Początkowa praca z młodym koniem
Początkowa praca z młodym koniem
Magda Bati Czym karmią u Spahisa????
Magda Bati Czym karmią u Spahisa????
Zgodnie z prośbą Spahisa dodaję zdjęcie Adiutanta
Zdjęcie już jest.
Co do karmienia, to podstawą jest dobre siano. Siana młody dostaje trzy razy dziennie (bardzo cenię takie karmienie) i praktycznie "do oporu".
Dodatkowo Adiutant trzy razy dziennie dostaje codziennie dostaje owies, a do wieczornego odpasu także witaminy i olej lniany (może być słonecznikowy). Witaminy najlepsze moim zdaniem to (przepraszam za reklamę) Chevinal Plus. Są w płynie i konie dość chętnie je jedzą. Z olejem trzeba uważać i na początek lepiej nawet nieco obciąć owies, bo olej to energia w czystej postaci.
Słoma wbrew pozorom jest również ważna. Mam słomę bardzo dobrej jakości i regularnie zmienianą. Dzięki temu koń moży uzupełnić żołądek tym wypełniaczem. A jeżeli koń stoi na trocinach, czy innych takich, to warto żeby dawać plaster słomy; najlepiej długiej, a już z dodatkiem perzu to jest rarytas.
Ważny jest też stały dostęp do lizawki. Tylko nie za bardzo wymyślne. koń musi uzupełnić głównie sód i potas. Czyli potrzebuje zwyczajnej soli.
A w niedzielę przed dniem odpoczynku, do wieczornego odpasu Adiutant dostaje mesz, robiony według tradycyjnej receptury.
Przepis na tradycyjny mesz Ziarna siemienia gotuję minimum 30 minut na kleik. Ugotowany kleik można przecedzić, ale można w całości wlać do wieczornej porcji owsa. Całość mieszam, a następnie przysypuję otrębamii przykrywam. Następnie przykrywam jakąś pokrywką i odstawiam na parę godzin. Przed karmieniem mieszam, dodaję witamin (ale już nie olej) i jeżeli całość jest "półwilgotna" to daję koniowi (jeżeli nie, to dolewam wody). koń uwielbia mesz. Można również całość posolić.
Do wszystkiego dochodzi kontrola stanu zdrowia w szczególności zębów (miał jednego rwanego) i jest ok.
Ale Magda nie martw się :!: Wprawdzie maść nie ma wpływu na jabłka, ale nie każdy koń ma jabłuszka. Ważny jest też wiek i to jak przyswaja.
Spahis Ziarna siemienia gotuję minimum 30 minut na kleik. Ugotowany kleik można przecedzić, ale można w całości wlać do wieczornej porcji owsa. Całość mieszam, a następnie przysypuję otrębamii przykrywam. Następnie przykrywam jakąś pokrywką i odstawiam na parę godzin. Przed karmieniem mieszam, dodaję witamin (ale już nie olej) i jeżeli całość jest "półwilgotna"
Spahis Ziarna siemienia gotuję minimum 30 minut na kleik. Ugotowany kleik można przecedzić, ale można w całości wlać do wieczornej porcji owsa. Całość mieszam, a następnie przysypuję otrębamii przykrywam. Następnie przykrywam jakąś pokrywką i odstawiam na parę godzin. Przed karmieniem mieszam, dodaję witamin (ale już nie olej) i jeżeli całość jest "półwilgotna"
A teraz zanim ponownie rzucę się w wir pracy, krótka relacja z wczorajszego treningu.
Jak wiadomo wprowadziłem nowy element, czyli zwykłą zmianę nogi w galopie. I Adiutant wykonał, jakby robił coś oczywistego. Owszem, trenowałem zagalopowanie na prostej na obie nogi i wykonywał dobrze, ale tutaj jednak był nowy element. Po krótkim galopie na przekątnej przeszedłem do kłuwa i po sześciu krokach zagalopowałem na drugą nogę, a potem kolejna zmiana. No i wszystko wykonał. Cała ta praca w galopie zajęła mi 2 minuty 10 sekund. 8)
Od momentu kiedy pierwszy raz założyłem Adiutantowi ogłowie minęło 6 miesięcy. Postęp jest nieprawdopodobny. Ale pamiętajmy - do zakończenia pracy początkowej pozostało około 18 miesięcy.
Ps. Przyznaję - fizycznie ta praca jest wykonywana przez Dzieweczkę. Ale przepis na "prawdziwy mesz" jest wynaleziony przeze mnie (wynaleziony w sensie odkurzony) :!:
Spahis Ale żeby nie było zbyt smutno to powiem, że w XXI wieku (ale przed naszą erą) wybudowano w Trzcinicy zespół warowny. Jest dużo starszy od Biskupina. Dla uzmysłowienia, to tak jakby Trzcinica została wybudowana na Jagiełły, a Bisupin właśnie teraz powstawał. Trzcinica jest położona w województwie podkarpackim, a więc w domenie "premiera i mistrza szachowego Bartela".Chodzi zapewne o miejscowość koło Jasła - 70 km ode mnie :roll:
Spahis Ale żeby nie było zbyt smutno to powiem, że w XXI wieku (ale przed naszą erą) wybudowano w Trzcinicy zespół warowny. Jest dużo starszy od Biskupina. Dla uzmysłowienia, to tak jakby Trzcinica została wybudowana na Jagiełły, a Bisupin właśnie teraz powstawał. Trzcinica jest położona w województwie podkarpackim, a więc w domenie "premiera i mistrza szachowego Bartela".Chodzi zapewne o miejscowość koło Jasła - 70 km ode mnie :roll:
Wiem, wiem :!: Obiecuję już nie dworować. 8)
Co do Trzcinicy, wpadłem na nazwę miejscowości zupełnie przez przypadek. Przy okazji planowania wycieczki krajoznawczej do Biskupina i skansenu etnograficznego.
Z zaproszeniem uważaj, bo Trzcinicy jeszcze nie widziałem :!:
A teraz przedstawiam program na dzisiaj. Zasadniczy punkt treningu - skoki.
1. Czyszczenie na dworze, a następnie siodłanie;
2. wsiadanie i stęp 10' na luźnej wodzy;
3. kłus 5' na delikatnym kontakcie, po liniach prostych i łagodnych łukach;
4. stęp 5' i wolty 7 m. W trakcie stępa ćwiczenia poprawnego zatrzymania, nieruchomość 10 sekund, a następnie ruszenie stępem skróconym;
5. kłus 5' na kontakcie i jazda serpentyną po całym dostępnym placu. Zakręty o średnicy około 7 m;
6. stęp 5', a w tym czasie trawersy na obie strony;
7. kłus 5' na kontakcie i jazda serpentyną po całym dostępnym placu. Zakręty o średnicy około 6 m;
8. chwilę stępa na luźnej wodzy a następnie trawersy na obie strony - 5';
9. zagalopowania na prawo zwykła zmiana nogi po przekątnej, dalej pozostaję w galopie, a następnie zwykła zmiana nogi na prawą. Przewidywany czas - 2';
10. chwila stępa i około 8 skoków przez przeszkodę 50 cm. Po każdy skoku łagodne przejście do stępa i przerwa oddechowa - 10';
10. chwilla stępa i ćwiczenia w dodawaniu kłusa po 200 m. - do 2';
11. po zwolnieniu i wyrównaniu tempa, ćwiczenia w przejściach z kłusa do stój i ze stój do kłusa;
12. chwilę stępem na kontakcie, zsiadanie i prowadzenie konia w ręku do stajni - 10';
13. rozsiodłanie;
14. trening gibkościowy (stretching);
15. boks (rozumiany jako pomieszczenie dla konia).
"Kawa robocza" już pachnie - czas wracać do obowiązków.
Co do siana to tez uważam tak jak Wy, że to podstawa,dlatego dokupuję dla moich koniowatych balik na dzień,stoją też na słomie i nawet zauważyłam, ze jak na obiad schodzą z padoku to najpierw zabierają się za słomę!A maja ją rzeczywiście zawsze świeżą,bo osobiście codziennie sprzątam boksy i dościelam.W boksie jest już oczywiście siano, a w żłobach marchew i po dwa jabłka,ale słoma jest smakowana najpierw :lol: Niestety,jakość siana jest u nas różna i nie mam na to wpływu(to nie wielkopolska ),dokupuję lucernę Hartoga i dodaje koniom do każdego posiłku(trzy odpasy)Słoma jest zawsze co najmniej dobra i pełno w niej różnych "dodatków"i to właśnie konie wybierają najpierw,teraz wiem dlaczego,pewno jest to,jak napisał Spahis właśnie ten smakowity perz))Mesz sporządzam dokładnie tak samo,z ta jednak różnica że siemię gotuje 20 min.(dodaję też napary z różnych ziół,teraz jest to wiosenna mieszanka oczyszczająca krew)i podaję na obiad, bo lubię sama karmić nim konie i słyszeć to radosne rżenie, jak tylko poczują, co też im niosę .W stajni jestem zawsze rano do 15,potem niestety praca.Czy mam teraz dla odmiany martwic się że mój Bati żle przyswaja? :roll: Ma 10 lat.Sól oczywiście jest! Dentysta raz w roku też jest,Paczula miała już wyrwane "wilcze zęby"Ku mojej wielkiej radości widzę, że jak na razie niczego nie zaniedbałam!!!! :Oj!Podkarpacie......jak by mi się chciało na Podkarpacie!!!Bóg zapłać za kartki z kalendarza,o Trzcinicy jako żywo nigdy nie słyszałam :oops:,a w zamierzchłych czasach to jako wieść gminna niesie,studiowałam historię.Ale to za komuny było,a i czasy jakieś takie,strajkowaliśmy tylko,nowe porządki obmyślaliśmy, to mogła mi się ta Trzcinica zapomnieć :roll:
No i wszystko jasne. Konie mają co trzeba i nie martw się :!: Wspaniała opieka :!: Oby wszystkie konie tak miały.
A teraz relacja z dnia wczorajszego. Jazda przypominała odwrót Napoleona spod Moskwy na obrazach Kossaka. Zadymka, zimno, wiatr. Przed nami steki kilometrów śnieżnego pustkowia i przeprawa przez Berezynę. Takie było odczucie. Poza odczuciem Adiutanta, ponieważ on jako znakomicie orientujący się w terenie doskonale wiedział, że od stajni dzieli nas 10 minut stępa i przez to nic sobie nie robił ze śniegu i wiatru.
Wszystko wykonaliśmy zgodnie z planem i co więcej, Adiutant ani razu nie popełnił błędu. Zwykła zmiana nogi odbyła się bardzo płynnie, a skoki też były bardzo dobre. Cały czas robi duży zapas, ale to normalne.
Po jeździe zadowoleniu wróciliśmy do stajenki, a Adiutant ze smakiem zjadł swoją porcję owska z witaminami i olejem lnianym.
Dziś w programie jazda terenowa. W związku z kolejnym etapem szkolenia, również praca w terenie ulega zmianie.
Po pierwsze czas jazdy terenowej. Wyjazd w teren trwać będzie 90 minut zamiast 60.
Po wtóre do jazd terenowych wprowadzam galop. Do tej pory jezdy odbywały się wyłącznie w stępie i kłusie; teraz dochodzi galop. Jazda odbywać się zatem będzie we wszystkich chodach, z wyjątkiem kłusa dodanego. W terenie, o ile to będzie możliwe, zaczniemy pokonywać także przeszkody terenowe - głównie rowy, ale także ewentualne nasypy, wjazdy, zjazdy itp.
Oj,jak ja lubię takie klimaty!(ta zima u Kossaka,odwrót spod Moskwy i ta Berezyna...)Dzięki Bogu tej zimy wrażeń nie brakowało.Wracałam też raz z terenu,zmierzch już zapadał,na minusie 19 Celcjuszy,cisza w lesie i tylko trzaski pękających od mrozu konarów,koń calutki siwy,taka szać go pokryła,wzdrygałam się co chwila, bo tak uległam nastrojowi,że całą sobą nasłuchiwałam wycia wilków hock:Tak, ta zima mimo wszystko ,była piękna,ja często po naszych galopach po świeżej ponowie, płakałam po prostu ze szczęścia, a koń szedł żwawo i parskał tryskając wprost radością i siłą,dla takich właśnie chwil warto żyć,nie ma nic piękniejszego dla mnie!Podobno Churchil powiedział kiedyś:"Żadna chwila życia nie została zmarnowana,jeżeli tylko została spędzona na grzbiecie konia"
A teraz krótka relacja z dwóch dni - piątku i soboty.
Piątek Jazdy terenowej nie było. U nas była prawdziwa szklanka. Było tak ślisko, że jadąc samochodem dwa razy zostałem uderzony (raczej popchnięty). Kierowcy za mną przy prędkości 10 km/h po naciśnięciu hamulca dalej jechali i to długo. Ale nic się nie stało - pokiwaliśmy sobie wesoło, życząc powodzenia i pojechaliśmy dalej.
Po dojechaniu do stajni już wiedziałem - jazdy nie będzie. Wszędzie gruda, a tam gdzie jej nie ma to ślizgawica. Zabrałem Adiutanta na spacer w ręku, ale i tak to było dużo. Młody był czujny jak ryś, a i tak cztery razy się poślizgnął. Ale spacer był i spory wysiłek też. No i trening gibkościowy również się odbył.
Sobota Były skoki. Oczywiście wraz z ujeżdżeniem. Miałem publikę, która chciała zobaczyć jak ten słynny Adiutant wygląda na obecnym etapie treningu. No i Adaś (taki dostał pseudonim w stajni) pokazał wszystko co umie. Ćwiczenia elegancko, spokojnie i w rytmie. I to samo skoki. Kolejny udany trening.