Taśmy, sznurki - czyli grodzimy lonżownik/roundpen
Taśmy, sznurki - czyli grodzimy lonżownik/roundpen
Klara Naszarkowska Magdo, ja bym jednak na sizal uważała... On się nie rwie. A cienki jest tak, że się koń może poważnie podciąć w razie jakiejś nieprzewidzianej awarii (zaplątanie, zahaczenie itd.). A zrecyklingować sizal można plotąc siatki na siano na przykład ;-)
Rozmowa wydzielona z wątku Zabawa z koniem ale jak??? Teolinek
Klara Naszarkowska Magdo, ja bym jednak na sizal uważała... On się nie rwie. A cienki jest tak, że się koń może poważnie podciąć w razie jakiejś nieprzewidzianej awarii (zaplątanie, zahaczenie itd.). A zrecyklingować sizal można plotąc siatki na siano na przykład ;-)
przywołujecie dziewczyny demony w tak cudny dzień wiosenny...
wszystko jest straszne, sizal i pastuch...i moja siatka, którą mam ogrodzone pastwisko przed dzikami!
Natomiast taśma budowlana to chyba dobry pomysł bo ja mam w tej chwili ujeżdżalnię wygrodzoną tak:
słupki plastikowe, oczywiście jak sie na taki spadnie to można się przedziurawić! Ostre są.
No i mam taśmę pastucha elektrycznego, taką kolorową....nią się też można przeciąć przy upadku. Więc mam ją zawiązaną...każdy odcinek na kokardkę...ale kokardka może zawieść, prawda?
Dlatego jutro jadę po taśmę budowlaną..to mi pasuje, a moje konie bardzo szybko się odczulają....
Jejkuuuuu.....a już od 3 dni jeździłam bez demonów
Klara Naszarkowska Klara Naszarkowska napisał(a):
Magdo, ja bym jednak na sizal uważała... On się nie rwie. A cienki jest tak, że się koń może poważnie podciąć w razie jakiejś nieprzewidzianej awarii (zaplątanie, zahaczenie itd.). A zrecyklingować sizal można plotąc siatki na siano na przykład ;-)
Magda Gulina Klara, chyba cierpisz na czarnowidztwo , a ja niedługo dostanę karę za zbyt wiele postów
Jak wobec tego chcesz uchronic konie przed skaleczeniem taśmą od pastucha elektrycznego?
Ta nie rwie się zupełnie, nawet nie da się przeciąc nożem, czy nożyczkami, a przeciez pastwisko i wewnętrzny wybieg mam tym ogrodzone.
Na dodatek taśma ta nie stanowi specjalnej przeszkody dla kuca, kiedy jest okropnie spragniony dużej trawy. :roll:
Sizal wcale nie jest cienki , zwłaszcza , że nie rozcinałam sznurków, tylko wiązałam juz związane.
W związku z czym jest podwójnie, a węzełki powiewają co pół metra , żeby konie lepiej widziały.
Myślę, ze w razie awarii, bez problemu przewrócą żerdki plastikowe, bo są wbite na "słowo honoru" :wink:
Najpierw zresztą wpuściłam obydwa i poleciłam przyjrzenie się sznurkom.
Kuc bacznie wszystko obejrzał , zwłaszcza cześc ogrodzona lonżą i pokiwał głową.
Kuba nawet nie podszedł ze strachu.
Obawiam się, że szeleszcząca taśma budowlana nie byłaby tak przyjaźnie do nich nastawiona , a te sznurki wykorzystuję w różnych miejscach, gdzie nie chcę, żeby właziły, więc są im doskonale znane
Siatki na siano mam cztery- wystarczy mi
Klara Naszarkowska Klara Naszarkowska napisał(a):
Magdo, ja bym jednak na sizal uważała... On się nie rwie. A cienki jest tak, że się koń może poważnie podciąć w razie jakiejś nieprzewidzianej awarii (zaplątanie, zahaczenie itd.). A zrecyklingować sizal można plotąc siatki na siano na przykład ;-)
Magda Gulina Klara, chyba cierpisz na czarnowidztwo , a ja niedługo dostanę karę za zbyt wiele postów
Jak wobec tego chcesz uchronic konie przed skaleczeniem taśmą od pastucha elektrycznego?
Ta nie rwie się zupełnie, nawet nie da się przeciąc nożem, czy nożyczkami, a przeciez pastwisko i wewnętrzny wybieg mam tym ogrodzone.
Na dodatek taśma ta nie stanowi specjalnej przeszkody dla kuca, kiedy jest okropnie spragniony dużej trawy. :roll:
Sizal wcale nie jest cienki , zwłaszcza , że nie rozcinałam sznurków, tylko wiązałam juz związane.
W związku z czym jest podwójnie, a węzełki powiewają co pół metra , żeby konie lepiej widziały.
Myślę, ze w razie awarii, bez problemu przewrócą żerdki plastikowe, bo są wbite na "słowo honoru" :wink:
Najpierw zresztą wpuściłam obydwa i poleciłam przyjrzenie się sznurkom.
Kuc bacznie wszystko obejrzał , zwłaszcza cześc ogrodzona lonżą i pokiwał głową.
Kuba nawet nie podszedł ze strachu.
Obawiam się, że szeleszcząca taśma budowlana nie byłaby tak przyjaźnie do nich nastawiona , a te sznurki wykorzystuję w różnych miejscach, gdzie nie chcę, żeby właziły, więc są im doskonale znane
Siatki na siano mam cztery- wystarczy mi
I jeszcze co do pastucha- może średnio ostrym nożem się kiepsko tnie, ale jak już koń musi się ewakuować (przyjmijmy taką wersję), pastuch potem się skraca i albo używa złączek, albo wiąże się supły- rwie się i na szczęście nie kaleczy :|
DuchowaPrzygoda słupki plastikowe, oczywiście jak sie na taki spadnie to można się przedziurawić! Ostre są.
DuchowaPrzygoda słupki plastikowe, oczywiście jak sie na taki spadnie to można się przedziurawić! Ostre są.
Czyli nie ma bezpiecznego ogrodzenia.
Ja nie mam dzikich koni, tylko całkiem oswojone
W lonzowniku nie przebywają same, tylko ze mną- chyba , ze robię zdjęcie.
A jak mnie nie ma, to kon stoi i czeka.
Ogrodzenie faktycznie umowne, ale nikt nie wywiera na konie takiej presji, żeby pragneły uciec.
Gdyby na łąkę spadł helikopter, to może próbowałyby uciec , ale to wystarczy wyciagnąć jedną żerdź , albo zdjąć lonzę z wejścia,
Ja jestem zachwycona swoim pomysłem i zdumiona, ze wczesniej na to nie wpadłam
Kuc dzisiaj był po raz drugi w środku , a pierwszy raz były drągi.
Porusza się swobodnie , każdym chodem , zmienia kierunek na ruch ręki.
Jak widac biega blisko ściany
Przez dwa drągi połozone na "oko' doskonale porusza się, dobiera odległosć , a wczesniej nie kłusował przez drągi luzem, ani na lonży.
Niestety z Kubą nic nie jest takie proste
Samodzielne przekroczenie jednego drąga trwało ok 15 min.
Ogromny dla niego wysiłek emocjonalny, przejsc samemu, nie za mną, nie pod siodłem , nie na uwiązie.
Stał, stał, zastanawiał się , a ja robiłam za boczną ścianę.
Az wreszcie zdobył się na odwagę, opuścił głowę, powąchal i przeszedł !
Nawet dwa razy!!
Oj strasznie dużo z nim pracy mnie czeka.
Naprawdę takie miejsce do pracy jest super sprawą
mam dokładnie tak samo wygrodzona ujeżdżalnię, w której nie jeżdżę bo się boję słupków , taśmy itp. Jeżdżę w koralu jak coś..jest spory.
nie ma bezpiecznych ogrodzeń, ale mogą być bezpieczniejsze Madziu!
Co prawda wydaje mi się , ze wiele zależy od szczęścia...na prawdę...Czasami ktoś przestrzega wszelkich zasad a dzieją się nieszczęścia, ech.
mam nadzieję, że nikogo z nas, niezależnie od tego czym grodzi i jak jeździ konno...nic złego nie spotka!
Nie wiem, czy to zależy od szczęścia , czy od koni, a może naszych z nimi relacji
I od przyzwyczajenia koni do różnych rzeczy, oswojenia z nimi.
Sznurki mamy przerobione.
Pierwszy raz zastosowałam prowizorkę z cienkiego sznurka , jeszcze u poprzedniego właściciela.
Kuba rzecz jasna bał sie od razu, dla kuca zrobiłam dwa rzędy.
Jak kuca pogoniłam, to oczywiście poszedł ciałem na to ogrodzenie , wpadł w sznurki i stanął, czekając az go uwolnię.
Oczywiście nawet nie pomyslałam, że tak zachowa się :oops:
Kuba kiedys w czasie jazdy, tez ok 3 lat temu, zawadził kopytem o sznurek leżący na ziemi i spanikował, poniósł oczywiście bezrozumnie, ciągnąc sznurek na kopycie tylnym, aż przerwał go ( cienki był).
On długo miał uraz związany z pętaniem tylnych nóg.
Ganiając je po wybiegu, kilka miesięcy temu wpadłam na "genialny" pomysł i zagrodziłam w poprzek wybieg, za pomocą cienkiego sznurka w ochronnym kolorze.
Konie biegnąc z końca pastwiska mocno rozpędzone oczywiście nie zauważyły ograniczenia, bo nie spodziewały się .
Wpadły na sznurek, wiszący ok 50-60 cm nad ziemią , napięły go i Kuba jakoś przeskoczył, a kuc chyba przeszedł dołem, nie zauważyłam.
W każdym razie zdziwiły się, ale nie spanikowały , sznurek nie został przerwany, konie nie miały żadnego śladu na ciele.
Jak je pogoniłam w drugą stronę to bacznie patrzyły przed siebie i juz nie wpadły, zawróciły przed nim.
Ja cały czas uważam, że koń powinien byc uważny, patrzeć przed siebie i gdzie stawia nogi.
I kuc jest taki juz od dawna , dlatego jemu można połozyć drągi w różnej odległości , on sam je znajduje i pokonuje w taki sposób , zeby nie zawadzić- cały czas myśli.
To urodzony skoczek- szkoda, że taki mały
Odczulane tez są na sznurki, liny, uwiązy - przecież to na tym polega!
Dlatego kuc spokojnie stoi jak w coś się wplącze, może chodzić z liną wlokącą się , stawać na nią i spokojnie z niej schodzić.
Z koniem oczywiście jest znacznie trudniej, przez fatalne doświadczenia z ludźmi.
Ale już też mogę owijać mu linę wokół tylnych nóg i jest spokojny , choć jeszcze muszę nad tym pracować i urwalać.
Tego rodzaju ograniczenie zastosowane przez mnie na lonzowniku konie dobrze rozumieją.
A ja muszę pilnować, żeby presja na nie wywierana nie była zbyt silna , no i żeby ich nie zmęczyć
Jeśli chcemy koni nauczyć dzielności , samodzielności, to same wykłady nie wystarczą- ćwiczenia są niezbędne.
Jeszcze jedno.
Gdybym miała cały czas życ w strachu, że konie , lub ja zrobię sobie krzywdę, to nie jeździłabym, nie zajmowała się końmi.
po prostu Magdo demony Ciebie jeszcze nie dorwały..i dobrze .
Moje konisie też są odczulane na sznurki itp. rzeczy.
Klacz raz wplątała nogę w siatkę i czekała, że nadejdzie pomoc, czekała spokojnie. W taką siatkę na siano.
Gdy się zdarza, że wplączą się w lonże albo sznurek na którym bywają pasane na spacerach też zerkają na mnie i czekają aż im pomogę.
Ale niestety dla mnie to nie wystarcza....zawsze wydaje mi się, ze może stać się coś niespodziewanego bardziej niż to moje odczulanie.
To nie tak, że boje się nieustannie i nie czuję nigdy luzu przy koniach, nie.
Ale jednak np. słupki zbyt niskie i ostre w ujeżdżalni już pobudzają moja wyobraźnię, w której zagnieździły sie demony jakiś czas temu. Te plastikowe tak na mnie niestety działają...dlatego zmienię je na bardzo wysokie drewniane kołki na które nie można sie nadziać spadając z konia.
Myślę Magdo, że Ty pracując ze swoimi końmi już je czujesz i po prostu wiesz co robisz. Aczkolwiek szczęście ZAWSZE pomaga....
Czy ja taka opętana jestem przez demony? Nie wiem. Może po prostu trochę już widziałam. A konie lubię i dobrze im życzę.
I staram się być jak szachista, który widzi kilka ruchów naprzód. I naprawdę, nie wszystko mnie "straszy". Ale sizal przy koniach - tak. Bo ja wiem, że jest cienki, że się nie rwie, że koń może się weń zaplątać w najmniej spodziewanym momencie i (nie panikując nawet) zrobić sobie krzywdę (choćby pęcinę podciąć). W najbardziej "głupi" sposób. Wypadki zawsze są "głupie". Czasem to "tylko" nałożenie się kilku głupich elementów - które z osobna zdawały się nawet całkiem niewinne.
A że taśma od pastucha potrafi obetrzeć, to wiem - na sobie niestety sprawdziłam Kiedyś wsiadłam na jakiegoś konia w roundpenie tak ogrodzonym i, auć!, przejechałam po taśmie kawałkiem gołej łydki... Ale generalnie uważam taśmę pastuchową za stosunkowo bezpieczniejszą. Przy dużych naciskach się rwie (koń może wziąć "na pierś", jak się uprze i chce) i jest jednak bardziej płaska od sizala. Co nie zmienia faktu, że jeśli ogrodzenie roundpenu/lonżownika ma być raczej symboliczną podpowiedzią, gdzie są granice koła, nie nieprzekraczalną barierą, to całkiem fajna jest ta taśma drogowa. Rwie się fantastycznie Widać ją dobrze. I tania jest jak barszcz. Tu jakiś przykład z kursów PNH - wersja z dwiema taśmami:
z tym opętaniem to trochę taka metafora oczywiście...
żeby ktoś nie pomyślał, ze mam jakieś schizoidalne wizje...haha, Zresztą to pomysł naszej koleżanki, bardzo mi się spodobał i sobie używam...
ale wyobraźnie mam ..np. co zrobić jeżeli moje pastwisko musi być ogrodzone siatką leśną. Mam oczywiście 2 m przed nią taśmę i cienki pastuch elektryczny na 2 poziomach...ale co z tego? Ciągle mnie to dręczy. Ogrodzenie 1 hektara , 30 arów jest trudne tak, żeby dziki tu nie weszły zimą. Trzeba sporo zainwestować...a muszę wiatę dla alergicznej Księżniczki ...i wybieram wiatę...mając nadzieję, że jakoś ta siatka nie skrzywdzi moich koni.....
Oj, jak najbardziej rozumiem, nie spodziewam się wizyty egzorcysty
Staram się (z różnym skutkiem) nie widzieć świata ani czarno, ani różowo, tylko jasno. Siatka z barierą w postaci pastucha przed nią nie budzi we mnie, przyznam, jakichś szczególnych demonów. Tu już konie musiałby się chyba jakąś wielką wolą wydostania wykazać - przejść pastuch i nadal do przodu przeć. A pewnie takiej nie mają.
chociaż akurat dla mnie taki koński totalnie egzorcysta BARDZO by sie przydał....
na moje dolegliwości demonowe pozytywny wpływ mają ludzie, którzy uważają , ze NIC się nie stanie...a i tak mi wystarcza wyobraźni, żeby przy tym rozsądek jednak pozostał.
No to widać z jak różnych punktów wszyscy zmierzamy do tego złotego środka... Niektórym dobrze robi mała amputacja demonicznej nad-wyobraźni, inni dobrze jak odwrotną drogę przejdą. Jak demony rzucają urok paraliżujący, to na pewno kłopot... Ale bez przewidywania różnych scenariuszy, również mniej szczęśliwych, też kiepsko.