rozbrykany kucyk napisał(a):mnie interesuje podobny problem. czy koń ZAWSZE postrzega człowieka jak drapieżnika i czy musimy szkolić konie poprzez naszą dominację. ?
Właśnie cały atural na tym polega (a przynajmniej powinien) żeby przekonać konia, że nie jesteśmy draieżnikiem tylko dominującym koniem!
Jeśli koń postrzega człowieka jako drapieżnika nigdy nie będzie ufny i spokojny.
A z tą dominacją to wg mnie jest tak: są konie, z którymi można "wejść w związek partnerski". Monty napisał (cytuję z pamięci a więc zapewne niezbyt dokładnie:-): to powinna być spółka w której człowiek ma 51% udziałów
I na takiej "bazie" najlepiej się pracuje, najwięcej można uzyskać. Kiedy pokażesz koniowi: "słuchaj kobieto naszym celem jest dobrze przejechać ten czworobok, dawaj zrobimy to razem"
albo "słuchaj stary przyjechaliśmy tutaj, żeby przeskakać ten parkur, więc bierzmy się do roboty"
i wiesz, że dostaniesz od konia entuzjazm w pracy, taki autentyczny zapał-to jest to!
Ale zeby tak było trzeba z koniem pracować stale, systematycznie, nie popełniać "niewybaczalnych" błedów, trzeba w końcu z tym koniem być na codzień. I jest to mozliwe, naprawdę
ALE :lol: po pierwsze nie z każdym koniem (tzn sa konie z którymi się tak nie da, które pracują tylko jak muszą, ewentualnie takie które wiecznie chcą wszystko robić po swojemu i nie idą na kompromis), po drugie to są lata pracy i bardzo przemyślane stopniowanie wymagań.
W sumie mam wrażenie, że z moją młodą jestesmy na dobrej drodze do takiej współpracy z obopólną dobrą wolą.
A na pewno miałam taki "związek partnerski" z Liberią jak przez pewien czas tylko ja na niej jeździłam. I do tej pory ja widzę jak mondrze ale z zaangarzowaniem ten koń pracuje-jeżdżą na niej teraz dzieciaki i ona te dzieciaki uczy! Pokazuje im-o teraz dałeś dobrze łydkę, widzisz teraz możemy zagalopować. Albo:nie ciągnij mnie za wodze, tak nie wolno!
A jak ktoś się posunie do nieuzasadnionej kary to...siedzi na ziemi :lol:
A wystarczy, że taki bardziej poczatkujący siedzi na niej i...nic nie robi i może spokojnie jechać w teren, również z szybkim galopem, będzie szła jak osioł. A jak ostatnio ja na niej pojechałam w teren to cały czas mnie namawiała: no zróbmy coś, no! Ja nie chcę kłusem, ja chcę galopem! Już, natychmiast! Ależ jej się w tyłku gotowało :lol: A z początkującymi na sobie to co najwyżej za jakąś trawą się ogląda...
I wcale to nie oznacza, że nie można stosować kary-można, tylko kara, taka wyraźna musi być dla konia zrozumiała i nie może być brutalna. Czyli owszem czasem pukne konia palcatem, czasem ostrogą ale wtedy kiedy koń na pewno wie o co chodzi, kiedy robi coś co jest dla mnie wybitnie nie do przyjęcia. I nigdy nie można karać konia wtedy, kiedy robimy nowe ćwiczenie-wtedy można tylko nagradzać.
I nie można się spieszyć, trzeba czekać na konia, aż będzie gotowy-to jest chyba najtrudniejsze-żeby umieć poznać do czego koń już jest gotowy a co będzie dla niego z jakiegoś powodu za trudne...
A my dziś żyjemy wszyscy w pośpiechu...
Coś mi się zebrało na rozważania filozoficzne, to może ja już lepiej skończę :lol: