Hipologia Kategoria Konie chcą nas rozumieć West, natural

West, natural

West, natural

Strony (4): Wstecz 1 2 3 4 Dalej
branka

Posting Freak

2,096
02-26-2009, 08:24 PM #31
Nie no do siodła można, choć ja po prostu bym wolała dać źrebakowi czas na bycie dzieckiem. Nie chciałabym zabierać dzieciństwa. Oczywiscie już ze źrebakiem trzeba cos robic - uczyć dawac nóżki, oswajac z foliami i strachami, ale nie intensywnie.
Ja zajeżdżałam kiedys 2 kuce z chowu bezstajennego, oba miały po 5 lat i uczyły się błyskawicznie. Odwazne to było takie, że weszło wszędzie, nie było problemów z naskakiwaniem, z niczym własciwie. Nie było wcale tak, że były zdziczałe. Ale były z miejsca gdzie na padoku miały różne "atrakcje" i przyzwyczajały się do strachów. Były zajeżdzone w wieku 3 lat i odstawione na 2 lata bo miały byc do hodowli, ale Polacy je kupili do jazdy. Takze z młodymi należy cos robić, ale tak by nie zabrać im dzieciństwa. By chęć odczulenia ich i wyćwiczenia nie wzięła góry.

<t></t>
branka
02-26-2009, 08:24 PM #31

Nie no do siodła można, choć ja po prostu bym wolała dać źrebakowi czas na bycie dzieckiem. Nie chciałabym zabierać dzieciństwa. Oczywiscie już ze źrebakiem trzeba cos robic - uczyć dawac nóżki, oswajac z foliami i strachami, ale nie intensywnie.
Ja zajeżdżałam kiedys 2 kuce z chowu bezstajennego, oba miały po 5 lat i uczyły się błyskawicznie. Odwazne to było takie, że weszło wszędzie, nie było problemów z naskakiwaniem, z niczym własciwie. Nie było wcale tak, że były zdziczałe. Ale były z miejsca gdzie na padoku miały różne "atrakcje" i przyzwyczajały się do strachów. Były zajeżdzone w wieku 3 lat i odstawione na 2 lata bo miały byc do hodowli, ale Polacy je kupili do jazdy. Takze z młodymi należy cos robić, ale tak by nie zabrać im dzieciństwa. By chęć odczulenia ich i wyćwiczenia nie wzięła góry.


<t></t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
02-26-2009, 08:58 PM #32
powinnyśmy o tym gadać w temacie "Roczniak.."

Tak, nie wolno nadmiernie obciążać źrebaka, ani dorosłego konia...ja nie mam planów żadnych. po prostu się bawimy....po koniu przecież widać czy on chce, czy nie.
Ja nie trzymam na lince swoich koni jak coś z nimi robię...chcą to odchodzą i już. Najczęściej nie chcą odchodzić.

Ze źrebakami nie mam kompletnie doświadczenia, ale staram się mała obserwować. Tyle, że jak coś robię z klaczą to mała też MUSI!!! Domaga się. Więc trudno ja odpędzać. Ale i tak najwięcej czasu spędzam z nimi stojąc obok, albo spacerując po lesie.

<t></t>
Lutejaxx
02-26-2009, 08:58 PM #32

powinnyśmy o tym gadać w temacie "Roczniak.."

Tak, nie wolno nadmiernie obciążać źrebaka, ani dorosłego konia...ja nie mam planów żadnych. po prostu się bawimy....po koniu przecież widać czy on chce, czy nie.
Ja nie trzymam na lince swoich koni jak coś z nimi robię...chcą to odchodzą i już. Najczęściej nie chcą odchodzić.

Ze źrebakami nie mam kompletnie doświadczenia, ale staram się mała obserwować. Tyle, że jak coś robię z klaczą to mała też MUSI!!! Domaga się. Więc trudno ja odpędzać. Ale i tak najwięcej czasu spędzam z nimi stojąc obok, albo spacerując po lesie.


<t></t>

tomekpawwaw

Senior Member

380
02-26-2009, 09:08 PM #33
To, że metody zwane naturalnymi / jakby jazda konna była czymś naturalnym?/ narodziły się w USA , to mit , wynikający z tego , że historia jeździectwa , nawet ta sprzed 100 i mniej lat nie jest u nas prawie w ogóle znana .Te metody są znane od zawsze , czy myślicie , że azjatyccy koczownicy , którzy 5 czy 10 tysięcy lat temu wpadli na pomysł , że konia można by użyć do pracy znali wędzidła , munsztuki , wypinacze i inne żelastwa i sznurki , które tak lubią współcześni jeźdźcy ? Monty Roberts pisze o tym , jakich metod ujeżdżania koni używano powszechnie w USA jeszcze w latach 70-tych / jak to czytałem , to włos mi się jeżył na głowie / U nas chyba nigdy czegoś takiego nie stosowano , przeciwnie , polska tradycja jeździecka , przynajmniej od czasów Dorohostayskiego , preferowała łagodne metody ujeżdżania . http://www.youtube.com/watch?v=wr456F53D...=1&index=4
Australia , lata 50-te
Kto dziś pamięta o Caprillim /Trener na pewno :wink: /, czy o Janie Mickunasie , ojcu Trenera ?
Być może trochę idealizuję czasy mojej młodości , ale mam wrażenie , że20-30 lat temu sposób pracy z końmi był bardziej naturalny niż to , co widzi się dziś w większości stajni . Wtedy np widywało się znacznie mniej koni powiązanych czambonami , wodzami pessoa i innymi sznurkami , konie nie chodziły z głową między nogami , munsztuki w skokach należały do rzadkości a jakoś pozycja naszego kraju w światowym jeździectwie była nawet wyższa niż dziś .

<t></t>
tomekpawwaw
02-26-2009, 09:08 PM #33

To, że metody zwane naturalnymi / jakby jazda konna była czymś naturalnym?/ narodziły się w USA , to mit , wynikający z tego , że historia jeździectwa , nawet ta sprzed 100 i mniej lat nie jest u nas prawie w ogóle znana .Te metody są znane od zawsze , czy myślicie , że azjatyccy koczownicy , którzy 5 czy 10 tysięcy lat temu wpadli na pomysł , że konia można by użyć do pracy znali wędzidła , munsztuki , wypinacze i inne żelastwa i sznurki , które tak lubią współcześni jeźdźcy ? Monty Roberts pisze o tym , jakich metod ujeżdżania koni używano powszechnie w USA jeszcze w latach 70-tych / jak to czytałem , to włos mi się jeżył na głowie / U nas chyba nigdy czegoś takiego nie stosowano , przeciwnie , polska tradycja jeździecka , przynajmniej od czasów Dorohostayskiego , preferowała łagodne metody ujeżdżania . http://www.youtube.com/watch?v=wr456F53D...=1&index=4
Australia , lata 50-te
Kto dziś pamięta o Caprillim /Trener na pewno :wink: /, czy o Janie Mickunasie , ojcu Trenera ?
Być może trochę idealizuję czasy mojej młodości , ale mam wrażenie , że20-30 lat temu sposób pracy z końmi był bardziej naturalny niż to , co widzi się dziś w większości stajni . Wtedy np widywało się znacznie mniej koni powiązanych czambonami , wodzami pessoa i innymi sznurkami , konie nie chodziły z głową między nogami , munsztuki w skokach należały do rzadkości a jakoś pozycja naszego kraju w światowym jeździectwie była nawet wyższa niż dziś .


<t></t>

branka

Posting Freak

2,096
02-26-2009, 09:16 PM #34
Ale ja nie mówiłam, że metody naturalne powstały w USA. Wiadomo, że nie. Ale Amerykanie je spopularyzowali. I to moim zdanem nie ulega wątpliwości.

<t></t>
branka
02-26-2009, 09:16 PM #34

Ale ja nie mówiłam, że metody naturalne powstały w USA. Wiadomo, że nie. Ale Amerykanie je spopularyzowali. I to moim zdanem nie ulega wątpliwości.


<t></t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
02-26-2009, 09:26 PM #35
dla mnie nazewnictwo, zwłaszcza określenie "naturalne metody" nie jest w ogóle potrzebne.

ja się cieszę z samego faktu bycia z końmi. Nie mam wielkich ambicji. Nie muszę dużo umieć, moje konie też - nie. Nie jestem wymagająca...no, ale ja prosty człowiek i tyle.

A to, ze się bawię z nimi to wynika nie z tego, że mam plan odczulający...tylko dlatego, że nam to sprawia frajdę!!!

Moje jeżdżenie na lince też nie zaczęło się od Parellego...i tej wielkiej filozofii...tylko z lenistwa. Po prostu chciałam raz wsiąść na konia, a nie chciało mi się wkładać ogłowia ani siodła...i włożyłam uwiąz na szyję...Było bardzo ciekawie i fajnie.,No i tak nam czasami się jeździ.... Big Grin

<t></t>
Lutejaxx
02-26-2009, 09:26 PM #35

dla mnie nazewnictwo, zwłaszcza określenie "naturalne metody" nie jest w ogóle potrzebne.

ja się cieszę z samego faktu bycia z końmi. Nie mam wielkich ambicji. Nie muszę dużo umieć, moje konie też - nie. Nie jestem wymagająca...no, ale ja prosty człowiek i tyle.

A to, ze się bawię z nimi to wynika nie z tego, że mam plan odczulający...tylko dlatego, że nam to sprawia frajdę!!!

Moje jeżdżenie na lince też nie zaczęło się od Parellego...i tej wielkiej filozofii...tylko z lenistwa. Po prostu chciałam raz wsiąść na konia, a nie chciało mi się wkładać ogłowia ani siodła...i włożyłam uwiąz na szyję...Było bardzo ciekawie i fajnie.,No i tak nam czasami się jeździ.... Big Grin


<t></t>

tomekpawwaw

Senior Member

380
02-26-2009, 09:30 PM #36
Być może dla tego , że w Europie jeździectwo do dziś znajduje się pod wpływem tradycji wojskowej , z założenia niechętnej nowościom i zmianom . W USA od czasów wojny domowej , a więc półtora wieku dominuje jednak "cywilne " użytkowanie koni

<t></t>
tomekpawwaw
02-26-2009, 09:30 PM #36

Być może dla tego , że w Europie jeździectwo do dziś znajduje się pod wpływem tradycji wojskowej , z założenia niechętnej nowościom i zmianom . W USA od czasów wojny domowej , a więc półtora wieku dominuje jednak "cywilne " użytkowanie koni


<t></t>

Gaga

Posting Freak

1,127
02-27-2009, 07:40 AM #37
Amerykanie w wielu sprawach uważani są za prekursorów tylko dlatego, że mają świetnie rozwiniętą gospodarkę z mniejszą, od europejskich - ilością ograniczeń. Ponadto szeroko rozumiany marketing jest u nich lepiej rozwinięty, niż w Europie. Następnie - II wojna światowa nie dotknęła ich tak bardzo, jak kraje europejskie. Te trzy powody pomagają im budować obraz wizjonerów...
Tymczasem np. Niemiec: Wilhelm Blendinger w 1980 roku wydał "Wstęp do psychologii koni" (Psychologie und Verhaltensweisen des Pferdes) w którym jednoznacznie udowadnia, że "Koń powinien stać się partnerem jeźdźca, a nie przedmiotem bezdusznie przez niego używanym" (cyt. za Anną Małecką). dalej, przykłady opisane przez Tomka, a z mojego podwórka - były jeździec sportowy (WKKW na poziomie międzynarodowym) nie uznający kompletnie żadnych patentów jeździeckich (poza napierśnikiem i wytokiem, przy czym wytok też w ostateczności) - w zderzeniu z wieloma współczesnymi jeźdźcami wychodzi na... dziwaka Confusedhock:
12 lat temu jeżdziłam na Domingo (ogier pełnej krwi) bez ogłowia i siodła - zwyczajnie zakup konia wypadł nagle, ja nie pracowałam, nie miałam nawet kantara normalnego, tylko własnoręcznie spleciony ze sznurków... Nie było wtedy w Polsce kultu Parelliego czy Robertsa, a bawiliśmy się "naturalnie" w 7 gier , łazilismy na spacery w ręku, biegaliśmy razem, robiliśmy wiele rzeczy które dla nas obojga były naturalne. Domi wiele mnie o koniach nauczył... i - chociaż w kółko słyszałam namowy "super mądrych instruktorów" - nigdy nie widziałam celu w zakładaniu na niego patentów, ostrego kiełzna, czy innych, anty-ogierzych-superważnych-patentów... A wszystko m.in. pod wpływem lektury Blendungera i dzięki sugestiom... konia... Ameryka była wtedy za daleko ;-)

<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>
Gaga
02-27-2009, 07:40 AM #37

Amerykanie w wielu sprawach uważani są za prekursorów tylko dlatego, że mają świetnie rozwiniętą gospodarkę z mniejszą, od europejskich - ilością ograniczeń. Ponadto szeroko rozumiany marketing jest u nich lepiej rozwinięty, niż w Europie. Następnie - II wojna światowa nie dotknęła ich tak bardzo, jak kraje europejskie. Te trzy powody pomagają im budować obraz wizjonerów...
Tymczasem np. Niemiec: Wilhelm Blendinger w 1980 roku wydał "Wstęp do psychologii koni" (Psychologie und Verhaltensweisen des Pferdes) w którym jednoznacznie udowadnia, że "Koń powinien stać się partnerem jeźdźca, a nie przedmiotem bezdusznie przez niego używanym" (cyt. za Anną Małecką). dalej, przykłady opisane przez Tomka, a z mojego podwórka - były jeździec sportowy (WKKW na poziomie międzynarodowym) nie uznający kompletnie żadnych patentów jeździeckich (poza napierśnikiem i wytokiem, przy czym wytok też w ostateczności) - w zderzeniu z wieloma współczesnymi jeźdźcami wychodzi na... dziwaka Confusedhock:
12 lat temu jeżdziłam na Domingo (ogier pełnej krwi) bez ogłowia i siodła - zwyczajnie zakup konia wypadł nagle, ja nie pracowałam, nie miałam nawet kantara normalnego, tylko własnoręcznie spleciony ze sznurków... Nie było wtedy w Polsce kultu Parelliego czy Robertsa, a bawiliśmy się "naturalnie" w 7 gier , łazilismy na spacery w ręku, biegaliśmy razem, robiliśmy wiele rzeczy które dla nas obojga były naturalne. Domi wiele mnie o koniach nauczył... i - chociaż w kółko słyszałam namowy "super mądrych instruktorów" - nigdy nie widziałam celu w zakładaniu na niego patentów, ostrego kiełzna, czy innych, anty-ogierzych-superważnych-patentów... A wszystko m.in. pod wpływem lektury Blendungera i dzięki sugestiom... konia... Ameryka była wtedy za daleko ;-)


<t>Niebo nie może być niebem, jeśli nie ma tam konia, który by mnie przywitał</t>

Guli

Posting Freak

1,701
02-27-2009, 09:57 AM #38
Wracając do tak wczesnego szkolenia konia, mam nieodparte wrażenie , że chodzi o pieniądze.

Zresztą to wynika ze wspomnianych przeze mnie wywiadów.
A nie przypuszczam, żeby pan Adamczyk wyjechał do USA na wycieczkę turystyczną :wink:
Pieniądze , to przecież cel hodowców koni - na całym świecie.

Dlatego startują w tak młodym wieku- te zawody Futurity decydują o dalszej karierze koni.


Kończą zresztą swoją karierę sportową w wieku młodym- 7 lat?
Ale nic dziwnego, to i tak 4 lata zmagań w mocno obciążającej dyscyplinie.
A po tym okresie trafiają albo do hodowli, albo sportu amatorskiego.

Mam wrażenie, że sport amatorski to właśnie rekreacja.
Ale ja mam zawsze problemy z rozumieniem tego , co nazywamy rekreacją.

Bo tak naprawdę, słowo to oznacza odnawianie sił fizycznych i psychicznych za pomocą różnych form aktywności.

O ile w odniesieniu do ludzi, tego rodzaju aktywność ( jazda konna) jest wskazana , to jak się ma do koni ?

Czy konie chodzące w rekreacji odnawiają swoje siły po sporcie?

<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>
Guli
02-27-2009, 09:57 AM #38

Wracając do tak wczesnego szkolenia konia, mam nieodparte wrażenie , że chodzi o pieniądze.

Zresztą to wynika ze wspomnianych przeze mnie wywiadów.
A nie przypuszczam, żeby pan Adamczyk wyjechał do USA na wycieczkę turystyczną :wink:
Pieniądze , to przecież cel hodowców koni - na całym świecie.

Dlatego startują w tak młodym wieku- te zawody Futurity decydują o dalszej karierze koni.


Kończą zresztą swoją karierę sportową w wieku młodym- 7 lat?
Ale nic dziwnego, to i tak 4 lata zmagań w mocno obciążającej dyscyplinie.
A po tym okresie trafiają albo do hodowli, albo sportu amatorskiego.

Mam wrażenie, że sport amatorski to właśnie rekreacja.
Ale ja mam zawsze problemy z rozumieniem tego , co nazywamy rekreacją.

Bo tak naprawdę, słowo to oznacza odnawianie sił fizycznych i psychicznych za pomocą różnych form aktywności.

O ile w odniesieniu do ludzi, tego rodzaju aktywność ( jazda konna) jest wskazana , to jak się ma do koni ?

Czy konie chodzące w rekreacji odnawiają swoje siły po sporcie?


<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>

Wojciech Mickunas

Posting Freak

1,126
02-27-2009, 11:14 AM #39
Konie w tzw. rekreacji na naszym krajowym wydania najczęściej bardzo ciężko pracują . Pracują by dostarczyć "niezapomnianych wrażeń" z wiatrem w grzywie itp.itd.
Parę lat temu przyjeciel zabrał mnie na przejeżdżkę samochodem by pokazać mi nowo powstający ośrodek rekreacji nad morzem. Jak zwykle kiedy zjawiam się w takim miejscu pierwsze co to zaglądam do stajni i do boksów. Po wyglądzie koni mogę już po chwili mieć wstępny poglad na to co w danym miejscu na codzień się "uprawia ". Jak widzę smutne konie z opojami na nogach to już moge się domyśleć o jaką rekreację chodzi. Oczywiście ze strony gospodarzy padła propozycja : 'To może pokażemy panu nasze tereny? Zgodziłem się ( bez etuzjazmu , bo pare terenów ładnych w życiu widziałem :wink: ) Przydzielono mi wyglądającą na pierwszy rzut oka na lekko znerwicowaną , a trzesących się nogach kasztankę. Ruszyliśmy grupą ok 6 koni. Moja kasztanka na samym wstępie przyjęła pozycję tzw. lamy i wzrok skierowała ku niebu . Kontem oka widziałem że jestem obserwowany i kilka osób zadaje sobie pytanie : ciekaw czy ją "zganaszuje"? Po mniejwięcej 5 minutach kasztanka zmieniła się z lamy w normalnego konia na którym całkiem przyjemnie się jechało . Szła energicznie ale pod całkowitą kontrolą . Wyraźnie podenerwowanie jej wzrastało kiedy w powietrzu czuć było coraz bliżej morze , choć jechaliśmy leśną drogą nisko rosnącego nadmorskiego lasu. Gdy oczom moim ukazał piasek nadmorskiej plaży , klacz była już mokra od potu i spieta do granic wytrzymałości. Wiedziałem już od pewnego czasu co będzie . Prowadzący kurtuazyjnie zapytał: " To co panie trenerze możemy zagalopowąć?" Zdażyłem tylko kiwnąć głową jak wszystkie konie łącznie z moją odpaliły jak by je ktoś prądem poraził . Przygotowany na taką akcję zdołałem po wyścigowemu zakładając mostek zapanować nad mocnym galopem kasztanki. Reszta szła po plaży brzuchami po ziemi pokrzykując dla dodania sobie animuszu. Na plaży pokopane grajdoły , po opalajacych się , spacerujacy ludzie, psy , dzieci , nic to...... my mamy rekreację i dajemy czadu !!!!!!!
Tego dzikiego galopu było może kilometr , może dwa i zaczęło się hamowanie . Grupa koni zataczała koła wśród uciekających w popłochu pieszych . Stosując różne metody z gatunku ;" piłuj mu pysk to wyhamuje"
galop się skończył. Dojechałem do grupy z minutowym opóźnieniem . Ruszyliśmy w drogę powrotną do stajni , konie buchały parą , moje klacz całą drogę powrotną caplowała.Po rozsiodłaniu koni gospodarz zaprosił do baru na piwo. Wszyscy czekali na moje wrażenia . No i się doczekali ; wykładu na temat rekreacji kosztem zdrowia biednych koni . Wiecej mnie już tam nigdy nie zaprosili.

<t>Nie mogę zrozumieć, dlaczego ludzie, zamiast próbować zapanować nad kilkudziesięcioma dekagramami końskiego mózgu, koncentrują się wyłącznie na tym, żeby okiełznać 500kg jego mięsni!</t>
Wojciech Mickunas
02-27-2009, 11:14 AM #39

Konie w tzw. rekreacji na naszym krajowym wydania najczęściej bardzo ciężko pracują . Pracują by dostarczyć "niezapomnianych wrażeń" z wiatrem w grzywie itp.itd.
Parę lat temu przyjeciel zabrał mnie na przejeżdżkę samochodem by pokazać mi nowo powstający ośrodek rekreacji nad morzem. Jak zwykle kiedy zjawiam się w takim miejscu pierwsze co to zaglądam do stajni i do boksów. Po wyglądzie koni mogę już po chwili mieć wstępny poglad na to co w danym miejscu na codzień się "uprawia ". Jak widzę smutne konie z opojami na nogach to już moge się domyśleć o jaką rekreację chodzi. Oczywiście ze strony gospodarzy padła propozycja : 'To może pokażemy panu nasze tereny? Zgodziłem się ( bez etuzjazmu , bo pare terenów ładnych w życiu widziałem :wink: ) Przydzielono mi wyglądającą na pierwszy rzut oka na lekko znerwicowaną , a trzesących się nogach kasztankę. Ruszyliśmy grupą ok 6 koni. Moja kasztanka na samym wstępie przyjęła pozycję tzw. lamy i wzrok skierowała ku niebu . Kontem oka widziałem że jestem obserwowany i kilka osób zadaje sobie pytanie : ciekaw czy ją "zganaszuje"? Po mniejwięcej 5 minutach kasztanka zmieniła się z lamy w normalnego konia na którym całkiem przyjemnie się jechało . Szła energicznie ale pod całkowitą kontrolą . Wyraźnie podenerwowanie jej wzrastało kiedy w powietrzu czuć było coraz bliżej morze , choć jechaliśmy leśną drogą nisko rosnącego nadmorskiego lasu. Gdy oczom moim ukazał piasek nadmorskiej plaży , klacz była już mokra od potu i spieta do granic wytrzymałości. Wiedziałem już od pewnego czasu co będzie . Prowadzący kurtuazyjnie zapytał: " To co panie trenerze możemy zagalopowąć?" Zdażyłem tylko kiwnąć głową jak wszystkie konie łącznie z moją odpaliły jak by je ktoś prądem poraził . Przygotowany na taką akcję zdołałem po wyścigowemu zakładając mostek zapanować nad mocnym galopem kasztanki. Reszta szła po plaży brzuchami po ziemi pokrzykując dla dodania sobie animuszu. Na plaży pokopane grajdoły , po opalajacych się , spacerujacy ludzie, psy , dzieci , nic to...... my mamy rekreację i dajemy czadu !!!!!!!
Tego dzikiego galopu było może kilometr , może dwa i zaczęło się hamowanie . Grupa koni zataczała koła wśród uciekających w popłochu pieszych . Stosując różne metody z gatunku ;" piłuj mu pysk to wyhamuje"
galop się skończył. Dojechałem do grupy z minutowym opóźnieniem . Ruszyliśmy w drogę powrotną do stajni , konie buchały parą , moje klacz całą drogę powrotną caplowała.Po rozsiodłaniu koni gospodarz zaprosił do baru na piwo. Wszyscy czekali na moje wrażenia . No i się doczekali ; wykładu na temat rekreacji kosztem zdrowia biednych koni . Wiecej mnie już tam nigdy nie zaprosili.


<t>Nie mogę zrozumieć, dlaczego ludzie, zamiast próbować zapanować nad kilkudziesięcioma dekagramami końskiego mózgu, koncentrują się wyłącznie na tym, żeby okiełznać 500kg jego mięsni!</t>

branka

Posting Freak

2,096
02-27-2009, 12:15 PM #40
Małgosia, wiadomo, że podejście do koni nazwijmy to "prawidłowe", ludzkie było u nas wcześniej niż za czasów wydania książki MR u nas.
Ale nie było takiego boom dopóki Amerykanie nei mieli takiego u siebie. U nich popularyzacja 'naturala' to dużo wcześniejsze czasy niż Monty, on był jednym z kolejnych i w Ameryce nei jest taki popularny wcale. Do nas doszło to dużo później. Ale tam sie to rozwinęło intensywnie i tam sie prowadzi więcej badań dotyczących koni, więcej szkoleń na których pokazuje się, że konie to nie maszyny itd. Oczywiście z różnych względów, choćby własnie że nei dotknęła ich wojna. Nie oznacza to, że są prekursorami, bo prekursorem można by nazwać Ksenofonta. Ale oni pierwsi zaczęli walczyć ze złym traktowaniem zwierząt na taka skalę. Pierwsi tworzyli policje dla zwierzą, programy szkolenia bez używania przemocy, które stosować może każdy człowiek na ziemii z powodzeniem, pierwsi robili kliniki na taką skalę, itp. Nie oznacza to, że są prekursorami, ale przewyższyli nas nieco bardziej powszechną świadomością o jakieś przynajmniej 50 lat. Choc przemocy jest tam wciąż co nie miara. Ale u nas też. Tam przynajmniej policja moze zabrać okrutnym właścicielom konie. U nas to niemożliwe, ja sama znam stajnie gdzie konie ledwo zyją, na oczach zdychają z głodu i nic ludziom nie zrobisz. Może jak jakiś koń padnie w końcu to zostanie to zauważone, ale i tak zazwyczja zabierana jest tylko częc koni w takich wypadkach, a właściciele dostaja pół roku w zawiasach.
We Wrocławiu parę osób jest już "słynnych". I nikt nie jest im w stajnie zrobic NIC od 10 jak nie więcej lat. Boli serce jak sie myśli o tych koniach, szczególnie jak po raz kolejny nasłany TOZ czy cokolwiek innego nie reaguje. W USA jest prosto - masz 2 tyg na polepszenie warunków, nie polepszasz zwierzęta są rekfirowane i idą do adopcji. I po sprawie.
Może u nas jest dużo wspaniałych, łagodnych do koni ludzi. Ale z baranami się prawie nie walczy i to mnie boli. I tu jesteśmy zacofani w stosunku do Amerykanów o wiele lat.

<t></t>
branka
02-27-2009, 12:15 PM #40

Małgosia, wiadomo, że podejście do koni nazwijmy to "prawidłowe", ludzkie było u nas wcześniej niż za czasów wydania książki MR u nas.
Ale nie było takiego boom dopóki Amerykanie nei mieli takiego u siebie. U nich popularyzacja 'naturala' to dużo wcześniejsze czasy niż Monty, on był jednym z kolejnych i w Ameryce nei jest taki popularny wcale. Do nas doszło to dużo później. Ale tam sie to rozwinęło intensywnie i tam sie prowadzi więcej badań dotyczących koni, więcej szkoleń na których pokazuje się, że konie to nie maszyny itd. Oczywiście z różnych względów, choćby własnie że nei dotknęła ich wojna. Nie oznacza to, że są prekursorami, bo prekursorem można by nazwać Ksenofonta. Ale oni pierwsi zaczęli walczyć ze złym traktowaniem zwierząt na taka skalę. Pierwsi tworzyli policje dla zwierzą, programy szkolenia bez używania przemocy, które stosować może każdy człowiek na ziemii z powodzeniem, pierwsi robili kliniki na taką skalę, itp. Nie oznacza to, że są prekursorami, ale przewyższyli nas nieco bardziej powszechną świadomością o jakieś przynajmniej 50 lat. Choc przemocy jest tam wciąż co nie miara. Ale u nas też. Tam przynajmniej policja moze zabrać okrutnym właścicielom konie. U nas to niemożliwe, ja sama znam stajnie gdzie konie ledwo zyją, na oczach zdychają z głodu i nic ludziom nie zrobisz. Może jak jakiś koń padnie w końcu to zostanie to zauważone, ale i tak zazwyczja zabierana jest tylko częc koni w takich wypadkach, a właściciele dostaja pół roku w zawiasach.
We Wrocławiu parę osób jest już "słynnych". I nikt nie jest im w stajnie zrobic NIC od 10 jak nie więcej lat. Boli serce jak sie myśli o tych koniach, szczególnie jak po raz kolejny nasłany TOZ czy cokolwiek innego nie reaguje. W USA jest prosto - masz 2 tyg na polepszenie warunków, nie polepszasz zwierzęta są rekfirowane i idą do adopcji. I po sprawie.
Może u nas jest dużo wspaniałych, łagodnych do koni ludzi. Ale z baranami się prawie nie walczy i to mnie boli. I tu jesteśmy zacofani w stosunku do Amerykanów o wiele lat.


<t></t>

Wojciech Mickunas

Posting Freak

1,126
02-27-2009, 12:41 PM #41
Zgadzam się z Anią! U nas niedawno zapadł precedensowy wyrok skazujący jakiegoś angola i jego polską koleżnkę za zagłodzenie na smierć kilku koni . Nie dość że sprawa trwała prawie 2 lata ,to wyrok zapadł śmieszny i w zawieszeniu . Ja bym mu dał , ale w powieszeniu za pewną część ciała .
Nasze sądy słyną z kuriozalnych postanowień. Ostatnio w sprawie katastrofy górniczej w której zginęło 23 górników , winnych którzy się przyznali skazano na od 3 mieś . do 2, lat w zawiasach i grzywny od 300 zł. do 1500 zł. Ale im dowalili !!!!!!!! za śmierć 23 niewinnych ludzi , za owdowiałe żony i osierocone dzieci ! niech wiedzą że nie ma lekko.

<t>Nie mogę zrozumieć, dlaczego ludzie, zamiast próbować zapanować nad kilkudziesięcioma dekagramami końskiego mózgu, koncentrują się wyłącznie na tym, żeby okiełznać 500kg jego mięsni!</t>
Wojciech Mickunas
02-27-2009, 12:41 PM #41

Zgadzam się z Anią! U nas niedawno zapadł precedensowy wyrok skazujący jakiegoś angola i jego polską koleżnkę za zagłodzenie na smierć kilku koni . Nie dość że sprawa trwała prawie 2 lata ,to wyrok zapadł śmieszny i w zawieszeniu . Ja bym mu dał , ale w powieszeniu za pewną część ciała .
Nasze sądy słyną z kuriozalnych postanowień. Ostatnio w sprawie katastrofy górniczej w której zginęło 23 górników , winnych którzy się przyznali skazano na od 3 mieś . do 2, lat w zawiasach i grzywny od 300 zł. do 1500 zł. Ale im dowalili !!!!!!!! za śmierć 23 niewinnych ludzi , za owdowiałe żony i osierocone dzieci ! niech wiedzą że nie ma lekko.


<t>Nie mogę zrozumieć, dlaczego ludzie, zamiast próbować zapanować nad kilkudziesięcioma dekagramami końskiego mózgu, koncentrują się wyłącznie na tym, żeby okiełznać 500kg jego mięsni!</t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
02-27-2009, 01:06 PM #42
no dobrze, a może my jako społeczność kochająca konie moglibyśmy coś zrobić w tej sprawie????

ja np. jestem zaskoczona tym, że jak przyjeżdża na kontrole Inspektorat Weterynaryjny i widzi zaniedbane i chore konie to nie ma prawa nakazać właścicielom ich leczenia!!!!!!!!!!!!!!!! Sad

<t></t>
Lutejaxx
02-27-2009, 01:06 PM #42

no dobrze, a może my jako społeczność kochająca konie moglibyśmy coś zrobić w tej sprawie????

ja np. jestem zaskoczona tym, że jak przyjeżdża na kontrole Inspektorat Weterynaryjny i widzi zaniedbane i chore konie to nie ma prawa nakazać właścicielom ich leczenia!!!!!!!!!!!!!!!! Sad


<t></t>

branka

Posting Freak

2,096
02-27-2009, 01:34 PM #43
Problem jest w polskim prawie, które traktuje zwierzę właściwie tak samo jak przedmiot. Za zabicie konia odpowiada się podobnie jak za zniszczenie samochodu. Chyba zresztą juz była mowa o tym na forum. Ogólnie w Europie jest taka tendencja wobec zwierząt.
Trzeba liczyc na to, że prawo się zmieni. W Europie są organizacje zajmujące się walką z przemocą wobec zwierząt i naciskami na zmiany w prawie. W Polsce powstało kilka fundacji adpcyjnych, które wykupują głodzone konie. Jest też Straż dla zwierząt, która jednak póki co ma małe pole działania. W jednej z wrocławskich stajni jest 15 koni, których właścicielka ma wypowiedzenie ze stajni gdzie je trzyma, ale prawdopodobobnie ich stamtąd nie usunie i nikt jej nic nie zrobi, a konie są głodne. Kiedyś próbowała je zabrac Tara ale sie nie udało. Na nie chce ich sprzedać i koniec. zabbrać tez nie. Trzeba będzie meić nakaz sądowy eksmisji jej. Ale co to da - ona zwierzęta zabierze w gorsze warunki i pewnie w końcu zdechną po nie wiem ilu latach.
Zrobił sie mały off top Smile
Zainteresowanych tematyką polecam poczytać np ksiażki P. Singera, "Wyzwolenie zwierząt" można dostać w Polsce spokojnie, a jest to jedna z najwazniejszych pozycji dla ludzi walczących o prawa zwierząt. A od Singera można iść dalej, w kolejne pozycje.

Aha wiecie co? Właśnie oglądała film o Beduinach. Najpierw mi się podobało, zajmowali sie ładnie końmi, wglądało na to, że im dobrze. Ale jak zaczęli jeździć to z nerwów wyłączyłam telewizor - konie były tak szarpane, bite i kopane, ze płakac się chciało. Walczyły z wędzidłem tak, że ich szyje były nienaturalnie wygięte i łby blisko głów jeźdzców. Wyglądało to straszliwie... Gorzej niż jazda większości przedstawicieli west w Polsce. Czy ujeżdżenia lub skoków.

<t></t>
branka
02-27-2009, 01:34 PM #43

Problem jest w polskim prawie, które traktuje zwierzę właściwie tak samo jak przedmiot. Za zabicie konia odpowiada się podobnie jak za zniszczenie samochodu. Chyba zresztą juz była mowa o tym na forum. Ogólnie w Europie jest taka tendencja wobec zwierząt.
Trzeba liczyc na to, że prawo się zmieni. W Europie są organizacje zajmujące się walką z przemocą wobec zwierząt i naciskami na zmiany w prawie. W Polsce powstało kilka fundacji adpcyjnych, które wykupują głodzone konie. Jest też Straż dla zwierząt, która jednak póki co ma małe pole działania. W jednej z wrocławskich stajni jest 15 koni, których właścicielka ma wypowiedzenie ze stajni gdzie je trzyma, ale prawdopodobobnie ich stamtąd nie usunie i nikt jej nic nie zrobi, a konie są głodne. Kiedyś próbowała je zabrac Tara ale sie nie udało. Na nie chce ich sprzedać i koniec. zabbrać tez nie. Trzeba będzie meić nakaz sądowy eksmisji jej. Ale co to da - ona zwierzęta zabierze w gorsze warunki i pewnie w końcu zdechną po nie wiem ilu latach.
Zrobił sie mały off top Smile
Zainteresowanych tematyką polecam poczytać np ksiażki P. Singera, "Wyzwolenie zwierząt" można dostać w Polsce spokojnie, a jest to jedna z najwazniejszych pozycji dla ludzi walczących o prawa zwierząt. A od Singera można iść dalej, w kolejne pozycje.

Aha wiecie co? Właśnie oglądała film o Beduinach. Najpierw mi się podobało, zajmowali sie ładnie końmi, wglądało na to, że im dobrze. Ale jak zaczęli jeździć to z nerwów wyłączyłam telewizor - konie były tak szarpane, bite i kopane, ze płakac się chciało. Walczyły z wędzidłem tak, że ich szyje były nienaturalnie wygięte i łby blisko głów jeźdzców. Wyglądało to straszliwie... Gorzej niż jazda większości przedstawicieli west w Polsce. Czy ujeżdżenia lub skoków.


<t></t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
02-27-2009, 02:21 PM #44
ale czy my możemy coś zrobić??? Może jednak możemy?

<t></t>
Lutejaxx
02-27-2009, 02:21 PM #44

ale czy my możemy coś zrobić??? Może jednak możemy?


<t></t>

jasmina

Senior Member

254
03-08-2009, 02:40 PM #45
mam pytanie.
Czy w Polsce organizowane są zawody dla 2,5 letnich koni w westernie?
Bo taką brednie słyszałam, ba, nie tylko że się odbywają ale ze sa to najbardziej prestiżowe zawody dla ludzi, i dlatego w westernie trzeba konie wcześniej ujeżdżać.
Ja się oczywiście z tym nie zgadzam, ale co do zawodów i ich rangi- może o czymś nie wiem?

<t></t>
jasmina
03-08-2009, 02:40 PM #45

mam pytanie.
Czy w Polsce organizowane są zawody dla 2,5 letnich koni w westernie?
Bo taką brednie słyszałam, ba, nie tylko że się odbywają ale ze sa to najbardziej prestiżowe zawody dla ludzi, i dlatego w westernie trzeba konie wcześniej ujeżdżać.
Ja się oczywiście z tym nie zgadzam, ale co do zawodów i ich rangi- może o czymś nie wiem?


<t></t>

Strony (4): Wstecz 1 2 3 4 Dalej
 
  • 0 głosów - średnia: 0
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 1 gości