, pilnowanie rytmu...jezdżę dużo po prostych i kołach, ale nie robię wielu "ewolucji" raczej proste elementy, a jeśli czuje, ze koń fajnie chodzi, to wtedy próbuję jakieś zmiany zrobić, jakieś zacieśniające się kółka, łopatki itp - kiedyś robiłam te rzczy bez sensu, bez pomyślunku, a teraz widzę po co mi to. Szczególnie ważne jest prowadzenie na zewnętrzej wodzy, czasem jeżdżę wręcz przez chwilę w odwrotnym ustawieniu i wracam na normalne, ale staram się by to było dla konia czymś normalnym, żeby nie było tak że nie odpowiada na zewnętrzną wodzę. Przypadaje mi się to potem w parkurze. Ponadto odkąd stram się kontrolować dosiad zauwałyłam, że do zatrzymania wcale nie trzeba używać specjalnie dużo wodzy, wystarczy zamknąć ręce na nich - kiedyś to by było nie do pomyślenia. Tak samo w parkurze wystarczy mi teraz odpaśc lekko ciałem i koń na to reaguje - ale tu pomogły bez wątpienia jazdy na sznurku, to mi dało najwiecej że wszystkiego ostatnio i chętnie będe czasem jeździć tak dalej a po mistrzostwach w ogóle mam zamiar rozstac się zogłowiem na czas dłuższy).
Dopiero ostatnio zaczynam jeździć precyzyjnie - pilnuję, żeby przy zmianie kierunku nie było takiego pociagnięcia wewnętrzną wodzą i żeby konia nie zarzucało zadem - bo potem nie idzie zrobić porządnie zakrętu w parkurze - więc teraz jak zmieniam kierunek jadę na zewnętrzej wodzy i zapraszam ją wewnętrzną wodzą i wyginam łydką delikatnie(zewnętrzą pilnuję także zadu) i czekam aż odpowie - wtedy lepiej też pracuje zad(przynajmniej tak wynika z moich obserwacji jazdy po ósemce).


<t></t>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
04-11-2008, 05:19 AM #49
Branka, super Wam idzie! Aż miło się Ciebie czyta ;-) Napisz proszę, jak prosisz Brankę o zejście z głową w dół?

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
04-11-2008, 05:19 AM #49

Branka, super Wam idzie! Aż miło się Ciebie czyta ;-) Napisz proszę, jak prosisz Brankę o zejście z głową w dół?


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

branka

Posting Freak

2,096
04-11-2008, 08:52 AM #50
Robie teraz tak - zacznam jazdę od rozstępowania na zupełnie luźnych wodzach i daję sie koniowi schylić ile chce, pod warunkiem, że nie je trawy(w zamian za to pasę ja po każdej jeździe z 10 min). No i maszerujemy żwawo. I jak się rozstępuje, to siadam mocniej w siodło(przestaje się bujać luźno w rytm kroku), przykładam łydki do boków, lekko pobudzam konia, by szedł energicznie i skracam trochę wodzę - najpierw tak, zeby poczuła że mam kontakt z pyskiemtak ok 30 dag do pół kg), ona wtedy przegryza wędzidło kilka razy i zaokrągla szyję, rozluźnia szczękę i jedziemy sobie wtedy w taki sposób - ona jest nisko dosyć, raczej zaokrąglona, pysk lekko przed pionem i staram się, zeby maszerowało....i potem rozkłusowuje ją taką, daje jej zejśc ile chce(z tym, że tak zeby mnie nie ciagnęła pyskiem - tylko stram się lekko trzymać wodze, jechać aktywnie i delikatnie bardzo wydłużać wodze i jej łepek schodzi wtedy coraz nizej i zatrzymuje się na jakims poziomie). No i tak jedziemy staram się by była luźna i żeby nie pędziła, tylko szła w rytmie. Zazwyczaj rozkłuzsowuje z 5 min tak i przechodze do stępa, dociągam popręg itp. i potem zaczynam "pracę" - najpierw znowu biore ją na dłuższe wodze, potem zaczynam trochę aktywniej jechać i delikatnie ją podnosić - i ona przychodzi wyżej, wtedy zazwyczaj kontakt mam trochę mocniejszy na początku(czyli znowu z pół kg) i jak czuję, że konik się "rozpływa", to odpuszczam i trzymam malutko - jeśli rośnie, np przy przejściach czy coś, to znowu lekko nabieram i puszczam po 2-3s.W kłusie i stępie mam zawsze troszkę większy kontakt z pyskiem niż w galopie - w galopie zawsze najmniej jest u mnie napiętych wodzy,ale jest troszkę więcje ruchów ręki - tzn w kłusie staram się mieć stabilną rękę, jak coś sie dzieje, to lekko podnosze ręce, ale ona i tak generalnie ma stabilną głowę w kłusach i nie walczy z ręką(poza dniami kiedy ją się zdenerwuje, ona też i zaczyna się bez sensu jazda, albo dniami kiedy ona jest mocno do przodu i cała jazdę zaczynam na większym kontakcie i ona się denerwuje i jest spięta - wtedy nie zajmuje sie żadnym ustawianiem, tylko "wygaszeniem chodu", a potem ponowną aktywizacją, o tyle ile ja chcę , a nie ona - a konia wtedy się rozluźnia i wchodzi na wędzidło od razu - a jak nie mogę się dogadać z jej pędzeniem, to ją wygalopowuje w spokojnym galopie i potem dopiero zaczynam pracę jakąkolwiek - inaczej nie umiem sobie z tym poradzić niestety). No a w galopie czasem ma tak, że ona niby idzie "ustawiona", ale nie czuję tego pełnego luzu - wtedy robie delikatne ruchy ręką(tak by nie zginać jej głowy i by nie szarpać, ani nie byla to tzw piła), chwilkę jadę na jednej wodzy, chwilkę na drugiej, zaprze się lekko z lewej, to odpuszczam zupełnie lewą i nie trzymam tego - i tak unikając spięć w pysku, po kilku kółkach mam fanego konia, który się uspokaja - wtedy często w galopie daję jej zejśc nizej i galopowac sobie spokojnie, a okrągło i znowu ja biore wyzej, robię jakies wolty, zacieśniam koło - i potem jak wychodze z powtorem na prostą czy duże koło to jade ją troszke niższą - jesli próbuję ją jeździc cały czas wysoko, to w połowie jazdy zaczyna się wkurzać(pewnie ją tą męczy, bo mało chodzi tak czy tak, nie da się by pracowała całą godzinę na pełnych obrotach). Ostatnio zaczęłam robić trochę dodania wkłusach - myślę, że są prawie niewidoczne dla obserwatora, ale na razie robię tyle na ile koń jest gotowy - staram się nie przyspieszać, tylko wydłużyć choćby odrobinkę kłus - to pierwsze tygodnie, kiedy udaje mi się to zrobić. W kłusach też ją wysyłam na kołąch - to mi poleciła w zimie koleżanka i zaczęłam to robić i daje świetny efekt - choć nie jest tak różowo, że ona robi super prawidłowe żucie z ręki jak koń dresażowy - ale chyba jest całkiem całkiem.
No, tak wyglądają moje jazdy, oczywiście oprócz tego są przejścia, czasem troche galopu w półsiadzie, drągi, zad do środka itp. Tak, żeby coś sie działo ale nei było za trudne, bo jak mówiłam jestem wciąż na etapie uwalnainai się do starego stylu jeżdżenia i choć trwa to juz dobry rok, to jeszcze trzeba czasu, by koń w pełni zaufał mojej rece, by przejścia były płynne, by dało się robić porządne zmiany itp. Zrobie zdjęcia, to wam pokaże na nich, jak to dokładnie wygląda, może nawet filmik jakiś nagra mi ktoś - tylko musze znaleść chętnego do tego!

Edit: Dzisiaj zaobserwowałam, że ona wcale nie jest tak nisko jak ja myślałam - ma łeb mniej więcej na wysokości kłody, może troszke niżej momentami, tyle że ma zakragloną szyję i pysk lekko przed pionem, no i "pracuje" tak jakby - pewnie wiecie o co chodzi, czuje się taką elastyczność i w ogóle. Ale tak ją rozkłusowuje(to genialne rozwiązanie najpierw ją tak rozkłusowac, normalnie jakby mi konia domieniło odkąd tak robię, ona ma teraz dużo większa zaufanie do ręki, jest dużo spokojniejsza, potrafi sie rozluźnić, naprawdę nie pomyślałabym, że rozkłusowanie takim koniem przed jazdą może tak pomóc). Za to jak robię "zejście w dół" w czasie jazdy "własciwej" już po rozkłusowaniu i wzięciu konia wyżej, to ona schodzi troszkę niżej, niż w czasie rozkłusowania i stabilniej. W galopie miałam dzisiaj trochę problem, bo znowu sie "spieszyła", więc mocniej siedziałam i wzięłam ją na woltę, żeby się nie rozpędzała, i zewnętrzną wodza trochę nabierałam i odpuszczałam i "wygasiła się" i potem była bardzo fajna i super lotna zmiana nam wyszła(zrobiłam dzisiaj tylko jedną, ale za to jaką Big Grin ). No i potem dopadły nas meszki, koń oszalał musiałam uciekać kłusem do stajni i co chwila wycierać meszki z jej uszu - ale zanim nastąpiła ewakuacja koń był fajowy(rozczuliła mnie ta zmianaBig Grin), więc mi nie żal tego końca jazdy Smile .

Zauważyłam niestety, że wciąż mam niektóre przejscia to chodów wyższych słabe - do niższych jest wyraźna poprawa, choć wciąż nie jest idelnie, ale droga jest krósza, jest mniej ręki i koń stabilniejszy i mniej "rozlazły". Ale przy zagalopowaniach ze stępa wciąż się lekko unosi szyją - chyba to kwestia tego, że ja nie do końca wiem jak ją przygotować do zagalopowania. No, ale będe jeździc pod czyimś okiem teraz to zobaczymy co z tym fantem zrobić.

<t></t>
branka
04-11-2008, 08:52 AM #50

Robie teraz tak - zacznam jazdę od rozstępowania na zupełnie luźnych wodzach i daję sie koniowi schylić ile chce, pod warunkiem, że nie je trawy(w zamian za to pasę ja po każdej jeździe z 10 min). No i maszerujemy żwawo. I jak się rozstępuje, to siadam mocniej w siodło(przestaje się bujać luźno w rytm kroku), przykładam łydki do boków, lekko pobudzam konia, by szedł energicznie i skracam trochę wodzę - najpierw tak, zeby poczuła że mam kontakt z pyskiemtak ok 30 dag do pół kg), ona wtedy przegryza wędzidło kilka razy i zaokrągla szyję, rozluźnia szczękę i jedziemy sobie wtedy w taki sposób - ona jest nisko dosyć, raczej zaokrąglona, pysk lekko przed pionem i staram się, zeby maszerowało....i potem rozkłusowuje ją taką, daje jej zejśc ile chce(z tym, że tak zeby mnie nie ciagnęła pyskiem - tylko stram się lekko trzymać wodze, jechać aktywnie i delikatnie bardzo wydłużać wodze i jej łepek schodzi wtedy coraz nizej i zatrzymuje się na jakims poziomie). No i tak jedziemy staram się by była luźna i żeby nie pędziła, tylko szła w rytmie. Zazwyczaj rozkłuzsowuje z 5 min tak i przechodze do stępa, dociągam popręg itp. i potem zaczynam "pracę" - najpierw znowu biore ją na dłuższe wodze, potem zaczynam trochę aktywniej jechać i delikatnie ją podnosić - i ona przychodzi wyżej, wtedy zazwyczaj kontakt mam trochę mocniejszy na początku(czyli znowu z pół kg) i jak czuję, że konik się "rozpływa", to odpuszczam i trzymam malutko - jeśli rośnie, np przy przejściach czy coś, to znowu lekko nabieram i puszczam po 2-3s.W kłusie i stępie mam zawsze troszkę większy kontakt z pyskiem niż w galopie - w galopie zawsze najmniej jest u mnie napiętych wodzy,ale jest troszkę więcje ruchów ręki - tzn w kłusie staram się mieć stabilną rękę, jak coś sie dzieje, to lekko podnosze ręce, ale ona i tak generalnie ma stabilną głowę w kłusach i nie walczy z ręką(poza dniami kiedy ją się zdenerwuje, ona też i zaczyna się bez sensu jazda, albo dniami kiedy ona jest mocno do przodu i cała jazdę zaczynam na większym kontakcie i ona się denerwuje i jest spięta - wtedy nie zajmuje sie żadnym ustawianiem, tylko "wygaszeniem chodu", a potem ponowną aktywizacją, o tyle ile ja chcę , a nie ona - a konia wtedy się rozluźnia i wchodzi na wędzidło od razu - a jak nie mogę się dogadać z jej pędzeniem, to ją wygalopowuje w spokojnym galopie i potem dopiero zaczynam pracę jakąkolwiek - inaczej nie umiem sobie z tym poradzić niestety). No a w galopie czasem ma tak, że ona niby idzie "ustawiona", ale nie czuję tego pełnego luzu - wtedy robie delikatne ruchy ręką(tak by nie zginać jej głowy i by nie szarpać, ani nie byla to tzw piła), chwilkę jadę na jednej wodzy, chwilkę na drugiej, zaprze się lekko z lewej, to odpuszczam zupełnie lewą i nie trzymam tego - i tak unikając spięć w pysku, po kilku kółkach mam fanego konia, który się uspokaja - wtedy często w galopie daję jej zejśc nizej i galopowac sobie spokojnie, a okrągło i znowu ja biore wyzej, robię jakies wolty, zacieśniam koło - i potem jak wychodze z powtorem na prostą czy duże koło to jade ją troszke niższą - jesli próbuję ją jeździc cały czas wysoko, to w połowie jazdy zaczyna się wkurzać(pewnie ją tą męczy, bo mało chodzi tak czy tak, nie da się by pracowała całą godzinę na pełnych obrotach). Ostatnio zaczęłam robić trochę dodania wkłusach - myślę, że są prawie niewidoczne dla obserwatora, ale na razie robię tyle na ile koń jest gotowy - staram się nie przyspieszać, tylko wydłużyć choćby odrobinkę kłus - to pierwsze tygodnie, kiedy udaje mi się to zrobić. W kłusach też ją wysyłam na kołąch - to mi poleciła w zimie koleżanka i zaczęłam to robić i daje świetny efekt - choć nie jest tak różowo, że ona robi super prawidłowe żucie z ręki jak koń dresażowy - ale chyba jest całkiem całkiem.
No, tak wyglądają moje jazdy, oczywiście oprócz tego są przejścia, czasem troche galopu w półsiadzie, drągi, zad do środka itp. Tak, żeby coś sie działo ale nei było za trudne, bo jak mówiłam jestem wciąż na etapie uwalnainai się do starego stylu jeżdżenia i choć trwa to juz dobry rok, to jeszcze trzeba czasu, by koń w pełni zaufał mojej rece, by przejścia były płynne, by dało się robić porządne zmiany itp. Zrobie zdjęcia, to wam pokaże na nich, jak to dokładnie wygląda, może nawet filmik jakiś nagra mi ktoś - tylko musze znaleść chętnego do tego!

Edit: Dzisiaj zaobserwowałam, że ona wcale nie jest tak nisko jak ja myślałam - ma łeb mniej więcej na wysokości kłody, może troszke niżej momentami, tyle że ma zakragloną szyję i pysk lekko przed pionem, no i "pracuje" tak jakby - pewnie wiecie o co chodzi, czuje się taką elastyczność i w ogóle. Ale tak ją rozkłusowuje(to genialne rozwiązanie najpierw ją tak rozkłusowac, normalnie jakby mi konia domieniło odkąd tak robię, ona ma teraz dużo większa zaufanie do ręki, jest dużo spokojniejsza, potrafi sie rozluźnić, naprawdę nie pomyślałabym, że rozkłusowanie takim koniem przed jazdą może tak pomóc). Za to jak robię "zejście w dół" w czasie jazdy "własciwej" już po rozkłusowaniu i wzięciu konia wyżej, to ona schodzi troszkę niżej, niż w czasie rozkłusowania i stabilniej. W galopie miałam dzisiaj trochę problem, bo znowu sie "spieszyła", więc mocniej siedziałam i wzięłam ją na woltę, żeby się nie rozpędzała, i zewnętrzną wodza trochę nabierałam i odpuszczałam i "wygasiła się" i potem była bardzo fajna i super lotna zmiana nam wyszła(zrobiłam dzisiaj tylko jedną, ale za to jaką Big Grin ). No i potem dopadły nas meszki, koń oszalał musiałam uciekać kłusem do stajni i co chwila wycierać meszki z jej uszu - ale zanim nastąpiła ewakuacja koń był fajowy(rozczuliła mnie ta zmianaBig Grin), więc mi nie żal tego końca jazdy Smile .

Zauważyłam niestety, że wciąż mam niektóre przejscia to chodów wyższych słabe - do niższych jest wyraźna poprawa, choć wciąż nie jest idelnie, ale droga jest krósza, jest mniej ręki i koń stabilniejszy i mniej "rozlazły". Ale przy zagalopowaniach ze stępa wciąż się lekko unosi szyją - chyba to kwestia tego, że ja nie do końca wiem jak ją przygotować do zagalopowania. No, ale będe jeździc pod czyimś okiem teraz to zobaczymy co z tym fantem zrobić.


<t></t>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
04-14-2008, 08:12 AM #51
Wielkie dzięki Aniu!! Super, że masz taką wenę, by tak dokładnie opisywać swoje doświadczenia. Bardzo to pomocne :-) W grudniu pracowałam bardzo podobnie do Ciebie. Nauczyłam się doceniać, jak ważne jest samo stępowanie na początku, ile rzeczy wtedy można uzyskac, przygotować. Ja mam teraz taki problem, że na wiosnę koń mi się zrobił horyzontalny, tzn. wypatruje duchów i ma wiecznie czujnie zadarty łeb. To nie kwestia już mięśni ale psychiki więc muszę poracować z nim z ziemi nad zaufaniem, spokojem, bezpieczeństwem itd. bo inaczej trudno mi wyegzekwować skupienie.

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
04-14-2008, 08:12 AM #51

Wielkie dzięki Aniu!! Super, że masz taką wenę, by tak dokładnie opisywać swoje doświadczenia. Bardzo to pomocne :-) W grudniu pracowałam bardzo podobnie do Ciebie. Nauczyłam się doceniać, jak ważne jest samo stępowanie na początku, ile rzeczy wtedy można uzyskac, przygotować. Ja mam teraz taki problem, że na wiosnę koń mi się zrobił horyzontalny, tzn. wypatruje duchów i ma wiecznie czujnie zadarty łeb. To nie kwestia już mięśni ale psychiki więc muszę poracować z nim z ziemi nad zaufaniem, spokojem, bezpieczeństwem itd. bo inaczej trudno mi wyegzekwować skupienie.


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

Guli

Posting Freak

1,701
04-14-2008, 08:53 AM #52
Cejloniara A ja chciałabym przytoczyć rady mojego przyjaciela poznańskiego, których mi udzielał pisemnie i które postanowiłam poukładąc. Uważam, że w niektórych punktach są bardzo fajne i ciepłe :-)

"• jedź od punktu do punktu, daj mu radość
• niech polata na rozgrzewkę tylko w kierunku, na luźnej wodzy
• potem trochę kłusika, ale nie zwracaj za bardzo uwagi na wpadanie, toleruj nawet małe błędy
• daj mu połazić trochę po górkach, ale spokojnie, masz czas, nie zrobi dziś, zrobi jutro
• pognij go na końcu jazdy, trochę tego co lubi i robi dobrze, daj mu jakąś nagrodę, a na koniec zrób kilka kółek i wymagaj "nie-wpadania" a jak zrobi nawet dostatecznie, to poklep, stęp i "do dziury"
• a potem przenoś to trochę wcześniej, na " w czasie jazdy" i pacnij go łydką, jak będzie wpadał, albo nawet kopnij lekko piętą (z uwagą głosową, odpowiednią intonacją, żeby wiedział, że coś jest "nie tak", że czegoś innego wymagasz)
Po kilku jazdach jak sam się już ustawi:
• wtedy możesz robić przejścia przez ujeżdżalnie, zmiany kierunku, ale zwracaj uwagę, żeby nie skracał, nie wpadał przy skrętach, bardzo wolny kłus, to najlepszy chód do tego
• ewentualnie możesz go mocniej (trochę mocniejszy kontakt niż zwykle) przytrzymać na zewn. wodzy, a puknąć wewnętrzną łydką
• wodzę trzymaj prawie do końca, jak zacznie się wyginać, trochę mu odpuść, ale dopiero wtedy
• możesz mu też wewnętrzną wodzą pokazać kierunek, trochę "zgiąć" w szyi "do środka"
ale delikatnie: na zasadzie sygnał i luz, sygnał i luz, wszystko na b. delikatnej ręce,
• szybkość nie jest tu istotną cecha, jak będzie gonił zacznij trochę wolniej anglezować, tak jakbyś o ułamek sekundy się spóźniała, sam się po chwili dostosuje do Twojego tempa, możesz go przytrzymać (trochę), ale łydką go gnaj do przodu i zwalniaj anglezowanie, powinien trochę zwolnić tempo (w przypadku hurra kłusa) i pójść "szerzej" ( przy tym samym wykroku pokrywa więcej powierzchni, to tak jak na drągach trochę)
• istotny jest ruch zadu i jego zaangażowanie, łbem nie zawracaj sobie zbytnio głowy, zamknij go tylko dołem i do przodu, bez gonienia i wpędzania w szybki kłus, niech tylko podnosi łapy w miarę energicznie (wolny kłus to wolne tempo, ale to nie cowboyski dżok), sam Ci "przyjdzie do ręki" za jakiś czas "

Podobają mi się te rady i uważam, że Shadowy powinna je wziąć sobie do serca.

Ten wątek nie dotyczy raczej niedoświadczonego konia, co mało doświadczonego jeźdźca i słabo wyszkolonego konia .

Jak dla mnie to kiepskie połączenie.

Bo ani równowagi u konia nie uzyska się , a i mięsni taką jazdą szybko nie zbuduje .
Jeśli rzeczywiście koń jest słabo wyszkolony , to powinien mieć dobrego nauczyciela, który wie co ma robic, sam poprawnie jeździ.

Jeśli koń jest "przewalony na przód ", to wymaga lonzowania na wypinaczach , jeśli nie ma się górek i nie ma wyczucia jeździeckiego.
To wszystko może brzmi brutalnie , ale tak uważam.

Te zacytowane rady są fajne, tylko trzeba je stosowac od początku i tkwić w tym początku, az można przejsc do dalszego etapu.
Generalnie, jak nie uzyska się rozluźnienia, a potem rytmicznego stępa, to nie ma się co brac za pracę w kłusie , czy galopie.
Jak nie wychodzi na początku na dwóch drągach, to ćwiczy się tak długo, az kon zacznie je przekraczać płynnie w stępie.
To może trwać krócej lub dłużej.
Ja z Kubą przeskakiwałam etapy i pokornie wracałam do początku , tracąc tylko czas i niepotrzebnie frustrując konia.
Poza tym uważam, że takiemu koniowi jazda terenowa jest potrzebna w celu rozciągnięcia mięśni i rozluźnienia.

Jeszcze słówko o tym "kaczym kuprze" ze zdjęć Smile

To dosiad hamujący, mówiący : " nie tak szybko koniu" , nie włączający się w ruch konia.
Dlatego nie służy poprawnej jeździe , zwłaszcza jeśli koń wymaga większych umiejętności Smile

<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>
Guli
04-14-2008, 08:53 AM #52

Cejloniara A ja chciałabym przytoczyć rady mojego przyjaciela poznańskiego, których mi udzielał pisemnie i które postanowiłam poukładąc. Uważam, że w niektórych punktach są bardzo fajne i ciepłe :-)

"• jedź od punktu do punktu, daj mu radość
• niech polata na rozgrzewkę tylko w kierunku, na luźnej wodzy
• potem trochę kłusika, ale nie zwracaj za bardzo uwagi na wpadanie, toleruj nawet małe błędy
• daj mu połazić trochę po górkach, ale spokojnie, masz czas, nie zrobi dziś, zrobi jutro
• pognij go na końcu jazdy, trochę tego co lubi i robi dobrze, daj mu jakąś nagrodę, a na koniec zrób kilka kółek i wymagaj "nie-wpadania" a jak zrobi nawet dostatecznie, to poklep, stęp i "do dziury"
• a potem przenoś to trochę wcześniej, na " w czasie jazdy" i pacnij go łydką, jak będzie wpadał, albo nawet kopnij lekko piętą (z uwagą głosową, odpowiednią intonacją, żeby wiedział, że coś jest "nie tak", że czegoś innego wymagasz)
Po kilku jazdach jak sam się już ustawi:
• wtedy możesz robić przejścia przez ujeżdżalnie, zmiany kierunku, ale zwracaj uwagę, żeby nie skracał, nie wpadał przy skrętach, bardzo wolny kłus, to najlepszy chód do tego
• ewentualnie możesz go mocniej (trochę mocniejszy kontakt niż zwykle) przytrzymać na zewn. wodzy, a puknąć wewnętrzną łydką
• wodzę trzymaj prawie do końca, jak zacznie się wyginać, trochę mu odpuść, ale dopiero wtedy
• możesz mu też wewnętrzną wodzą pokazać kierunek, trochę "zgiąć" w szyi "do środka"
ale delikatnie: na zasadzie sygnał i luz, sygnał i luz, wszystko na b. delikatnej ręce,
• szybkość nie jest tu istotną cecha, jak będzie gonił zacznij trochę wolniej anglezować, tak jakbyś o ułamek sekundy się spóźniała, sam się po chwili dostosuje do Twojego tempa, możesz go przytrzymać (trochę), ale łydką go gnaj do przodu i zwalniaj anglezowanie, powinien trochę zwolnić tempo (w przypadku hurra kłusa) i pójść "szerzej" ( przy tym samym wykroku pokrywa więcej powierzchni, to tak jak na drągach trochę)
• istotny jest ruch zadu i jego zaangażowanie, łbem nie zawracaj sobie zbytnio głowy, zamknij go tylko dołem i do przodu, bez gonienia i wpędzania w szybki kłus, niech tylko podnosi łapy w miarę energicznie (wolny kłus to wolne tempo, ale to nie cowboyski dżok), sam Ci "przyjdzie do ręki" za jakiś czas "

Podobają mi się te rady i uważam, że Shadowy powinna je wziąć sobie do serca.

Ten wątek nie dotyczy raczej niedoświadczonego konia, co mało doświadczonego jeźdźca i słabo wyszkolonego konia .

Jak dla mnie to kiepskie połączenie.

Bo ani równowagi u konia nie uzyska się , a i mięsni taką jazdą szybko nie zbuduje .
Jeśli rzeczywiście koń jest słabo wyszkolony , to powinien mieć dobrego nauczyciela, który wie co ma robic, sam poprawnie jeździ.

Jeśli koń jest "przewalony na przód ", to wymaga lonzowania na wypinaczach , jeśli nie ma się górek i nie ma wyczucia jeździeckiego.
To wszystko może brzmi brutalnie , ale tak uważam.

Te zacytowane rady są fajne, tylko trzeba je stosowac od początku i tkwić w tym początku, az można przejsc do dalszego etapu.
Generalnie, jak nie uzyska się rozluźnienia, a potem rytmicznego stępa, to nie ma się co brac za pracę w kłusie , czy galopie.
Jak nie wychodzi na początku na dwóch drągach, to ćwiczy się tak długo, az kon zacznie je przekraczać płynnie w stępie.
To może trwać krócej lub dłużej.
Ja z Kubą przeskakiwałam etapy i pokornie wracałam do początku , tracąc tylko czas i niepotrzebnie frustrując konia.
Poza tym uważam, że takiemu koniowi jazda terenowa jest potrzebna w celu rozciągnięcia mięśni i rozluźnienia.

Jeszcze słówko o tym "kaczym kuprze" ze zdjęć Smile

To dosiad hamujący, mówiący : " nie tak szybko koniu" , nie włączający się w ruch konia.
Dlatego nie służy poprawnej jeździe , zwłaszcza jeśli koń wymaga większych umiejętności Smile


<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>

branka

Posting Freak

2,096
04-14-2008, 09:18 AM #53
Cejloniara - ja właśnie tez mam teraz tak, że dopóki ona się nei skupi na jeździ to jest żyrafą i tylko strzyże uszami i wypatrje strasznych rzeczy. Dlatego jak jade w teren to teraz nie pracuje, tylko jeżdżę na luźnej wodzy, żeby sie mogła wszędzie gapić(tak szyja to w prawo to lewo, w dół do góry, skok na kałużą...ech). A jak z nią pracuję to po rozkłusowaniu ją skupiam, żeby mi nie robiła tego co w terenie(no ale jak biegną sarenki albo zając po polu to trzeba do nich zarżeć i olać cwiczenieTongue)
Wczoraj byłam na kantarze w nowym miejscu i koń chodził jakby miał drgawki - cały czas, w pierwszą strone prychała, robiła żyrafę, co chwila się zchylała wąchac ziemię, jak było coś strasznego to znowu miała drgawki - co za zwierzę!
Ale ona jest taka strachliwa i jeszcze teraz ma pełno energii. I jest oczywiście ciekawska jak przełamie pierwszy strach(np jak pani zsiądzie i pokaze, ze potwór nie gryzie) tyle, że ona nie robi nic złośliwego, nie robiła zadnych odskoków, nie galopowała nagle bez zaproszenia ito - tylko te jej drgawki są denerwjące. Ale ona się wczoraj uspokoiła po jakichś 40 min i już była fajna i odważniejsza - poza galopem, bo mi się rozpędziła a nie chciałam sie z nią szaprać i troche mi wpadla w wyścigowy galop(szyja nizej, długaśny koń i heja...), ale chwilę pobiegła i potem się dała zatrzymać jakoś. Potem jej robiłam kilka długich ale spokojnych galopów, mam nadzieję, że się wreszcie kobieta wyżyła. Chociaż prawie sie nie spociła, zaczyna byc w formie Big Grin

Zazdroszcze zawsze znajomym czy ludziom, którzy jadą w teren i się nzym nei przjemują bo koń idzie. Moja niestety żadko chodząca w teren(jak coś to jeździmy na spacery niedaleko) i płochliwa, ciągle czegoś sie boi i muszę co 5 min zsiadać, a jak nie zsiadam, to mam problem z przejechaniem dalej itp - można by powiedzieć, że ona jest rozpuszczona, ale to nie tak do końca - jak pojeżdże teraz codziennie w teren to będzie po jakimś czasie grzeczna. Tylko teraz tak świruje na wiosne, bo to pirewsze dalsze wypady i w nowe miejsca, w poszukiwaniu ładnych trenów.

<t></t>
branka
04-14-2008, 09:18 AM #53

Cejloniara - ja właśnie tez mam teraz tak, że dopóki ona się nei skupi na jeździ to jest żyrafą i tylko strzyże uszami i wypatrje strasznych rzeczy. Dlatego jak jade w teren to teraz nie pracuje, tylko jeżdżę na luźnej wodzy, żeby sie mogła wszędzie gapić(tak szyja to w prawo to lewo, w dół do góry, skok na kałużą...ech). A jak z nią pracuję to po rozkłusowaniu ją skupiam, żeby mi nie robiła tego co w terenie(no ale jak biegną sarenki albo zając po polu to trzeba do nich zarżeć i olać cwiczenieTongue)
Wczoraj byłam na kantarze w nowym miejscu i koń chodził jakby miał drgawki - cały czas, w pierwszą strone prychała, robiła żyrafę, co chwila się zchylała wąchac ziemię, jak było coś strasznego to znowu miała drgawki - co za zwierzę!
Ale ona jest taka strachliwa i jeszcze teraz ma pełno energii. I jest oczywiście ciekawska jak przełamie pierwszy strach(np jak pani zsiądzie i pokaze, ze potwór nie gryzie) tyle, że ona nie robi nic złośliwego, nie robiła zadnych odskoków, nie galopowała nagle bez zaproszenia ito - tylko te jej drgawki są denerwjące. Ale ona się wczoraj uspokoiła po jakichś 40 min i już była fajna i odważniejsza - poza galopem, bo mi się rozpędziła a nie chciałam sie z nią szaprać i troche mi wpadla w wyścigowy galop(szyja nizej, długaśny koń i heja...), ale chwilę pobiegła i potem się dała zatrzymać jakoś. Potem jej robiłam kilka długich ale spokojnych galopów, mam nadzieję, że się wreszcie kobieta wyżyła. Chociaż prawie sie nie spociła, zaczyna byc w formie Big Grin

Zazdroszcze zawsze znajomym czy ludziom, którzy jadą w teren i się nzym nei przjemują bo koń idzie. Moja niestety żadko chodząca w teren(jak coś to jeździmy na spacery niedaleko) i płochliwa, ciągle czegoś sie boi i muszę co 5 min zsiadać, a jak nie zsiadam, to mam problem z przejechaniem dalej itp - można by powiedzieć, że ona jest rozpuszczona, ale to nie tak do końca - jak pojeżdże teraz codziennie w teren to będzie po jakimś czasie grzeczna. Tylko teraz tak świruje na wiosne, bo to pirewsze dalsze wypady i w nowe miejsca, w poszukiwaniu ładnych trenów.


<t></t>

JoannaL

Junior Member

22
04-16-2008, 08:08 AM #54
Niestety dość często jest tak, iż bardzo młode konie za wcześnie są jeżdżone na silnym kontakcie bez naturalnego złapania równowagi, bez odnalezienia własnej pewności siebie...
Najlepiej jest się skupic nad ową równowagą i samodzielnością konia poprzez sugerowanego pasażera lub jazdę na niewielkim ogrodzonym terenie wzdłuż ogrodzenia w 3 chodach na luznych wodzach. Przy okazji cwiczymy własną równowagę i niezalezny dosiad, który będzie ułatwiał poruszanie się ogonowi...
JoannaL
04-16-2008, 08:08 AM #54

Niestety dość często jest tak, iż bardzo młode konie za wcześnie są jeżdżone na silnym kontakcie bez naturalnego złapania równowagi, bez odnalezienia własnej pewności siebie...
Najlepiej jest się skupic nad ową równowagą i samodzielnością konia poprzez sugerowanego pasażera lub jazdę na niewielkim ogrodzonym terenie wzdłuż ogrodzenia w 3 chodach na luznych wodzach. Przy okazji cwiczymy własną równowagę i niezalezny dosiad, który będzie ułatwiał poruszanie się ogonowi...

Lutejaxx

Administrator

2,782
04-16-2008, 09:28 AM #55
Joasiu a co sądzisz o tym, ze koń właśnie na luźnym kontakcie nagle bez uchwytnej dla jeźdźca przyczyny gwałtownie zagalopowuje i wpada w taki chaotyczny galop, po czym robi równie gwałtowną stójkę. Bo dla mnie jest to zagadka ciągle. Big Grin
Dodam, ze nie jest to na ogół reakcja na lęk /chyba/...na zewnątrz jest wszystko spokojnie. Zresztą to odważny konik.

<t></t>
Lutejaxx
04-16-2008, 09:28 AM #55

Joasiu a co sądzisz o tym, ze koń właśnie na luźnym kontakcie nagle bez uchwytnej dla jeźdźca przyczyny gwałtownie zagalopowuje i wpada w taki chaotyczny galop, po czym robi równie gwałtowną stójkę. Bo dla mnie jest to zagadka ciągle. Big Grin
Dodam, ze nie jest to na ogół reakcja na lęk /chyba/...na zewnątrz jest wszystko spokojnie. Zresztą to odważny konik.


<t></t>

JoannaL

Junior Member

22
04-16-2008, 10:06 AM #56
Na odległośc nie jestem w stanie powiedzieć z jakiego powodu i dlaczego.
Ale sugeruje mały teren - najlepiej koral (lonzownik) i na początek stęp, pozniej stopniowo kolejne chody. Konczysz oczywiscie wtedy gdy kon jest w danym chodzie spokojny i rozluzniony. Nie można go karać za to że zmieni chody, ale pozwolic mu zrobic pare kroków i wtedy powrócic do tego zadania o jakie go prosilismy. Jesli w stepie kon nie jest spokojny najlepiej cwiczyc duzo przejsc step-stój itd.
JoannaL
04-16-2008, 10:06 AM #56

Na odległośc nie jestem w stanie powiedzieć z jakiego powodu i dlaczego.
Ale sugeruje mały teren - najlepiej koral (lonzownik) i na początek stęp, pozniej stopniowo kolejne chody. Konczysz oczywiscie wtedy gdy kon jest w danym chodzie spokojny i rozluzniony. Nie można go karać za to że zmieni chody, ale pozwolic mu zrobic pare kroków i wtedy powrócic do tego zadania o jakie go prosilismy. Jesli w stepie kon nie jest spokojny najlepiej cwiczyc duzo przejsc step-stój itd.

Lutejaxx

Administrator

2,782
04-16-2008, 10:12 AM #57
jasne, ze na odległość się nie da...tak sobie trochę przypuszczamy....chociaż ja i z bliska nie rozumień tego Big Grin
konik potrafi być bardzo grzeczny, rozluźniony , zmieniać tempo itp
A np. już jedziemy sobie końcowego rozluźnionego stępa...a on ciach!!!!!!!!!!!!!!!!!Galopik nagły.
Nie, nie karałam...raczej staram sie go uspokajać...i od razu jechać dalej tak jak poprzednio. Tyle, ze niestety w moim wypadku taka nagła stójka to problem dla dysku.. Sad Ale nic to, powoli, może jakoś mu sie pomoże...trzeba znaleźć przyczynę tylko.

<t></t>
Lutejaxx
04-16-2008, 10:12 AM #57

jasne, ze na odległość się nie da...tak sobie trochę przypuszczamy....chociaż ja i z bliska nie rozumień tego Big Grin
konik potrafi być bardzo grzeczny, rozluźniony , zmieniać tempo itp
A np. już jedziemy sobie końcowego rozluźnionego stępa...a on ciach!!!!!!!!!!!!!!!!!Galopik nagły.
Nie, nie karałam...raczej staram sie go uspokajać...i od razu jechać dalej tak jak poprzednio. Tyle, ze niestety w moim wypadku taka nagła stójka to problem dla dysku.. Sad Ale nic to, powoli, może jakoś mu sie pomoże...trzeba znaleźć przyczynę tylko.


<t></t>

Shadowy.Horse

Member

89
04-16-2008, 12:43 PM #58
Do Guli Wink
Na początku nie chciałam wogóle mówić co myślę o Twojej wypowiedzi, ale po dłuższym namyśle postanowiłam to zrobić.

Magda Gulina Ten wątek nie dotyczy raczej niedoświadczonego konia, co mało doświadczonego jeźdźca i słabo wyszkolonego konia.

Magdo. Myślę, że trochę za szybko oceniasz ludzi.
Koń jest słabo wyszkolony i niedoświadczony - wspominałam o tym od samego początku. Jeśli chodzi o mnie, to osobiście uważam że jestem słabym jeźdźcem. I im więcej umiem, tym bardziej się dowiaduję jak bardzo nie umiem jeździć. Taka jest kolej rzeczy.

Zobaczyłaś kilka moich zdjęć, w dodatku jak wspomniałam z jednej z najgorszych moich jazd w życiu, i oceniasz na tej podstawie cały mój "dorobek jeździecki". Niezbyt rozsądne. Przyjedź do mnie, obejrzyj 50 jazd na różnych koniach, i wtedy oceń. A te 50 jazd i tak może być za małą liczbą. Jeżeli zamierzasz dalej rzucać szybkie oceny pary koń - jeździec na podstawie kilku zdjęć, to pozostaje mi tylko życzyc powodzenia. Życzę Ci też, żebyś nie skrzywdziła tym zbyt wielu ludzi, bo takie oceny w większości bywają krzywdzące.

Napisałaś, że tak uważasz. Tak, zauważyłam, że jest to Twoja opinia. Ale opinie też mogą być krzywdzące.
W tym miejscu pragnełabym podziękować pewnej osobie, która zwróciła mi na to uwagę i otworzyła drzwi. Żeby nie oceniać zbyt szybko. Żeby zbyt szybko nie wystawiać opinii i metek.
W tym wypadku chodziło o systemu naturalne. Nigdy nie stwierdzałam publicznie że "to jest dobre" albo "to jest złe", ale i atk robiłam to w głębi ducha. Kiedy poznałam PNH, myslałam, że to dobre. Kiedy zaczęłam wdrażać się w AND, pomyślałam (nikomu nie mówiąc) że AND jest dobre, a Parelli zły. Później sie wyśrodkowałam. Miałam swoje zdanie, ale staram się być zawsze chętna do zmian. teraz na szczęście zredukowałam takie ocenianie do minimum. Nie mówię, że cos jest dobre albo złe. Moge tak powiedziec jedynie o celach - jeżeli cos służy dobru konia i prowadzi do zwiększenia prawdziwej więzi między nami, to czemu tego nie stosować. Dlatego że nie jestem mistrzem w żadnym systemie, nie mogę go obiektywnie ocenić.
A patrząc z perspektywy czasu, najlepszym "oceniaczem" jest historia. To czy mielismy rację czy nie, okaże się za kilkaset lat. Kilka wieków temu ludzie myśleli, że wędzidło jest konieczne do sterowania koniem i że mu nie szkodzi. Teraz już ogłowie bezwędzidłowe zaczyna wypierać wędzidło.

Magdo. Z początku po przeczytaniu wypowiedzi jakos zmrużyłam oko na niektóre sprawy, które poruszyłaś i nie wiedziałam dlaczego. Oczywiście przeczytałam dokładnie i zastanowiłam się. Ale nie mam zwyczaju polegać w dużym stopniu na szybkich ocenach. Dzięki, że przypomniałaś mi o tym żeby nie spieszyć się z wystawianiem opinii.

Napisałaś, że wg Ciebie my nie jesteśmy zbyt dobrym zestawieniem. Szkoda tylko, że dostrzegasz same wady.. i nie chcesz dostrzec zalet. Ważne jest to, że jestem świadoma - przynajmniej staram sie być - tego, co robię źle. I staram się ciągle rozwijać, patrzę na zachowanie konia, wyciągam wnioski. Nie uważam się za dobrego jeźdźca, wręcz przeciwnie o czym już wcześniej wspominałam.

Co do wypinaczy na przewalony przód - nie sądzę, żeby to było dobre rozwiązanie. Mogę się mylić oczywiście. Ale dla mnie to jest tylko zmuszanie konia do ustawienia głowy, niczym więcej. Może wysuwam tu zbyt śmiały pogląd, ale mam nadzieję że nikogo nim nie skrzywdziłam Wink

Ja nie zmienię Twojego zdania. Myśl i mów co chcesz - że nie umiem jeździć itp. itd. Po części to oczywiście prawda. Z tym że ja bardziej polegam na ocenie konia niż Twojej. Już widzę jak mówisz "przecież właśnie koń Ci to mówi, że nie umiesz jeździć". Może i prawda. Szczególnie było widać to na tamtej jeździe. Ostatnia już była normalna na szczęście. Koń był rozluźniony w miarę, na początku pasażer w stępie. Reagował na łydki od razu. Pomimo że nie chciał iść w kierunku przeze mnie wybranym, usiadłam głębiej w siodło i podążył za moim krzyżem. Na ostatnich dwóch jazdach wogóle sie nie płoszył, porównując to z pierwszymi kilkoma jazdami pod tym względem jest super. A najbardziej sie cieszę, jak zsiadam z niego, zdejmuje siodło i ogłowie i pozwalam mu gdzieś odejść, porobić co chce, podczas gdy ja idę zaniesć siodło na drągi. Zawsze podąża ze mną. To bardzo cieszy. Cieszę się, jak widzę, że on się cieszy jak robimy nóżkę. Bo potem nie chce nagrody tylko wystawia to swoje kopytko do przodu z takim wyrazem pyska "popatrz, popatrz jak ja to ładnie umiem!". A że popełniam dużo błędów.. to on mi to wybaczy, wiesz?

Przyjmuje oczywiście Waszą krytykę. I wiedzcie, że dość mocno biorę ją sobie do serca.

<t>I'm trying to be cougar-eater.</t>
Shadowy.Horse
04-16-2008, 12:43 PM #58

Do Guli Wink
Na początku nie chciałam wogóle mówić co myślę o Twojej wypowiedzi, ale po dłuższym namyśle postanowiłam to zrobić.

Magda Gulina Ten wątek nie dotyczy raczej niedoświadczonego konia, co mało doświadczonego jeźdźca i słabo wyszkolonego konia.

Magdo. Myślę, że trochę za szybko oceniasz ludzi.
Koń jest słabo wyszkolony i niedoświadczony - wspominałam o tym od samego początku. Jeśli chodzi o mnie, to osobiście uważam że jestem słabym jeźdźcem. I im więcej umiem, tym bardziej się dowiaduję jak bardzo nie umiem jeździć. Taka jest kolej rzeczy.

Zobaczyłaś kilka moich zdjęć, w dodatku jak wspomniałam z jednej z najgorszych moich jazd w życiu, i oceniasz na tej podstawie cały mój "dorobek jeździecki". Niezbyt rozsądne. Przyjedź do mnie, obejrzyj 50 jazd na różnych koniach, i wtedy oceń. A te 50 jazd i tak może być za małą liczbą. Jeżeli zamierzasz dalej rzucać szybkie oceny pary koń - jeździec na podstawie kilku zdjęć, to pozostaje mi tylko życzyc powodzenia. Życzę Ci też, żebyś nie skrzywdziła tym zbyt wielu ludzi, bo takie oceny w większości bywają krzywdzące.

Napisałaś, że tak uważasz. Tak, zauważyłam, że jest to Twoja opinia. Ale opinie też mogą być krzywdzące.
W tym miejscu pragnełabym podziękować pewnej osobie, która zwróciła mi na to uwagę i otworzyła drzwi. Żeby nie oceniać zbyt szybko. Żeby zbyt szybko nie wystawiać opinii i metek.
W tym wypadku chodziło o systemu naturalne. Nigdy nie stwierdzałam publicznie że "to jest dobre" albo "to jest złe", ale i atk robiłam to w głębi ducha. Kiedy poznałam PNH, myslałam, że to dobre. Kiedy zaczęłam wdrażać się w AND, pomyślałam (nikomu nie mówiąc) że AND jest dobre, a Parelli zły. Później sie wyśrodkowałam. Miałam swoje zdanie, ale staram się być zawsze chętna do zmian. teraz na szczęście zredukowałam takie ocenianie do minimum. Nie mówię, że cos jest dobre albo złe. Moge tak powiedziec jedynie o celach - jeżeli cos służy dobru konia i prowadzi do zwiększenia prawdziwej więzi między nami, to czemu tego nie stosować. Dlatego że nie jestem mistrzem w żadnym systemie, nie mogę go obiektywnie ocenić.
A patrząc z perspektywy czasu, najlepszym "oceniaczem" jest historia. To czy mielismy rację czy nie, okaże się za kilkaset lat. Kilka wieków temu ludzie myśleli, że wędzidło jest konieczne do sterowania koniem i że mu nie szkodzi. Teraz już ogłowie bezwędzidłowe zaczyna wypierać wędzidło.

Magdo. Z początku po przeczytaniu wypowiedzi jakos zmrużyłam oko na niektóre sprawy, które poruszyłaś i nie wiedziałam dlaczego. Oczywiście przeczytałam dokładnie i zastanowiłam się. Ale nie mam zwyczaju polegać w dużym stopniu na szybkich ocenach. Dzięki, że przypomniałaś mi o tym żeby nie spieszyć się z wystawianiem opinii.

Napisałaś, że wg Ciebie my nie jesteśmy zbyt dobrym zestawieniem. Szkoda tylko, że dostrzegasz same wady.. i nie chcesz dostrzec zalet. Ważne jest to, że jestem świadoma - przynajmniej staram sie być - tego, co robię źle. I staram się ciągle rozwijać, patrzę na zachowanie konia, wyciągam wnioski. Nie uważam się za dobrego jeźdźca, wręcz przeciwnie o czym już wcześniej wspominałam.

Co do wypinaczy na przewalony przód - nie sądzę, żeby to było dobre rozwiązanie. Mogę się mylić oczywiście. Ale dla mnie to jest tylko zmuszanie konia do ustawienia głowy, niczym więcej. Może wysuwam tu zbyt śmiały pogląd, ale mam nadzieję że nikogo nim nie skrzywdziłam Wink

Ja nie zmienię Twojego zdania. Myśl i mów co chcesz - że nie umiem jeździć itp. itd. Po części to oczywiście prawda. Z tym że ja bardziej polegam na ocenie konia niż Twojej. Już widzę jak mówisz "przecież właśnie koń Ci to mówi, że nie umiesz jeździć". Może i prawda. Szczególnie było widać to na tamtej jeździe. Ostatnia już była normalna na szczęście. Koń był rozluźniony w miarę, na początku pasażer w stępie. Reagował na łydki od razu. Pomimo że nie chciał iść w kierunku przeze mnie wybranym, usiadłam głębiej w siodło i podążył za moim krzyżem. Na ostatnich dwóch jazdach wogóle sie nie płoszył, porównując to z pierwszymi kilkoma jazdami pod tym względem jest super. A najbardziej sie cieszę, jak zsiadam z niego, zdejmuje siodło i ogłowie i pozwalam mu gdzieś odejść, porobić co chce, podczas gdy ja idę zaniesć siodło na drągi. Zawsze podąża ze mną. To bardzo cieszy. Cieszę się, jak widzę, że on się cieszy jak robimy nóżkę. Bo potem nie chce nagrody tylko wystawia to swoje kopytko do przodu z takim wyrazem pyska "popatrz, popatrz jak ja to ładnie umiem!". A że popełniam dużo błędów.. to on mi to wybaczy, wiesz?

Przyjmuje oczywiście Waszą krytykę. I wiedzcie, że dość mocno biorę ją sobie do serca.


<t>I'm trying to be cougar-eater.</t>

branka

Posting Freak

2,096
04-16-2008, 06:37 PM #59
Ja powiem tylko jedno - wypinacze na uwalającego się konia są złe. To już lepiej czambon... A najlepiej dobry jeźdzciec, z delikatną ręka i jazda w łydkach.

Nie zgadzam się też z pacnięciami łydką przy wpadaniu do środka - ważniejsza moim zdaniem jest zewnętrzna wodza - koń chce ściąć zakręt, czy wpada do środka - należy go wziąć na zewnętrzna wodzę i czekać aż odpowie prawidłowo wykonując np zakręt odwrotny - z mojego doswiadczenia wynika, że potem koń się wyprostuje w przyszłości, a dobrze jak zna odwrotne ustawienie( i to jest potem w tej wypowiedzi co cytuje Magda ujęte - i bardzo dobrze). I lekka wewnętrzna łydka, bo młodego konia nie powino się szturchać łydkami, powinien reagować na lekkie łydki - chyba, że to jakiś koń typu hucułek, albo duży "misiek" bywają takie, wtedy moim zdaniem jest lepiej szturchnąć baciekiem - choć moge się mylić co do tego co lepsze Smile No i ten wolny kłus...z jednej strony pisze żeby jechać z zaangazowanym chodem, a z drugiej że bardzo wolno - wiem, że zaangażowanie to nie jechanie szybko, ale jednak u młodego konia pewna siła zadu i impuls zależy od tempa - młody koń dopiero z czasem uczy się, w tym tempie dawać nogi wyżej a nie mocniej w przód i szybciej. Oczywiście jazda wr ytmie nie oznacza pędzenia, ale jednak koń musi maszerować i kłusowac dość żwawo.

A co do oceny po pozorach - niestety ona zawsze następuje, szczególnie przez internet. Nam na psychologii robili na warsztatach fajne ćwiczenia, które pokazały nam jak strasznie oceniamy innych po pozorach, nie zdająć sobie z tego sprawy(ja oczywiście sie zapierałam, że tego nie robię, a tak naprawde robię w sposób straszny). Trzeba jednak starać się z tym walczyć - ja mam np. taką strategię ostatnio, że jak spotykam nową osobę czy czytam czyjś komentarz to myślę sobie kilkanaście rzeczy na raz tak, by jedna ocena nie zagłuszyła obrazu danej osoby - np jak widze kogoś w rózowym, to nie oceniam w sposób - boże jak można chodzić w różowym, okropnie wygląda, tylko myślę: taki strój pasuje jej do torby, może lubi ten kolor, może mama ją tak wychowała(lub ubrała), może to jedyny taki ciuch, ale nie miała innych wypranych i go włożyła itd :wink:

aha jeszcze do Magdy - rzeczywiście młody koń nie powinien mieć niedoświadczonego jeźdzca, ale jak go już ma to nie należy go zbywać, tylko mu pomóc. Ja też miałam młodego konia i nie miałam pojęcia o jeździe konnej - zepsułam go, ale to że walcze z tym co nabroiłam i próbuję to zmienić, to zasługa tego że dobrzy ludzie nie zbywali mnie:ty głupia, cos ty nabroiła, młody nie powinien szkolić młodego; tylko pomagali mi znaleść drogę Smile nie krytykując w sposób, który mnie zrażał i sprawiał ze się zacietrzewiałam, tylko dając po cichu małe wskazówki i czekając aż zaczne próbować je stosować. Ludzie nie lubią krytyki, jesli ktoś robi coś źle i sie go skrytykuje prawdopodobnie zostanie przy swoim(ja tak działam często :oops: ). Lepiej mu pokazać coś co się samemu robi i poczekac na reakcję.

Choć jeśli o mnie chodzi, to wypowiedzi Twoje wypowiedzi na forum Magdo wiele mi pomogły, bo od początku podziwiałam Twój stosunek do koni i relacje ze swoimi zwierzakami - w kilku zwykłych zdjęciach Weksla i Kuby znalazłam mase motywacji Smile Do pracy i do szukania innej drogi porozumienia z koniem. Myślę, że najlepszym co można zrobić, dla osoby która błądzi i nie wie co począć ze swoim koniem, to jej pokazać alternatywe.

W sumie to mi wyszło tak ogólnie, nie pisałam konkretnie o sytuacji Shadowy Horse do końca.
W każdym razie wydaje mi się, że mamy trochę wspólnego z Shadowy Horse - popełnimy błędy(choc niezamierzone), szukamy drogi do porozumienia z koniem i bierzemy mocno do siebie krytykeSmile No i nasze konie sa wyrozumiałe.

<t></t>
branka
04-16-2008, 06:37 PM #59

Ja powiem tylko jedno - wypinacze na uwalającego się konia są złe. To już lepiej czambon... A najlepiej dobry jeźdzciec, z delikatną ręka i jazda w łydkach.

Nie zgadzam się też z pacnięciami łydką przy wpadaniu do środka - ważniejsza moim zdaniem jest zewnętrzna wodza - koń chce ściąć zakręt, czy wpada do środka - należy go wziąć na zewnętrzna wodzę i czekać aż odpowie prawidłowo wykonując np zakręt odwrotny - z mojego doswiadczenia wynika, że potem koń się wyprostuje w przyszłości, a dobrze jak zna odwrotne ustawienie( i to jest potem w tej wypowiedzi co cytuje Magda ujęte - i bardzo dobrze). I lekka wewnętrzna łydka, bo młodego konia nie powino się szturchać łydkami, powinien reagować na lekkie łydki - chyba, że to jakiś koń typu hucułek, albo duży "misiek" bywają takie, wtedy moim zdaniem jest lepiej szturchnąć baciekiem - choć moge się mylić co do tego co lepsze Smile No i ten wolny kłus...z jednej strony pisze żeby jechać z zaangazowanym chodem, a z drugiej że bardzo wolno - wiem, że zaangażowanie to nie jechanie szybko, ale jednak u młodego konia pewna siła zadu i impuls zależy od tempa - młody koń dopiero z czasem uczy się, w tym tempie dawać nogi wyżej a nie mocniej w przód i szybciej. Oczywiście jazda wr ytmie nie oznacza pędzenia, ale jednak koń musi maszerować i kłusowac dość żwawo.

A co do oceny po pozorach - niestety ona zawsze następuje, szczególnie przez internet. Nam na psychologii robili na warsztatach fajne ćwiczenia, które pokazały nam jak strasznie oceniamy innych po pozorach, nie zdająć sobie z tego sprawy(ja oczywiście sie zapierałam, że tego nie robię, a tak naprawde robię w sposób straszny). Trzeba jednak starać się z tym walczyć - ja mam np. taką strategię ostatnio, że jak spotykam nową osobę czy czytam czyjś komentarz to myślę sobie kilkanaście rzeczy na raz tak, by jedna ocena nie zagłuszyła obrazu danej osoby - np jak widze kogoś w rózowym, to nie oceniam w sposób - boże jak można chodzić w różowym, okropnie wygląda, tylko myślę: taki strój pasuje jej do torby, może lubi ten kolor, może mama ją tak wychowała(lub ubrała), może to jedyny taki ciuch, ale nie miała innych wypranych i go włożyła itd :wink:

aha jeszcze do Magdy - rzeczywiście młody koń nie powinien mieć niedoświadczonego jeźdzca, ale jak go już ma to nie należy go zbywać, tylko mu pomóc. Ja też miałam młodego konia i nie miałam pojęcia o jeździe konnej - zepsułam go, ale to że walcze z tym co nabroiłam i próbuję to zmienić, to zasługa tego że dobrzy ludzie nie zbywali mnie:ty głupia, cos ty nabroiła, młody nie powinien szkolić młodego; tylko pomagali mi znaleść drogę Smile nie krytykując w sposób, który mnie zrażał i sprawiał ze się zacietrzewiałam, tylko dając po cichu małe wskazówki i czekając aż zaczne próbować je stosować. Ludzie nie lubią krytyki, jesli ktoś robi coś źle i sie go skrytykuje prawdopodobnie zostanie przy swoim(ja tak działam często :oops: ). Lepiej mu pokazać coś co się samemu robi i poczekac na reakcję.

Choć jeśli o mnie chodzi, to wypowiedzi Twoje wypowiedzi na forum Magdo wiele mi pomogły, bo od początku podziwiałam Twój stosunek do koni i relacje ze swoimi zwierzakami - w kilku zwykłych zdjęciach Weksla i Kuby znalazłam mase motywacji Smile Do pracy i do szukania innej drogi porozumienia z koniem. Myślę, że najlepszym co można zrobić, dla osoby która błądzi i nie wie co począć ze swoim koniem, to jej pokazać alternatywe.

W sumie to mi wyszło tak ogólnie, nie pisałam konkretnie o sytuacji Shadowy Horse do końca.
W każdym razie wydaje mi się, że mamy trochę wspólnego z Shadowy Horse - popełnimy błędy(choc niezamierzone), szukamy drogi do porozumienia z koniem i bierzemy mocno do siebie krytykeSmile No i nasze konie sa wyrozumiałe.


<t></t>

Strony (4): Wstecz 1 2 3 4
 
  • 0 głosów - średnia: 0
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 3 gości
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 3 gości