Koń a pies
Koń a pies
Mam problem, może ktos z forumowiczów znajdzie rozwiązanie
Tak sie przeważnie składa, że tam gdzie są konie to i psy .
Ja tez mam 3 psy no i problem.
Jak sprowadziłam konie do domu, to oczywiście psy okropnie jazgotały, a musiałam przez kilka dni trzymac konie w ogrodzie .
Odgrodziłam je od psów kilkoma rzędami taśmy na różnej wysokości ,pod prądem ( pastuchem elektrycznym).
Mądra psica-szefowa dostała impuls tylko raz- więcej nie weszła.
Druga mniej mądra-kilkakrotnie.
Z jamnikiem było najtrudniej, bo nauczył się chowac antenkę
Ale on nigdy na nie nie szczekał.
Odkąd jeżdzimy w tereny, to oczywiście towarzyszy nam jamnik, który uważa się juz za konia hock:
Nigdzie nie odbiega, tylko cały czas w zastępie.
Albo na przodzie jak stęp, albo próbuje gonic galopującego konia.
W każdym razie, nawet jazda po wybiegu nie może obejść się bez niego- chodzi w kółko, albo kopie łąki jak znudzi się.
Problem jest w tym, że od pewnego czasu koń ( duży) próbuje go upolować
Jak jestem w siodle, to pół biedy,bo pilnuję, najgorzej zanim osiodłam konia.
W sobotę jak kon zobaczył jamnika, to obnzył głowę, zebrał sie w sobie i ruszył do ataku.
Uratował się pies w ostatniej chwili, bo oba przednie kopyta miał juz nad sobą.
Pomógł mój okrzyk pełen wściekłości na konia- nawet wkurzona poganiałam go po całym wybiegu.
Ale co dalej?
Nie chcę rezygnowac z obecności jamnika, bo on aż trzęsie sie, jak widzi, że wybieram się na jazdę.
Czy jest mozliwosc oduczenia konia takich agresywnych zachowań?
U nas zawsze były psy i są nadal.
Doświadczeń sporo. Natura koni jest taka ,że nie wszystkie tolerują bliską obecność psów. Psy z kolei uważają za swoją powinność obszczekiwanie koni z podgryzaniem za pęciny włącznie. Zapanować nad tym nie jest łatwo . Na jeździe czujność i pilnowanie konia może sprawę załatwić. Kiedy konie są na wybiegu, a psy luzem ,sprawa się komplikuje. Nasze suki jack russell terier parę razy oberwały ,a bywało że porządnie. Dwie starsze już dawno odpuściły ( najstarsza 15 lat jest już na niebiańskiej łące, ale z innego powodu-starość), najmłodsza jeszcze od czasu do czasu wpada na wybieg by "zrobić porządek" ale ma już dostateczne doświadczenie ,by uniknąć kopniaka czy końskich zębów. Prze kilka lat jeździłem w teren zawsze w towarzystwie suki rasy "mięszanej" o imieniu Zmorka. Konie ją znały , a ona potrafiła się doskonale zachowywać w terenie. Nie goniła zwierzyny, znała wszystkie moje trasy, a kiedyś zaprowadziła mnie w gąszcz ,gdzie zaplątał się w krzakach koń , którego szukałem ponad godzinę. Był to nowy koń w stajni , wyrwał się dziewczynie z lonżą i dał nogę do lasu.
Jamniki mamy 2 . Jedna głównie przebywa w domu na fotelu. Druga cały dzień jest w stajni, ale w teren chadza gdy ma ochotę i niezbyt daleko od domu. Napewno puki stosunki się nie poukładają to przynajmniej jamnika trzeba pilnować , bo jak trafi w zęby konia , to może być moment.
miałam psa /wzięłam go z ogłoszenia/ , którego musiałam szybko oddać z powodu właśnie nie akceptowania koni.
Pracowałam z nim 3 miesiące, ale nie było śladu poprawy. Może dlatego, ze miał juz prawie 2 lata?
Pies nie tylko ganiał konie i gryzł na wybiegu. Kiedy stały w szopach /ze względu na niego częściej były zamykane/ próbował wskakiwać przez górne otwarte drzwiczki. Jeśli mu na to nie pozwalałam to podkopywał sie pod szopą...i tamtędy próbował wejść do konia. Na moje sprzeciwy reagował agresja również w stosunku do mnie.
Klacz wycelowała raz w jego głowę zadnią nogą i tak kopnęła, że aż padł...chyba na kilka chwil stracił przytomność. Gdy wstał od początku zabrał się za próby gryzienia koni. Pogryzł np. araba, bo ten był wtedy nowy i nie bardzo jeszcze się bronił. A jak ktoś obcy wchodził na posesję to...pies wzrokiem wyszukiwał konie i tak ujadał, ze bywało aż mdlał z tego wysiłku.
Także psa oddałam.
Poza tamtym psem mam suczkę kundelka, ale od szczeniaczka....i z tą jest tylko jeden problem. A właściwie był. Czepiała się za koński ogon i ..po prostu w ten sposób jeździła konno!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Klacz jak już nieomal straciła włosy wtedy dopiero zaczęła ja odganiać...pomogło.
Potem jak znalazł się arab....no efekt jest taki, że ma trzy niteczki zamiast ogona...ale już będzie lepiej. Bo też sie zmądrzył i już nie toleruje psiego jeźdźca!
Za to żyją ze sobą super. Suczka nocuje raz z jednym koniem w szopie raz z drugim.
Najśmieszniej jest jak sunia wcina z arabem otręby lub parzony owies! Najpierw je arab...potem przerywa na chwilę...je suczka...potem znowu arab!!!!
No klacz już na to nie pozwala.
Jako, że mieszkam w puszczy potrzebuję psa, który będzie groźny /chociaż nie mam szczęścia do groźnych psów, u mnie wszystkie robią się jakieś łagodne/.
Dostałam w prezencie suczkę owczarka południowo rosyjskiego. Ma 3 miesiące obecnie i....owszem konie ja ganiają...nawet mierzą kopytem czasem, ale nie kopią i nie gryzą. Straszą ganiając z pyskami przy ziemi.
Ale żadnemu psu od tego nic się nie stało. Mimo, ze kopyto nie raz wędrowało tuż przy jego głowie.
Może i u Ciebie psy wyjdą bez szwanku a i konie przywykną jakoś? Zauważyłam bowiem, że jak poznały młodszą sunię lepiej to i starszą jakby mniej!
Guli, identyczny problem opisywała jedna z koleżanek na forum PNH. Jej kobyłka atakowała psy i koty. Dokładnie już nie pamiętam, jak dyskusja się potoczyła, jakieś super sposób chyba nie został wymyślony. Wiem, że ktoś robił parrelowską freindly game (czyli odczulanie) z kotem (bo koń łapał koty za ogon). Ktoś jeszcze stosował niewygodę jak koń przygotowywał się do ataku.
wojciech.mickunas to przynajmniej jamnika trzeba pilnować , bo jak trafi w zęby konia , to może być moment.
wojciech.mickunas to przynajmniej jamnika trzeba pilnować , bo jak trafi w zęby konia , to może być moment.
guli jaką niewygodę mozna zastosować, skoro kon jest ode mnie kilkanascie metrow i biega luzem ?Nie bardzo pamiętam, jaką konkretnie niewygodę, ale jak napisałam, były to rozważania na forum PNH, a PNH daje możliwość odziaływania na konia bez fizycznego z nim kontaktu. Najpierw uczymy się zabaw z koniem na linie, a potem na wolności. Może ten przykład nie był zbyt fortunny, ale chodziło mi raczej o zasygnalizowanie, że nikt nie znalazł jakiejś cudownej metody niż o dawanie wskazówek na rozwiązanie tego problemu.
Nawet kantarem chyba nie dorzucę :?
Cytat: Pomógł mój okrzyk pełen wściekłości na konia- nawet wkurzona poganiałam go po całym wybiegu.To też niewygoda.
guli jaką niewygodę mozna zastosować, skoro kon jest ode mnie kilkanascie metrow i biega luzem ?Nie bardzo pamiętam, jaką konkretnie niewygodę, ale jak napisałam, były to rozważania na forum PNH, a PNH daje możliwość odziaływania na konia bez fizycznego z nim kontaktu. Najpierw uczymy się zabaw z koniem na linie, a potem na wolności. Może ten przykład nie był zbyt fortunny, ale chodziło mi raczej o zasygnalizowanie, że nikt nie znalazł jakiejś cudownej metody niż o dawanie wskazówek na rozwiązanie tego problemu.
Nawet kantarem chyba nie dorzucę :?
Cytat: Pomógł mój okrzyk pełen wściekłości na konia- nawet wkurzona poganiałam go po całym wybiegu.To też niewygoda.
Ja również mam 2 psy (suki), chociaż teoretycznie mało "końskie" (yorki) , to w końcu teriery, zatem zaczepno - obronne ;-) Obie baby wychowane z końmi, obie wręcz pasły się z końmi na pastwiskach, broniły koni (w końcu to są ich konie - a co). A i konie w pełni akceptowały psice... do czasu aż urodził się źrebak. I o dziwo - to nie klacz miała coś przeciwko sukom, a źrebak chciał się pobawić w sposób, jaki opisała Guli. Gdyby nie moja reakcja (wrzask przeokrutny) mogłoby się skończyć tragicznie...
Trzeba było zatem znaleźć sposób na zabronienie psicom kontaktu z końmi... Fak faktem, że zwierzaki posłuszne, zatem jak się było na podwórku wystarczyło krzyknąć zostań i psica była unieruchomiona na czas dłuższy - ale to przecież nie załatwiało sprawy... Zatem wzdłuż ogrodzeń w miejscach, gdzie psiska mogły wejść na pastwiska wkopałam siatkę plastikową - na wysokość i głębokość ok 70 cm - z czasem psice nauczyły się, że to już nie ich rejon (chyba, że w nocy, kiedy konie w stajni) i całe szczęście, bo źrebak z czasem ogrodzenia poniszczył (jak się fajnie biega z ogrodzeniam w pysku - heh).
Jednak instynkt "obronny" teriorom został - ok 1,5 miesiąca temu jedna z psic postanowiła zagryźć dzika... niestety nie ta kategoria wagowa. Psica żyje, tylko ma uszkodzony kręgosłup i nigdy juz nie będzie biegać :-( zatem tym bardziej cieszę się z "rewirowości podwórka", bo teraz z pewnością by przed koniem nie uciekła :-(
To chyba dobre pytanie na jakieś psie forum :-) Ja w jednej westowej stajni widziałam małego teriera, który naosił na obroży taką dużą, jak dla niego, kostkę plastikową. Bardzo to intrygująco wyglądała, więc zapytałam inteligentnie "a co to?" No i się okazało, że koń nie za ładnie się zachowywał przy koniach o dostał w prezencie PARALIZATOR! Jego pani ma w ręce pilota, jak pies podchodzi za blisko do konia to robi bzzzzyt. Swoją drogą zastanawiam się nad czymś takim dla konia, który gryzie hehehe Nie mam zdania, co do tego elektrycznego patentu. Podaje, jako ciekawostkę.
To jest tzw elektryczna obroża , zwiększająca posłuszeństwo psa, czyli wymuszająca na psie pożądane zachowania, poprzez uderzenia prądem
Nie odpowiada mi takie chowanie ani psów ani koni.
Tereny konne z towarzyszącym psem są bardzo fajne.
Psy są naprawdę mądre
Ta historia o znalezieniu konia , którą opowiadał Trener 8)
guli To jest tzw elektryczna obroża , zwiększająca posłuszeństwo psa, czyli wymuszająca na psie pożądane zachowania, poprzez uderzenia prądemA raczej wygaszająca niepożądane. Do nas do stajni przychodzi jedna taka "zelektryzowana" suka - oduczano ją ciągłego szczekania. Może to i działa, ale brrrr, przykra metoda... To znaczy wiem, że działa. Co mojej antypatii do takich metod nie zmienia.
guli To jest tzw elektryczna obroża , zwiększająca posłuszeństwo psa, czyli wymuszająca na psie pożądane zachowania, poprzez uderzenia prądemA raczej wygaszająca niepożądane. Do nas do stajni przychodzi jedna taka "zelektryzowana" suka - oduczano ją ciągłego szczekania. Może to i działa, ale brrrr, przykra metoda... To znaczy wiem, że działa. Co mojej antypatii do takich metod nie zmienia.
czy przy okazji tego tematu moglibyście podzielić się doświadczeniami na temat psów spotkanych w terenie?
Co robicie jak są bardzo duże i groźne, co jak wataha? W jaki sposób należy wtedy postępować, żeby było jak najbezpieczniej.
Nigdy sie miałam problemów ze spotkanymi psami gdzieś w terenie...ale od czasu gdy miałam tego psa z ogłoszenia to....ogarnia mnie przerażenie co by było gdyby coś takiego spotkać w terenie...nie odpuści!!!! Jak nie za nogi to do gardła się rzucał...brrrrr
Ja kiedyś na wsiową bandę psów miałam taki sposób, że się do nich odwracałam przodem i ruszałam galopem. Potem już na nasz widok zmykały. Ale to nie były jakieś szczególne agresory - raczej takie z wizją: podgonić, postraszyć, obszczekać. Jak się role odwracały, traciły pewność siebie.
Teolinek Ja kiedyś na wsiową bandę psów miałam taki sposób, że się do nich odwracałam przodem i ruszałam galopem.
Teolinek Ja kiedyś na wsiową bandę psów miałam taki sposób, że się do nich odwracałam przodem i ruszałam galopem.
Gaga źrebak chciał się pobawić w sposób, jaki opisała Guli.
Gaga źrebak chciał się pobawić w sposób, jaki opisała Guli.
U mnie w stajni są 2 pieski... Często sie bawią, nawet na ujeżdżelni gdy jest jazda, konie sobie z tego nic nie robią... Nawet źrebaki...