Wczoraj zabrałyśmy się za pracę z ziemi na dwu lonżach.
Narazie po pierwszej lekcji wyszły nam przejścia stęp,kłus galop ,zmiana kierunku i przekładanie wodzy przez zad bez niepokojenia konia.
Wrażenia mam mieszane.Dumna jestem z Tani,że podeszła do sprawy z otwartą głową i nie płoszyła się ani nie prała zadem do mnie.
Mniej dumna jestem z siebie bo tak mnie to chodzenie zmęczyło,że dziś...szkoda gadać.
Ale mam pytanie do osób,które tak pracowały o własne doświadczenia.
Co uzyskaliście taką metodą?
I jeszcze pytanie pewnie głupie.
Jak się znajdziemy ZA koniem /ja latałam z boku narazie/ to ćwiczymy tylko w stępie czy lecimy za koniem w każdym kroku?
Jak w każdym to zaczynam ostre treningi :lol: Własne.
p.s rysunki zapożyczone z wild.west.riders od Daniela Jastrzębowskiego
Trzeba nauczyć, że jak koń kłusuje czy galopuje to ty tylko szybciej idziesz. Oczywiście to jest opcja zebrana. Ale innej nie znam
no i ja freestyle - ale też koń jest raczej blisko, tak "w ręku", nawet bez cordeo. Największy wpływ wtedy mam na szczegóły.
Mam prośbę o jakiś link czy tytuł książki o takiej pracy.
Bo w planie jest dojście do trzymania dłoni na kulszach konia i kroczenie z nim .Też myślę,że w zebraniu bo Tania to kawał konia i nawet w stępie nie dolecę.
A już o równym oddychaniu to szkoda gadać/moim/
http://sklep.horses.pl/product-pol-1119-...-Hand.html
Cytat:Bo w planie jest dojście do trzymania dłoni na kulszach konia i kroczenie z nim
Naprawdę? Tzn. gdzieś tak napisali, czy ty tak zaplanowałaś?
Bo ja właśnie mam nową sztuczkę - że trzymam rękę na zadzie konia, idę przed siebie, a koń idzie tyłem.
Z czasem chcę zrobić z tego obniżenie zadu.
I chodzenie w prawo i w lewo zadem naprzód
Na marginesie, co do pracy na 2 lonżach...
wiecie, że to stara, polska szkoła? Stosowało się to i sotsuje przy wstępie do oprzęgania :-) hm i mnie to czeka z Młodym w tym roku - na razie Darco łazi w szorach (oczywiście bez obciążenia) i - jak to on - nic sobie z "dziwnych pasków na całym koniu" nie robi ;-) nawet podogonie - tak "ciężkostrawne" dla 90% koni pozostało bez echa ;-)
Co do biegania za koniem w wyższych chodach - ja za Karą nie biegam na 2 lożnach, kroczę szybciej, ona tył podstawia... ale znów mam problem z zaprzęgu :-( koń nauczony , że obciążenie z tyłu = należy frunać do przodu :-( i nijak nie mogę tego wyeliminnować (zwierz się nie boi, to nie tak, że ponosi jak młody koń) - jednak biegała na torach, tam ponoć tak sie uczy :-( i tak jak bronuję Karą - ona idzie stępem w takim tempie, że ja dobrym galopem muszę i wcale nie skraca wykroku :-( jak jej ciężej - próbuje zakłusować, wtedy ja nie mam szans nadążyć... Mam zatem nadzieję, że syn zwolni ją z obowiązku bronowania ujeżdżalni a mnie z biegania za stępującym koniem ;-)
Gaga opowiedziałam Treserowi o Twoim komentarzu i od razu uznał Cię za fachowca.Z pracą zaprzęgową podobno się rzeczywiście kłóci. Śmiał się bo sobie bronowanie wyobraził i pytał czy brony fruwały.I kazał Cię pozdrowić/że "zuch baba" z Ciebie/
ee zanim oprzęgłam "wyścigówkę" do bron miesiącami przyzwyczajałyśmy się do:
a) uciągu opony w STĘPIE
b) uciągu opony w STĘPIE TROCHĘ WOLNIEJSZYM ;-)
c) uciągu samej wagi w STĘPIE
d) uciągu samej wagi w STĘPIE TROCHĘ WOLNIEJSZYM ;-)
itd.
do bron dłuugi czas bałam się oprząc. Teraz oprzęgam i brony nie latają tylko dlatego, że "prrta" zawsze działa... gdybym nie znała tego konia tyle lat, na pewno nie ryzykowałabym jej zdrowia i życia (no i życia trudnodostępnych bron ;-))
Muszę kiedyś wstawić zdjęcie "wyścigówki" w bronie konnej ;-) a co ;-)
na marginesie - bardzo wygodne urządzenie - taki koń w bronie i robi się równiutka ujeżdżalnia raz dwa (zwłaszcza w "stępie trochę wolniejszym" hihi) no i klata koniowi dziwnie rośnie ;-)
pozdrów Tresera
fakt jak sobie wyobrażę standardową, nieprzygotowaną wyścigówkę w bronach - brr - :roll:
hock:
To Ty długie miałaś te lonże -czy tam wodze.Nie latałaś wcale.
Ja mam krótsze-takie jak na pierwszych rysunkach.I są w kontakcie jak z siodła .
Pewnie i mnie się znudzi jak się ktoś nie zlituje i jakiegoś światełka w tunelu nie pokaże .Teo! Teoooo!
bo chyba tak naprawdę między "doppellonge" a pracą z ziemi za koniem czyli w sumie uejzdzeniem z ziemi to jest roznica :roll:
Choc może niekoniecznie
bo tak naprawdę chyba zanim staną się krotkie to najpierw na dystansie trzeba umiec pracowac, tak sobie myslę. Co wcale nie znaczy że mam rację :wink:
Na pewno ktoś nam wyjaśni.Poczekajmy zatem cierpliwie.
sznurka napisał(a):bo tak naprawdę chyba zanim staną się krotkie to najpierw na dystansie trzeba umiec pracowac, tak sobie myslę.
Mysle, że głównym problemem długości, jest przyzwyczajenie konia do bliskości człowieka za zadem.
Poza tym, chyba inny jest cel pracy na dwóch lonżach stojąc na środku koła, a inny chodząc za koniem.
Ja próbowałam troche pierwszego i sporo drugiego sposobu
Cytat:Mysle, że głównym problemem długości, jest przyzwyczajenie konia do bliskości człowieka za zadem
moim skromnym zdaniem z koniem ktory nie akceptuje człowieka za zadem, czy tez lonzy opasającej zad w ogole nie powinno się zaczynac czegos takiego bo nawet lonzując zmieniajac kierunki jestesmy na "wprost" konia
kon najpierw musi byc "normalny"
To pokaz ogromnego wzajemnego zaufania-ten etap z dłońmi na końskich kulszach.