Hipologia

Pełna wersja: Kontuzje i schorzenia wskutek nierozwagi człowieka
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Niestety tak często bywa.Nierozważne wyczyny na niewłaściwym podłożu, bywają tragiczne w skutkach.Moja Tania wiele lat była ofiarą nieodpartej chęci dzikich galopów gdzie popadnie i inne konie z tego ośrodka podobnie.Wiele skończyło na "zielonej mili". A Tania jest u mnie na dożywotniej rencie.
Wiatr we włosach jest miły tylko wtedy,kiedy nie robi krzywdy koniom.
Podobnie rzecz się ma z błędami żywienia .
Wszelkie eksperymenty kończą się końskim cierpieniem.
Tyle tu piszemy o zaufaniu i relacjach z koniem- nalezy jednak pamiętać,żeby tego zaufania nie nadużywać.
Tania napisał(a):.Nierozważne wyczyny na niewłaściwym podłożu, bywają tragiczne w skutkach.Moja Tania wiele lat była ofiarą nieodpartej chęci dzikich galopów gdzie popadnie

Absolutna racja

I wiele cierpien można przysporzyć koniowi zamykając go tylko na wybiegu, czy ujeżdżalni , albo stosując przez wiele lat przeróżne patenty Smile
Najwięcej koni cierpi już przez sam niedopasowany dla nich sprzęt. Z głównym naciskiem na siodło. Ilu z jeźdźców dba o to by znaleźć te które przede wszystkim będzie dobre dla konia? Niewielu... Ważna własna wygoda.. A gdy ktoś upomni, tłumaczenie że nie ma się pieniędzy.. A to marna wymówka.

Skoro już wsiadamy na koński grzbiet, to zadbajmy żeby miał wygodny sprzęt, czysty i nieprzepocony czaprak który nie obetrze i nie będzie sztywny od brudu, załóżmy ochraniacze czy owijki i przemyjmy latem konia po jeździe tam, gdzie się poci... między udami, na słabiznach,szyji, pod siodłem...
w stajni gdzie pracuję, mam problem z małymi 13 latkami które tak koffają konisie, że pierwsze co robią to skaczą przez rów , potem galopada po łąkach niezależnie od warunków , następnie seria skoków i do domu, z marnym 2 minutowym rozstępowaniem...
Ja mam o tyle niezłą sytuację, że Teo jest koniem, który się ze sobą "cacka". Wystarczy, że ciut za twardo, albo na drodze jakiś korzeń... Ale to niczyja zasługa, taki jest. Cenię to, ale też oczywiście nie tracę "czujności bojowej". Póki co mam jedno przewinienie na koncie, raz, ze trzy lata temu, "spuchłam mu nogi". Z głupoty własnej, oraz uprzejmości względem ludzi - wyjechaliśmy na wspólny teren z bryczką, poddałam się presji i zakłusowałam za szybko (to też nie było spod stajni). Więcej tego błędu nie powtórzyłam, szkoda, że na własnym błędzie się musiałam uczyć.

No i konie są różne - Teo to "paniczyk", ale już jego sąsiad ze stajni to wręcz odwrotny przypadek. Jakby mógł, galopowałby po dowolnym podłożu, dowolnie długo - i jeszcze z dowolną kontuzją. Może to kwestia progu bólu, może różnych charakterów, nie wiem. Przy takim to dopiero trzeba się wykazać rozsądkiem, umiejętnością przewidywania i wyczuciem. On nie pokazuje, że coś jest nie ok.

A, Teo miał jeszcze jedną przygodę (ale to już nie ze mną) - przełożył zadnią nogę przez wodze (liny, kantarek sznurkowy). Przewrócił się, naciągnął. Sześć tygodni rekonwalescencji... Przewina ludzka to przede wszystkim nieuwaga. No i trochę brak noża (żeby szybciej konia uwolnić)...

[Obrazek: i-277.jpg]
Teolinek napisał(a):Ja mam o tyle niezłą sytuację, że Teo jest koniem, który się ze sobą "cacka". Wystarczy, że ciut za twardo, albo na drodze jakiś korzeń... Ale to niczyja zasługa, taki jest.

To moje "cackają się " do kwadratu.

Choc mozna wysnuc równiez wniosek , że są knąbrne i nieposłuszne :wink:

Pierwsze tereny, nie było nawet mozliwości, żeby skłonic do szybszego chodu po polnej drodze, czy ściernisku.
Kuba szedł z nosem przy ziemi, sprawdzając podłoże.
Weksel z kolei chodził tylko po miękkim polu, bo on lekki ( w porównaniu z koniem ) i nawet nie zostawiał śladów.
Kawałek kamienistej drogi w wąwozie pokonywał po ścianie, żeby nie stanąć na kamień.
I słusznie- na szczęście teraz ma buty Smile

Są szalenie ostrożne .

Ostatni wyjazd na łąki, poderwały się tradycyjnie do rozprężającego galopu i po dwóch foule natychmiast zwolniły, bo łąki okazały się podmokłe i uginały się .
Przecież jak po dywanie szły, ale widocznie było niepewnie, więc przeszły stępem .

To fajna sprawa obserwować je, jak wybieraja drogę, w którym miejscu zaczynają galop , czy kłus Big Grin.

Jak cos niepewnego na drodze, to Kuba uskoczy w bok, ominie i galopuje dalej
Ja to się za to cackam z moim.

niestety doświadczenie nauczyło mnie, że trzeba na konia bardzo uwazać, bo mitem jest "końskie zdrowie".

Mój koń zawsze ma na nogach ochraniacze, po dsiodłem żel, czystą "twarz" i sprzęt, żeby go nie obtarł. Dokładam wszelkich starań, żeby zarówno na pracy ujeżdżeniowej, jak i na skokach czy w terenie , czuł maksymalny komfort, jaki mogę mu dać. Zawsze sprawdzam ogrodzenie, zanim go wypuszcze, czy nic nie leży na pastwisku. Tak niewiele trzeba, żeby o konia zadbać. Nawet podstawy Smile
Super sprawa Smile

Ciekawe, jakby to wyglądało przy np 20 koniach -ochraniacze, sprawdzanie co lezy na pastwisku :wink:
Ariana wynajęłaby pewnie pomocników....i sprawa załatwiona!

Z końmi jak z dziećmi..masz jednego czy dwoje to chuchasz i dmuchasz...masz więcej - to ta nadopiekuńczość musi sie porozkładać jakoś!
konie są bardzo ciekawskie i jak isię nie zadba o teren (pastwisko) to może sięcośstać, u nas była taka sytuacja że koń włożył głowe do sprzętu od bronowania pola, na strachu sie skończyło, bo to źrebol i ma mała głowe, ktoś polozyl sprzet plasko, zamiast oprzec o ścianę...
Może z tego mojego opisu wynika, że bym sprawdzała centymetr po centymetrze hehe, ale nie ot o do końca mi chodziło. Smile

Generalnie dbałośc o to, gdzie koń przebywa, pilnowanie, żeby nie leżaly sznurki czy deski z gwoździami itp. Czasem jakiś pies coś przywlecze, a jak nie zauważymy, nieszczęście gotowe.

Niestety, w moim życiu spotkały mnie 2 końsie nieszczęscia, więc teraz wolę dmuchać na zimne.

gdybym miała 20 koni, to z pewnością nie miałabym czasu na nic więcej, bo chcę tym koniom poświęcaj tyle czasu, ile im się należy. Więc starałabym się dbać o te 20 jak o jednego (choć wiadomo, doby się nie rozciągnie).

nie wszystkie konie muszą też chodzić w ochraniaczach, to zrozumiałe. ale mój koń jest koniem sportowym, kutym na 4 nogi, więc myślę, że ochraniacze nie zaszkodzą Wink
Ariana komuś takiemu jak Ty to nawet swojej Lunki nie bałabym się podrzucić!

A Magda i ja mamy "inne" konie o które mimo wszystko dba sie inaczej.
W Twoim wypadku to szczególiki nawet są ważne.

A psy to tak, oj potrafią dziadostwa nawciągać na pastwisko...a i kopia dziury chlip, chlip..... Cry
W RR jest tak,że po takim cotygodniowym solidniejszym (nie codziennym-bieżącym) kiserowaniu hali -pojawia się tyraliera dzieci sąsiadów i zbiera za drobną opłatą kamyczki,które podłoże -przesiane niemal sitkiem -chyba samo rodzi .Też głównie z troski o bardzo cenne konie sportowe .A my korzystamy przy okazji. :lol:
AQH kute na slidery noszą ochraniacze na wybiegach.
DuchowaPrzygoda napisał(a):A psy to tak, oj potrafią dziadostwa nawciągać na pastwisko...a i kopia dziury chlip, chlip..... Cry

psy jak psy u mnie "niespodzianki pastwiskowe" i wielkie dziury robi Darco ;-) może przesadziłam z imprintingiem i swego rodzaju rozpieszczeniem i zwierz kopytny myśli, że jest psem?? Big Grin
DuchowaPrzygoda napisał(a):A psy to tak, oj potrafią dziadostwa nawciągać na pastwisko...a i kopia dziury chlip, chlip..... Cry

Oj kopią, kopią :roll:

Ale brony, czy innych sprzętów nie wciągną na pastwisko

A kury sąsiada rozgrzebują kupy i brudzą :?

Duchowa -ja jestem gorsza od Ciebie, bo rzucam im kłody pod nogi, ostatnio w postaci choinki poświatecznej. Tongue

A jak ładnie Kuba ją dobrowolnie przeskoczył Big Grin

A gałęzi drzew odgryzionych przez konie ile tam leży i drągi , opony.

I jak konie nagle robią się uważne, jak patrzą pod nogi 8)
Stron: 1 2 3