Psychologia konia
Psychologia konia
Uwaga: usuwam wypowiedzi nie mające nic wspólnego z tematem, proszę zainteresowanych o kontynuowanie tej dyskusji na privie, jeśli istnieje taka potrzeba, a tu o powrót do rozważań na temat psychologii konia.
Padło tutaj zdanie, w moim przekonaniu bardzo słuszne, że koń musi chcieć współpracować. Wzbudzenie jednak chęci współpracy to ogromna sztuka. Trening musi więc realizować potrzeby konia i nie być dla niego nadmiernie stresujący.
I trzeba nagradzać. Tak, żeby koń wiedział na pewno, że jeżeli zrobi dobrze to ta nagroda będzie. Początkowo natychmiast, nawet przy zupełnie małym postępie ze strony konia, potem stopniowo wymagając coraz więcej aż do wykonania zupełnie prawidłowego. I tak samo przy skokach: poczatkowo nagradzam kazdy oddany skok, czyli zawsze jeśli koń "przedostanie się na drugą stronę przeszkody", potem tylko skok w miare poprawny a w końcu można zaczać nagradzać dopiero po serii skoków albo po skoku szczególnie udanym.
I bardzo mi sie podoba zdanie (oczywiście nie wiem czyje ale na pewno wyczytane w jakiejś ksziążce) "nieuzasadniona kara psuje charakter konia, na zawsze!"
Dodam, że spóźniona nagroda jest równie groźna, gdyż wzmacnia inne zachowanie niż to które chcieliśmy. Inna sprawa to czas nagrodzenia i czas karania - 4 sekundy później to stanowczo za późno :!:
Chciałbym się dowiedzieć jakie są Wasze poglądy na nagrodę - co nią jest, ale konkretnie.
Cytat:spóźniona nagroda jest równie groźna, gdyż wzmacnia inne zachowanie niż to które chcieliśmy- i dlatego warto troche popracowc nad sobą by potrafić zareagować - automatycznie nieomal- w ściśle określonej chwili, tak byśmy nagrodzili dokładnie to zachowanie o jakie nam chodzi. Mnie bardzo pomogła praca z klikerem- uczyłam się i jak i pies Niedawno postanowiłam spróbowac z koniem- pierwszy "trening" mamy za sobą.
Cytat:spóźniona nagroda jest równie groźna, gdyż wzmacnia inne zachowanie niż to które chcieliśmy- i dlatego warto troche popracowc nad sobą by potrafić zareagować - automatycznie nieomal- w ściśle określonej chwili, tak byśmy nagrodzili dokładnie to zachowanie o jakie nam chodzi. Mnie bardzo pomogła praca z klikerem- uczyłam się i jak i pies Niedawno postanowiłam spróbowac z koniem- pierwszy "trening" mamy za sobą.
U nas główną nagrodą jest koniec pracy, jesteśmy na takim etapie że chwalimy wszystko, nawet malutkie efekty i jeśli w danym dniu udało się zrobić coś co poprzedniego dnia nie wychodziło to wówczas kończymy robotę i koń ma spokój. Następnego dnia utrwalamy to co udało się dnia poprzedniego i nagrodą jest "taaaaak, dobry koń" a za osiągnięcie czegoś trudniejszego znowu koniec roboty. Dla wyjaśnienia, ten koniec roboty to nie wyjście z lonżownika natychmiast po dobrze wykonanym poleceniu po prostu kończymy pracę, nic więcej już od konia nie chcę, rozsępowujemy się i wracamy do stajni. Co do nagradzania jedzeniem, ja sama czasem daję koniowi coś dobrego z ręki, ale robię to rzadko i staram się robić to w sposób nie przewidywalny, bo gdy kiedyś Kares dostawał coś pysznego po powrocie do boksu-tak w ramach podziękowania za wspólną robotę to potem natychmiast po wejściu do boksu obszukiwał mi kieszenie i był bardzo natrętny wiec skończyło się, teraz daję przysmak raz na lonżowniku, czasem w stajni gdy stoi luzem i się nie wierci, pozwalając pozdejmować sobie ochraniacze, wyczyścić kopyta i itp-a u niego to duży wyczyn że jako ogier nie biegnie do klaczy tylko czeka aż skończę przy nim majstrować i wraca grzecznie do boksu, to zachowanie zasługuje na ciasteczko podobnie jak spokojne wyjście z lonżownika bo z tym tez był niegdyś kłopot. Ja jestem zdania że system nagród trzeba też dopasować indywidualnie do konia, mój na przykład świetnie reaguje na koniec pracy i powrót do stajni a drugi którym się zajmuję po skończeniu roboty chciałby mieć chwilę dla siebie, dlatego pohasa chętnie puszczony luzem lub wytarza się na lonżowniku. Może to nie jest typowa nagroda, ale coś co pozwala koniowi pozytywnie kojarzyć pracę- a to bardzo ważne by zakończyć miłym dla konia akcentem.
Jeśli chodzi o pracę pod jeźdźcem to najsilniejszą nagrodą, łatwo "dostępną" w czasie całego treningu jest oddanie wodzy i odpoczynek. Wystarczy na krótką chwilę dac koniowi całkiem luźna wodzę. Oczywiście stosuję też głos, ma tą zaletę że możńa go wykorzystać w tym dokładnie momencie kiedy koń robi element a więc jest w jego trakcie. Np wołam tak w momencie kiedy czuję że koń zmienia nogę, albo w czasie skoku, w locie. Wtedy nagroda jest dosłownie natychmiastowa:-)
Jeżeli koń jest z tych gorących a więc bieganie sprawia mu przyjemność to świetną nagrodą będzie też dodanie na oddanej wodzy.
Oczywiście również głaszczę konia jeśli tylko jest to możliwe.
Smakołyków w trakcie pracy nie używam, Olga teraz zaczęła uczyć Nugata sztuczek luzem (tzn koń nie ma nic na głowie) i to robi na nagrody w formie smakołyku.
A dla Jamajki najlepszą nagrodą jest...kłus wyciągnięty... Ona nie jest normalna tak całkiem...
Cytat:To może teraz coś na temat hierarchii potrzeb konia.
Gdzieś to było i jeśli się nie mylę to wygląda to tak (poprawcie proszę jeśli się mylę).
1. Potrzeby fizjologiczne.
2. Potrzeba bezpieczeństwa.
3. Wygoda.
Gwoli usystematyzowania - rodzaje wzmocnienia:
R+ --> wzmocnienie dodatnie (koń coś dostaje - smakołyk, pogłaskanie)
R- --> wzmocnienie ujemne (koniowi "odejmuje" się coś, co jest męczące/nieprzyjemne/niewygodne - oddanie wodzy, odpoczynek itp.)
Ja mam najlepsze efekty ze smakołykami (przy użyciu klikera). Ale u koni trudno mówić o stosowaniu czystego R+, choćby dlatego, że pomoce wywodzą się od bodźców awersyjnych - ustępowanie od nacisku. Niemniej jednak uważam, że smakołyki bardzo ułatwiają kształtowanie zachowań, bo stanowią dla konia ogromną motywację do ich powtarzania. Jak wcześniej napisał Maku:
Cytat:To może teraz coś na temat hierarchii potrzeb konia.
Gdzieś to było i jeśli się nie mylę to wygląda to tak (poprawcie proszę jeśli się mylę).
1. Potrzeby fizjologiczne.
2. Potrzeba bezpieczeństwa.
3. Wygoda.
Dagmara Matuszak skuteczniejszą motywacją dla konia będzie jedzenie, niż wygoda.
Wzmocnienie jest odpowiedzią na potrzebę organizmu, czyli motywację. Najpierw są potrzeby fizjologiczne, potem, bezpieczeństwo, potem (chyba trochę zapomniana) potrzeba eksploracji, a potem socjalne, przy czym bardziej pierwotna motywacja eliminuje bardziej wysublimowaną. W istocie zatem dochodzimy do tego co napisała Dagmara -
Dagmara Matuszak skuteczniejszą motywacją dla konia będzie jedzenie, niż wygoda.
No i jeszcze może być motywacja wewnętrzna - koń robi coś dla samej przyjemności robienia tego. Zdarza się na przykład, że konie na wybiegu "same dla siebie" skaczą przez przeszkody. Albo wykonują jakieś inne ćwiczenia (np. wchodzenie na piedestał). Zwykle wiąże się to z długą historią wzmocnień za dane zachowanie. Jak powiedział Jakub G. - motywacja rodzi sukces, a sukces rodzi motywację.
Mala obserwacja na temat przywodztwa u koni.
3 klacze chodzily razem na pastwisko: 5 cio, 7 mio i nastoletnia. Inna 5 latka chodzila na pastwisko przez kilka miesiecy sama, inne konie majac 'przez plot'. Od 2 dni chodza razem. Bylo sporym zaskoczeniem dla mnie, ze to ona- najmlodsza, nowa wsrod zazylego stada- bardzo czesto temu stadu przewodzi! inne ida za nia do siana, na trawe, spawdzic co jest w tamtym kacie, albo pobiegac z walachami jak dzis kiedy uciekly z pastwiska. I tak zastanawiajac sie jak do tego doszlo, wydaje mi sie, ze bedac sama wyrobila sobie pewna wieksza pewnosc siebie- nie mogla sie ogladac na inne konie, wiec jak cos ja interesuje, to tam pojdzie, jak sie czegos boi, to wieje. I ten jej brak wahania, calkowita pewnosc, ze wie, co robi, i to, ze nie 'pyta' innych koni o zdanie (ale tez im nic nie narzuca! nie zagania ich, nie sa zmuszone za nia isc)- powoduje ze za nia podazaja, nawet ta najstarsza, chociaz ona najmniej.
Co moze byc pewna wskazowka na temat jak byc naturalnym przywodca swego konia
Wiecie co, a ja się tak zastanawiam czy każde zachowanie konia, które nam się nie podoba jest złe. Czy koń musi nam być bezwzględnie posłuszny?
Do takich przemyśleń zmusza mnie mój koń. Jest tak inny od koni, które znam, taki specyficzny i indywidualny, że czasem standardowe, ogólnie przyjęte sposoby, na niego nie działają. Bardzo trudno do niego dotrzeć, mówiąc krótko.
Jak go tak obserwuję, to widzę, że w nim nie ma raczej chęci dominacji. Wiele niemiłych sytuacji z jego udziałem nie wynikają z jego złośliwości. Jest po prostu pewny siebie i uparty.
Dlatego zastanawiam się czy każde pociągnięcie mnie na trawę jest takie karygodne? On jest bardzo łasy na jedzenie i widać, że nie może się oprzeć czasem by choć nie spróbować trochę sobie uskubnąć. Fakt, jest przy tym niedelikatny, przeciąga i idzie w zaparte (ostatnio próbował wejść do siodlarni, bo widział skrzynkę z marchewką), ale kiedy go skarcę batem to wygląda na takiego, który nie rozumie za co to było. Czy w takim wypadku kara jest słuszna, skoro koń jej, mam wrażenie, nie pojął?
Nie wiem jednak jak mogłabym zareagować inaczej.
U mojego konia, to chyba też nie jest oznaka braku szacunku do człowieka, bo jak pracuję z nim ziemi, to wykonuje to o co go proszę, bo udało nam się wreszcie dojść do porozumienia. Z tym, że on głupieje kiedy widzi w pobliżu jedzenie.
W sumie, nic dziwnego, człowiek kiedy jest głodny, albo ma na widoku coś dobrego, też ma problemy by skupić się na czymś innym.
Dlatego zastanawiam się nad karceniem go w takim momencie. Może powinnam podejść do tego z większym luzem? Już sama nie wiem, bo czasem niepotrzebnie się denerwuję, myśląc co on może sobie zrobić, jak wlezie gdzieś gdzie nie powinien.
Próbuję go zrozumieć, ale czasem naprawdę nie mam zielonego pojęcia o czym on może myśleć. Tak jak ostatnio, sprowadzałam go z padoku i nagle skręcił w pole i szedł przed siebie. Nie wiadomo dlaczego i po co. Nigdy tak nie robił, więc się nie spodziewałam i trochę mnie przeciągnął, zanim zdążyłam odzyskać nad nim kontrolę i go obrócić. Co prawda wrażenie zrobił na nim nowy koń stojący na placu obok, ale po co poszedł w drugą stronę? I bynajmniej nie szedł do trawy, jak zazwyczaj. I jak tu go zrozumieć?
hm, powinnaś jednak popracować nad swoim przywództwem, u koni jest tak albo nie, brakuje naszego ludzkiego może?, to gwarantuje przywództwo i przeżycie :wink: to tak jak z wzajemnym czochraniem się-zabawę rozpoczyna koń stojący wyżej w chierarchii stada i to przekłada się na wszelkie zachowania w relacji koń-człowiek-przyzwolenie lidera na dane zachowanie. Nie jest to takie proste, bo konie są szybkie i jak odwiedział Chris Cox na zadane w Zbrocławicach pytanie: "Co jest dla Ciebie najtrudniejsze w pracy z końmi?" ....odp "Wyzbycie sie emocji"
Cały czas pracujemy nad przywództwem, ale to szalenie trudne z koniem, do którego nie łatwo dotrzeć.
Koń ciągnie mnie na trawę, poszarpnę go, jeśli to nie pomoże, to dostanie jeden szybki batem i idzie dalej, więc ostatecznie robi to co zamierzałam. Do następnego razu, tak jakby to nie było dla niego żadną lekcją, bo trochę sobie tej trawy zdążył uskubnąć, to może i następnym razem się uda. Z kolei jak mam nie pozwolić mu uskubnąć ani źdźbła, skoro jak już zaczyna ciągnąć, siły ma więcej, zatem chwilę to trwa nim zdążę go ogarnąć.
Wiem, że nie mogę mu pozwalać na samowolkę i to staram się robić, ale czasem nie wiem już jakimi sposobami. Nie chcę ostatecznie strzelać mu batem na każdym kroku, bo to chyba do niczego nie prowadzi.
Oczywiście to jaki koń jest nie wynika z niczego. To zasługa ludzi, którzy go takim uczynili niewłaściwym postępowaniem. Ja chciałabym to z nim odrobić możliwie delikatnie i bezstresowo, ale czasem wychodzi na to, że nie da się bez poszarpnięcia, strzelenia batem i krzyku. Przykre to, dlatego piszę tutaj, może komuś wpadnie lepszy pomysł
Z mojej strony myślę, że skupimy się bardziej na pracy z ziemi, może regularna praca na lonży pomoże wypracować przywództwo ostatecznie.