No to ruszamy...! - powodowanie koniem, pomoce jezdzieckie
No to ruszamy...! - powodowanie koniem, pomoce jezdzieckie
Jako prowadząca zajęcia zdecydowałam (nieco późno), że nie wsiada nikt bez 10-15 min rozgrzewki. Tego będę się twardo trzymać niezależnie od miejsca zajęć . Zauważyłam, że poza uelastycznieniem mięśni, rozciąganiem, "uczniowie" dotleniają się nieźle: przepona pracuje i nie trzeba już opowiadać sobie kawałów . I zakwasy... Po jeździe ich nie mieli, po gimnastyce, owszem .
hahahaha to mi przypomina wakacje...
powinno się rozgrzewac przed każda jazdą, ale niekoniecznie tak... uważam ,że juz samo przygotowywanie konia... czyszczenie, siodłanie, bieganie od stajni do siodlarni i potem do konia (bo czegoś się nie wzięło) jest już rozgrzewką
ale nie ukrywam, przed wsiadaniem na młodziaki i na konie bardziej temperametne czasem sobie troszkę biegałam , a potem się rozciągałam przynajmniej ciało było gotowe na każdy uskok i nie cierpaiło później
asio, a jak to organizacyjnie u Ciebie wygląda? Kiedy jest ta rozgrzewka, gdzie są wtedy konie?
Wygląda tak: czyścimy, ubieramy, zabezpieczamy wodze, strzemionka to oczywiste (zawsze jak nie siedzą na koniach, proszę, nakazuję je podciągać i zawijać) , w stajni z której korzystamy zostaje 1-2 osoby nie jeżdżące a my wychodzimy przed jej wrota na gimnastykę. Stajni z 7 końmi (ogiery) ubranymi nie zostawiam samej. Ktoś zawsze ma oko na to co się z końmi dzieje. Dopiero zaczęłam te rozgrzewki i widzę, ze warto. Czasem gdy robimy ćwiczenia pytam jaki maja wpływ na jazdę i kiedy dany ruch, rotacja powinna być wykorzystana, ale widzę, że ze świadomością nieco gorzej, tłumaczę. Chciałabym jeszcze wprowadzić element "suchej jazdy" np. trzymanie wędzidła w dłoniach, używania wodzy by uzmysłowić co i kiedy robi wędzidło w pysku konia. Niestety na to nie ma czasu...
właśnie!
Ja mam teraz problem jeśli chodzi o naukę i to o główne podstawy!
Mam na myśli kierowanie łydkami. Tak się teraz zdarzyło, zę wzięłam koleżanke która jeździłą konno, ale do miejsca w którym ja jeżdżę obecnie. (My wcześniej obie jeździłyśmy razem, sposobem niby west, bo wodze luźne, bez używania łydek, wszystko za pomocą wodzy, głosu.
Ja jako ambitniejsza, ciekawsza tego wszystkiego mimo wszystko uczyłam sie"poprawnej" jazdy tzn łydki, dosiad, kontakt itp, itd)
I mnie uczono, ze jak np. skręcam w lewo to lewa łydka znajduje się przy popręgu, a prawą poganiam konia, czyli, ze ma uciekac od mojej prawej łydki(pominęłam dosiad i wodze bo nie o to mi chodzi)
No, ale jak pewna pani instr. i wł. tłumaczyli dla mojej kol. to wyglądało to wogole inaczej!
Oni jej tłumaczyli i pokazywali, ze jak w lewo skręca to lewa łydka ma być trochę za popręgiem czyli, ze lewą ma konia poganiać. I teraz nie wiem, który sposób jest poprawny;/
A najgorsze jest to, ze przez to konie mogą mieć poprzestawiane;/ I nie wiem co robić za bardzo;/
Nie ma jednego słusznego sposobu jazdy konnej! Różnią się między sobą trenerzy ujeżdzeniowi od skokowych, różnią się również trenerzy tej samej dyscypliny. Są różne szkoły po prostu! A west wcale nie jest aż taki inny-uwież ja przestawiłam swojego ujeżdżeniowego konia (tę kobyłę na której siedze na avatarze) na west. I teraz jest tak: jak ma westowe kiełzno i sposób jazdy jest west -to ona ok - teraz chodzimy wolno, szyja nisko, foule mniej niż 2 metrowe wie co będziemy robić. Jak wsiada ktoś na klasycznym wędzidle i w klasycznym siodle, rozprężamy konia jeżdżąc "na tempie", to ona też wie-ok teraz foule ma mieć 3,5 metra w roboczym galopie, szyja do góry, "dynamit w d......" i jazda!
I to jej pasuje i to a przestawić się potrafi z dnia na dzień!
O co mi chodzi: koń jest się w stanie dopasować do różnic w oddziaływaniu pomaocami pod warunkiem że ludzie którzy na nim jeżdżą postepują spokojnie i pozwalają koniowi pomyśleć! Oczywiście sygnały wysyłane przez jeźdźców nie mogą być sprzeczne ale drobne różnice koń zaakceptuje!
I tak to też jest z tą wewnętrzną łydką: niektórzy ją odsuwają a niektórzy nie.
Ja bym powiedziała tak: działanie łydek w zakręcie powinno zależeć od zachowania konia. Jeśli koń próbuje poszerzyć zakręt albo wypada zadem to łydka zewnętrzna, jeśli koń wpada do środka, nie wygina się, albo wpada łopatkami to łydka wewnętrzna.
I tyle!
Magda Pawlowicz Ja bym powiedziała tak: działanie łydek w zakręcie powinno zależeć od zachowania konia. Jeśli koń próbuje poszerzyć zakręt albo wypada zadem to łydka zewnętrzna, jeśli koń wpada do środka, nie wygina się, albo wpada łopatkami to łydka wewnętrzna.to jest trochę skomplikowanie powiedziane dla takiego zwykłego szaraczka i nie wiem czy dobrze rozumiem znaczy się jeśli ona nie zakręca na dany sygnał tylko wymiguje się to zewnętrzną? jeśłi chodzi o wygięcia to u niech słąbo to szło.. ale teraz czasami(sama ukradkiem to robię z siodła bo pokazywano mi co i jak i robiłam to) pracuję nad wygięciami.
I tyle!
Magda Pawlowicz Ja bym powiedziała tak: działanie łydek w zakręcie powinno zależeć od zachowania konia. Jeśli koń próbuje poszerzyć zakręt albo wypada zadem to łydka zewnętrzna, jeśli koń wpada do środka, nie wygina się, albo wpada łopatkami to łydka wewnętrzna.to jest trochę skomplikowanie powiedziane dla takiego zwykłego szaraczka i nie wiem czy dobrze rozumiem znaczy się jeśli ona nie zakręca na dany sygnał tylko wymiguje się to zewnętrzną? jeśłi chodzi o wygięcia to u niech słąbo to szło.. ale teraz czasami(sama ukradkiem to robię z siodła bo pokazywano mi co i jak i robiłam to) pracuję nad wygięciami.
I tyle!
zgadza si,ę ! przesrane z tym "skrętem konia" :roll:
mnie uczono tak:
1. skret w prawo: łydka prawa na popręgu, lewa za popregiem i dociska
2. skret w praw: łydka prawa na popregu i dociska, lewa za popregiem i dociska kiedy koń jest niesubordyniwany;/
ech.....wariacji idzie dostać -ale to zalezy od konia chyba
Spotkałam się z dwoma teoriami przejscia z kłusa anglezowanego do stępa.
1. Siadamy w siodło na kilka taktów, wstrzymujemy konia dosiadem i zamykamy rękę.
2. Podczas anglezowania w fazie siadania w siodło zamykamy rękę i koń przechodzi do stępa.
Przyznam się ,żę zawsze to konkretne przejscie sprawiało mi kłopoty, czy ktoś mógłby mi polecić który sposób wybrać i jak najlepiej to zrobić , żeby koń zrobił poprawne, miekkie przejscie . W jak sposób wy wykonujecie to przejscie?
To zależy od konia :lol: i od jeźdźca też i jeszcze od sytuacji
NA młodym koniu, albo na każdym koniu w terenie i w trakcie roboty skokowej zrobię dosłownie z anglezowanego kłusa (tak jak pisałaś, czyli siadając jednocześnie pomoce do przejścia, często zamiast ręki, albo najpierw będzie "prr").
Na ujeżdżonym koniu i w trakcie treningu ujeżdżeniowego raczej najpierw usiądę i przejadę kilka kroków. I wtedy przejście będzie od dosiadu, potem "prr", na końcu ręka. Ale też zdarza mi się robić przejścia z anglezowanego kłusa w pracy ujeżdżeniowej, jeśli z jakiegos powodu akurat nie chcę siadać.
Jeśli koń jest jeszcze sztywny przy jeździe w pełnym siadzie (młody koń początkowo idzie troszkę gorzej jak się nie anglezuje bo trudniej mu dźwigać ciężar jeźdźca) to zrobi lepsze przejście z kłusa anglezowanego. Tak samo jesli jeździec ma jeszcze troszkę problem z wysiedzeniem kłusa, wtedy nie ma po co niepotrzebnie utrudniać samego przejścia.
Ale mam wrażenie,że przy przejsciu bez siadania w siodle, to przejście jest bardziej od ręki, niż od dosiadu, chyba, że ja coś źle robię... a gdy usiądę koń mnie bardziej rozumie i przejście jest płynne.
Chodzi o to, że koń powinien rzeczywiście akceptować i szanować kiełzno, czyli odpowiadać na jego działanie szybko i bez oporu. Jest to moim zdaniem jedna z pierwszych rzeczy, których powinniśmy nauczyć konia jeszcze zanim go dosiądziemy. Eliminuje to w znacznej mierze powszechne problemy z zawieszaniem się, taszczeniem, regulacją tempa i poprawnymi przejściami. Oczywiście ujeżdżony koń powinien zatrzymywać się na samo działanie dosiadu, ale w sytuacji np utraty równowagi przez jeźdźca gdy możliwość działania dosiadem jest mocno ograniczona powinien on móc łatwo konia zatrzymać . Jest to kwestia bezpieczeństwa. Oczywiście wymaga to umiejętności płynnego i miękkiego a w razie potrzeby zdecydowanego działania ręką. ręka mistrzowska nabiera gdy koń nabiera i oddaje gdy koń oddaje i to natychmiast(Fillis) W tym zdaniu jest moim zdaniem zawarta cała "tajemnica" działania wodzami
Generalnie koń chodzi dopiero od października po siodłem , ma 6 lat, wcześniej chodził sporadycznie.
Ma problem z wędzidłęm, ale uważam ,że jest coraz lepiej , bo przestała się chować i teraz delikatnie się na nim opiera.
Teraz wracamy po przerwie do pracy, bo niestety pogoda pozwalała jedynie na stępowe tereny.
Dzisiaj jeździłam 3 dzień z rzędu i z każdym dniem kobyłka reagowała coraz fajniej.Dzisiaj przez całą jazdę miała ładną szminkę z piany na pysku, co wcześniej jej się nie zdarzało i przechodziła do stępa na delikatne zamknięcie wodzy. Na razie staram się jej pomagać głosem przy prześciach, żeby się nie szarpać i jej nie zniechęcać.
A jeszcze mam jedno pytanie... jakie ćwiczenia polecacie na "wyrobienie " galopu?
Nie galopuje zbyt dużo na razie... ale z tego co zauważyłam kobyłka ma płaski galop... taki jakby niedokończony, urwany... trudno mi to opisać. Stęp jest bardzo fajny, wydajny od zadu , kłus również a galop... niby od zadu... niby lekki ,ale średnio wygodny . Chciałabym ustalić sobie jakiś plan na przyszłośc, pomyśleć jak nad tym pracować o ile się da...
Z tego co piszesz to mi wyglada, że koń jest po prostu jeszcze nie rozluźniony w galopie. Czy jest spokojny? (koń nie galop
Jeśli dobrze ci się jeździ w terenie (teraz u mnie to w zasadzie tylko teren bo koło domu mam błoto z lodem) to galopuj sobie w terenie na luźnej wodzy, jesli jest to możliwe. Jesli masz gdzie to najlepiej pod górkę. Chodzi mi o taki podjazd długi i łagodny, wtedy koń jest zmuszony do pracy grzbietem bo inaczej po prostu nie "wyciągnie się" pod górę. I ma dużo mniejszą skłonność do rozpędzania się niż na płaskim. Oczywiście należy tak dopierać długość nawrotów galopu aby konia nie przeciążyć, ale też musi on mieć czas aby się rozluźnić i uspokoić.