Naturalne metody a reakcje ludzi w stajni
Naturalne metody a reakcje ludzi w stajni
Chcialabym poruszyc temat dotyczacy reakcji ludzi w waszych stajniach na wasze metody... Trzeba przyznac ze nie sa one dosc popularne we wszystkich stajniach i jestem ciakawa jak funkcjonuja relacje miedzy koniarzami w waszych stajniach: jak reaguja, co mowia, czym oni sie zajmuja i jak was postrzegaja? Ten temat nie ma sluzyc po to aby wymieniac konkretne nazwy stajni, bo to by bylo nie sprawiedliwe. W mojej stajni "metody" sa pomieszane, a ja jako jedyna jestem osoba probujaca metody naturalne i czasem z roznymi reakcjami sie spotykam... ostatnio wychodzac na spacer z kropka(ostatnio juz nie mamy z tym problemu ) uslyszalam rozne smiechy i malo mile komentarze na moje temat, ogolnie ze mnie nie rozumieja i ze to co robie jest (brzydko mowiac) "glupie"... nie mam za bardzo mozliwosci zmienienia stajni, bo ta mam 15 minut od domu, pozatym jestem do niej bardzo przywiazana jak i kropeczka, a tez nie chce z powodu nie zrozumienia inncyh ludzi moich metod wynosic sie z miejsca ktore lubie... nie bede sie pytac co mi poradzicie,lecz czy tez was lub kogos kogo znacie cos takiego spotyka?
Kiedyś trzymałem konia w dużej stadninie (ponad 100 koni). teraz jeżdżę w bardzo małej stajni. (6 koni) Ani wtedy ani teraz nie spotkałem się nigdy z jakimiś nieprzychylnymi uwagami, mimo różnych "dziwactw naturalnych" Może to wynika z postawy jaką reprezentujemy? Wychodzę z założenia, że mądry mnie nie obrazi a głupi nie jest w stanie tego zrobić. A może inni widzieli postępy, jakie koń robi? Nie wiem, tak jak mówię, nigdy nikt się ze mnie nie wyśmiewał i nie robił głupich uwag.
jestem dziwna
"Aha, to ta co chodzi z koniem na spacery jak z psem?"
Stajenny już przywykł, ale nasze początki w tej stajni wzbudzały dużą jego ciekawość, ale tylko ciekawość. Nie należy się niczym przejmować, bo w tym roku nie spaceruję już sama (!) i koń na ulicach miasteczka nikogo już nie zdziwi. Ludzie się oswajają, choć bywają złośliwi (tak "zwyczajnie"- z własnej głupoty) wyrzucając tu i ówdzie śmieci, które mogłyby poważnie uszkodzić konia.
Dlatego należy uważać wchodząc gdzieś na kawałek dzikiego kawałka trawy, a nawet łąki. Tam, gdzie są ludzie, tam zawsze może kogoś spotkać coś przykrego. Dlatego w miejskiej stajni zimujemy 3-4 miesiące i zwiewamy na wieś, gdzie mamy spokój.
miałam to szczęście, że trzymając 9 lat temu konia w pensjonacie nie spotkałam się nigdy ze złośliwymi komentarzami.
Właściciel był człowiekiem bardzo otwartym i tolerancyjnym. ludzie,którzy tam bywali na ogół - także.
Owszem ja akurat nie zajmowałam się metodami naturalnymi tylko po prostu sobie jeździłam, czy też jak Trener mówi "podróżowałam na koniu". Bardzo trafne określenie!
To ja raczej byłam problemem dla innych. Bo wsiadłam na swego konia 2 dnia po tym jak miał on siodło na grzbiecie pierwszy raz i pojechałam w teren. Było tak cudownie, że się zapomniałam. A, że nie miałam zegarka to....w drodze powrotnej zastała mnie już ciemność.
ja byłam cała szczęśliwa, ale właściciel z moim mężem dosłownie umierali ze strachu i spotkałam ich na jakiejś drodze w aucie. Już mnie szukali.
Ale stajnia była na prawdę super. I zawsze każdemu ją polecałam....gdyby ktoś tam bawił się w naturala to też nikt tej osobie nic złośliwego by nie powiedział. Tak myślę.
U mnie moje podejście(a raczej jego zmiana) wywołało zainteresowanie. Niektórzy się z tego podśmiewują, że jak to bez wędzidła, bez bata, z 'odpuszczeniem" koniowi, jak jest nie w sosie itp. Innym się podoba, że mój koń jest dużo spokojniejszy i grzeczniejszy(szczególnie włascicielce stajni, bo lepiej jak koń jest bezproblemowy, niż problemowy), podoba się też właścicielce to jak koń chodzi wez wędzidła - to, że jest duzo bardziej zrównoważony i lepiej reaguje na rękę, lepiej się niesie itp.
Zainteresowanie wywołało także to, że zmieniłam żywienie konia, na praktycznie bezzbożowe. I to, że koń swietnie przy tym wygląda i ma dużo energii.
Najwięcej oczywiście poruszenia wywołało struganie kopyt. Niektórzy dalej się z tego śmieją w stajni, inni patrza jak strugam i pytają, jedna z osób chce bym strugała jej konia(co zresztą robię, bo to był przypadek beznadziejny i tradycyjne werkowanie nie pomagało. Ponieważ ten koń zaczął fajnie chodzić, no a moja w ogóle się super porusza i spokojnie może biegac po grudzie i kamieniach i się nie podbije, to i do strugania wiele osób się przekonuje, że to coś fajnego). Wiele osóbnmi mówi, że naturalne podjeście wydawało im się dziwne, ale skoro mają przykład to widza jak to działa i mogą się łatwiej przekonać(choć ja nie jestem typowym naturalsem, nie podążam żadnym programem, szkołą). Branka jest fajnym koniem jako przykład, bo jest(była?) nerwowym zwierzem, pełnym energii i lubiącym pobrykać pod siodłem, poganiac na wybiegu dzikim cwałem itp. Widać jak zmieniła się w ciągu ostatniego roku. I choć dalej ma mnóstwo energii i na wybiegu ma totalnego bzika i możnaby uznac ją z niezrównoważoną, to przy człowieku jest bardzo grzeczna Lubi dzieci, lubi ludzi w ogóle ostatnio - jak ktoś do niej podchodzi, to wystawia nos, liże po rekach czy buzi(jak ktoś jej ufa, że mu jej nie odgryzie . Kiedyś była inna, dużo bardziej nieufna i niechętna.
Także u mnie to zaakceptowano i się to podoba, choć pare osób jest takich co trochę się z tego śmieje. Ale większość reaguje jak najbardziej pozytywnie.
Teraz rozważam zmiane stajni z różnych przyczyn i zastanawiam się - jakby było w innych? We wrocławiu towarzystwo jeździeckie jest specyficzne - raczej jazda bez wędzidła i stawianie konia na korytarzu bez uwiązu mogłyby być niemile widziane...
Aha, Gucia - u nas było podobnie na początku, ale ludzie się stopniowo zaczęli rpzkeonywać, bo raz, że widzieli postępy konia, a dwa jak im pokazałma od początku, że mam własne zdanie i moga sie śmiać, a mnie cieszy to co robię. Jak ktoś pytał po co ide z koniem na spacer w ręku, to mówiłam że sprawia mi to przyjemność większa niż jazda w siodle i tyle. Nie wdawałam się w dyskusje. I ludzi zaczęło to interesować. Jedna osoba tez zaćżęła chodzić tak na spacery. Inni zaczęli zadawać pytania. I jakoś to zostało zaakceptowane, że postępuję inaczej.
Największe zdziwienie ze wszystkiego było pozbycie się wszystkich wędzideł na zawsze. Ale od tego czasu juz wszyscy wiedzą, że ja "tak mam" i dyskusja ze mną na temat superfajności wędzidła nie ma sensu
no wlasnie o to mi chodzilo jak ludzie reaguja na metody naturalne... nie wiem jak inni ale Asio Ty mowilas ze stoisz w malej stajni, tak? a Ty nie masz lub nie mialas problemow bardziej ze znajomymi nie mowie o stajennym... u mnie moj nowy stajenny o ktorym pisalam na poczatku okazal sie bardzo fajnym czlowiekiem, chociaz czasem trudno jest mu cos wytlumaczyc, ale ciesze sie ze nie pije i nie bije koni, bo to chyba najwazniejsze, a jak tam u Was ze stajennymi??
Oj, są chyba dwie kategorie stajennych: taki jak nasz, poczciwy w gruncie rzeczy, pracowity i nie pijący więc takich ze świecą szukać... Drudzy to tacy, którzy przyjdą, nie przyjdą, popiją po czy przed, to obojętne. Właściwie takich jak pracujący tu gdzie trzymam konie, rzadko się spotyka w małych stajniach. A generalnie stajenni narzekają, bo przestają być od koni wyłącznie, ale dyżur dotyczy nawet podlewania trawnika i zadbania o ujeżdżalnię. Ale skoro dyżur to dyżur, a narzekanie to nasza polska specjalność. I z życia wzięte- kończysz studia, nie przeszkadza ci wywalanie gnoju, kończysz edukację na szkole średniej, masz pretensje do wszystkich i o wszystko.
A konie trzymałam w dość kameralnej stajni- 3 konie. Rok temu i obecnie jesteśmy w miejscu, w którym średnio jest 40. Taka mała więc nie jest :wink:.
ps- myślałam w pewnym momencie, ze spacerki się nam ukrócą. Koleżankom 2 konie prysnęły na halterkach. Na szczęście wróciły pod bramę, ale już się bałam wyjść przez furtkę i pokazać młodszym, że jednak można nadal korzystać ze swobody. A i tak któregoś dnia zapytałam konia" Idziemy?". Odpowiedział "Jasne!" :wink:
aha widze ze raczej jestes w duzej stajni i masz osoby z podobnymi "pogladami" u mnie z tym ciezko i nie wiem co zrobic, ale jakos trzebsa sobie radzic dobrze ze chociaz juz nie mamy z kropeczka problemow z pojsciem na spacer
Dziwi mnie to ze mimo tego kochamy to samo tak bardzo sie od siebie roznimy... ja nie widze zadnych przeszkod ze mimo tego jezdzimy na innych oglowiach czy mamy inne siodla czy zasady nie mozemy znalesc wspolnego jezyka- znaczy u mnie tak jest, dlatego wlasnie zalozylam ten watek Jestem raczej unikana przez innych koniarzy, ktorzy zawsze sobie razem jezdza, a ja poprostu czuje sie tam nie chciana, no ale coz trudno sie mowi trzeba isc dalej dobrze ze mam kropeczke
To najważniejsze, ze mamy swoich kopytnych przyjaciół. Jestem w stajni o takiej porze dnia, gdy raczej wszyscy są w szkołach i w pracy. Dlatego rozmawiam też głównie z koniem. Ze stajennym nie pogadam, bo nie rozumiem najczęściej co mówi hock: . A kiedy jest mi smutno z jakiegoś powodu, siadam w boksie z Frajdą i samo przechodzi. Siwa ma na mnie mniej kojące działanie, jesteśmy nieco krócej. Mam dwie przemiłe białe kózki i one też łagodzą wszystko...
Gucia, głowa do góry!
A ja jak raz zdecydowałam zimą, że na hali po jeździe zdejmę siodło i wsiądę na oklep to oczywiście zaraz były podśmiechujki otoczenia, że ooooo jakiś natural, żebym uważała bo "ich konie jak one chciały na oklep wsiąść to ich pozrzucały" i tego typu straszydła.
Oczywiście jak na ujeżdżalni robiąc korytarz poprosiłam o pomoc ale nie polegająca na okrzykach i strzelaniu z bata i chciłam konia w ręku najpierw prowadzić to "publicznosć" się pokładała ze śmiechu.
Jak widać dla niektórych jedyną metodą pracy z koniem na ujeżdżalni jest darcie się na cały głos"DALEJ!!!" i walenie batem..
Już mnie to męczy i powoli nie mam siły robic swojego. Szczególnie, że niejako jetsem początkującym koniarzem i nie mam ani wiedzy ani doświadczenia wielkiego...
Proszę o wsparcie
Jak mądrze powiedziała pewna pani doktor: "koń powinien być twoim jedynym sędzią" Względy koleżanek ze stajni są chyba mniej istotne niż to co myśli o tobie twój koń? To naganianie i ponaglanie konia "daaali! daaaali!" zawsze mi się wydawało takie małomiasteczkowe Nie przejmuj się publiczką, znudzisz im się w końcu. A jak nie, to przecież zawsze możesz zmienić stajnię
I nie wiedziałam, że jazda na oklep podchodzi pod "natural"
A ja właśnie na jednym z forów próbowałam przekonać ludzi, że można bez lania i agresji "zresocjalizować" agresywnego konia. Zostałam zakrzyczana, że podaję jakieś tam join up czy 7 gier, wpadam i piszę coś z nieba a nie podaję "przepisu". Nie ma to jak konia porządnie zbatożyć :roll: . A zawsze myślałam, że kulturę ludzi poznaje się po ich stosunku do zwierząt.
Powiedziałabym wręcz, że inaczej, niż bez lania i agresji nie da się tego zrobic
Ja w mojej stajni(byłej) oprócz tego że byłam uważana za Tą od dziwnych rzeczy, i spacerów z koniem..generalnie wydziwiania to jeszcze słyszałam opinie że mój koń jest za spokojny i w ten sposób go zmarnuje...
Na szczęście mało mnie to obeszło więc nadal robimi z Cantosiem swoje
DO KOT BURY: "A ja jak raz zdecydowałam zimą, że na hali po jeździe zdejmę siodło i wsiądę na oklep to oczywiście zaraz były podśmiechujki otoczenia, że ooooo jakiś natural, żebym uważała bo "ich konie jak one chciały na oklep wsiąść to ich pozrzucały"
Ja bym odpowiedziała, że nie muszą się o mnie martwić - to tak łagodnie, a jakby już mi zaczęli działac na nerwy to bym odpowiedziała, że jak mają dzikusy nie konie to tak się właśnie zdarza (że zlatują z nich) :twisted:
W stajni wg mnie powinno być spokojnie i powinno umieć się zachować, a jak ktoś tego nie umie bądź nie chce umieć tzn ze jest zwykłym gburem. Sory za wyrażenie. I z takim człowiekiem trzeba rozmawiać inteligentnie, nie z nerwami bo widzi, że Cię to rozzłości, a on ma właśnie w tym cel. Jeżeli riposta nie przychodzi Ci do głowy poprostu zignoruj otoczenie lub odpowiedz, że jak będziesz chciała rad to o nie poprosisz ... I tyle. Myślę, że Cię nieco podniosłam na duchu
Acha i nie zmieniaj stajni narazie. Pozdrawiam!