Czemu jeździmy konno?
Czemu jeździmy konno?
whisperer13 Uważam ,że konie chlopskie juz nie mają takiego natłoku pracy ,jak kiedyś i częsciej są szczęsliwsze niż takie stajenne ,które stoją w boksach lub spełniają ambicje swoich jeźdzców, ostro trenując.To pogratulować sąsiadów. Ja, niestety, mam wokół same przykłady nieświadomego znęcania się nad końmi. "Przecież ojciec i dziadek też trzymali konie uwiązane przy żłobie, [z sufitem 15 cm nad uszami i okienkiem wielkości zeszytu], a wtedy, panie, to konie pracowały! A dziś tylko stoją i nic - żyć nie umierać!"
whisperer13 Uważam ,że konie chlopskie juz nie mają takiego natłoku pracy ,jak kiedyś i częsciej są szczęsliwsze niż takie stajenne ,które stoją w boksach lub spełniają ambicje swoich jeźdzców, ostro trenując.To pogratulować sąsiadów. Ja, niestety, mam wokół same przykłady nieświadomego znęcania się nad końmi. "Przecież ojciec i dziadek też trzymali konie uwiązane przy żłobie, [z sufitem 15 cm nad uszami i okienkiem wielkości zeszytu], a wtedy, panie, to konie pracowały! A dziś tylko stoją i nic - żyć nie umierać!"
Bartel Berk napisał(a):
A przy okazji - ile z Was, braci hipologiczna, zawsze z radością i entuzjazmem przystępuje do pracy?
Nawiązując do wsi, moja wieś to ok 60 gospodarstw. Konie miało wielu, dziś mam ja (rodzice sprowadzili się z miasta i mieszkamy tam od 20 lat), najbliższy nasz sąsiad wraz z małym wnukiem podgląda moje klaczki jak pasą się na łące. Czasem zagada do mnie, czasem opowie coś o koniach i dosłownie-płacze. Jest jeszcze jedna klacz, fajna grubaska, coś ma z hc- hodowana wyłącznie z sentymentu: pasie się na przemian na 2 padokach, są małe, ale są. Jest sama. Niestety konik znika z dworu jesienią, wraca na wybiegi późną wiosną. Miałam kilka okazji porozmawiać z ludźmi o mojej pasji- powiedziałabym, że znajduję duże zrozumienie, nawet zdziwieni, ze nie mając maszyn, gospodarstwa postanowiłam zająć się końmi. Pod względem wykorzystania maszyn w "gospodarstwie" niestety jestem jeszcze zależna od ich pomocy. Wiem, ze muszę kupić choćby ogrodniczy ciągnik, bo jak są sianokosy to raczej nikt nie ma czasu skosić, przerzucić... Najczęściej więc przerzucam ręcznie.
Kiedy przejeżdżam przez moją wieś czy sąsiednią, ludzie stają przed domami, machają , często są jakby są zadziwieni.
Bartel Berk napisał(a):
A przy okazji - ile z Was, braci hipologiczna, zawsze z radością i entuzjazmem przystępuje do pracy?
to ja dobrze zrozumiałam..
Czasem praca aż sama pali mi się w rękach gdy orbię ją w jakimś celu sobie bliższym albo lubię to co robię. Najgorzej jest zrobić coś czego się nie chce.
Ja jeżdżę na tzw przez was "chłopskich" koniach... a raczej zaczynałąm jeździć i to są konie dla mnie ideały. Są odważniejsze od SP.tek, i zawsze mnie zaskakują... Mój zimnioczek kochany skacze, ale wole ujeżdżenie i to nam najlepiej wychodziło. hehehe najśmieszniejsze to są szeregi skakane przez bystrego pasiaczka... pierwszą przeskoczy normalnie, ale przy drugiej nie wie co ma zrobić z nogami xd
Ja myślę, że konikom tak jak i nam często nie chce się pracować, ale zdarza się, że robią to z przyjemnością. Przyjeżdżam do stajni, Tyranek najedzony, w miarę wybiegany, zrobił by coś innego Wyciąga łepek na przywitanie, cały czas się wierci przy czyszczeniu, wszystko zrzuca, wędzidełko nie ma sprawy, tylko najpierw mnie podrap, o tu na policzku W takie dni mam koni do przodu, galopik, krzyżaczek fajnie jest
konie tak samo mają humory.. w penej książce przeczytałam, że konie nie czują czegoś takiego jak miłosć. Nie umieją kochać. Dla nich to jest jedynie przyzwyczajenie, zapoznanie, ale ja w to do końca nie wierzę..