Do czego można dojść WYŁĄCZNIE "naturalnie"?
Do czego można dojść WYŁĄCZNIE "naturalnie"?
Czy ktoś z was osobiście wyszkolił konia od zera do poziomu np.P/N w ujeżdżeniu przy pomocy metod naturalnych wyłącznie?
Czyli bez stosowania lonży, bata, wodzy pomocniczych, ostróg? Bez wędzidła? Bez kary?
Nie proszę o przykłady krótszych czy dłuższych filmików na których są pokazane osiągnięcia Nevrezova czy Parellich.
To wszystko jest wspaniałe, ale już widziałam.
Pani Klaro N? ;-)
Czy Szanowny Teo zaznał kiedyś "klasyki" czy Wy tak od początku znajomości się naturalujecie?
Jak był zajeżdżony? Co umie?
Pytam, bo mnie to wszystko coraz bardziej fascynuje i chciałabym osobiście poznać kogoś, kto to robi, a nie oglądać filmy. I nie chodzi też o jakieś płatne pokazy, na których widzisz pół godziny pracy z koniem.
Moim marzeniem jest możliwość obserwowania całego procesu.
Ale podkreślam: Od zera do ujeżdżenia na poziomie wyższym.
Czy pani Morsztyn lub pani Rohlf pokazałyby takie samo wyszkolenie, ruch i muskulaturę swoich koni, gdyby te konie były od początku do teraz uczone wyłącznie naturalnie?
Mi się zdaje, że jak ktoś idzie ku naturalowi to często nie ma już ambicji wyszkolenia konia do poziomu C czy jakiegos tam.
Poza tym jes chodzi o bat, to używa się go jako przedłużenei ręki często w szkołach naturalnych - niektórzy używają także ostrogi i lonżę. Tak samo jak niektórzy klasycy stosuja bat wyłącznie jako przedłuzenie ręki i nigdy nie używają go dla karania konia. Więc to trochę niesprecyzowane jest
Szkolenie NH nie różni się tak bardzo od klasycznego - tworzysz niewygodę i w momencie ustąpienia konia zapewniasz mu wygodę - większość systemów sie na tym opiera. Różnią się tylko sprzętami, założeniami i ogólna filozofią. Jestem przekonana, ze idąc od początku NH możesz dojść do tego co idąc metodami tradycyjnymi, bo NH idące w stronę sportu i metody tradycyjne, w których trenerzy są humanitarni, starają sie zgłębić psychike koni i dażą do głębokiej relacji z nimi nie różnią się zbytnio.
Jeśli o mnie chodzi to mam mieszane odczucia względem NH - ma to zakładać postępowanie naturalne dla konia wzgledem niego z jego punktu widzenia - nikt mi nie wmówi, że skakanie parkuru N czy C jest naturalne. Albo, że robienie kura na zawodach ujeżdżeniowych jest naturalne. Z munsztukiem w pysku...
Tak naprawdę jeśli użytkujemy konia nigdy nie postępujemy z nim naturalnie, dlatego ta nazwa nie jest najlesza - NH to trochę takie przekłamanie, bo wciąż chodzi o to że jeździmy lub spełniamy nasze marzenia, ambicje trenując z końmi. A jak jedziemy w teren na kantarze, to dążymy do przyjemności - nie mówię, że to jest złe - jeśli koń jest zadowolony, chętnie z nami spędza czas i nie przeszkadza mu bardzo przewiezienie naszego tyłka przez pół h, to trudno z tego rezygnować(ja też dziś władowałam tyłek na konia, jechałam na kantarze z uwiązem przyczepionym do dołu kantara, koń był grzeczny, kłusowałyśmy, stępowałyśmy, nigdzie nie ponosiła itp - gdyby bardzo jej to przeskadzało bez problemu by zrobiła co chciała - ale to nie znaczy, że wożenie mnie na swoim grzbiecie to dla niej szczyt szczęścia ). Nnie mówimy, że postępujemy naturalnie i po to by konie były szczęśliwsze - owszem one moga nas lubić, mogą uważać, że opłaca im się bycie z nami, poza tym zapewnianie ruchu jest zdrowe - ale nie jest to naturalne, więc nie nazywamy naszej pracy z końmi Natural horsemanship...
Na koniec dodam, że sama ostatnio mówiłam czasem, że stosuję metody naturalne, ale wobec intensywnych przemyśleć uznałam, że to jest trochę słabe i będę teraz mówić, że bawię się z moim koniem oraz wożę na nim czasem tyłek
Właśnie o to mi chodzi.
Widzimy piękne filmiki, czy pokazy na których niczym nie skrępowany koń wykonuje ujeżdżeniowe elementy P/N/C.
Ale ja nie wierzę w filmiki.
Ja chcę na własne oczy zobaczyć dojście do takiego poziomu bez tych wszystkich złych lonż, wypinaczy, batów i ostróg.
Albo proszę mi pokazać młodego, gorącokrwistego ogiera zajeżdżoengo i przygotowanego do zakładu treningowego w sposób "naturalny"!
Proszę nie myśleć, że jestem "anty-naturalna".
Chciałabym, żeby tak się dało. To moje marzenie.
No tak, w sumie to ciekawe pytanie. Czy oni rzeczywiście nigdy nie złoszczą się na konia czy nigdy nie uderzają go? Sk wolno konia uderzyć lonżą lub potrząsac lina tak że wywołuje dyskomfort obijając sie o nos w wielu metodach to co jeszcze "wolno"?
Ja chce na wakacje szukać pracy u jakis naturalsów i wtedy sobie zobaczę od środka tening. Tylko nie wiem czy uda mi się coś płatnego znaleść. Bo oni jak już koniecznie się uprzesz, że cie nie stac na kursy, to czasem przyjmują do pracy ludzi, ale niechętnie za tę prace płacą...
Mnie po prostu niemiłosiernie wkurza natłok tych wszystkich "naturalnych" informacji, fimów, książek i pierdół.
Ja się buntuję!
Kto z was potrafi wyłącznie "naturlanie" prowadzić zarabiającą na siebie szkółkę jeździecką?
Przygotować młodego konia do zakładu treningowego?
NIKT!
(Ja też nie, a chciałabym.)
Ja chcę tego w życiu realnym.
Zgodzę się z Julią, natłok irytuje, ale wydaje mi się, że jest to potrzebne, bo szerzenie ogólnej idei (nie samych metod) poznawania dogłębnie końskiej psychiki, umiejętności rozpoznawania co koń sobie myśli w danym momencie, uczenie się jak naciskać końskie guziczki bez prania go batem (i złoszczenia się, że tyle się człowiek namachał a i tak nic z tego nie wyszło) - jest w końskim świecie bardzo potrzebne.
Ja osobiście jeżdżę z bacikiem, używam wędzidła, prawdopodobnie nigdy na moich obecnych koniach nie wybiorę się w teren na cordeo, jeśli zachodzi potrzeba - używam ostróg. A dzięki technikom naturalnym naprawdę zaczęłam porozumiewać się z moimi końmi, po prostu zgłębiam ile się da i biorę z tych wszystkich metod i sztuczek to co jest mi potrzebne żeby dogadać się z moim koniem bez walki. Na początku miałam chwilę takiej fascynacji, chciałam rzucić wszystko i galopować na arabach przez łąki i lasy na sznurku, ale wróciłam na ziemię
Podsumowując się: uważam, że szum wokół 'naturalu' to dobre zjawisko, im powszechniejsza będzie idea pracy z koniem bez przemocy tym lepiej, ale nie oznacza to, że trzeba się rzucać na głęboką wodę i zmieniać wszystko co się do tej pory robiło. Brać co najlepsze i się nie przejmować
arabiatta: Ja też do czegoś doszłam i jest to abslutnie wspaniałe.
Przestałam szukać błędów w koniu, a zaczełam w sobie. Pojeździłam bez wędzidła i nauczyłam się używać bardziej łydki i dosiadu, a mniej wodzy.
Fantastycznie!
Ale mój koń był wstępnie wyszkolony klasycznie. Lonża, wypinacze, wodze pomocnicze, bat, ostrogi...
Teraz to ja se mogę, bo on wie gdzie jest jego miejsce i nie podskoczy...
Mogę jechać do lasu na cordeo, nie ma sprawy!
Tak nagle z dnia na dzień!
Umiemy się nawet trochę pozbierać na ogłowiu bezwędzidłowym!
Ale ja chcę więcej!
Chcę zajeździć innego konia od zera do poziomu jakiego mam z Ericzkiem bez tych wszystkich cudów.
Julie ! masz pełne szanse to zrobić i przekonać się czy jest to możliwe ! Jest tylko jeden drobny problem . Da się to zrobić , ale wymaga to od człowieka dużo więcej wysiłku , niż zastosowanie tych wszystkich "pomocniczych ludzkich wynalazków" i trochę innego "gatunku " wiedzy niż ta tradycyjna .
Indianie nie mieli ani lonży , ani wypinaczy pesoa , ani siodeł Kifera , a jak radzili sobie z końmi wszyscy wiemy. Człowiek wszystko co "powymyślał" w związku z "zapanowaniem " nad koniem powymyślał "pod siebie". Przed laty byłem świadkiem zajażdżania młodych ogierów w Zakładzie Treningowym . Obserwowałem to z boku przez 3 lata pracy w tamtym miejscu ( zajmowałem się tam końmi tzw. sportowymi) To co się tam wówczas wyprawiało z tymi biednymi ogierami to istny horror!!!!!!. Taka była w tym czasie świadomość i wszyscy uważali że inaczej się nie da. Dziś jest dużo lepiej i takich dantejskich scen przy zajeżdżaniu się nie ogląda ( obym miał rację). Możesz mi wierzyć lub nie , ale ja na tym "zjadłem zęby" :wink: DA SIĘ WSZYSTKO!! tylko trzeba od samego początku ( im wcześniej tym lepiej ) postępować odpowiednio właściwie.
Jak hodowca "wyhoduje " rozpuszczonego , niewuchowanego , zdrowego, silnego 3 letniego ogiera , który człowieka traktuje jak powietrze albo gorzej , to może być prablem.
Wszystkiego dobrego i więcej wiary w konie no i w ludzi !
arabiatta Podsumowując się: uważam, że szum wokół 'naturalu' to dobre zjawisko, im powszechniejsza będzie idea pracy z koniem bez przemocy tym lepiej, ale nie oznacza to, że trzeba się rzucać na głęboką wodę i zmieniać wszystko co się do tej pory robiło. Brać co najlepsze i się nie przejmowaćwierzę w to, że jest wiele osób "nie-naturalnych", które również nie stosują przemocy.
arabiatta Podsumowując się: uważam, że szum wokół 'naturalu' to dobre zjawisko, im powszechniejsza będzie idea pracy z koniem bez przemocy tym lepiej, ale nie oznacza to, że trzeba się rzucać na głęboką wodę i zmieniać wszystko co się do tej pory robiło. Brać co najlepsze i się nie przejmowaćwierzę w to, że jest wiele osób "nie-naturalnych", które również nie stosują przemocy.
Ania Guzowska Na koniec dodam, że sama ostatnio mówiłam czasem, że stosuję metody naturalne, ale wobec intensywnych przemyśleć uznałam, że to jest trochę słabe i będę teraz mówić, że bawię się z moim koniem oraz wożę na nim czasem tyłek
Myślę że jest jeden sposób, żeby się tego dowiedzieć - sprawdzić
Problem w tym, że każdy koń jest inny, każdy człowiek jest inny i każdy taki tandem dojdzie do czegoś innego. Nie ma czegoś takiego, jak jeździectwo naturalne, bo jeździectwo nie jest naturalne. A do tego, co dla konia naturalne nie trzeba dochodzić - wystarczy to zauważyć
Ania Guzowska Na koniec dodam, że sama ostatnio mówiłam czasem, że stosuję metody naturalne, ale wobec intensywnych przemyśleć uznałam, że to jest trochę słabe i będę teraz mówić, że bawię się z moim koniem oraz wożę na nim czasem tyłek
DuchowaPrzygoda wierzę w to, że jest wiele osób "nie-naturalnych", które również nie stosują przemocy.
Zależy to chyba od charakteru człowieka i jego stosunku do konia, a nie od tego czy ktoś jest taki czy inny w sensie nazewnictwa.
DuchowaPrzygoda wierzę w to, że jest wiele osób "nie-naturalnych", które również nie stosują przemocy.
Zależy to chyba od charakteru człowieka i jego stosunku do konia, a nie od tego czy ktoś jest taki czy inny w sensie nazewnictwa.
Aniu ten cytat to nie jest mój tylko arabiatty....sorki,arabiatta, że nie udało mi się tego odpowiednio podać!
Dopiero to co pod tą niby moją wypowiedzią -jest moja!
Kiedyś kilka razy udało mi się zacytować..ale już zapomniałam jak to się robi znowuż.
Hmm, ja mam swojego konia od chwili jego urodzenia. Osobą, która pierwszy raz na niego wsiadała byłam ja. Przed pierwszym wsiadaniem koń nie był nigdy klasycznie lonżowany, po prostu bawiliśmy się razem na lonżowniku. Pewnego dnia siedząc na płocie od lonżownika (w celu przyzwyczajenia konia do widoku człowieka w górze) doszłam do wniosku, że mój koń jest już gotowy na to żeby na niego wsiąść. Przesiadłam się z płotu na konia. Koń nawet nie był specjanie zdziwiony. Ruszył dopiero gdy go o to poprosiłam głosem. Dodam, że nikt mi go przy wsiadaniu nie trzymał i że był on wtedy ponad 3 letnim ogierem . Piąte chyba z kolej wsiadanie wyglądało tak, że siedziałam sobie z nim na padoku i też wsiadłam na niego z płotu, koń nie miał na sobie siodła, ogłowia ani nawet sznurka na szyi.
Wydaje mi się, że przy młodych koniach jest to tylko i wyłącznia kwestia zaufania do człowieka. Skoro ze strony swojego człowieka nie zaznał żadnej krzywdy nie widzi potrzeby żeby się przeciwstawiać temu co ten człowiek proponuje.
W tej chwili mój koń ma 6 lat, jest już wałachem i jest ujeżdżony na poziomie klasy P/N.
Co do patentów lonżowałam go przez krótki czas na chambonie, sporadycznie zdarza mi się lonżować go na trójkątnych wypinaczach. Ale ogólnie raczej nie lubię lonżować. Zamiast tego wolę się z nim pobawić. Jeżeli chodzi o patenty na jeździe, to oprócz zwykłego podwójnie łamanego wędzidła i bata (którego nie używam do karania), to nigdy z żadnych nie korzystałam.
Czasem natomiast jeżdżę na coredo. Ze sznukiem na szyi jeździmy na ujeżdżalni i w teren (w trzech podstawowych chodach). Robimy także w stępie i kłusie ustępowanie od łydki i łopatką do wewnątrz.
Julie napisała :
"Czy ktoś z was osobiście wyszkolił konia od zera do poziomu np.P/N w ujeżdżeniu przy pomocy metod naturalnych wyłącznie?
Czyli bez stosowania lonży, bata, wodzy pomocniczych, ostróg? Bez wędzidła? Bez kary?"
Nasuwa mi się jedno pytanie: czy w naturalu 4 faza to nie jest rodzaj kary, tylko że z wcześniejszym ostrzeżeniem ?
Pozdrawiam,
Asia
DuchowaPrzygoda Aniu ten cytat to nie jest mój tylko arabiatty....sorki,arabiatta, że nie udało mi się tego odpowiednio podać!
Dopiero to co pod tą niby moją wypowiedzią -jest moja!
Kiedyś kilka razy udało mi się zacytować..ale już zapomniałam jak to się robi znowuż.
DuchowaPrzygoda Aniu ten cytat to nie jest mój tylko arabiatty....sorki,arabiatta, że nie udało mi się tego odpowiednio podać!
Dopiero to co pod tą niby moją wypowiedzią -jest moja!
Kiedyś kilka razy udało mi się zacytować..ale już zapomniałam jak to się robi znowuż.
Julio jedno mi nie pasuje w twoim pierwszym poście- naturalnie czyli bez kary, bata, ostróg, lonży...? Czy sprzęt jest wyznacznikiem naturalnego jeździectwa, czy naturalne znaczy bez konsekwencji, kary? Mi wydaje się, ze naturalnie to raczej "zgodnie z psychiką konia". I tyle, nawet na munsztuku i w ostrogach. Z drugiej strony... Jazda konna nie jest naturalna, nie była, nigdy nie będzie więc wyszkolenie konia z siodła w 100% naturalnie (z tej perspektywy aptrząc) nie jest mozliwe.