Wałach jak ogier, kastracja
Wałach jak ogier, kastracja
mój arab zachowuje się jak ogier. Mam go od sierpnia i nie wiem kiedy był kastrowany.
Nie dość, ze podczas zaczynającej sie rui nieomal non stop skacze na klacz...
ale zachowuje sie jak typowy ogier! w innych sytuacjach.
ileż np. w nim podniecenia jak ona wraca z korala /20 m rozdzielenia od niego!/ jaką robi szyję, karczycho jakie chrapy wielkie rozdęte, jakie rżenie i ta nóżka do przodu charakterystyczna jak u ogiera.
Wcześniej musiałam rozdzielić klacz bo ona go ganiała i nie pozwalała mu żyć. A teraz rozdzieliłam bo tak chce z nią kopulować, ze aż staje sie niebezpieczny.
Generalnie to oaza łagodności..ale jeśli uważa, ze klaczy coś grozi potrafi atakować nawet i mnie/na szczęście dość delikatnie/
Czy tzn. że przeszedł kastrację "na wesoło"?
I może w związku z tym powinnam z nim nieco inaczej postępować i pracować.? Jak z ogierem?
Ja bym wezwała weta i już.
Koleżanka ma konia, który mimo, że wykastrowany, zachował ogierze zachowania. Nie tylko seksualne, także społeczne. Chodzi w dużym stadzie (mieszanym - klacze i wałachy razem), takim trzydziestokonnym. I stworzył sobie własne "podstado". Jest w nim on i cztery - pięć klaczy. Zresztą całkiem rozsądnie wybrał: dwie są klaczami starszymi, mądrymi, doświadczonymi (on sam jeszcze dość młody), a pozostałe to młódki - potencjalnie płodne, zdrowe.
Chodzą w stadzie, nie osobno, ale wyraźnie widać, jak zawsze trzymają się razem. Wałach nie pozwala się zresztą przesadnie swoim kobyłkom rozłazić. I zajmuje się nimi. Z każdą spędza trochę czasu - pogryzą obok siebie trawę, powymieniają się uprzejmościami, wzajemnym czochraniem, postoją razem. Jak się klacze grzeją, to na nie skacze - ale nie widać żadnej "manii" w tym temacie, wszystko za obopólną zgodą.
Każdego z tych koni da się zabrać ze stada na jazdę/czyszczenie/pracę z ziemi. Czasem tęsknie się pogapią, zawołają czasem - ale nie stwarzają problemów. Wałach przy początkach współpracy był może nieco bardziej "zadziorny" niż przeciętny wałach, ale też bez przesady. Sprawdza granice, na konfrontację odpowiada żywiołowo - ale wg mnie jest przy tym w pełni zrównoważonym koniem. I związanym ze swoją właścicielką, coraz bardziej "misiowym".
Ale szczerze mówiąc nie wiem, czy miał badany poziom hormonów... Wydaje się, że jemu mimo skutecznego wycięcia, po prostu zostały ogierze zachowania.
tak jak gdzieś pisałam dopóki jest na widoku klacz arabek super skupia sie na wszelkiej pracy z nim z ziemi. Czyszczenie wprost uwielbia.
jeżdżę na nim w koralu bez wędzidła /w teren sam nie pójdzie!/ ,ale na każde próby odejścia z klaczą reaguje histerycznie.
Czytałam artykuł, ze bywaja wałachy, mimo prawidłowej kastracji zachowujące "ogierze" zachowania.
I nic na to się nie poradzi - chyba , że mozliwe jest farmakologiczne wyciszenie, ale nic o tym nie wiem.
Tu przykład wałacha zakochanego w klaczy, pisałam o tym kiedyś.
Zadnemu z pozostałych dwóch panów nie pozwala się zbliżyć do niej.
Na tym zdjęciu pozostali czekają na brzegu na swoją kolej kąpieli
W niedzielę odprowadziłam swojego na padok i zaraz dopadła go grzejąca się klacz. Zaczęla się do niego czulić, ocierać, jemu wypadł interesik, :oops: a następnie odwrócil się do niej zadkiem i ze spokojem się oddalił.
A to zabawniejsza sytuacja
Wałach próbuje pokryc ogiera
Oczywiście odwrotne sytuacje są częstsze, tylko małemu trudniej :wink:
I żeby nie było watpliwosci , kto w tym stadzie rządzi
A tu wałach , wałacha...hihihi
Ale u krówka to zachęta do zabawy. On jest dominatorem , a huculasty jakoś niechętny do biegania... :wink:
mimo, że zapładnianie mojej klaczy doprowadziło do zgody między dwoma końmi..tzn. ona go zaakceptowała i już się przyjaźnią to...na czas rui rozdzielam znowu swoje konie.
Jakie macie w tej kwestii opinie i doświadczenia?
Ja zaczęłam się bać, ze siebie skrzywdzą....on na nią skacze prawie non stop po kilka razy na godzinę. Ona go prowokuje.
Martwię się o stawy konia skaczącego. Ale klacz też miała aż do krwi otartą od wewnątrz nasadę ogona.
Poza tym on z tej wielkiej miłości....podstawia jej nogi i chyba czasem ostrą krawędzią kopyta zahacza o pęcinę....
No, nie wiem z mojej obserwacji wywnioskowałam, że na ten czas powinny być oddzielnie. Chyba, że pod nadzorem na wybiegu i nie za długo.