Hipologia

Pełna wersja: Koncentrowanie uwagi i rozluźnienie u jeźdźca
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Ostatnio czytałem artykuł w czasopiśmie "Sport Wyczynowy" (Nr 4 z 2009 r., str. 135) właśnie na temat koncentrowania uwagi w przygotowaniu psychicznym sportowca. Początkowo chciałem napisać o tym w wątku o przeglądzie prasy, ale uznałem temat na tyle doniosły, że za konieczne uznałem założenie osobnego tematu.

Jak dowiadujemy się z artykułu przeciętny, niewyszkolony zawodnik może skupić uwagę do 3 minut, podczas gdy przygotowany ma szansę przedłużyć ten czas aż do 10 minut. Ale to nie wszystko. Z koncentracją a właściwie jej brakiem, poważnie powiązane jest napięcie. Napięcie to dotyczy głównie mięśni szkieletowych. I tu już nasza jeździecka działka.

Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że napięcie na koniu silnie wypacza oddziaływanie na tegoż. Trenerzy często zwracają na to uwagę i proponują różne ćwiczenia. Ale niewielu wie, że naukowcy odwołują się do hipotezy mimicznego sprzężenia zwrotnego co oznacza tyle, że należy się... uśmiechać. Ale to nie wszystko. Z tym muszą być połączone ćwiczenia oddechowe.

Często obserwuję ludzi, którzy są prawdopodobnie w permanentnym stanie napięcia emocjonalnego. Ściągnięte twarze w dziwnym grymasie, co niestety przekłada się na konie, które są wybitnymi obserwatorami.
Spahis napisał(a):Często obserwuję ludzi, którzy są prawdopodobnie w permanentnym stanie napięcia emocjonalnego. Ściągnięte twarze w dziwnym grymasie, co niestety przekłada się na konie, które są wybitnymi obserwatorami.
Uczono mnie kiedyś, że konie mogą nasz stan emocjonalny po prostu... zobaczyć. Nie tylko po grymasie ale także po amplitudzie drgań naszego ciała. Konie podobno mają możliwość obserwacji mikrodrgań ciała, na które w prosty sposób przenoszą się ludzkie emocje. Tak więc im bardziej jesteśmy spięci czy zdenerwowani, tym bardziej "rozedrganą galaretą" jawimy się naszym wierzchowcom.
O ile po wielu latach jestem w stanie zapanować w miarę nad emocjami (bo znam konie i się ich nie boję), o tyle pamiętam ze swoich początków jak trudno było nie popadać w panikę pod wyrywającym się i stającym dęba, trzymanym na uwiązie koniem. Nie wspominając o chwilach grozy na końskim grzbiecie!
Ergo: kluczem jest tu (jak zwykle zresztą) - co?
Ano, jak w tym kawale:
Idzie facet ulicą.
-Przepraszam pana bardzo, orientuje się pan może jak się dostać do filharmonii?
-Ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć - proszę pana.
A więc ćwiczmy.
tak chciałam się tylko wtrącić, że świetnie jest to opisane w książce Sally Swift "Harmonia jeźdźca i konia"
ale to tak na marginesie Wink
Zatem podaję przykładowe ćwiczenia nad rozluźnieniem.

Trzymamy ręce swobodnie opuszczone. Następnie biorąc wdech podnosimy ręce do góry, jednocześnie się uśmiechając (nawet w wymuszony sposób). Wstrzymujemy oddech i przez chwilę pozostajemy w bezdechu. Następnie opuszczamy ręce wydychając powietrze i z opuszczonymi rękoma chwilę stoimy w bezdechu.

Jest to ćwiczenie opracowane dla sportowców, na uczelniach sportowych. Warto zastosować. Smile
Podobne ćwiczenie jest w Tai Chi. Tylko uśmiech nie jest obowiązkowy Wink
:mrgreen: zaczęłam ćwiczyć - nie wyszło , wyobraziłam sobie swój "mądry" uśmiech na twarzy podczas podnoszenia rąk i ... zaczęłam się śmiać, trząść i nie wyszło ....
ps znałam ludzi, korzy twierdzili, że koni się nie boja, ba nie tylko tak mówili ale starli się tak zachowywać - cześć z nich miała już nauczkę w postaci upadku, kopnięcia itp. itd.
- przy koniach trzeba uważać, i nie obchodzi mnie to, jak ktoś stwierdzi, że to wynik strachu - dla mnie to ostrożność Smile
pozdrawiam
czyżby to odwołanie do mnie?Big Grin
Ja dzisiaj za to dostałam oświecenie, ze w momencie gdy jestem skupiona np. w kłusie nad tym co robię to jest ok, ale np. gdy już tracę tą uwagę np. po przez rozmowę z kimś to lekko tracę równowagę.
I zdaje sobie sprawę, że to jest błąd.
ja także polecam książkę "Harmonia jeźdźca i konia" bardzo interesująca!
Maria Masaz napisał(a):ps znałam ludzi, korzy twierdzili, że koni się nie boja, ba nie tylko tak mówili ale starli się tak zachowywać - cześć z nich miała już nauczkę w postaci upadku, kopnięcia itp. itd.
- przy koniach trzeba uważać, i nie obchodzi mnie to, jak ktoś stwierdzi, że to wynik strachu - dla mnie to ostrożność Smile
pozdrawiam
Znów nie do końca zostałem zrozumiany. Zatem gwoli tłumaczenia.
Słowa o "nie baniu się koni" dotyczyły doświadczenia (upadków i kopniaków również), a zatem nie brawury i braku ostrożności, tylko uważnej obserwacji popartej znajomością zachowań. Jak choćby, z pewnością Wam znana, umiejętność obciążania mocniej nogi dalszej od konia, kiedy przy nim stoimy, co pozwala natychmiast wycofać stopę bliższą, narażoną na nadepnięcie. Oczywiście umiejętność tę zdobywa się przez parokrotne poczucie ciężaru końskiego kopyta na swojej stopie :lol:
Przykłady można mnożyć.
Aha, ja najpierw przeczytałam książkę Millera Wink, a później zaczęłam stosować - cudowne metody, zwłaszcza gdy pracowałam z młodziakami - działało. Nadal mam często brak zaufania , czasami wydaje mi się, że niektóre osobniki czyhają aby... oddać za wlezienie za boksu Wink , a to już mogłoby być odmianą strachu - nie zawsze dotyk działa cuda Wink - a może ten koński strach przechodzi na mnie... hm... czasami bywa nerwowo, do czasu przełamania lodów
pozdrawiam
postęp - przestałam się śmiać Wink z siebie, a raczej swojego wyobrażenia o sobie Smile hm... tak sobie myślę, że rano parę akich wymachów się też przyda, szczególnie w deszczowe poranki Smile
Ja jako instruktor, w chwilach gdy widzę ze uczeń się spina i denerwuje - zaczynam żartować - pomaga w 90% Smile Jestem tez zwolennikiem częstych przerw w treningu po dobrze wykonanych ćwiczeniach - chwila rozluźnienia na luźnej wodzy i odpoczynku pomaga przed ponownym skoncentrowaniu się na zadaniu, zarówno jeźdźcom jak i koniom.
w celu rozluźnienia jak jeżdżę sam na sam z koniem to sobie podśpiewuję albo pogwizduje pod nosem :oops: koń też się rozluźnia :mrgreen:
Śpiew to dobra metoda Smile też tak robiłam, ale jak jeździłam sama - no cóż głosu do śpiewu nie mam Smile poza tym faktycznie odstresować się można. Śmiechu nie polecam , bo za duże drgania :mrgreen: zaburza się równowagę, hm... przynajmniej w moim wypadku.
Spahis napisał(a):Zatem podaję przykładowe ćwiczenia nad rozluźnieniem.

Trzymamy ręce swobodnie opuszczone. Następnie biorąc wdech podnosimy ręce do góry, jednocześnie się uśmiechając (nawet w wymuszony sposób). Wstrzymujemy oddech i przez chwilę pozostajemy w bezdechu. Następnie opuszczamy ręce wydychając powietrze i z opuszczonymi rękoma chwilę stoimy w bezdechu.

Jest to ćwiczenie opracowane dla sportowców, na uczelniach sportowych. Warto zastosować. Smile

Czy opuszczając ręce nadal należy się uśmiechać ??? :mrgreen:
U mnie na jazdach zazwyczaj wystarczało zwrócenie uwagi jeźdźcom typu: oddychaj Wink Zawsze kiedy to mówię to zaczynają się śmiać, bo uświadamiają sobie, że właściwie nie oddychali.
Też przy rozluźnianiu zwracam uwagę, żeby trochę za mocno wypuszczali powietrze. to pomaga nie wstrzymywać powietrza. Wstrzymywanie powoduje napięcie.

Zawsze w stępie robimy długą rozgrzewkę jeźdźców- aby rozgrzali wszystkie mięśnie. Potem w kłusie jeszcze chwila różnych, wymyślnych ćwiczeń i rozluźnienie ułatwione Wink

Co do koncentracji a rozluźnienia. Chyba najlepszą metodą jest prowadzenie jazdy na luzie, że wszystkie ćwiczenia są postrzegane przez jeźdźców jako zabawa. Wtedy inaczej trochę się koncentrują i nie napinają sie podświadomie.
Miła atmosfera, zabawa i uśmiech Wink
To ja bym poprosiła takich instruktorów jak wySmile Teraz często widzi się, że przyszły jeździec posadzony na konia tylko przeważnie robi ćwiczenia. Rozumiem, ze to ma spowodować przywyknięcie do końskiego ruchu, nabrania równowagi, ale przez to duża część osób rezygnuje. Zostają tylko ci którzy są w stanie wytrzymać serię 10 ćwiczeń.
Stron: 1 2 3