No to ruszamy...! - powodowanie koniem, pomoce jezdzieckie
No to ruszamy...! - powodowanie koniem, pomoce jezdzieckie
Witam,
chciałabym Was zapytac o Wasze początki z końmi... nie każdy miał mozliwosc od razu trafic na dpbrych instruktorow, ludzi z pasja i wiedza. jak wygladaly poczatki? jak uczono Was powodowac koniem? jak wygladalo podejscie do nauczani i jaka wage przywiazywano do Waszych umiejetnosci? niestety w mojej okolicy objezdzilam wszystkie mozliwe stajnie i stajenki, nie znalazłszy tego co oczekiwałam. niestety duża wagę przywiązywano tylko i wyłacznie do tego zeby sie utrzymac na koniu i ze tak powiem utrzymac swoje 4 litery w siodle. popularne bardzo zdania podczas nauki to:
zeby ruszyc wypchnij go biodrami i scisnij lydkami, a jak idziesz stepem to na przemian przykładaj łydke żeby kon szedł do przodu..... no coz :/ zapewne przykładanie łydek nonstop po okersie jakis 5 minut tak znieczula konia ze juz nie ma mowy na szybka reakcje na nia
jak wytłumaczyć, tak na chlopski rozum pomoce przy ruszeniu?
jak wyplewic dawne nawyki z poprzednich stajni?
bardzo czesto pytam przed jazda, jesli ktos juz mial wczesniej doczynienia z konmi, jak uczyli go ruszac. odp czesto pada taka ze kon szedl sam, albo za innym koniem, no albo ze go wlasnie trzeba biodrami to no... tak wypchnac...
jak Wy byscie wytlumaczyli ruszenie? jakich porownan uzywacie? mi bardzo pomoglo siedzenie na takiej duuuzej pilce gimnastycznej, ktora reaguje na bardzo delikatne zmiany ulozenia bioder i przeniesienia ciezaru, dobrym porownaniem jest rowniez ruch ciala taki jak na hustawce, lub opis ze chcemy tak jakby podwinąc kosc ogonowa w kierunku pepka...
jakies inne pomysly?
fajne a moje krwawe poczatki, tak jak juz w innym watku wspomnialam, wodze to przede wszystkim po to, zeby kierowac koniem i w razie czego sie przytrzymac Przerabialam wieczne "palce do konia, pieta w dol", wiec jak ten paragraf siedzialam nie w, a na siodle, sztywna w nienaturalnej pozycji i myslalam sobie "nieee...to nie moze byc to...", no i uspokoj reke :!: Tylko jak ktos poczatkujacy ma uspokoic reke, jesli nie ma pojecia co to jest "dosiad niezalezny". Obserwuje u nas caly czas takie obrazki i przykro jest patrzec. Na przemian "lewa, prawa lydka" tez jest swietne A jak juz trafilam na swojego kazal mi zresetowac wszystko co do tej pory uslyszalam i zaczelismy od podstaw. Lonza, najpierw usiasc i zrozumiec, po co sa strzemiona, a dopiero po jakims czasie doszla reka. Bardzo podoba mi sie sformulowanie "brzuch do rak", albo "palce do gory" zamiast pieta w dol. To tu dopiero zrozumialam, ze nie trzeba kurczowo trzymac za wodze w terenie, bo kon nigdzie nie ucieka, najwyzej przed bolem w pysku. Mialam cwiczenia szybkiego zbierania wodzy w razie gdyby kon sie sploszyl i chcial wiac :mrgreen: A jak juz pierwszy raz wyjechalam na mojej kobylce na plaze, to oczywiscie przerazona przestrzenia najpierw poprosilam o pokazanie zatrzymywania konia w razie gdyby ponosil !! Moj trener mial niezly ubaw, bo o to byl spokojny, ale zebym sie lepiej poczula zdradzil mi kilka sekretow swoja droga...lekko to on ze mna nie ma :lol:
wild_filly :mrgreen: A jak juz pierwszy raz wyjechalam na mojej kobylce na plaze, to oczywiscie przerazona przestrzenia najpierw poprosilam o pokazanie zatrzymywania konia w razie gdyby ponosil !! Moj trener mial niezly ubaw, bo o to byl spokojny, ale zebym sie lepiej poczula zdradzil mi kilka sekretow swoja droga...lekko to on ze mna nie ma :lol:
wild_filly :mrgreen: A jak juz pierwszy raz wyjechalam na mojej kobylce na plaze, to oczywiscie przerazona przestrzenia najpierw poprosilam o pokazanie zatrzymywania konia w razie gdyby ponosil !! Moj trener mial niezly ubaw, bo o to byl spokojny, ale zebym sie lepiej poczula zdradzil mi kilka sekretow swoja droga...lekko to on ze mna nie ma :lol:
to ja może powiem tak, co do moich początków, jeżdżąć w szkólce 4 lata nabyłam parę nawyków ,np przy zatrzyamniu podnoszenia wodzy, podnoszenia wewn wodzy w celu np podniesienia koniowi głowy oraz przekładania wewn wodzy nad szyją konia...
Choć od tamtego czasu minęły 4 lata, to czasem w stytuacjach "kryzysowych " sama łapię się na tym ,że używam tego podświadomie
Ja akurat, tak myślę, trafiłam na dobrą szkółkę ,porównując do innych w okolicy i uważam ,zę mialam dobre podstawy.
Własciciel również interesował się metodami naturalnymi , więc czasem mieliśmy lekcję na kantarach, na oklep, na luźnych wodzach i takie różne kombinacje, straching po jeździe... miło to wspominam
Wszytsko to jak nauczymy sie oddziaływać na konia zalezy od naszego trenera . Moje początki 15 lat temu zaczęły się w nowielicach pod okiem dość niemiłego pana który na zapytanie "panie trenerze a jak to trzeba anglezować ??" a on na to "trzymaj sie grzywy i podskakuj " teraz to sie z tego śmieje bo po jakimś pół roku trafiłem pod szkołę naparwdę dobrego jeźdźca i zaczęły się sprawy techniczne takie jak np . półparada od tego sie tak naprawdę zaczyna prawidłowe oddziaływanie na konia , przejśćia , figury na ujeżdżalni ,prawidłowe wyjeżdżanie rogów maneżu i wszytsko wszytsko wszystko http://www.youtube.com/watch?v=2PNXXo5TFV4 to fajny fimlik opisujące tę niezwłyką czynność wprawdzie po angielsku ale jak ktoś nie ma problemu z językiem to zakuma Pozdrawiam .
Artemor "trzymaj sie grzywy i podskakuj "naprawde pieknie ! jak zacyznalam to tez myslalam ze anglezowanie to podskakiwanie i se tak jezdzilam poki ktos mi nie powiedzial ze to raczej tak co drugi takt trzeba
noi tu jest pies pogrzebany jak napisales wszystko zalezy od naszego trenera, a jak wiemy czasem ciezko na takiego trafic, a czasem nas poprostu nie stac... nawet jesli zdobedzie sie jakies solidne podstawy ciezko jest pamietac o 100 roznych rzeczach ktore podczas jazdy nalezy wykonywac, a taki ludek z dobrym okiem na srodku ujezdzalni zawsze cos podpowie...
mysle ze dobrze jest sobie zweryfikowac nasze poczatki, moze dopatrzymy sie wlasnie jakis podswiadomych dzialan z poczatkow i swiadomie bedziemy z nimi wlaczyc... noi tez zeby moc zwrocic uwage pokoleniu zaczynajacemu jakich bledow unikac...
Artemor "trzymaj sie grzywy i podskakuj "naprawde pieknie ! jak zacyznalam to tez myslalam ze anglezowanie to podskakiwanie i se tak jezdzilam poki ktos mi nie powiedzial ze to raczej tak co drugi takt trzeba
Poszłam na pierwszą jazdę do Stadniny w Plękitach mając lat 15. Było to 4 listopada 19któregoś tam roku. Byłam przekonana, że z moją pasją, miłością do koni, liczbą koni, które juz w życiu głaskałam (tylko głaskałam) i tylu obejrzanych w tv filmach to ja tak tylko wsiądę i im pokażę jak to się jeździ. Ale się zdziwiłam
W Plekitach wtedy specjalnie nikt się nie przejmował, pierwszą lekcje na lince miałam z trenerem a drugą już z 13-latką Potem zastęp na hali. Poza załapaniem o co chodzi w anglezowaniu i że pięta w dół, specjalnie nie wiedziałam o co kaman. Podpytywałam jeźdźców przed soba i za sobą w zastepie jak się skręca, zatrzymuje i rusza. Miałam klacz, która generalnie raczej do nauki się nie nadawała. I tak było pół roku. Jeździłam raz w tygodniu, pamiętam, że jazda kosztowała 60 000 zł Jeździłam w tereny, za ogonem jakieś koperty skakałam ale to było tylko jakimś cudem utrzymywanie się na koniu, nic więcej. Po tym etapie dowiedziałam sie, że są jakieś konie o wiele bliżej domu, tak blisko, że to pół godziny spacerem ode mnie z domu (potem w tej samej stajni przez 5 lat do marca br. stał Cejlonek). Był to pan, instruktor, zawodnik i jego 5 dobrze ułożonych wałaszków. Jakie było moje zgorszenie, gdy usłyszałam, że wracam na linkę! No jak to! Przecież ja pół roku jeździłam w Plękitach! Na lince uczyłam się wszystkiego z zagalopowaniem z miejsca włącznie. Bardzo dobrze wspominam ten czss i wielka szkoda, ze ten instruktor musiał po 1,5 roku sprzedać konie. Niedługo potem pojawił się Cejlonek, surowy totalnie wałaszek, i stał się moim nowym trenejro. Nie było już innych niestety. Takim samoukiem się stałam. Nauczyłam się szukać, czytać, obserwować, podważać, zastanawiac się, dociekać. Bardzo bym chciała mieć trenera i mówi mi to rozsądek ale już się tak przyzwyczaiłam do siebie samej, że z trenerem mogloby być ciężko, pyskowałabym chyba okropnie Tacy trenerzy, których mogłabym obdarzyć zaufaniem i szacunkiem nie są na tyle blisko by mogli do nas przyjeżdżać niestety.
Jednak jak jesteś samoukiem tak jak w sumie ja zgodnie z prawdą to wtedy tylko zostają książki net opinie ludzi którym się ufa i mają pojęcie . Ja wierzę nie wiem może się mylę ale każdy dzień spędzony w siodle daje ci jakis postep ja koryguje swoje błędy za pomocą filmów wideo zdjęć a teraz już jest ktoś kochany obok mnie kto ma pojęcie i mi mówi co mniej więcej źle w moim wykonaniu jest .Ale ci naj najlepsi trenerzy są albo daleko w sensie że daleko albo daleko bo nas na nich nie stać .......... Dla mnie Franke Sloothak to jest stylista i Kozak mistrz w swoim wydaniu
Ja się nałogowo nagrywam
Nic tak nie koryguje moich błędów jak obejrzenie ich na filmie i własny komentarz typu:
"Ło matko jedyna, co ja robię z nogą / reką / biodrem????!!!!" hock:
Do niedawna jeździłam w szkółce w ramach doszkalania siebie, ale zrezygnowałam, bo ani konie nie rozwojowe dla mnie ani... instruktor... Ale jak się uda to na wiosnę zacznę jeździć z trenerem z prawdziwego zdarzenia.
Jak wpadłam jakiś rok temu w schemat opuszczenia pięty to do dziś walczę, żeby ją podnieść!!! Jestem chyba jedynym przypadkiem, któremu trzeba czasem przypomnieć "pięta w górę!" Ale to oczywiście odkryłam na filmiku sama - znalazłam niepotrzebne napięcia w biodrze i w kolanie i pięta poszła w górę. A instruktor nie znalazł problemu. Ba! Nawet nie zauważył co ja wyprawiam. Na poniższym zdjęciu widać jak zaszalałam z opuszczaniem pięty...
EEEEEEEEe przesadzasz dobrze jest A propo tych filmów wideo to ja mam tak samo " o jezu jak ja siedzę o jezu co ja robie ooooooooooooo nieeeeeee heheh " a;e myslę że to pomaga troszke samokrytycyzmu nie zaszkodzi nikomu Practice make a perfect
nie jest tak strasznie ja mam też problem z nogami mianowicie przeszkadzają mi strzemiona :o i to okropnie ale to dlatego że też jestem samoukiem do tego na oklep zawsze od niedawna dopiero jazda z trenerem i wychodzi na jaw wiele błędów. "Nie sztuka się utrzymać w siodle ale sztuka robić to z gracją"
A chodźcie namówimy Trenera żeby zrobić jakieś zgrupowanie szkoleniowe w jakimś fajnym miejscu w kraju dla hipologowiczów?
Ps. Martyna jaka Ty śliczna jesteś
oj nagrywanie super sprawa... i tez problem bo trzeba miec sprzet noi ofiare ktora nas bedzie przez ten czas nagrywac a z tym juz moze byc gorzej
tez jak sie kiedys obejrzalam to kupa smiechu byla... :lol: ale faktycznie obejrzenie sie wiele daje.. czasem o wielu rzeczach po prostu zapominamy albo n awet nie mamy swiadomosci ze cos robimy...
TAK TAK TAK jestem za jak najabrdziej ! mysle ze mozna by bylo wrzucic w jakis nowy watek moze by sie Trener zgodzil troche z nami pomeczyc :lol: