Hipologia

Pełna wersja: Ratunku! nie wiem co robić:(
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8
To był instruktor ? To raczej był palant ,który powinien mieć sądowy zakaz zbliżania się do koni na odległość mniejszą niż 50 m. :evil: I takich instruktorów mamy kilkaset Sad niestety wiec trudno się dziwić że jesteśmy ciągle w "pogoni" za światem :wink:
rozbrykany kucyk napisał(a):spahis, myślę że to nie było do Ciebie;p Martha pisała o "złamaniu przez zmęczenie"-ktoś tak jej mówił, ale nie było to w kontekście do Twoich słów
słuszna uwaga Smile podałałam tylko przykład pewnego zachowania (niestety realnego), jak to niektórzy probują sobie "radzić" i odniosłam to do swojego konia. Ot tyle Spahis Wink
Wszystko zależy od konia. Jak ktoś już powiedział, każdy ma inne problemy, a nawet jeśli podobne to nie każde działanie będzie odpowiednie dla wszystkich.
Co do pseudo instruktorów itd. faktycznie jest tragedia. Sama się spotkałam z takimi...tylko czarna wodza, bat i wszystko przez złamanie, a nie współpracę. W większości tam gdzie celem są przede wszystkim szybkie "sukcesy" w zawodach.
rozbrykany kucyk napisał(a):...instruktor wziął go cwałem po górę kilka razy, bijąc przy tym batem i popędzając. kiedy wrócił cały był mokry, parowało z niego jak z wrzątku, koń był wykończony...

Widać naoglądało się chłopisko "Far Lap'a" (o takim koniku wyścigowym z Australii) i sobie wziął do serca metodę jednego z trenerów/właścicieli Far Lapa. :roll:
No to opowiem Wam jak było wczoraj Big Grin fakt jeszcze mnie choroba trzyma, ale cóż robić...słonko wyszło, więc poszłam do koników, a dziś ledwo żywa po pierwszych wykładach z matematyki Tongue
Ze sobą zabrałam NIC prócz tego, że smakołyki w postaci mini kostek cukru i suszonego chleba.
Orfeusz przybiegł do mnie galopem. Dostał smakołyk. Prosiłam by za mną szedł i tak różne zakręty, serpentyny itd. W międzyczasie stawanie na znak i tu również elegancko Big Grin później kłus i także zakręty i zatrzymania. Następnie cofanie, ustępowanie zadem i przechodzenie przez dwa drągi w stępie i kłusie. Wszystko pięknie. Raz nawet udał się galop z lewej nogi. Ciekawe było również to: kłus po prostej, nagłe zatrzymanie, zwrot i znów kłus w przeciwnym kierunku. Było suuuper. Orfeusz chodził rewelacyjnie i wszystkie polecenia były dla niego jasne. Oczywiście koń chodził luzem! Żadnej fizycznej siły "przymuszenia". Miał wybór i wybrał "zabawę" ze mną. Tym bardziej, że było to na pastwisku (tam gdzie zawsze), a tam są wszystkie konie. Raz na początku odbiegł do koni, ale wrócił Smile w sumie się nie dziwię, bo klacz (jego przyjaciółka) ma ruję i Orfeusz "świrował" hehe.
Wszystko było na zasadzie nagradzania. Na koniec ukłon i konik był wolny całkowicie. I co powiecie?
Dało się wyczuć, że koń jest zadowolony (wolny) i "pracował" z lekkością. Myślę, że dzięki temu uda nam się odzyskać rozluźnienie i lekkość w pracy. Teraz najważniejsze dla mnie to obserwacja i stopniowe zwiększanie wymagań - mam na myśli osiąganie rozluźnienia od pracy w ziemii aż do samej jazdy. Tak jak było kiedyś Smile
Tak sobie pomyślałam: kiedy zastosowałeś już wszystkie środki pomocy i wszystkie zawiodły, rzuć je w kąt, oczyść się z nich i zacznij od nowa bez tych wszystkich udziwnień... Taka mnie naszła refleksja...
Super :) To ja dam Ci tylko małą wskazówkę - uważaj, bo niektórym koniom zdarza się przy takich zabawach spinać, bo za mocno starają się o smakołyk. Pilnuj, żeby między poszczególnymi elementami były powroty do neutralnego, spokojnego stanu - I u konia i u Ciebie, taki czas na głęboki oddech i wyciszenie się. Nauczysz w ten sposób konia (i siebie) równoważenia mobilizacji ze spokojem. W skrócie - nie dawaj mu się za bardzo nakręcać. Powodzenia! I gratuluję :) Trzeba było Cię trochę "popchnąć" do przodu, ale sama poszłaś w dobrym kierunku :)

Cytat:kiedy zastosowałeś już wszystkie środki pomocy i wszystkie zawiodły, rzuć je w kąt, oczyść się z nich i zacznij od nowa bez tych wszystkich udziwnień...

Bardzo mądrze podsumowane.
Dziękuję Julio za radę - na pewno zwrócę na to uwagę. Na razie te nagrody są dość częste, by wyrobić nawyk i żeby łatwiej było konikowi skojarzyć co jest dobrze. Później je zmniejszymi i będę stosować inne pochwały: głosem, dotykiem. Wszystkie postępy będę Wam opisywać, bo na pewno przydadzą mi się rady na późniejszych etapach pracy.
Julia z Orla napisał(a):Trzeba było Cię trochę "popchnąć" do przodu, ale sama poszłaś w dobrym kierunku Smile
Taaa, ze mną to jak z PC. Kopnąć dwa razy, zresetować i zaczynam normalnie działać Tongue W sumie jak zaczęłam Wam to wszystko opisywać, to sama dochodziłam do wniosku co jest nie tak (intuicyjnie). Ale Wasze rady oczywiście mi w tym pomogły Smile
Martha napisał(a):
Julia z Orla napisał(a):Trzeba było Cię trochę "popchnąć" do przodu, ale sama poszłaś w dobrym kierunku Smile
Taaa, ze mną to jak z PC. Kopnąć dwa razy, zresetować i zaczynam normalnie działać Tongue W sumie jak zaczęłam Wam to wszystko opisywać, to sama dochodziłam...
cha cha mój laptop też na takiej zasadzie działa :lol:
a mówiąc poważnie- tak to bywa, trzeba wyrzucić z siebie pewne rzeczy i przetrawić jeszcze raz- pisanie pomaga w myśleniu i analizowaniu. to czekamy na dalsze wydarzenia :mrgreen:
Hej Martho, co słychać u Ciebie i Orfeusza?
Wreszcie chwila dla mnie...tutaj.
Hmm...jak narazie totalny brak czasu (studia) - wychodzę o 6 rano, a wracam o 20. I konik za wiele do roboty nie ma. Udało mi się pójść kilka razy - teraz już do mnie przychodzi. A raz zrobiliśmy cavaletti z ziemii. Miałam Orfeusza na niedługiej lince i na kantarze i cel był pokonać przeszkódki (stęp, kłus i raz nawet galop) bez spinania się. Udało się - chwaliłam konika i nie miał problemy z nerwami. Nie przyspieszał też przed samą przeszkodą, co robił na wolnych skokach (pisałam o tym wcześniej). Za dużo chęci to on nie miał, ale było dobrze. Podejrzewam, że miał taki senny dzień i trzeba było go rozbudzić. Wink Po tym ćwiczeniu szedł za mną jak piesek bez linki...
I tyle na razie... mam w planach jutro pójść do niego, bo dziś bliskie spotkanie z fizyką :/
Jak mnie tu znów dawno nie byłoSad totalny brak czasu...i po co komu studia? Ratunku! Zima była i mam nadzieję, że juz się zmyła na dobre. Niestety skutecznie uniemozliwiła mi jakąkolwiek pracę z konikami - miały zimową przerwę. Było kilka jazd kiedy były śniegi - potem był tylko lód i koniec "zabawy".
Teraz jednak mam nowe wątpliwości. Myślę o tym moim koniu i sama nie wiem co robić. Czy w ogóle warto... a dlaczego? A bo zaczynam myśleć czy cała praca nie idzie na marne. Co z tego, że koń pojętny i nauczyc można dużo jak znowu ten lęk, że on mnie kiedyś zabije. A wszystko przez jego wewnetrzny strach przed swiatem. On się wczoraj wystraszył tego, że inny koń się otrzepał z piasku! Żaden koń nie drgnął, tylko on. To nie jest normalne wg mnie. Przez to się sama boję, bo co z tego, że bedzie umiał pokonać parkur jak on się wystraszy cienia przeszkody i mnie zwali. A ja nie lubię pchać się w oczywiste ryzyko. Czy on jest na to skazany? Bo ma tak od kiedy go tylko dostałam...
Martha napisała
Cytat:czy on jest na to skazany?
Jestem gotów przyjąć zakład że nie Smile
Cytat:nie wiem co mam robić?
zadzwoń 512143080 Smile może coś się poradzi.
Martha gdzie stoją Twoje konie? Może ja coś wymyślę - z racji tego, że do Polic mam jakieś 8 km...

Wojciech Mickunas napisał(a):zadzwoń 512143080 może coś się poradzi.
to Trener zmienił numer telefonu i się nie przyznał?
to się obraziłam ;-)
...mi by się przydała wizyta na wsi, kawka, ciasto - i... jakaś podpowiedź - nie ma jakichś wiosennych odznak w Brzózkach? ;-)
Zmieniłem już dawno bo tamten utonął w studni Sad
A odznaki w Brzózkach może będą Smile na razie nic mi nie wiadomo.
Mam teraz problemy w domu Cry więc wybaczcie mój brak odzewu. Ale jak coś będzie inaczej to dam znać. Gaga ja mieszkam w Turznicy, za Jasienicą i tu mam konie - to leśniczówka.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8