Prowadzenie konia
Prowadzenie konia
Gaga - co do uwiązu, to robię tak, że dziele go na pół i przekładam przez dól kantara jakby taka dużą pętle i wkładam ją do pyska i wtedy mam dwa końce uwiązu po obu stronach pyska - nie zaciska się wtedy, trzymam go luźno i tylko jak koń mnie chce przeciągnąć hej po polu czy drodze, to ciągnę za końce uwiązu- choć przyznaję, to dośc ostra metoda. Ale jak miałam poradzić sobie z koniem 2 razy większym od Branki, a który miał mnie gdzieś, to tak na początku robiłam, bo by mi ramię inaczej urwał.
Mi się strategia zmieniania kierunku, kiedy koń wyprzedza, sprawdziła nie raz. Tylko trochę miejsca trzeba mieć, żeby pozygzakować. I jakiejś takiej koordynacji własnej. I przekonania, co się robi, żeby nie wyszedł z tego taniec pijanego zająca ;-)
Hadriana napisała o nierobieniu sobie z liny pętli wokół ręki. Pamiętam, że jak mi tę mądrość do głowy wbijano, to funkcjonowało hasło: "nie rób spaghetti!" Na mnie działało :-) Zawsze jak mam za dużo liny, a chcę ją jedną ręką trzymać, to tak jakby składam linę na pół, że początek i koniec skierowane są w jedną stronę - i wtedy razem w rękę biorę.