Hipologia

Pełna wersja: Jazda bez wędzidła i metody naturalne w rekreacji.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Polecam listopadowy numer Konia Polskiego i tekst "Ciemna strona rekreacji" Mari Zagnińskiej.
Pedrulec napisał(a):(...) czy na kursach dla instruktorów - nie powinno wręcz nacisnąć się na przeszkolenie z zakresu psychologii konia - bo przecież głównie o to chodzi.
Pedrulec - ja wychodzę z załozenia, że skoro na takim, czy innym kursie nie nauczono mnie za wiele właśnie na temat psychologii konia, dalej biomechaniki ruchu, anatomii jeźdźca - również wpływu budowy i sprawności fizycznej na możliwości jazdy - szczególnie na początku - pozostaje mi fachowa literatura, oraz zadręczanie pytaniami autorytety jeździeckie ;-)

Pedrulec napisał(a):Jak pracująć w stajni (tu chodzi mi konkretnie o moją sytuację) przyczynić się do szczęście zwierzaków + zadowolenia i bezpieczeństwa ??? czy musiało by się to wiązać z totalną wymianą koni? No i pozostaje jeszcze aspekt - psychologii jeźdźców, którym chciała bym wykorzenić z głów system "wędzidło-bat"
I tu wszystko zależy od tego jak duży wpływ masz na dobór koni do jeźdźców, odpoczynek koni, etc. Jeśli duży - nie widzę problemu. Stwórz jeden dzień , w którym każdy z koni będzie chodził pod Tobą, lub pod inną osobą odróżniającą bat od półparady. Staraj się nie prowadzić jazd w zastępie - a jeśli musisz - to zastęp z dużymi odległościami tak, aby każdy z jeźdźców musiał się porządnie postarać...
Z przykładów z życia:
Jeśli ktoś u mnie podkopuje konia zamiast zamknąć go dołem - zatrzymuję i pokazuję na żywo jak to koń odczuwa... zwyczajnie zsadzam delikwenta z konia i najpierw kłuję palcem pod żebrami - pytając, czy przyjemnie i czy chce współpracować, czy też uciec ode mnie... Po czym przykładając całą dłoń w tym samym miejscu delikatnie popycham jeźdźca - róznica widoczna od razu a i lekcja łatwa do zapamiętania :-)
Podobnie z ręką - jak ktoś usztywnia się za bardzo traktując wodze jako hamulec i kierownicę - zsadzam, daję sznurek do ręki i zaczynam szarpać prosząc o rozluźnienie i podążanie za sznurkiem. Reakcja jest natychmiastowa - człowiek usztywnia rękę przeciwdziałając szarpaniu - o ruzluźnieniu nie ma mowy. To samo robię nabierając sznurek jak wodze - delikatnie , "gumowo" - różnica ogromna...

Tak na marginesie - to już do P. Wojtka - przydałyby się jakieś sesje szkoleniowe dla instruktorów rekreacji... Wiem, że stowrzono system intruktorów PZJ, ale to nie dla mnie i nie dla wielu instruktorów - ja np nie zdam skoków (a czysto fizycznych powodów) - nie skaczę - koniec kropka :-( a doszkalać się - poza literaturą , podglądaniem i pytaniem - nie mam jak :-(
jasmina napisał(a):Czy przy takim koniu trzeba walczyć do upadłego, sięgać po silniejsze środki, czy tez poszukać innej drogi, mniej konfliktowej, nie opierającej się na dominacji (bezwzględnej dominacji?) ?
żadnym ekspertem od naturalu nie jestem,ot poczytałam i staram się wykorzystać w pracy, aby ułatwić sobie i koniom porozumienie,ale po niemiłym zdarzeniu z koniem o "mocnej psychice" odradzam "walkę do upadłego", bo metafora łatwo może przeistoczyć się w rzeczywistość. Pracowałam z ogierem kucem około 130 cm ,który miał szansę być reproduktorem, zaczęłam z nim przygotowania do pracy pod siodłem.Niestety kuc lekceważył zupełnie kobietę,tolerował jedynie męską część społeczeństwa.[od urodzenia obrządzał go mężczyzna] W moim przypadku zabawa w 7 gier z tym kucem [ a konkretnie zabawa w okrążanie]
skończyła sie dla mnie 2 krotnym wdeptaniem w ziemię i wyszarpaniem mnie za ramię [zębami].Dobrze ,że miałam grubą kurtkę bo byłoby bardzo źle. Całe zdarzenie to zaledwie kilka chwil. Więc Jasmino BłAGAM nie do upadłego.Parelli przestrzega przed pracą z ogierami osobom niedoświadczonym i podpisuję sie pod tym obiema rękami.
PS : ogier został wykastrowany

mogę prosić o wklejenie fotki ogłowia ,które waszym zdaniem nadaje sie dla początkujacych?
Fakt - kursy byłby dobrym rozwiązaniem, przynajmniej dla tych, którzy chcę się czegoś dowiadawyć. Niestety piśmiennictwo to jeszcze nie wszystko. Sad

Co do mozliwości (zwłaszcza zimą) nie jest sprawa prosta, gdy człowiek ma do dyspozycji halę 20x40 (minus przeszkody itp) i do tego mega zastępy. Hm... może po prostu pracuję w złym miejscu :evil:

Wracając do tematu kursów. Przecież przy odrobinie chęci i zaangażowania można by na próbę zorganizować na razie jedną klinikę dla instruktorów, myślę że było by dużo osób chetnych. Ja na pewno Tongue

gorące pozdróweczka!
wojciech.mickunas napisał(a):Polecam listopadowy numer Konia Polskiego i tekst "Ciemna strona rekreacji" Mari Zagnińskiej.
Z całym szacunkiem Panie Trenerze - ale ja nie kupię. W każdym razie nie dla tego artukułu. Wystarczy mi ten fragment zamieszczony na stronie internetowej "Konia polskiego":

"Jazda konna to nie milknący dialog. Poprzestanie tylko na opanowaniu "umiejętności technicznych" sprawia, że traci się to, co dla wielu jest sensem jeździectwa, czyli możliwość pełnego zgrania się z wierzchowcem. A to już jest możliwe tylko dla tych, którzy potrafią zarówno do konia mówić, jak i słuchać tego, co on ma do powiedzenia. W większości ośrodków jeździeckich pierwsze zajęcia wyglądają mniej więcej tak samo: początkującego adepta wsadza się na czekającego już na maneżu konia i pokazuje się mu, że "jak tu kopniesz, to ruszy, a jak tu pociągniesz, to się zatrzyma". (...) "

Nie - ja nie mam ochoty na zapoznanie się z dalszym ciągiem. Ręce opadają już po przeczytaniu ostatniego zdania z zacytowanego fragmentu. Żeby było jasne - ręce opadają z powodu wyrażonego poglądu, a nie z powodu "większości ośrodków jeździeckich".
PS

Jeśli się nie mylę, to sporo z piszących tutaj osób jest instruktorami w ośrodkach rekreacyjnych. W związku z tym pytanie:

tak uczycie?
wojciech.mickunas napisał(a):Polecam listopadowy numer Konia Polskiego i tekst "Ciemna strona rekreacji" Mari Zagnińskiej.

Bardzo podobał mi się ten artykuł i cieszę sie, że znalazł się ktos odważny, żeby poruszyc wreszcie ten problem.
To jest obraz ok 90 % szkółek - przynajmniej tak było ok 3 lat temu.
Może teraz zacznie się zmieniać.
Też uważam, że większosc szkółek traktuje konie przedmiotowo , uczniów jak tumanów, albo wprost przeciwnie- podchlebia im .. bo to kasa.
Takich, którzy widzą w koniu cos więcej niż przedmiot, traktuje się jak " mądrych inaczej" :?

Konie mówią do nas cały czas, tylko niewiele osób chce tego słuchać.
Bo po pierwsze trzeba chcieć rozumiec, a po drugie trzeba nauczyć się tego języka.

Ktoś , zaczynający swoją przygode z końmi, jesli najpierw nie naczyta sie książek o psychologii koni , to nie ma o tym pojęcia, bo tego nie uczą Sad
T.B. napisał(a):PS

Jeśli się nie mylę, to sporo z piszących tutaj osób jest instruktorami w ośrodkach rekreacyjnych. W związku z tym pytanie:

tak uczycie?
jestem instruktorem TKKF ,robiłam kurs u P. Orłosia. Nie uczę tak.

Za kopniaka zamiast łydki bądź szarpanie za pysk niejeden z jazdy wyleciał .Jazda ma "rozkład jazdy" w minutach , w teren zabieram tylko umiejących jeździć.Kilku naszych uczniów jest już tez instruktorami, jedna z dziewczyn jest luzaczką u bardzo znanego zawodnika. wiec chcieć to móc.
Nam jest na pewno łatwiej,bo robimy na "swoim".
Przykre jest tylko jedno,że przegrywamy w konkurencji z babrakami bez żadnych uprawnień,u których na jazdach wolno robić co się chce i jak się chce, a w teren jedzie każdy,kto jest w stanie władować się na siodło.
T.B. napisał(a):początkującego adepta wsadza się na czekającego już na maneżu konia i pokazuje się mu, że "jak tu kopniesz, to ruszy, a jak tu pociągniesz, to się zatrzyma". (...) "

Czytałam ten artykuł, i odniosłam wrażenie, że powyższe zdanie było napisane w formie ironii, nie jako przesłanie, że tak należy robić. Użyte zostało po to, by własnie pokazać, jak nauka jazdy NIE powinna wyglądać... Przynajmniej takie jest moje odczucie Wink
Sedna napisał(a):
Julie napisał(a):
Cytat:2. Czy jeśli zaczniemy jeździć na koniu klasycznie zajeżdżonym (nawet na poziomie rekreacyjnym) na lince, czy kantarze, czy zaczniemy z nim więcej pracować "z ziemi" to już są metody naturalne?

dokładnie tak.
Wg mnie - nie!
Jazda na sznurku czy praca z ziemi to nie jest natural. Przede wszystkim jeździectwo naturalne to podejście, i nie wiąże się z żadna metodą. Można jeździć na kantarku, niszcząc przy tym konia i - krótko mówiąc - byc wobec niego nie fair. Można też jeździć na munsztuku, a być w zgodzie i harmonii z koniem. Oczywiście relacje z koniem osiągamy poprzez zabawy z ziemi, jazdę na sznurku.. ale sam fakt wykonywania tych czynności nie oznacza, że jesteśmy wobec konia naturalni! Jeździectwo naturalne to odpowiednie nastawienie we wszystkim, co robimy z końmi.
Shadowy.Horse!
Zgadzam się w zupełności z Twoją opinią.
Witam wszystkich serdecznie ...
Jesteśmy tu z Iskrą nowe Wink
Ale bardzo mi się spodobała ostatnia wypowiedź więc postanowiłam tutaj zamieścić I post Big Grin

jeszcze raz witam :wink
No Promylku super, że już jesteś Wink Tak, jak już Ci pisałam, bardzo Ciebie i Iskry tu brakowało Smile
Cieszę się bardzo, że nas brakowało w takim fajnym gronie Smile
Ja jako pocztkujacy powiem tak!
Wczoraj wsiadłam na moją kalczunię bez wedzidła tylko na samych sznurkach. Było tak super, że jestem gotowa wyrzucić wedzidło do kosza.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10