Kącik amatorów-werkowaczy
Kącik amatorów-werkowaczy
Dobrze, że chociaż w nocy chodzi, gorzej że taki mały padok, bo się nie nachodzi zbyt wiele - zresztą to widac po tych kopytach jakby chodził i nie był robiony to tez byłyby fatalne, ale wyglądałyby chyba troche inaczej, przynajmniej z tego co ja obserwuję różne koniska nie robione, ale ruszające się dużo.
Gdyby częściej chodził to na pewno części rogu kopytowego by sie odłamywały i kopyto wyglądałoby zupełnie inaczej. Ciężko wogóle bedzie mi postawić to kopyto do normy bo tam zaglądać jak jestem w domu czyli co 2 tygodnie, a Edzikowi - tak ma chłopak na imię, potrzebna częsta opieka nad strzałkami które trzeba koniecznie wyleczyć!! Póki nie wyleczę strzałek to nie ma mowy o postawieniu na piętkach bo tylko ból koniowi sprawię..
Sama jestem przeciwna stosowaniu dziegcia na strzałki ale tu chyba nie mam wyboru, będę u niego jutro, podwerkuję jeszcze kąty wsporowe i faktycznie zrobię porządny mustang roll. Włożę dziegieć w strzałki i włożę wacik i jeszcze raz dziegieć (tak robił mój dawny kowal) i zostawię aż samo nie wypadnie (powinno po paru dniach) a za 2 tyg zobaczymy o bedzie dalej
P.S. muszę sie pochwalić że mam nowy aparat i robi mega fajne zdjęcia i końcu coś na nich widać więcej niż tylko plama :mrgreen:
P.S.S. A to Edzik we własnej osobie
Jest fajnym konikiem, choć trochę zaniedbanym, miałam przyjemność na nim kiedyś jeździć i spadać Podobało mi się w nim najbardziej miękki galop na świecie i to że jak się spadło to widać było że koń ma poczucie winy, zawsze przychodził i nigdzie nie odchodził, czekał aż się człowiek poskłada.
a ja ostatnio poznałam konie które nie miały nigdy kopyt czyszczonych i co jasne, robionych przez kowala... kobyłki 4 i 9 lat
Zaczęłam odczulanie (jeszcze tydzień temu nie można było ich po nogach głaskać)
i jest zanczna poprawa, choć nog jeszcze nie podnosimy...
Kopyta sa w średnim stanie, trochę kruche , nie są przerośnięte, bliżej się nie przyglądałam od spodu ,bo jeszcze nie mogę ich podniesc XD
Własciciel stwierdził ,że nie miał czasu ich uczyć podnoszenia i czyszczenia. Oo
Jak obiecałam w temacie o podkuwaniu koni, załączam materiały dotyczące klaczy po ciężkim ochwacie, na który kowale wzruszali ramionami lub wcale nie chcieli przyjeżdżać, a koń niknął w oczach co będziecie mogli zobaczyć na zdjęciach. Jedna dr Strasser zgodziła się przyjechać konia obejrzeć i po pierwszym rzucie oka na klacz zabrała się do roboty. Trwało to kolo 3 godzin. Jako, że obie Panie były zmęczone ta akcją. Dodam, ze klacz miała wtedy 20 lat. Wklejam zdjęcia przednich kończyn przed korekcją (po lewej stronie zestawienia) i po korekcji (po prawej) jako 'wyciąg' z wszystkiego.
Następnie dodam linka do strony dokumentacji fotograficznej jakiej dokonał obecny przy rozczyszczaniu Erick Backstrom (weterynarz i uczeń dr Strasser). Zaznaczam, że to była dopiero pierwsza korekcja.
Jeśli będziecie się zastanawiać czemu, oprócz ogólnej tragicznej kondycji, klacz wygląda jak kiepsko wygolona owca wyjaśniam, że wraz z ochwatem pojawiło się u niej mamucie owłosienie (miała nawet podejrzenie choroby Cushinga), a wygolenie jej golarka nie wchodziło w rachubę (słabe serduszko i natura panikarza). W związku z powyższym klaczunia regularnie wycinana była nożyczkami co dawało takie niezbyt estetyczne efekty.
Na koniec wkleję zdjęcia klaczy po 2 miesiącach od pierwszej korekcji, po pierwsze, żeby pokazać jak pomogło jej rozczyszczanie ta metoda, a po drugie, żeby rozwiać ewentualne podejrzenia co do ogólnego zaniedbania konia
http://www.flickr.com/gp/26649805@N04/jq9eQ0
Jeśli są jakieś pytania to służę uprzejmie
jaka szkoda, ze nie widzialam tego 4 latat temu, jak moja klacz chorowala na ochwat. I nie mialam takich informaji.
Bardzo to ciekawe i niosace nadzieje. Ale jak mowia, lepiej poxno niz wcale.
Tak mi powoli przychodzi do glowy, zeby rzadziej i oszczedniej rozczyszczac moje obecne konie...Luna np. u poprzeniego wlasciela w ogole nie byla rozczyszczana, a kopyta ma ok. No, oprocz tendencji do gnicia strzalek....ale to pojawilo sie juz u mnie. Az dziwne.
Jak tu przyszla bardzo czesto wchodzila na ganek /mamy betonowy/ i sama sobie tarla kopytami o niego. Czestro tez wchodzila na sterte kamieni polnych, jakby te kopyta masowala...Teraz tego nie robi, za to mam kowala co 2 misiace. I chyba za czesto?
A nie za rzadko właśnie? Idea jest chyba taka, że powinno się strugać częściej niż co te tradycyjne 6-8 tygodni (?)
moze za rzadko, nie wiem...wlasnie sie zastanawiam...ale struganie to jednak jest inne niz takie dosc glebokie rozczyszczanie tradycyjne. Dopiero wchodze w te tematy prawde mowiac..nigdy sie glebiej nad tym nie zastanawialam bo mialam /i mam/ dobrego kowala, ktoremu ufam. Tyle, ze teraz nowe tendencje sie pojawily, moze jeszcze lepsze?????
U nas kopytka są robione co 4 tyg, albo czasem częściej jak się chłopak wyrobi. Jeśli pojawia się u koni jakiś problem (trzeszczki, zwyrodnienia itd.) to co tydzień. Ale to wedle założeń metody Strasser.
Moim skromnym zdaniem, nawet klasycznie robione kopyta jednak powinny być korygowane co te 6 tyg maksymalnie Po prostu wiem jak to wyglądało u mnie kiedy kowal nie dojeżdżał w terminie, a zdarzało się to nierzadko niestety..
Fajna sprawa z tą kobyłką, widać ogromną poprawę w koniu, z "habety" nabrała fajnego wyglądu. A masz moze zdjęcia jej obecnych kopyt? Fajnie by było porównać teraz, albo jak już cała stara puszka zejdzie.
Ja na początku byłam zwolennikiem rzadkiego strugania ale po kursie z Larsem zmieniłam zdanie, robię wtedy kiedy jest potrzeba, czasem co tydzień, czasem co 2. Teraz akurat kopyta są w intensywnej fazie przebudowy więc staram się strugać często, tak żeby podeszwa i strzałka miała cały czas kontakt z podłożem. Przypuszczam że w wakacje jak będę częściej jeździć to koń będzie sobie sam zdzierał i wtedy będę rzadziej robić
W ogóle struganie konia ochwatowego jest trudne... mam nadzieję ze nigdy sie z tym nie spotkam.
Ech..niestety klaczy nie ma już wśród żywych ale przynajmniej swoje ostatnie chwile spędziła ze stadem (przywódczyni pełną krasą), biegając swobodnie i nawet pobrykując sobie. W porównaniu ze stanem, gdzie o jedzeniu nie było mowy, a wodę trzeba było jej podawać do pyska wielkimi strzykawkami i co chwila szły kroplówki - zmiana raczej szokującą.
Mogę natomiast poszukać zdjęcia drugiej klaczy po dużo lżejszym ochwacie - robionej co prawda przez ucznia Pani doktor, ale przecież idea ta sama
czy znacie może jakiegoś Strasserowca w okolicach Warszawy :?: ostatnio poznałam cudowną (z wyglądu) ćwierć koniczkę polską, niestety osoba która zajmowała się nią podczas choroby właściciela nie była dość kompetentna i kobyłka ochwaciła się, szkoda mi jej strasznie
Radzilabym napisac w tej sprawie do Tomka Świątka (http://www.ochwat.pl // ochwat@ochwat.pl ) On prowadzi polska strone dr Strasser i tlumaczy jej ksiazki. Jesli ktos w okolicach Warszawy robi ta medota to on powinien to wiedziec. A w dodatku jest z Warszawy, tylko niedawno przeprowadzil sie w moje okolice.