Strachy na lachy i inne dziwadła
Strachy na lachy i inne dziwadła
Co robić kiedy kon sie ploszy?
Wiadomo ze sa sposoby na odczulanie ( duzo tego na stronie Promyla)
ale nie przyzwyczaisz konia do wyskakujacej sarny, czy zrywajacych sie ptaków. Co robic kiedy juz zacznie uciekać?
kiedys gdzies przeczytalam ze trzeba oddac wodze i dac koniowi sposobnisc zeby sam sie zatrzymal, czy to dobry sposow o ile najpierw nie zaczepie noga o jakies drzewo?
czy lepsze jest robienie kolek najakiejs polance?
Koń, który nabierze zaufania do jeźdźca, będzie mniej płochliwy, nawet na widok wyskakującej sarny.
Oczywiście, jeździec też nie powinien bać się takich zjawisk
To wszystko zależy tez w dużym stopniu od charakteru konia , jego żywej lub bardziej flegmatycznej reakcji, od sposobu karmienia też.
No i czas, wyjazdy stopniujące trudności.
Moje akurat nie boją się takich naturalych zjawisk, jak wyfruwające stado bażantów z trawy, saren, zajęcy.
Prędzej przestrasza się ławki na łące, czy stojącego roweru.
Ostatnio okropnie przeraziły sie wydmuchującej nos amazonki hock:
Wreszcie kuc nauczył się galopowac z jeźdźcem :lol:
Sposobów opanowania przestraszonego konia tez jest sporo.
Ja stosuje słowne uspakajanie, galop pod górke, o ile taka jest w poblizu, lub skręcanie i robienie wolt
Pierwszą rzeczą, którą musimy zrobić, gdy koń się spłoszy - to sprowadzić go z powrotem do lewej półkuli!
Gdy kon płoszy się = myśli instynktownie = używa prawej półkuli
Gdy koń używa lewej półkuli = myśli
Można robić wcześniej wspomniane wolty i koła, chody boczne, cofanie itd... coś żeby koń musiał pomysleć. konie nie sa w stanie robić np. chodów bocznych i być w panice, bo nie mogą byc jednocześnie w dwóch półkulach
mnie ciekawi jak płochliwy byłby mój koń gdyby nie zabawa w natural już przy silnym wietrze jest stanowczo za dużo spięcia- ale koń jest pod kontrolą. Nawet jesli boi się czegoś- stara sie zachować ok. Chyba ze ja nawalę
A w razie np. ptaków- kilka kroków galopem i albo zwalnia, albo ja zaczynam trzeźwo myśleć i robię zgięcie boczne. Czasami zdarzają się tez uskoki w bok, małe bryknięcie i nałogowo- patrzenie np. na straszna krowę.
Moim zdaniem zgięcie boczne to świetny sposób na odzyskiwanie kontroli
Shadowy.Horse Gdy kon płoszy się = myśli instynktownie = używa prawej półkuli
Gdy koń używa lewej półkuli = myśli
Można robić wcześniej wspomniane wolty i koła, chody boczne, cofanie itd... coś żeby koń musiał pomysleć. konie nie sa w stanie robić np. chodów bocznych i być w panice, bo nie mogą byc jednocześnie w dwóch półkulach
Shadowy.Horse Gdy kon płoszy się = myśli instynktownie = używa prawej półkuli
Gdy koń używa lewej półkuli = myśli
Można robić wcześniej wspomniane wolty i koła, chody boczne, cofanie itd... coś żeby koń musiał pomysleć. konie nie sa w stanie robić np. chodów bocznych i być w panice, bo nie mogą byc jednocześnie w dwóch półkulach
Nie wiem czy konie myślą lewą a uciekają prawą półkulą czy odwrotnie. Był w tych półkulach ktoś?
Wiem, że konie są jak małe dzieci. Jeśli wpadają w histeryczny i niczym nieuzasadniony płacz i gdy się je czymś zajmie odwróci uwagę to szybko staja się pogodne i zrównoważone jak dzieci, którym pokazuje się palcem w niebo i mówi: ”zobacz Zdzisio ptaszek leci!”
Może się to dzieje w lewej półkuli! Ja twierdze, że w takich sytuacjach odwracam pracą uwagę konia od tego, czego on się boi.
Jak zwał tak zwał, ale działa!
Nie wiem czy "ktoś był w półkulach mózgu konia"? ale dowiedzione to zostało przez obserwacje zachowań tysiecy koni w tysiącach sytuacji.
Koń jeśli odczytuje sytuację jako zagrażajacą jego życiu n i e myśli , tylko działa wg. wypraktykowanego przez m i l i o n y lat schematu.
W tym schemacie mieszczą sie wszystkie zachowania konia , których my nie lubimy , a które w doświadczeniach jego przodków dawały szansę uratowania życia. To są działania którymi kieruje "umowna prawa półkula". Jeśli nie ma zagrożenia , czyli inaczej; zmysły konia nie sygnalizują sytuacji zagrażającej jego życiu , "umowna prawa pólkula" jest w sytuacji "off" , a" umowna lewa " jest "on" , a koń zachowuje się "normalnie".
Myśle że możliwości techniczne są coraz większe i wcale nie jest nieprawdopodobne ,żę ktoś kiedyś "zajrzy do tych półkul" i sprawdzi jak konski mózg funkcjonuje w róznych okolicznościach.
Jeszcze jedno ; w "rozumieniu konia" zagrożeniem życia może być fakt pojawienia się krowy , kuropatwa startująca nagle z trawy, a nawet wróbelek. Takie to one są.
To czy staną się odważnymi mimo bojaźliwej natury, w dużej mierze zależy od nas.
Najpierw historyjka :-) Jadziem my sobie z koleżanką po polach uroczych. Wtem na horyzoncie ukazuje się urządzenie, które robi "psik" (taka podlewaczka rytmicznie psikająca wode na pole). My już ją widzimy, nasze konie jeszcze w błogiej nieświadomości. Mówię do koleżanki, że chyba będzie wesoło, bo musimy koło tej psikaczki przejechać. No nic to. Innej drogi nie ma. No i pojechałyśmy w kierunku urządzenia, co robi "psik". Ku naszemu zdziwieniu konie na psik nie zareagowały, za to w ziemie wryło je przerażanie czymś zupełnie innym - ZAGON CZERWONEJ KAPUSTY! Bardzo długo się zastanawiały, czy i jak przejść przez obok toge. Przecież powszechnie wiadomo, że kapusta pożera konie, zwłaszcza te ładne :-)
Problem z ponoszeniem to zasadniczo nie powinien być problem "co zrobić, jak koń ponosi" ale "co zrobić, by koń nie ponosił". Czasem cwał na przerażonym i zupełnie pozbawionym kontroli koniu nie daje wiele możliwości. To jak z samochodem w poślizgu. Lepiej mieć zimowe opony, jechać wolno i ostrożnie.
Odczulanie, jako ćwiczenie pozwalające budować odwagę i zaufanie konia jest bardzo fajne. I chyba wcale nie chodzi o to, żeby odczulić konia na wszystko, bo przecież wszystkiego się nie przewidzi - kto by wpadł na pomysł odczulania na kapustę :-) Ale odczulanie na różne przedmioty to taka ścieżka... o, to przy Tobie nie jest straszna, i to, i to, i tamto... nic przy Tobie nie jest straszne! Nic złego przy Tobie nie może się zdarzyć! Zbudowanie zaufania konia z pewnością ograniczy odruch ponoszenia do samego przysiadania na zadzie w momencie nagłego zaskoczenia.
Oprócz czerwonej kapusty -konie są pożerane przez fioletowe kwiatki.
Kiedyś przeprawialiśmy się drogą ruchliwą,i jak na zawołanie była i krowa i rolnik sobie deski ciął maszyną i plandeka fruwała.I nic.Konie spokojnie maszerowały,chociaż na pewno my byliśmy zmobilizowani,żeby nie napisać spięci .A na końcu już za wsią była rabatka z fioletowymi kwiatuszkami,które wywołaly panikę .
I bądź tu mądry człowieku....
o tak konie potrafią wymyślić , lub po prostu zaskoczyć nas niesamowicie
z historii śmiesznych:
jadę ja sobie w terenie jako master (czołowy, czy jak to tam) wracamy juz do domku - stępik, zastępik, śpiąco bo gorąco ;-). Kuń (już śp niestety) na kantarku - sznurek na szyi zawiązany zwisa sobie - przecież koń wie jak się do domu idzie, strzemiona przed siodłem leżą... Do stani zostało ok 150 m ścieżką przy bruku i nagle ni z tego nie z owego galopuję ja sobie wzdłuż zastępu (czytaj z powrotem w las)... po bruku... ponoć motylek nas zaatakował - i taakie zęby miał ;-) Szczęsciem koń się nie podbił - uff - bo wyglądał ten galop nieciekawie :? a wystraszył się tylko mój zwierz (też uff)
Zawsze puszczałam popręg podczas rozstępowania... po tamtym zdarzeniu zaniechałam tego zwyczaju, chociaż fakt faktem - siodło nie zdążyło chyba drgnąć ;-)
hihi ... motyla noga :-) jedną z moich ulubionych historyjek o strachach Cejlna jest przygoda podczas terenu na samym poczatku układania się do siebie (czyt. pańca zajezdzala konia). Powolny stępik obok nowego kumpla, srokatego Pleyboya VI aż nagle ogon się uniusł i uciekł bączek.. głośno uciekł... Sam dźwięk spowodował, że Cejlon poniósł przerażony tym, co się z niego wydobyło :-)
:lol: :lol:
Mam swoja "teorię " odnosnie tych krwiożerczych kwiatków , kapust czy motylków.
:wink:
Otóż one wszystkie są bezgłośne i dlatego takie przerażające. No bo , który drapieżnik ryczy na polowaniu ?
:wink:
Natomiast nie mam "teorii" jeśli chodzi o rowery. Dlaczego człowiek jadący na rowerze jest OK , natomiast rower prowadzony przez człowieka to krwiożercza bestia ?
8)
Hi, hi, przecież to jasne - człowiek na rowerze to znaczy bestia ujarzmiona, człowiek obok roweru - bestia rządzi. :lol:
A propos strachu przed rowerami: widziałam nagranie, gdzie Pat Parelli odczulał na rower. Koń panikował na widok roweru w każdej wersji. Parelli przejął go od właścicielki, pobawił się z nim trochę i po kilkunastu minutach przerzucał koniowi rower nad grzbietem, jeździł po nim tym rowerem (nie jeździł po koniu na rowerze), a koń - pełen spokój.
Najgorsze sa stojące rowery
Najpierw odmowa, próba obejścia łukiem , srożenie się
i luzik
Takie dziwadło.
Amazonka niebacznie przekracza ten malutki strumyk i wprowadza kuca na łączkę.
Kuc prowadzony akurat w reku, bo droga żwirowa , przeskakuje za nią.
Ja na Kubie zostaję na drodze.
W druga stronę kuc zdecydowanie odmawia przekroczenia tej strasznej rzeki , ani z siodła, ani w ręku
Co byscie zrobili?
Dioda i inni- nie podpowiadajcie