Ja po krótkiej analizie czemu zaczęłam jeździć, doszłam do wniosku, że wynikło to z tego, że chciałam być bliżej koni a innej możliwości nie było, trzeba było jeździć. Zresztą wszyscy łączyli: bycie z koniem= jazda konna.
Tak jak piszesz
Duchowa, też widzę u siebie, że jazda konna w pewnym momencie stała się "egoistyczna". Jeździłam, bo ja chciałam, chciałam być coraz lepsza w tym, chciałam sie w tym doskonalić. A gdzie w tym był koń? ....
Jazda konna była też pewną ucieczką przed codziennością. Konie dawały mi pewny rodzaj bliskości. Ale jakby się tak zastanowić- przecież mogłam też z nimi po prostu być a nie jeździć i może bym nawet więcej dostała. Tylko ja nie wiedziałam, że można inaczej...
Teraz zastanawiam się nad sensem tego wszystkiego. Po co pakuję się na konia, po co zmuszam go do nauki jakiś elementów (które normalnie nie są mu potrzebne), po co narażam go na stres związany z moją nauką jazdy konnej (bo tego chcę czy nie zawsze w nauce będę popełniała błędy, a do poziomu, który kiedyś mi się marzył jeszcze mam daleko), po co go obciążam?
Duchowa, myślę, że to nie chodzi o wiek
Ja mam 23 lata, a zastanawiam się nad rezygnacją z jazdy konnej (spacerki po lesie myślę że są ok
).
Mam koleżankę, która ostatnio powiedziała, że uważa, że jazda konna jest bez sensu. Bez sensu jest zmuszanie koni do tego wszystkiego, bo człowiek chce. Nigdy bym nie powiedziała, że ona kiedyś to powie
Uwierzcie mi, że jak ona coś takiego powiedziała to doznałam szoku
Chyba coś w tym musi być.
No i dlatego pytam się jak to jest u was