Początkowa praca z młodym koniem
Początkowa praca z młodym koniem
A teraz jeszcze jedna kwestia, czyli "mały problem".
Problem polega na tym, że przy nagradzaniu stosuje kliker, ale jak na wątku o klikerowaniu zostałem przekonany w sposób, który nie zalicza mnnie w poczet klikerowców. Naprowadzam bowiem konia na zadanie i wynagradzam go kliknięciem a następnie smakołykiem (drugi koń nie zawsze dostaje smakołyk, ale to taka uwaga przy okazji). No i z Adiutantem jest problem. Problem smakołyku.
Czasami dostaje cukier (zostawmy kwestię zdrowotności), ale nie zawsze ma ochotę. Jak nie ma, to potrafi... wypluć. I to samo dotyczy innych smakołyków - marchew, suszony chleb, jabłko... Owszem zje, ale bez emocji, a czasami aż odnoszę wrażenie, że z kurtuazji. No i ręce mi opadają, bo nie wiem co temu francuskiemu pieskowi dawać jako smakołyk, jako szczególną nagrodę za wykonanie zadania. Na razie najbardziej skuteczne jest dobre słowo i poklepanie, a także odłożenie wodzy. Inne nagrody są dla niego neutralne (co to wogóle za nagroda, która jest neutralna :?: ) Najbardziej łobuz lubi siano i owies, ale będzie trudno jeździć z presakiem siana...
No i tu mam problem.
Ps. Może salceson :?:
Też mam w stajni takiego "francuskiego pieska". Częściej wypluwa smakołyk niż zjada a jak zjada to mam wrażenie, że robi mi łaskę.
Poprzestałabym na nagradzaniu pieszczotliwym głosem i podrapaniu za uchem.
A z sianem w plecaku to dobry pomysł
Wg niektórych szkół motywatory dla koni można podzielić na:
1. Bezpieczeństwo
2. Wygoda
3. Zabawa
4. Jedzenie
Ważność wg powyższej kolejności.
Czyli na przykład koń, który nie będzie czuł się bezpiecznie nie będzie chciał cukru. Nie mówię, że Adiutant (dobrze napisałam? ciągle mi się plącze to słowo i źle odmienia) nie czuje się bezpiecznie przy Tobie, ale może woli na przykład wygodę od smakołyków? Wygoda - brak wymagań, odłożenie wodzy, zsiadanie na chwilę.
To wcale nie jest neutralna nagroda Powiedziałabym wręcz, że to potężne narzędzie do pracy z koniem. Na wygodzie - niewygodzie (presji i zdejmowaniu presji) opiera się kilka szkół naturalnych i chyba nie tylko naturalnych... ale nie wiem, nie będę konfabulować Ale nie od dziś wiadomo, że oddanie wodzy koniowi to duuuża nagroda.
z klasyki:
http://dorotaurbanska.pl/blog/1
post pod tytułem "hiperoptymizm"
Edit: Mam nadzieję, że przyjdzie tu Klara i pięknie rozwinie moje wypowiedzi :wink:
Dzięki Martyna, przeczytałem co przysłąłaś, ale muszę zaraz poczynić zastrzeżenia.
Po pierwsze Adiutant wypluwa smakołyki nie tylko na jeździe, ale również w boksie czy na myjce. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że na jeździe wypluwa rzadziej. Kwestia rozluźnienia/spięcia nie wchodzi tu w grę.
Po drugie żucie z ręki jest świetnym ćwiczeniem, ale nie na początku. Już dawno rozmawiałem na ten temat z fachowcami pierwszej wody. Wprowadzanie żucia z ręki w sytuacji kiedy koń jeszcze nie ma równowagi jest błędem. Zresztą nie można generalizować, bo dużo zależy od budowy konia. Trzeba też pamiętać, że w dalszym ciągu trwa praca nad akceptacją wędzidła. Początkowo koń nie podąży za wędzidłem, lecz raczej ucieknie z kontaktu czego przecież chcemy uniknąć. Nauka odnajdywania równowagi w nowej sytuacji, kiedy jeszcze przed chwilą odszukiwał równowagę w stępie, kłusie, a w galopie jeszcze bywa że ją traci to chyba jest niewłaściwa droga.
Adiutant jest koniem surowym i chodzi od 1 września, czyli niespełna pół roku. To tak dla przypomnienia.
Po trzecie kwestia wygody i niewygody. To co piszesz jest oczywiste. O to nie pytałem. Moje pytanie dotyczy smakołyków, bo zdjęcie presji z konia, odłożenie wodzy, chwila odpoczynku w treningu, poklepanie jest dla mnie czymś tak oczywistym, że o tym nie piszę. Zresztą jeżelli śledzisz rozpiski treningowe zauważysz, że działam w cyklach 5 minutowych. Oceniam, że to maksymalny czas kiedy koń może się skupić. Zawsze po 5 minutach jest chwila odpoczynku i zawsze po dobrze wykonanym ćwiczeniu chwalę konia poklepaniem (pogłaskaniem) i dobrym słowem, tak, żeby czuł moje zadowolenie.
Ps1. ADIUTANT - (łac. adiutare - "pomagać"), adiutant ordynansowy - żołnierz pomocniczy asystujący najwyższym oficerom (zazwyczaj generałom oraz dowódcom jednostek wojskowych). Jest w osobistej dyspozycji swego przełożonego (źródło wikipedia).
Ps2. Dziś ważna rocznica - 23 Lutego 1945 roku, skapitulowała poznańska cytadela (bronili się Niemcy jakby co). No i teraz mamy Poznań we flagach. I wyją syreny.
Cytat:Po drugie żucie z ręki jest świetnym ćwiczeniem, ale nie na początku.
Cytat:Po drugie żucie z ręki jest świetnym ćwiczeniem, ale nie na początku.
Już się poprawiłem i spieszę donieść, że przeczytałem. I z zadowoleniem stwierdzam, że robię podobnie, ale ja głośno się śmieję klepiąc konia i mówiąc "Świetnie przyjacielu :!: Dobra robota :!: " Takiego uśmiechu i radości z dobrze wykonanej pracy nauczyłem się na... szkoleniu psa. I stasuję to też z koniem. Faktycznie działa.
Przypomina mi się jednak, jak na wątku chyba klikerowym, ktoś nie do końca przychylnie odniósł się do takiego postępowania. Muszę poszukać, ale nie wiem czy dam radę, bo dyskusja była latem ubiegłego roku. Muszę przypomnieć sobie argumenty jakie tam padły.
Tak swoją drogą zauważyłem, że ludzie mają spore problemy z okazywaniem radości w pracy z końmi i szerzej ze zwierzętami. Widać jak bardzo jest krępująca obecność innych i to słynne "co ludzie powiedzą".
Spahis Tak swoją drogą zauważyłem, że ludzie mają spore problemy z okazywaniem radości w pracy z końmi i szerzej ze zwierzętami. Widać jak bardzo jest krępująca obecność innych i to słynne "co ludzie powiedzą".Na to jest jedna dobra odpowiedź: "mam konia i bat, i w d... cały świat!" :mrgreen:
Spahis Tak swoją drogą zauważyłem, że ludzie mają spore problemy z okazywaniem radości w pracy z końmi i szerzej ze zwierzętami. Widać jak bardzo jest krępująca obecność innych i to słynne "co ludzie powiedzą".Na to jest jedna dobra odpowiedź: "mam konia i bat, i w d... cały świat!" :mrgreen:
Ja gadam "dooobrze, świetny konik, jesteś boski, uwielbiam cię" i mnóstwo innych miłych rzeczy. Nawet mężowi tak nie słodzę zresztą... mąż nie jest taki grzeczny.
Na mnie i tak patrzą jak na wariatkę. Ale ja przynajmniej nie muszę kląć na konia, wyzywać od debili, wściekać się. Nie wiem co gorzej wygląda. Ktoś, kto chwali konia czy z zaciśniętymi zębami wrzeszczy "ty głupi ośleee!"
Bartel, ja Cię lubię coraz bardziej
Mi się czasami zdarza mówić do koni niecenzuralnie, bo to wcale nie są takie aniołki, jakby się zdawało.
A jak mnie jakiś mocno wkurzy, to mówię do niego: oddam cię na hak, ty gnojku.
One i tak wiedzą, że ściemniam. :mrgreen:
haha, Krysia!
a jak moje mnie wkurza to mowie Ty kabanosie i gryze w tylek...poszlam jeszcze dalej.....grzecznieja od razu!
ale przy ludziach jestem skrepowana, bo wiem, ze srodowisko koniarskie raczej krytykuje niz sie cieszy...tym bardziej, ze ja dosc nietypowo jestem wsrod koni. No, ale przy moch znajomych blizszych jest ok.
Ja tam nic nie mam do przeklinania, sama klnę jak szewc jak mogę (czytaj: nie w pracy, nie przy teściowej)
Ale co innego jak ktoś wyzywa ze złości, a co innego jak tak... no sympatycznie... moje ulubione wyzwiska to "ty łajzo, ty heretycka lafiryndo", co mi się z jakiejś książki przyplątały.
No dobra, EOT. Spahis, a propos klikania, ostatnio czytałam na innym forum, że można klikając nagradzać konia głosem, głaskaniem, to nie musi być smakołyk. Mogę podesłać link do tych wypowiedzi. A może garstkę owsa w nagrodę czy czegoś co Adiutant je. Bo je coś oprócz siana? (nie to, że mi przeszkadza samo siano, tylko faktycznie, głupio tak z kostką siana do pleców przywiązaną...) Albo jakieś końskie cukierki? Ja daję talarki marchewkowe, ale mój to wszystko weźmie.
mój jest żarłok, ale je wszystko oprócz smakołyków i tez zawsze mam wypchane kieszenie pokruszonym suchym chlebem i marchwią.... co jest średnio wygodne, ale cóż...
Ja jako choleryk i wielbiciel polszczyzny używam pełnego wachlarza słów powszechnie uznanych za obelżywe - dobrze, że mieszkam w lesie i nikt mnie nie słyszy zazwyczaj :mrgreen:
Konie doskonale wiedzą co oznacza mój ryk, poprzedzony imieniem danego winowajcy. Co zaś do nagród, to podtrzymuję, co padło już wcześniej: spokojna pochwała niskim głosem, poklepanie, komfort (luźny stępik, dłuższa wodza).
Przy konflikcie, w bezpośrednim kontakcie, świetnie działa najbardziej naturalne dla koni zachowanie: odwrócenie się tyłem, kwik, wierzgnięcie. Nie żartuję!
nie umiem kwiczec.....
nie umiem znalezc sie w bezposrednim konflikcie z koniem ,nie dopuszczam do tego...tchorz?
w razie awarii gryze w tylek, moze wystarczy...no, dla moich wystarcza :lol:
hehehe...oj Bartel!
/p.s. sa kagance dla ludzi?..pytanie moich koni/