Hipologia

Pełna wersja: Czemu jeździmy konno?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6
Zastanawiam się co powoduje czemu zaczynamy jeździć konno i czemu dalej to kontynuujemy? Jaki jest cel/powód/sens jazdy konnej?

Czemu zaczęliście, jeździcie, chcecie jeździć? Smile
u mnie to była odnowa tradycji rodzinnych. Dziadek i pradziadek byli ułanami, a mi zostało jedno stare zdjęcie i kulbaka...
A co teraz motywuje Ciebie do jazdy konnej? Czemu dalej jeździsz?
no bo to oczywiste jak się nabawi tego bakcyla to juz nie ma szans na wyleczenie, nawet to że siedze jak pokraka na koniu, że kłus w pełnym siadzie to męczarnia i dla mnie i dla konia, że nie potrafie wykonać prostych ćwiczeń typu odstępowanie od łydki to i tak mnie nie zraża, a po pierwsze lubię wszystkie zwierzęta i staram się je rozumieć, z końmi można przecież rozmawiać...
Wzięło mnie dzisiaj na prowokowanie troszkę Wink więc:

Cytat:że kłus w pełnym siadzie to męczarnia i dla mnie i dla konia
Cytat:a po pierwsze lubię wszystkie zwierzęta i staram się je rozumieć

Nie wyklucza sie jedno z drugim? Kochać konie, ale na nich jeździć pomimo, że nie sposób nie wpływać negatywnie na konia podczas siedzenia na jego grzebiecie? Tylko dlatego, że złapało się bakcyla?
To mnie bardzo zastanawia. Z tego punktu czemu jeździmy.
ja jezdzilam wiele lat konno bo moja przyjemnosc jaka z tego czerpalam byla wazniejsza niz to co chcialby w tym czasie robic kon...jezdzilam dla przyjemnosci i z egozimu.
Teraz wsiadam na konia na spokojne wedrowki usprawiedliwaijac sie tym, ze konie tak wola, bo w naturze same przemierzaly dziesiatki kilometrow....ale to ma przeciez luzny zwiazek w dalszym ciagu.

Wsiadam na konia, bo wspominam dawne beztroskie dzieje.....mam wrazenie, ze to dziala jak krem wichy , przeciwzmarszczkowy hahaha...A zdarza sie jeszcze ze w autobusie ktos do mnie mowi na ty.....SZOK!

tak serio, to coraz bardziej chce mi sie byc tuz obok koni, albo z nimi, niz jezdzic....no, ale kazdy wiek ma swoje prawa...ja mam blizej juz do piachu niz do marzen.... Sad

a pierwszy raz na konia wsadzil mnie moj ojciec,mialam wtedy z 5 lat i zapamietalam to jako wyniesienie az do nieba....hahaha, ponad swiat ludzki, w ktorym nie mozna bylo miec cukierkow tyle, ile by sie chcialo!
A zatem grzbiet konia rekompensowal pierwszy zapamietany BRAK...w sensie pragnienia czegos. Big Grin /
Ja po krótkiej analizie czemu zaczęłam jeździć, doszłam do wniosku, że wynikło to z tego, że chciałam być bliżej koni a innej możliwości nie było, trzeba było jeździć. Zresztą wszyscy łączyli: bycie z koniem= jazda konna.
Tak jak piszesz Duchowa, też widzę u siebie, że jazda konna w pewnym momencie stała się "egoistyczna". Jeździłam, bo ja chciałam, chciałam być coraz lepsza w tym, chciałam sie w tym doskonalić. A gdzie w tym był koń? ....
Jazda konna była też pewną ucieczką przed codziennością. Konie dawały mi pewny rodzaj bliskości. Ale jakby się tak zastanowić- przecież mogłam też z nimi po prostu być a nie jeździć i może bym nawet więcej dostała. Tylko ja nie wiedziałam, że można inaczej...

Teraz zastanawiam się nad sensem tego wszystkiego. Po co pakuję się na konia, po co zmuszam go do nauki jakiś elementów (które normalnie nie są mu potrzebne), po co narażam go na stres związany z moją nauką jazdy konnej (bo tego chcę czy nie zawsze w nauce będę popełniała błędy, a do poziomu, który kiedyś mi się marzył jeszcze mam daleko), po co go obciążam?

Duchowa, myślę, że to nie chodzi o wiek Wink Ja mam 23 lata, a zastanawiam się nad rezygnacją z jazdy konnej (spacerki po lesie myślę że są okWink ).

Mam koleżankę, która ostatnio powiedziała, że uważa, że jazda konna jest bez sensu. Bez sensu jest zmuszanie koni do tego wszystkiego, bo człowiek chce. Nigdy bym nie powiedziała, że ona kiedyś to powie Wink Uwierzcie mi, że jak ona coś takiego powiedziała to doznałam szoku Wink Chyba coś w tym musi być.

No i dlatego pytam się jak to jest u was Smile
Myślę, że 200 lat temu, a nawet 100 nikt nie zadawałby takiego pytania, bo koń służył do przemieszczania się. Do przewozu ludzi, towarów, wojsk. A teraz, ponieważ zmienił się świat, koń też odgrywa inną rolę. I inne zupełnie jest jego miejsce w świecie. Inni są też ludzie. Stąd też znaleźliśmy mu miejsce w sporcie - rywalizacji. Ku naszej uciesze, a konia niekoniecznie.

Myślę, że można odwrócić trochę to pytanie i zapytać - dlaczego jeździmy samochodem?
Wiecie co - nie można popadać w paranoję.
Wszyscy kochamy konie i chcemy dla nich jak najlepiej. Jednak nie są to pandy wielkie zagrożone wyginięciem czy goryle górskie. Umiejętne wykorzystywanie siły i wytrzymałości zwierząt nie czyni im krzywdy. Tyle wieków koń ulegał procesowi domestykacji (udomowienia), że jest znakomicie przystosowany do roli, jaką przyszło mu odgrywać w życiu człowieka.
Każdy powinien odpowiedzieć sobie na pytanie, czego chce dla SWOICH koni i czy nie dzieje im się źle.
Ja osobiście, na przykład, nigdy nie zająłbym się sportem konnym, gdyż niezmiennie uważam, że wyczyn może sobie fundować świadomy człowiek, a nie zmuszać do niego inne istoty. Niemniej praca jest dla konia wręcz wskazana - chyba, że postanowimy swojemu stadu podarować bajkowe warunki na setkach hektarów wolnej przestrzeni. Super! Może kiedyś będzie mnie na to stać Tongue
Jednak kategoryczne podchodzenie do kwestii "wykorzystywania biednych koników" wydaje mi się grubą przesadą.
hehe Bartel psychiatorw 3 powiedzialo mi, ze jestem zdrowa, malo tego, ze mieszcze sie w jakichs bardzo tzw, normalnych warotsciach....ale tez im nie wierze!!!! Skoro najprzyjemniej zyloby mi sie w rezerwacie hahaha...

co do sportow konnych , mysle, ze sport czy rekreacja jezeli nie jest w nich brane dobro konia pod uwage sa tak samo dla tegoz konia niebezpieczne!

ja nadal bede jezdzic konno dopoki bede mogla bo lubie. Ale mam swiadomosc tego, ze niekoniecznie lubi to zawsze kon...swiadomosc wlasnego egoizmu nie jest zla. Tyle, ze ja lubie wedrowac nie tylko poprzez wlasne swietosci, ale i poprzez ciemnosci tez!!!!
A ja nie szukam głębszego sensu w samej jeździe konnej... Podobnie, jak nie szukam głębszego sensu w żeglarstwie, czy... np w szachach... Ludzie to robią, bo sprawia im to przyjemność ot co...
Od dziecka wiedziałam, że będę miała stajnię i konie i koniec kropka. To był pewnik i stał się rzeczywistością o wiele wcześniej, niż bym się spodziewała ;-)
Zaczęłam "jeździć" mając ze 3 lata na koniu z rodzinnej hodowli
Potem długo długo nic i jak już zdobyłam stopnie żeglarskie "wymagane" w rodzinie - dostałam wolną rękę na wybór dodatkowego hobby - padło znów na konie i już mi tak zostało... Pierwszym własnym rumakiem był koń pełnej krwi, po przejściach, źle traktowany, etc. To On nauczył mnie, że jazda konna to nie tylko... jazda konna, ale i przebywanie z koniem i porozumiemie... z czasem ów wierzchowiec z pełnego agresji , bitego ogiera - stał się potulnym barankiem , na prawdę chciało się z nim przebywać, chciało się uciekać z lekcji (cii! :oops: ), aby na nim pojeździć , puścić gdzieś w lesie na łąkę luzem, podrapać go za uchem, czy po prostu być przy nim gdziekolwiek akurat fruwał ;-) Hm myślę, że to przez niego nadal konie są i będą dla mnie towarzyszami życia - chociaż takiego wierzchowca jak Domingo nigdy już mieć nie będę Cry to jego syn stara się zając miejsce ojca w moim sercu Smile
Może to co piszę jest dla niektórych paranoiczne. Ale pracując w różnych stajniach, spotykając różnych ludzi i różne konie, różne myśli człowieka nachodzą. Do tego dochodzi jeszcze moja filozofia życia i tak oto powstało to pytanie.

Nie każę nikomu przestać jeździć. Chcę tylko się dowiedzieć czemu jeździcie? Smile
Odpowiem zatem.
Bo lubię. Lubię dochodzić do porozumienia ze zwierzęciem, które jest tylekroć większe i silniejsze ode mnie. Lubię widzieć postępy, jakie czyni koń w swoich chęciach zrozumienia człowieka i służenia mu. Lubię przemieszczać się po mało dostępnych częściach lasu, odczuwając pełne zaufanie wierzchowca, z którym udaje się momentami stanowić jedność. Lubię wiatr na twarzy i tętent czterech kopyt. Lubię wreszcie moment, kiedy po jeździe koń idzie sobie szczęśliwy na pastwisko lub do pachnącego siana.
A konie bardzo rzadko "mówią mi", że to wszystko im się nie podoba. I to lubię najbardziej Big Grin
Dzięki Smile

W książce „Trening konia skokowego” Elmar Pollmann- Scheweckhorst zastanawia się czy przypadkiem za tysiąc lat to co teraz robimy z końmi, w odniesieniu do sportu, nie będzie postrzegane jako wypaczenie człowieczeństwa, chęć prestiżu, zysku, środek produkcji. Czy kiedyś ludzie na to nie będą patrzeli tak jak my teraz patrzymy na walki gladiatorów.
A dla mnie rekreacja wcale nie jest lepsza od sportu, powiedziałabym nawet, że konie mają się gorzej.

Na studiach też ciągle spotykam się z określeniami w stosunku do koni takimi jak produkcja, przemysł, materiał, itp.
I tak o koniach mówią ludzie poważani, ważni, którzy konie kochają. Może to źle odbieram, ale dla mnie to jest trochę hipokryzja.
tarisa napisał(a):czy przypadkiem za tysiąc lat to co teraz robimy z końmi, w odniesieniu do sportu, nie będzie postrzegane jako wypaczenie człowieczeństwa, chęć prestiżu, zysku, środek produkcji. Czy kiedyś ludzie na to nie będą patrzeli tak jak my teraz patrzymy na walki gladiatorów.

Być może. Chociaż myślę, że kontakt z końmmi, czy wogóle szerzej ze zwierzętami jest w istocie ostatnią nicią łączącą nas z naturą.
Stron: 1 2 3 4 5 6